Prawda jest ciekawa nr 52 (338)

  • Niech żyje Polska, dbajmy o nią, walczmy o nią, nie zatraćmy jej.

    Mateusz Morawiecki na spotkaniu opłatkowym Stowarzyszenia Solidarność Walcząca

    Koleżanki i koledzy, Solidarność Walcząca powstała po to, żeby Polska odzyskała niepodległość. Ale misja Solidarności Walczącej nie skończyła się w 1989 roku. Ta misja nie skończyła się nawet w 2024 roku. Dzisiaj stoimy u progu takich wyzwań, jakich dawno nasza Ojczyzna nie widziała.

    Rok 2024, a zwłaszcza kolejny rok, może być rokiem określonym w przyszłości jako czas początku utraty niepodległości. Sytuacja jest właśnie tak groźna, tak niebezpieczna. Dlatego w tej misji, w której wszyscy uczestniczyliście, pamiętajcie, że uczestniczycie dalej. Dlaczego tak surowo tę naszą rzeczywistość dzisiaj oceniam? A zwłaszcza to, co może mieć początek w przyszłym roku.

    Po pierwsze, Rosja wygrywa wojnę na Ukrainie. Wygrywa wojnę na Ukrainie, bo Zachód jest zmęczony, bo Zachód zachowywał się kunktatorsko. I to jest tylko pierwszy krok do odbudowy Imperium Rosyjskiego. Jest jasne, że na drodze do realizacji tego Imperium stoi Polska. I dlatego mamy do czynienia z potężnym wyzwaniem czasu współczesnego. Nie wiadomo, jak zakończy się wojna na Ukrainie, ale już wiadomo, albo przynajmniej można założyć niestety z dużą dozą prawdopodobieństwa, że Rosja nie wyjdzie z tej wojny pokonana, i to mówiąc najbardziej delikatnie.

    Po drugie, Europa Zachodnia przeżywa okres dekadencji, praktycznie powolnego upadku. Jeszcze niektórzy cały czas tego nie rozumieją. Jeszcze niektórzy cały czas uczestniczą w wielkiej uczcie Baltazara, ale Europa dzisiaj jest tym najsłabszym ogniwem wolnego świata. Ogniwem, które przez swoją słabość generuje potężne ryzyka, także ryzyka dla naszej wolności, dla naszej niepodległości.

    Po trzecie, prezydent Trump za cztery tygodnie przystąpi do realizacji swojego planu. Ten plan to zmiana układu sił na świecie, który ukształtował się w ostatnich 30 latach, czyli układu, który z unipolarnego, hegemonicznego przekształcił się w kierunku układu tripolarnego, w którym zawsze dwójka nieco słabszych łączy się przeciwko silniejszemu. Rosja może być dzisiaj junior partnerem, słabszym, zwasalizowanym partnerem Chin, ale jest cały czas potężna, i ten duet tworzy dzisiaj potężne zagrożenie dla świata zachodu, a w związku z tym także dla nas.

    Po czwarte, Europa Zachodnia będzie grała kartą Europy Centralnej, Europy Wschodniej. Europa Zachodnia będzie grała kartą Polski. Europa Zachodnia będzie grała kartą Ukrainy i innych państw Europy Środkowej. Tak w logice koncertu mocarstw, w logice szukania nowej równowagi sił, tak się zawsze działo, to podpowiadają nam prawidła historii i nie możemy chować głowy w piasek teraz przed ryzykiem takiego scenariusza. Europa Zachodnia wyciągnie jako ten słabszy partner przy zielonym stoliku, wyciągnie kartę Polski, Ukrainy, Rumunii i będzie nią grała wobec Rosji, wobec Stanów Zjednoczonych, będzie nią handlowała.

    I po piąte, nasz czynnik wewnętrzny. Nasz obecny rząd jest rządem zdecydowanie pośrednio lub bezpośrednio podporządkowanym woli mocodawców zagranicznych. Jest to, jak mawiał o komunistach Charles de Gaulle, partia zewnętrzna, a więc – ja pożyczę tę frazę – jest to rząd zewnętrzny. A to oznacza, że nie będzie potrafił, być może nie będzie mógł i nie będzie chciał, ale nawet gdyby chciał, nawet gdyby mógł, to nie będzie potrafił wypracować odpowiedniego scenariusza, który może doprowadzić do lepszych rozwiązań pod jego sterami, pod rządami obecnej koalicji.

    To tylko krótka panorama czynników, które jak czarne łabędzie nadleciały wszystkie nad Polskę właśnie teraz. One wszystkie już nad nami krążą. Już tutaj są, nad tą Zajezdnią przy ulicy Grabiszyńskiej. I dlatego przyjechałem dzisiaj do was z takim przesłaniem i z taką misją, żebyście każdy, niezależnie od tego czy ma 100 czy 15 lat, wykrzesał z siebie wolę działania na rzecz utrzymania niepodległości Polski. Po to, żeby rok 2025 nie był tym rokiem, który przyszli historycy określą Initium Calamitatis Regni. Początek upadku naszego państwa.

    Solidarność Walcząca to wielkie zobowiązanie dla was wszystkich. Solidarność Walcząca to także taka piękna idea, w ramach której, jak pamiętacie doskonale, nie było ludzi tych od robienia, a innych od myślenia. Wszyscy byli i od myślenia i od robienia jednocześnie. I każdy z was musi teraz też być od myślenia, ale też, zakasać rękawy, i być tym człowiekiem, który się przyłoży, przyłoży swoją cegiełkę do utrzymania niepodległości. Ona naprawdę nie jest dana nam raz na zawsze.

    Zrządzeniem różnych zdarzeń historii, tak to nazwijmy, wolą Solidarności, Solidarności Walczącej, ale też i czynników zewnętrznych: Reagan, USA, Afganistan, Mudżahedini, doszło do tej niepodległości w 1989 roku. Dziś jest ona potężnie zagrożona. Dziś musimy stanąć z taką bronią u nogi, z jaką dzisiaj można stanąć do walki o utrzymanie tej niepodległości. Rzeczpospolita Niepodległa była tym podstawowym celem naszego działania. Jeżeli jej nie będzie, nie będziemy mogli się normalnie rozwijać, a być może będzie dużo gorzej. Pamiętamy takie okresy z naszej historii, kiedy utrata niepodległości, utrata wolności, oznaczała utratę życia ludzi, części narodu i utratę, zatratę tożsamości.

    Nasi wielcy Ojcowie Niepodległości sprzed ponad 100 lat, ale także ci ojcowie sprzed 35 lat pytali – jaka ma być Polska, pytali czyja ma być Polska, dla kogo ma być Polska. Myślę, że odpowiedź na te pytania jest bardzo pilna. Dzisiaj, dosłownie u progu 2025 roku musimy jej udzielić, bo nasze podstawowe wartości – wartość wolności, sprawiedliwości, walki o prawdę – są dzisiaj potężnie zagrożone. W tym szczególnym czasie Wigilii i Bożego Narodzenia chciałbym zwrócić się do Was z bardziej miłymi, spokojnymi życzeniami, w końcu to Święta, które kojarzą się z ciepłem, radością, pewną nostalgią, również wspominkami, i niech tego nie zabraknie przy wigilijnym stole rzecz jasna. Ale oprócz tego wszystkiego niech te Święta – ta nadzieja związana z narodzeniem Chrystusa wywoła w was – wzbudzi w was wolę walki, energii, wolę działania.

    Tego wam życzę Koleżanki i Koledzy, tego wam życzę drodzy Przyjaciele, żebyśmy potrafili rozpoznawać te wielkie znaki na niebie i ziemi, które mogą oznaczać dla naszej ojczyzny pójście ku wielkości, ale mogą oznaczać stoczenie się w niebyt. Niech żyje Polska, dbajmy o nią, walczmy o nią, nie zatraćmy jej, nie zatraćmy.

  • Nowe otwarcie „made by Trump”. Czy Polska skorzysta z szansy?

    Strofa wiersza angielskiego poety Johna Donne’a będąca mottem słynnej książki Ernesta Hemingwaya mówi: „Nie pytaj komu bije dzwon – bije on tobie”.

    Ta poetycka fraza użyta przez pisarza wybitnego, choć mocno lewicującego – w czasie wojny domowej w Hiszpanii opowiedział się jednoznacznie po stronie wspieranych przez Związek Sowiecki komunistów – jak ulał pasuje do polityki zagranicznej. Także w polskim kontekście.

    Oto bowiem Rzeczypospolita, Europa i świat z całą pewnością odczują (na szczęście!) skutki wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Zostawmy rozliczenia prezydenta Trumpa z tymi, którzy przez cztery lata organizowali na niego nagonkę w mediach, w wymiarze sprawiedliwości oraz Kongresie USA (specjalna komisja śledcza dotycząca „ataku na Kapitol” w styczniu 2021, która stanowiła instrument walki z byłym i przyszłym prezydentem).

    Chodzi mi przede wszystkim o skutki międzynarodowe. Wycofanie się wkrótce Waszyngtonu z międzynarodowych porozumień klimatycznych może przecież stworzyć pole manewru dla Polski i tych państw członkowskich UE, które nie chcą pogłębiających się szaleństw „Zielonego Ładu”. Inna sprawa czy rząd RP skorzysta z tego pośredniego zaproszenia do politycznego tańca…

    Deklarowana i spodziewana presja Białego Domu na zwiększenie wydatków budżetowych na zbrojenia europejskich członków NATO jest również dla Polski jak sprzyjająca fala dla surfera. Przecież nasze państwo od niemal dekady jest swoistym prymusem, gdy chodzi o PKB na obronność. Oczywiście znowu pytanie czy obecny rząd potrafi taką koniunkturę wykorzystać i czy w ogóle jest intelektualnie przygotowany do takiej „wielkiej gry”.

    To zresztą jest jeden z fragmentów większej całości. Za czasów 45. prezydenta w historii USA Donalda Johna Trumpa Polska została przez Waszyngton – po Brexicie czyli decyzji oraz dłuższym procesie wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej – wybrana jako partner „numer 1” Stanów Zjednoczonych w UE. Zapewne 47. prezydent w dziejach USA czyli Donald John Trump powróci do idei, którą sam realizował w okresie 2017-2021.

    Jednak jeszcze raz powtórzę: jeśli prezydent Trump i nowa administracja amerykańska w ramach swojej polityki międzynarodowej otworzy drzwi dla gry Polski – to jeszcze rząd w Warszawie musi w tym geopolitycznym meczu zagrać. Mówiąc Stanisławem Wyspiańskim: „Ino tylko trzeba chcieć”. No i jeszcze potrafić…

    Jedno zastrzeżenie. Sytuacja nie jest statyczna, ale dynamiczna. Oto bowiem w ciągu najbliższych dwóch miesięcy w największym państwie członkowskim Unii, w Niemczech, może w wyniku przedterminowych wyborów zmienić się rząd. Jeśli do władzy w miejsce „czerwonych” – czyli SPD wejdą „czarni” – czyli CDU-CSU, to wówczas nowy gabinet dawnego wroga Angeli Merkel, a obecnie lidera CDU Friedricha Merza może być znacznie bardziej akceptowalny dla USA niż rząd Olafa Scholza.

    Szanse w polityce międzynarodowej – zresztą tak jak w życiu – mają to do siebie, że przemijają. Czy wiedza o tym jest udziałem obecnej władzy? Obawiam się, że niekoniecznie.

  • Polska w dryfie

    Rok rządów Donalda Tuska

    Przedstawiamy wyciąg z raportu Instytutu Sobieskiego „Polska w dryfie”. Raport analizuje różne aspekty działania państwa polskiego w okresie pierwszego roku rządów obecnej koalicji. Przedstawia też rekomendacje, które zdaniem Instytutu pomogłyby opanować kryzys i pchnąć nasz kraj na ścieżkę rozwoju. W naszym skróconym tekście skupiliśmy się na porównaniu stylu rządzenia obecnej i poprzedniej władzy oraz na jego wpływie na gospodarkę i finanse kraju.

    Autorzy raportu: Wanda Buk, Janusz Cieszyński, Jadwiga Emilewicz, prof. Tomasz Grzegorz Grosse, Krzysztof Izdebski, dr hab. Krzysztof Koźmiński, Bartosz Marczuk, dr Tomasz Pawłuszko, Wojciech Przybylski, Leszek Skiba

    W czasie kampanii wyborczej 2023 partie dziś składające się na koalicję rządową rozbudziły ogromne oczekiwania, której odzwierciedleniem były liczne obietnice wyborcze. Ich znaczna liczba – „100 konkretów” Koalicji Obywatelskiej – miała być dowodem istnienia nowego programu politycznego, gospodarczego, społecznego. Wyborcy dzisiejszej koalicji mieli uzasadnione przekonanie, że realizacja tych obietnic będzie łatwa, przeprowadzona jak za dotknięciem „czarodziejskiej różdżki”. Marcin Duma, prezes IBRIS, często przytacza słowa Donalda Tuska ze spotkania z wyborcami w Tarnowie 9 września 2023, w których odzwierciedla się zarówno wysoki poziom oczekiwań, jak i obietnic: „Dzień po wygranych wyborach przystąpimy do realizacji 100 konkretów na pierwsze 100 dni. Polacy będą mieli więcej w kieszeni, będzie taniej w polskich sklepach i będzie lepiej w każdym polskim domu”.

    Po roku od powołania rządu Donalda Tuska rośnie niezadowolenie z jego funkcjonowania. Według badań CBOS liczba przeciwników rządu jest większa niż jego zwolenników. Niezadowolenie z faktu, że na czele gabinetu stoi Donald Tusk wyraża około 50% ankietowanych. Prawie połowa ocenia, że sprawy w Polsce idą w złym kierunku, a jednocześnie więcej jest osób, które stwierdzają, że ogólna sytuacja w Polsce pogorszy się, niż tych, którzy są bardziej optymistyczni.

    W takich warunkach komunikacja rządu ze społeczeństwem opiera się głównie na przekazie negatywnym. Premier Donald Tusk koncentruje się na rozliczeniach, wskazuje na ryzyka geopolityczne, a jednocześnie dość często odnosi się do napięć w koalicji rządowej, czego symbolem są powtarzane w mediach słowa „premier się wściekł”. Wyborcy słyszą, że rozliczenia trwają, choć w ocenie wielu polityków partii rządzących są niewystarczające. Podobnie jest z obietnicami: będą zrealizowane, lecz w wielu krytycznych sprawach, jak na przykład obniżenie kwoty wolnej od podatku czy poprawa funkcjonowania ochrony zdrowia, istnieje spór między koalicjantami i właściwie wiadomo, że to się nie wydarzy. Co gorsza wiele, nawet niekontrowersyjnych, rozwojowych planów poprzedniego rządu – symbolem jest tutaj CPK – poddanych jest sztucznej, teatralnej weryfikacji czy audytowi, co powoduje stratę bezcennego czasu.

    Rządzący i ich wpływowi zwolennicy twierdzą, że sytuacja wymaga i usprawiedliwia naruszenie procedur prawnych. Dlatego w wielu aspektach nastąpiło pogorszenie standardów, a za szczególnie rażące uznać należy:

    • jawnie wyrażone stanowisko Sejmu co do nieuznawania wyroków Trybunału Konstytucyjnego, czyli naruszenie Konstytucji wprost przez władzę ustawodawczą;
    • naruszenie ustaw w celu przejęcia kontroli nad mediami i prokuraturą;
    • przyznanie sobie przez prezesa Rady Ministrów upoważnienia do łamania prawa w imię „ratowania demokracji”;
    • zapowiedź usunięcia sędziów powołanych przez prezydenta RP po zmianie sposobu powoływania Krajowej Rady Sądownictwa w 2018;
    • nadużywanie przepisów kodeksu karnego o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego (art. 231 KK) w celu kryminalizacji decyzji podejmowanych w warunkach niepewności w okresach kryzysu COVID i po inwazji Rosji na Ukrainę.

    Jedyną spójną i konsekwentnie przedstawianą obietnicą jest wyciszenie napięcia na linii Warszawa – Bruksela i wiara w magiczną siłę środków z Funduszu Spójności i KPO. Mają być one kołem zamachowym pozwalającym powrócić na ścieżkę wzrostu oraz finansować w przyszłości – może pod koniec kadencji – najkosztowniejsze obietnice wyborcze. W planie tym zabrakło jednak uwzględnienia przede wszystkim aktywnej obecności polskich firm na wspólnym europejskim rynku jako podstawy sukcesu gospodarczego minionych lat. To nie prosty transfer środków z funduszy strukturalnych, ale skorzystanie z rynku europejskiego odblokowało nadzwyczajny wzrost gospodarczy w minionych niemal dwóch dekadach. Dzisiejsze spowolnienie u największych partnerów gospodarczych na europejskim rynku oznacza osłabienie najmocniejszego silnika polskiego wzrostu. To wymaga nowej strategii i nowych instrumentów reagowania, na które nie można czekać do końca kadencji.

    Zamiast strategii jest za to codzienne rozwiązywanie problemów dotyczących poszczególnych polityk publicznych w kierunku zbliżonym do pomysłów poprzedniego rządu. Najistotniejsze sprawy, z którymi mierzy się dziś rząd – obrona granicy z Białorusią, zakupy sprzętu wojskowego w Korei, budowa CPK, budowa elektrowni atomowej w Choczewie, proces wyłączenia aktywów węglowych ze spółek Skarbu Państwa, wykorzystanie funduszy pozabudżetowych w polityce fiskalnej, program 800+, funkcjonowanie Orlenu jako wynik fuzji Lotos i PGNIG, ostrożne otwarcie na OZE uwzględniające ograniczenia PSE, budowa polskiego samochodu elektrycznego i wiele innych – są dziś kontynuowane, choć w niewystarczającym tempie.

    Mamy zatem powolną kontynuację zamiast wielkiej strategii, uzupełnioną o retorykę rozliczeń i zmiany. Jakie mogą być tego powody? Wyłania się tu pięć argumentów.

    Po pierwsze, wydaje się, że nowy gabinet nie dysponuje po prostu spójną strategią rozwoju, agendą społeczną czy gospodarczą. Ponosi konsekwencje wielości partii w koalicji i związanej z tym wielości idei, ale także nieprzygotowania – zarówno na poziomie intelektualnym, jak i organizacyjnym czy programowym – do objęcia władzy w Polsce. Dlatego uwaga wyborców ma być przekierowana na rozliczenia i audyty. Ta strategia negatywnego przekazu ma być parasolem na brak spójnej wizji i kierunku, w jakim powinna podążać Polska. O ile można zrozumieć to zagubienie w pierwszym okresie rządzenia, o tyle trudno je przyjmować spokojnie po upływie roku od objęcia władzy. Wydaje się, że rząd dryfuje.

    Po drugie, dominujący wśród polityków koalicji jest liberalny sposób myślenia, oparty na zaufaniu do naturalnych procesów rynkowych. Interwencjonizm państwa jest ryzykowny i często nieskuteczny, a sprawy powinny się rozwiązać same, przez proces rynkowy, działania ludzi. Takie myślenie jest sceptyczne wobec wielkich rządowych strategii. Rząd powinien raczej rozwiązywać codzienne problemy niż aktywnie określać kierunki rozwoju. Czy jest to zgodne z dzisiejszym myśleniem większości Polaków i skalą wyzwań, jakie stoją przez Polską, zwłaszcza w dobie zawieruchy międzynarodowej? Wydaje się, że nie.

    Po trzecie, obiektywne uwarunkowania są niezmienne. Polska podlega transformacji energetycznej, z której wynikają konkretne problemy, przeanalizowane przez poprzedni rząd, i trudno jest zaproponować działania odmienne. Sytuacja finansowa rządu też nie jest łatwa. Wynika ona głównie z istotnego wzrostu wydatków na obronę, zdrowie i obsługę długu. Nie jest możliwe ograniczenie tych wydatków, więc deficyt pozostanie wysoki. Nie pozwala to na realizację kosztownych obietnic wyborczych.

    Po czwarte, rząd jest w pułapce własnych obietnic, które zbudowały oczekiwania na wielką zmianę. Trudno dziś jest przyznać, że czarodziejska różdżka nie działa. Wbrew retoryce kampanijnej powinniśmy uznać, że każda zmiana gabinetu powinna oznaczać kontynuację w większości spraw, a brak kontynuacji jedynie w sprawach priorytetowych dla nowej ekipy. Rządy często prowadzą sprawy rozpoczęte przez poprzedników, co oznacza realizowanie wieloletnich inwestycji i jest potwierdzeniem stabilności państwa. Kontynuacja w wielu obszarach powinna być oceniana pozytywnie, jako coś naturalnego, świadcząc o odpowiedzialności nowego rządu. Dziś jednak głównym źródłem legitymizacji nowego gabinetu jest odcięcie się od PiS oraz rozliczenia, czyli podkreślanie, że okres poprzednich 8 lat to czas błędów i przestępstw. W normalnych czasach kontynuacja byłaby powodem do chluby, a dziś jest skrzętnie ukrywana.

    Po piąte, rząd może obawiać się zmian, kalkulując wynik wyborczy. Kontynuacja z błyskotkami, jak można określić różne ozdobniki dodawane do uruchomionych już programów (np. wakacje od ZUS czy rozszerzenie rodzinnego kapitału opiekuńczego), jest politycznie bezpieczniejsza niż naruszanie status quo i konieczność komunikacji ze społeczeństwem przy odważnych nowych projekty.

    Modele rządzenia

    Mateusz Morawiecki – model lejka

    Czas rządów Prawa i Sprawiedliwości wielu kojarzy się ze sprawczością i szybkim tempem podejmowania decyzji. Było to możliwe z powodu następującego sposobu działania:

    1.  Najistotniejsze, lecz nieliczne decyzje polityczne podejmowane były przez ścisłe grono liderów, w którego skład wchodzili prezes Prawa i Sprawiedliwości oraz premier.

    2.  Wiele ważnych decyzji rozstrzygał premier w konsultacji z liderami politycznymi.

    3.  Ogromna liczba drobnych rozstrzygnięć zapadała na posiedzeniu Stałego Komitetu Rady Ministrów (SKRM), którym kierowali kolejno: Henryk Kowalczyk, Jacek Sasin i Łukasz Schreiber, mający silny mandat od premiera.

    Taki model, funkcjonujący na zasadzie lejka, pozwalał ograniczać spory na najwcześniejszym etapie, pozostawiając do rozstrzygnięcia dla premiera tylko te istotniejsze, a najważniejsze – dla kierownictwa politycznego. Zaletą takiego rozwiązania jest minimalizowanie liczby spraw trafiających na najwyższy szczebel decyzyjny, co sprzyja efektywniejszemu zarządzaniu i usprawnia procesy decyzyjne.

    Z punktu widzenia skuteczności premiera istotny był nie tylko silny mandat polityczny, lecz także zaangażowanie w zrozumienie argumentów stron uczestniczących w sporze oraz wzmocnienie zaplecza eksperckiego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM), co pozwalało na uzyskanie wsparcia w procesie decyzyjnym. W sytuacjach, gdy pozycja premiera słabła względem innych ministrów, wzrastała liczba spraw trafiających pod obrady kierownictwa koalicji oraz PiS, co skutkowało spowolnieniem procesu podejmowania decyzji. Agendę polityczną koalicji wyznaczali w kluczowych kwestiach liderzy Prawa i Sprawiedliwości oraz partii koalicyjnych, natomiast w pozostałych sprawach główną rolę odgrywali premier oraz poszczególni ministrowie.

    Model rządzenia gabinetu Donalda Tuska

    Struktura rządu Donalda Tuska opiera się na obecności przedstawicieli wszystkich partii koalicyjnych w każdym ministerstwie, co generuje liczne konflikty i spory kompetencyjne. Brak efektywnego mechanizmu umożliwiającego szybkie podejmowanie decyzji rządowych prowadzi do przedłużających się dyskusji, co uwidoczniło się m.in. w procesie ustalania zmian dotyczących składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Efektywny mechanizm rozstrzygania sporów wymaga spełnienia kilku kluczowych warunków.

    Najważniejszym z nich jest gotowość partnerów koalicyjnych do efektywnego rządzenia oraz podejmowania decyzji, a także chęć stworzenia środowiska, w którym każda z partii mogłaby odnotować swoje sukcesy. W tym może leżeć główny problem rządu Donalda Tuska. Jak wskazuje część komentatorów, szybciej podejmowane są decyzje, których pozytywnymi efektami mogą pochwalić się ministrowie Koalicji Obywatelskiej niż przedstawiciele pozostałych partii. Szybko udało się dokonać zmian w obszarze edukacji, takich jak podwyżki dla nauczycieli, ograniczenie liczby lekcji religii oraz likwidacja prac domowych. Szybkie decyzje zapadły również w obszarze finansów, gdzie wdrożono tzw. babciowe, ograniczenie stawki VAT w branży beauty, kasowy PIT oraz zmiany finansowania samorządów. W sektorze zdrowia było to finansowanie in vitro. Problemy pojawiły się jednak w zakresie propozycji podatkowych dla przedsiębiorców, lansowanych przez polityków Trzeciej Drogi, a także w kwestiach związanych z polityką klimatyczną, nadzorowaną przez Polskę 2050.

    Drugim warunkiem istnienia efektywnego mechanizmu rozstrzygania sporów jest zaangażowanie premiera w utrzymanie spoistości koalicji. Trzy najbardziej widoczne i długotrwałe spory dotyczyły: polityki mieszkaniowej oraz kredytu mieszkaniowego 0%, zakresu zmian składki zdrowotnej dla przedsiębiorców oraz aborcji.

    Trzecim warunkiem efektywnego mechanizmu rozstrzygania sporów jest istnienie centrum rządu, które mogłoby przygotować premierowi propozycje kompromisowe lub inne rozstrzygnięcia pozwalające na odroczenie sporu. W przypadku Donalda Tuska obserwujemy jednak świadome ograniczanie kompetencji premiera poprzez przeniesienie nadzoru nad podmiotami na ministrów. W rządzie PiS KPRM została istotnie wzmocniona, tak aby pełniła funkcję zaplecza merytorycznego premiera, niezależnie od oceny skuteczności tych działań w kontekście efektywnego rządzenia. Obecnie zauważamy działania odwrotne, polegające na przeniesieniu instytucji, które mogłyby stanowić wsparcie dla pracy rządu, np. Polskiego Instytutu Ekonomicznego czy Polskiej Fundacji Rozwoju, pod nadzór ministrów.

    Rozliczenia poprzedniej ekipy

    Najważniejszym elementem programu rządu Donalda Tuska jest rozliczenie rządu PiS. Z perspektywy efektywności rządzenia, warto zauważyć, że, choć rozliczenia stanowią istotny element polityki bieżącej administracji, nadmierne skoncentrowanie uwagi na tej kwestii może prowadzić do zaniedbania kluczowych polityk publicznych. Wśród opinii ekspertów, nawet tych wspierających obecny rząd, coraz częściej słychać głosy, że intensyfikacja działań związanych z rozliczeniami skutkuje ograniczeniem czasu i energii poświęcanych na realne wyzwania administracyjne, stanowiąc poważne obciążenie dla pracy obecnego rządu. Przedłużające się audyty, realizowane z intencją znalezienia jak największej liczby nieprawidłowości, mają na celu przede wszystkim potwierdzenie tez wygłaszanych już w trakcie kampanii wyborczej. Dodatkowo kierowanie do prokuratury spraw, które można uznać za marginalne, prowadzi do zjawiska nadmiernej ostrożności w podejmowaniu decyzji przez urzędników w obawie, że mogą być analogicznie potraktowani po utracie władzy przez obecny rząd.

    Co właściwie rząd zrobił przez rok?

    We wrześniu 2024 roku CBOS przeprowadził badanie, w którym zapytano Polaków o działania rządu, o których najczęściej słyszeli. Z długiej listy spraw osiem najważniejszych, zdaniem ankietowanych, zostało wskazanych przez co najmniej 3% respondentów.

    BADANIE CBOS Z 19 WRZEŚNIA 2024:

    O JAKICH OSTATNICH DZIAŁANIACH RZĄDU PAN(I) SŁYSZAŁ(A)?

    Aborcja17%trwający spór w koalicji
    Rozliczanie poprzedniej ekipy12%trwający spór z opozycją
    Modernizacja wojska6%kontynuacja/spór z opozycją
    Wprowadzenie renty wdowiej5%realizacja obietnicy
    Szkolnictwo, prace domowe5%realizacja obietnicy
    Ograniczenie lekcji religii4%realizacja obietnicy
    Budowa CPK3%kontynuacja/spór z opozycją
    Sprawy dotyczące energetyki i klimatu3%wstrzymanie NABE i wolne tempo budowy elektrowni atomowej

    Pokazuje to, że do społecznej świadomości przebijają się silniej tematy ogniskujące spory niż sukcesy rządu.

    30 NAJWAŻNIEJSZYCH PUNKTÓW UMOWY KOALICYJNEJ

    Umocnienie Polski na arenie międzynarodowejZrealizowane
    Podwyżki dla nauczycieli i administracjiZrealizowane
    Wzrost wydatków na edukacjęZrealizowane
    Finansowanie procedury in vitro oraz pełen dostęp do bezpłatnych badań prenatalnychZrealizowane
    Odblokowanie środków z KPOZrealizowane
    Zwiększenie nakładów na badania i rozwójZrealizowane
    Wzmocnienie dochodów własnych samorządówZrealizowane
    Odbudowa wspólnoty narodowejtrudne do realizacji
    Odbudowa służby cywilnejtrudne do realizacji
    Skrócenie czasu i obniżenie kosztów postępowań sądowychtrudne do realizacji
    Niezależność prokuraturytrudne do realizacji
    Wzmocnienie praw kobiettrudne do realizacji
    Likwidacja luki płacowejtrudne do realizacji
    Powrót przewidywalności w systemie podatkowymtrudne do realizacji
    Zmniejszenie obciążeń podatkowych nakładanych na pracującychtrudne do realizacji
    Przywrócenie transparentności finansów państwatrudne do realizacji
    Wprowadzenie korzystnych i czytelnych zasad naliczania składki zdrowotnejtrudne do realizacji
    Naprawienie i odpolitycznienie mediów publicznychtrudne do realizacji
    Zwiększenie dostępności mieszkańtrudne do realizacji
    Wzmocnienie armiiw trakcie
    Podniesienie nakładów na służbę zdrowia i skrócenie kolejekw trakcie
    Przyspieszenie zielonej transformacji energetycznejw trakcie
    Opracowanie założeń spójnego programu rozwoju energetyki jądrowejw trakcie
    Modernizacja i rozbudowa sieci przesyłowych i dystrybucyjnychw trakcie
    Likwidacja nielegalnych składowisk toksycznych odpadóww trakcie
    Odpolitycznienie spółek Skarbu Państwaw trakcie
    Działania na rzecz polskich rolników, m.in. poprzez budowę nowej infrastruktury logistycznej – takiej jak port zbożowy i nowe powierzchnie magazynowew trakcie
    Odpolitycznienie kulturyw trakcie
    Przywrócenie połączeń autobusowych oraz rozwijanie sieci kolejowejw trakcie
    Rozliczenie poprzedniej ekipyw trakcie

    Jak pracuje rząd w obszarze legislacji?

    W analizowanym okresie, tj. do 19 listopada 2024 roku, rząd Donalda Tuska przygotował 210 projektów ustaw. Dla porównania w analogicznym okresie po objęciu władzy przez rząd Beaty Szydło przygotowano 190 projektów ustaw. Analiza tempa legislacyjnego, przeprowadzona w 30-dniowych odcinkach, wykazuje zbliżony rozkład aktywności w obu przypadkach, co wskazuje na porównywalną dynamikę prac legislacyjnych obu rządów.

    Tak duża liczba złożonych projektów ustaw nie przekłada się jednak na liczbę projektów, które trafiły do Sejmu. Spośród 210 wspomnianych projektów jedynie nad niespełna połową z nich (103, co stanowi 49%) zakończono prace na etapie rządowym i zostały one przekazane do Sejmu. Dla porównania w 2016 r. do Sejmu trafiły 123 projekty rządowe, co stanowiło 65% spośród tych 190, nad którymi rząd rozpoczął prace.

    W porównaniu do pierwszych miesięcy rządu PiS ministerstwa gabinetu Donalda Tuska przygotowały więcej projektów ustaw, lecz sam rząd skierował ich do Sejmu mniej, co może wskazywać na wolniejsze tempo prac lub występowanie opóźnień wynikających ze sporów wewnątrz koalicji. Sejm obecnej kadencji proceduje nad projektami ustaw wyraźnie szybciej niż w analogicznym okresie za rządów PiS.

    Pogłębiający się stan inflacji prawa

    W ostatnich latach, zwłaszcza w kontekście pandemii COVID-19 i związanych z nią wyzwań na polu stanowienia prawa (w tym konieczności szybkiego reagowania na dynamikę epidemiczną, podejmowania decyzji bardziej na podstawie intuicji niż naukowych prognoz, a także ograniczania praw i wolności obywatelskich na niespotykaną dotąd skalę w celu zapewnienia bezpieczeństwa publicznego), nasiliły się negatywne zjawiska „patolegislacji COVID-owej”, w tym przyjmowanie rozwiązań sprzecznych z konstytucyjnymi zasadami proporcjonalności, wolności działalności gospodarczej lub przyzwoitej legislacji. Wielokrotnie uchwalano przepisy z naruszeniem wymogu odpowiedniej vacatio legis, retroaktywne (działające wstecz), dodawane w ramach tzw. wrzutek (czyli poprawek niezwiązanych tematycznie z pierwotnym zakresem przedmiotowym projektu ustawy), czy próby zastępowania przepisów prawa powszechnie obowiązującego innymi aktami, nieraz wątpliwymi w kontekście konstytucyjnego systemu źródeł prawa.

    Nieprzypadkowo politycy ówczesnej opozycji zapowiadali sanację sfery stanowienia prawa – wskazując na konieczność przywrócenia znaczenia konstytucyjnej zasady poprawnej legislacji, ukrócenia praktyki „wrzutek” legislacyjnych oraz „ekspresu ustawodawczego” (procedowanie projektów podczas nocnych posiedzeń Sejmu, często bez należytej analizy), zapewnienia prawdziwych konsultacji z reprezentantami pluralistycznego społeczeństwa, legalnego i uczciwego lobbingu, przywrócenia roli ekspertów lub sanacji oceny skutków regulacji. Jedną z głównych zapowiedzi z okresu kampanii wyborczej aktualnego Marszałka Sejmu Szymona Hołowni było nawet zniesienie „zamrażarki sejmowej”, czyli procedur obecnych prawdopodobnie we wszystkich parlamentach świata, pozwalających wstrzymywać procedowanie określonych projektów z uwagi na ich niedoskonałości prawno-legislacyjne lub brak politycznego poparcia.

    Po roku stwierdzić trzeba, że realizacja owych zapowiedzi wygląda bardziej niż skromnie. Nie tylko nie ukrócono wielu wstydliwych praktyk z lat ubiegłych, ale powróciła praktyka „wrzutek” (nie tylko w przypadku głośnej medialnie tzw. ustawy wiatrakowej), „zamrażarka” ma się dobrze (prawdopodobnie sam marszałek uznał niemożliwość jej zniesienia), wciąż zdarzają się zaledwie kilkudniowe konsultacje i pośpiech w postępowaniu ustawodawczym, legislacyjne „bajpasy” w postaci nadużywania ścieżki ustawodawczej z inicjatywy poselskiej, a także przepisy intertemporalne (prawa czasowego, w tym o wejściu w życie), które bywają formułowane w sposób, który nie daje podmiotom objętym regulacjami wystarczającego czasu na dostosowanie się do nowych wymogów prawnych.

    Co więcej, wspomnieć trzeba o tzw. populizmie penalnym, za który tak chętnie krytykowany był poprzedni minister sprawiedliwości. Okazuje się bowiem, że również i owo podejście, bazujące na społecznych emocjach i prostych instynktach, ma się dobrze, będąc paliwem dla zapowiedzi zaostrzania przepisów, w tym wprowadzenia przestępstwa „zabójstwa drogowego” lub instytucji dożywotniego odebrania prawa jazdy.

    Niekonstytucyjne (i wątpliwe prawnie) źródła prawa

    O ile swoistym standardem w czasach tzw. patolegislacji COVID-owej stały się „nowe źródła prawa”, w tym komunikaty, obwieszczenia, informacje lub nawet prezentacje decydentów w programie Power Point, za pomocą których przekazywali oni społeczeństwu w czasie konferencji prasowych nowe obowiązki oraz sankcje za niedostosowanie się – rządząca koalicja, słusznie krytykująca owe praktyki w przeszłości, sięga obecnie po instrumenty analogiczne. Przyczyną jednak nie jest tym razem światowa pandemia i konieczność niezwłocznego działania poza konstytucyjnymi procedurami stanowienia prawa, a brak dostatecznej większości parlamentarnej pozwalającej przełamywać prawdopodobne weto głowy państwa, a także wewnętrzne podziały w ramach sił tworzących koalicję.

    Sięgnięto zatem po uchwały sejmowe (jak w przypadku uchwały „przywracającej praworządność”, o której szerzej niżej) lub „wytyczne” Ministra Zdrowia oraz Ministra Sprawiedliwości dotyczące aborcji. Tymczasem uchwały izby parlamentu stanowią jedynie wyraz politycznego stanowiska większości posłów, bez wpływu na stan prawny wyznaczony przez ustawy i rozporządzenia, a wytyczne można traktować co najwyżej (choć i tak budzi to wątpliwości prawne) jako akt prawa wewnętrznego niezdolny do modyfikacji prawa powszechnie obowiązującego (art. 93 Konstytucji RP).

    Zawrotną karierę zrobiły w ostatnim czasie również prywatne opinie prawne. Choć tradycyjnie są one jedynie wyrazem subiektywnego poglądu interpretatora, w dodatku niejednokrotnie jednoznacznie zaangażowanego w bieżący spór polityczny – pomogły dokonać zmian personalnych w prokuraturze, a nawet rzekomo „zalegalizować” działania z tym związane. Podobnie zresztą stało się wcześniej w przypadku mediów publicznych. Mimo że postawienie spółek w stan likwidacji stanowiło oczywiste nadużycie prawa oraz instrumentalizację przepisów Kodeksu spółek handlowych, zostało poparte opiniami profesorskimi, które dostarczyły stosownego uzasadnienia.

    „Eliminacja” Trybunału Konstytucyjnego przez rządzących i niepublikowanie jego orzeczeń

    Osobnym problemem, sprzyjającym generowaniu dodatkowych wątpliwości prawnych, a w konsekwencji intensyfikacji chaosu prawnego oraz degradacji konstytucyjnego systemu ochrony praw i wolności, jest postawa rządzącej koalicji względem Trybunału Konstytucyjnego.

    Poza licznymi „nieformalnymi” demonstracjami lub publicystycznymi wypowiedziami czołowych polityków obozu rządzącego względem organu sądownictwa konstytucyjnego w obecnym składzie personalnym (co nie przyczynia się do budowania autorytetu organów władzy publicznej i szacunku dla instytucji państwowych) przyjęto oraz następnie opublikowano w Monitorze Polskim Uchwałę Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 6 marca 2024 w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015–2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego.

    W jej treści – powołując się m.in. na wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – wskazywano, że niektórzy sędziowie (z imienia i nazwiska) nie są sędziami Trybunału Konstytucyjnego, funkcję Prezesa Trybunału Konstytucyjnego sprawuje osoba nieuprawniona, a „naruszenia Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i prawa w działalności Trybunału Konstytucyjnego przybrały skalę, która uniemożliwia temu organowi wykonywanie ustrojowych zadań w zakresie kontroli konstytucyjności prawa, w tym ochrony praw człowieka i obywatela”. W konsekwencji „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej stoi na stanowisku, że uwzględnienie w działalności organu władzy publicznej rozstrzygnięć Trybunału Konstytucyjnego wydanych z naruszeniem prawa może zostać uznane za naruszenie zasady legalizmu przez te organy”.

    Konsekwencją tego stanu rzeczy są nie tylko wątpliwości po stronie organów władzy publicznej: sądów oraz organów administracji publicznej stosujących przepisy (w tym te, które Trybunał uznał za niezgodne z Konstytucją, podważając tym samym tzw. domniemanie konstytucyjności), lecz również ostatecznie samych adresatów, w tym przedsiębiorców i obywateli, którzy postawieni zostali w sytuacji niepewności prawnej.

    Dobrym przykładem jest historia wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 4 czerwca 2024 w sprawie o sygn. SK 140/20, a zatem rozstrzygnięcia niemającego nic wspólnego z rywalizacją polityczną i relacjami na szczytach władzy, a rozstrzygającego w sposób korzystny dla tzw. wcześniejszych emerytów kwestię wysokości świadczeń. W sprawie tej interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich, podkreślając, że „Od ponad czterech miesięcy w Dzienniku Ustaw nie został ogłoszony korzystny dla tzw. wcześniejszych emerytów wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 4 czerwca 2024 r. (…) Dzięki temu wyrokowi świadczenia od 150 do 200 tys. seniorów mogą wzrosnąć nawet o 1200 zł; każdy może też otrzymać 64 tys. zł wyrównania (…) Nie jest to jednak możliwe, dopóki wyrok TK nie wejdzie w życie, co – zgodnie z wykładnią ZUS – następuje w momencie ogłoszenia go w Dzienniku Ustaw”.

    Finanse publiczne

    Przedstawiony przez MF średniookresowy plan budżetowo-strukturalny na lata 2025–2028 zawiera strategię wyrastania z długu zależną od utrzymania dobrej koniunktury. Ministerstwo Finansów nie zapowiada realnego wysiłku reformatorskiego. Tymczasem ze względu na kształt unijnej polityki energetycznej, procesy demograficzne, potencjalne napięcia handlowe pomiędzy USA a UE – należy oczekiwać niskiej koniunktury w Europie.

    Polska objęta jest procedurą nadmiernego deficytu i jest zobowiązana do zmniejszenia deficytu budżetowego do 2028 r. Droga do niskiego deficytu, która została wybrana, jest najłagodniejszą z możliwych. Zakłada się bowiem brak istotnych cięć wydatków, brak nowych podatków i znaczących nowych dochodów podatkowych poza podwyżkami akcyzy. Nie będzie też realizacji kosztownych obietnic wyborczych, bo brakuje miejsca w budżecie na podniesienie kwoty wolnej z 30 do 60 tys. zł. Trudno będzie też znaleźć środki finansowe na wyraźne podwyżki w budżetówce lub obniżenie podatków. Jeśli wzrost gospodarczy będzie wolniejszy od optymistycznych założeń MF, spadek deficytu też będzie wolniejszy.

    Wydatki na obronę, zdrowie i obsługę długu wzrosły na stałe

    W 2019 deficyt sektora finansów publicznych wynosił 0,7% PKB, co stanowiło minimalny wzrost w porównaniu do rekordowego roku 2018, gdy osiągnięto najniższy deficyt od końca PRL, zbliżając się do zrównoważonego budżetu. Od tego czasu pandemia, a szczególnie wojna w Ukrainie oraz wzrost wydatków na zdrowie spowodowały, że wydatki w relacji do PKB mocno wzrosły. W porównaniu do 2019 wydatki w 2023 wzrosły o ponad 5% PKB. Złożyły się na to wyższe wydatki na obronę (o 1,7% PKB), zdrowie (o 0,6% PKB) oraz obsługę długu (o 0,7% PKB). Same te trzy kategorie odpowiadają za wzrost wydatków aż o 3% PKB. Ponadto podniesienie świadczenia na dzieci z 500 zł do 800 zł oznacza wzrost wydatków o 0,5% PKB. Wydatki na obronę oraz zdrowie będą rosły w nadchodzących latach, co oznacza, że ich poziom utrzyma się na wyższym poziomie przez dłuższy czas.

    WYDATKI ORAZ DOCHODY SEKTORA FINANSÓW PUBLICZNYCH W % PKB

    GG, ang. general government – sektor instytucji rządowych i samorządowych

    Dodatkowo podwyżki w sektorze publicznym zrealizowane w 2024 r. podniosły poziom wydatków o około 1,5% PKB. Złożyły się na to podwyżki dla nauczycieli o ponad 28 mld zł oraz wzrost wynagrodzeń w jednostkach budżetowych o około 18 mld zł. Należy jeszcze uwzględnić rosnące wynagrodzenia w samorządzie terytorialnym, wojsku oraz innych jednostkach sektora publicznego. W latach 2012–2019 z kolei nastąpił spadek wydatków na wynagrodzenia w sektorze publicznych w relacji do PKB o około 0,5% PKB, który pozwolił na redukcję deficytu. Średnie roczne tempo tego spadku wynosiło 0,15% PKB, czyli w perspektywie 4 lat możliwe jest powtórzenie tej oszczędności, choć oznacza jednocześnie konieczność utrzymywania wzrostu wynagrodzeń w budżetówce na niskim poziomie.

    WYDATKI NA WYNAGRODZENIA W SEKTORZE PUBLICZNYM W % PKB

    Czteroletni plan ograniczenia deficytu

    Opublikowany przez Ministerstwo Finansów średniookresowy plan budżetowo-strukturalny na lata 2025– 2028 zakłada, że deficyt sektora publicznego spadnie z 5,5% PKB w 2025 do poziomu nieznacznie poniżej 3% PKB w 2028. Lata 2026–2028 według planów rządowych mają być okresem redukcji deficytu poprzez ograniczenie tempa wzrostu wydatków rządowych, tak by rosły one wolniej od nominalnego PKB, a zatem spadały w relacji do PKB. Dzięki temu wydatki w relacji do PKB będą niższe w 2028 r. o około 1,5 punktu procentowego PKB w stosunku do 2025 co pozwoli na proporcjonalne zmniejszenie deficytu po stronie wydatków.

    Jednocześnie w budżecie utrzymane zostaną rosnące w tempie wzrostu PKB wydatki na obronę (min. 3% PKB) oraz zdrowie (min. 7% PKB opóźnionego o dwa lata). Gdy dodamy wydatki, na które rząd ma ograniczony wpływ, takie jak ZUS (około 11% PKB) oraz wydatki samorządu lokalnego (odpowiadające za około 14% PKB), te cztery kategorie stanowią już prawie 35% PKB z łącznie prawie 48% PKB wszystkich wydatków sektora publicznego w 2025. Dlatego pozostała część wydatków publicznych powinna rosnąć wyraźnie wolniej od PKB, by ich suma dała łącznie możliwość zredukowania deficytu o 1,5 punktu procentowego PKB. To pokazuje, że oszczędności będą musiały zostać wygenerowane głównie w obszarze wydatków elastycznych, takich jak wynagrodzenia w sektorze publicznym oraz inwestycje. Wydaje się to dość trudne do osiągnięcia, zwłaszcza w kontekście optymistycznych założeń dotyczących tempa wzrostu PKB.

    DOCHODY I WYDATKI SEKTORA PUBLICZNEGO W RELACJI DO PKB

    Po stronie dochodowej mamy wzrost stawek akcyzy (na papierosy i alkohol) oraz wyższe dochody z PIT. Łącznie wyższe dochody budżetowe do PKB mają zredukować deficyt o około 1,2 punktu procentowego. W odniesieniu do PIT założono, że mrożenie skali podatkowej pozwala na uzyskanie co roku wyższych dochodów z tego podatku o około 10 mld zł, czyli 0,24 punktu procentowego PKB. Skumulowany efekt tego działania przez trzy lata ma przyczynić się do redukcji deficytu o 0,7 punktu procentowego PKB, czyli około 30 mld zł. Czy te założenia są realistyczne? Eksperci oceniają, że wzrost dochodów w relacji do PKB jest znacznie bardziej prawdopodobny niż ograniczanie wydatków. Wymaga jednak utrzymania ściągalności podatków oraz braku spowolnienia gospodarki, które przekłada się na słabsze dochody podatku CIT.

    Deficyt w 2025 może być większy niż zakładane 5,5% pkb

    Konsolidacja fiskalna realnie rozpocznie się w 2026, gdyż rok 2025 potraktowany został ulgowo. Dość dużo miejsca w Średniookresowym planie budżetowo-strukturalnym Ministerstwo Finansów poświęca na tłumaczenie, dlaczego powolne obniżenie deficytu w 2025 i przyspieszenie w kolejnych latach jest uzasadnione. Zazwyczaj Komisja Europejska sceptycznie ocenia takie plany, w których główny wysiłek redukcyjny skoncentrowany jest na ostatnich latach, bo powolny start często nie przynosi zamierzonych rezultatów. Ocena tego podejścia przez Komisję będzie znana w nadchodzących miesiącach. Prognozowany deficyt w 2025 pozostanie niemal na poziomie z 2024, co kontrastuje z bardziej rygorystycznym podejściem przyjętym w innych krajach, takich jak Słowacja czy Francja.

    DEFICYT POLSKIEGO SEKTORA PUBLICZNEGO (%PKB)

    W ustawie budżetowej na 2025 założenia co do wielkości dochodów podatkowych są nadmiernie optymistyczne. Jeśli odnieść prognozowane dochody z VAT (mają wynieść 349,5 mld zł) do PKB, to poziom ten ma sięgnąć 8,8% PKB. Jest to wskaźnik, którego wartość na tym poziomie nigdy nie została osiągnięta, a warto pamiętać, że w ostatnim czasie nie nastąpiły żadne zmiany w postaci stawek VAT, które miałyby na to wpływ. Dochody z VAT wynosiły do tej pory maksymalnie 8,2% PKB w latach 2018, 2021 i prawdopodobnie 2024. Jeśli więc do budżetu państwa trafi ponownie rekordowe 8,2% (zamiast planowanego 8,8% PKB), będziemy mieli niedobór dochodów o wielkości różnicy, czyli 0,6% PKB. I wtedy bez cięć wydatków oraz dodatkowych dochodów deficyt sektora publicznego powiększy się z 5,5% do 6,1% PKB.

    Dochody z podatku VAT (%PKB)

    Spójrzmy na prognozę dochodów z pozostałych podatków w ustawie budżetowej na 2025. Zakłada ona wzrost łącznych dochodów z czterech głównych podatków (VAT, PIT, CIT i akcyzy) w odniesieniu do PKB z 18% w roku 2024 do 18,9% w 2025, głównie za sprawą VAT, lecz także PIT. Jeśli jednak tak wyraźny wzrost nie nastąpi i dochody podatkowe będą rosnąć w tempie wzrostu gospodarczego, do deficytu w wysokości 5,5% PKB należy doliczyć różnicę, czyli 0,9% PKB. Z tego właśnie powodu istnieją uzasadnione wątpliwości, czy deficyt na 2025 w wysokości 5,5% PKB nie jest oszacowany nadmiernie optymistycznie, bo prawdopodobne jest, że wyniesie on aż 6,5% PKB. Prawdziwy obraz sytuacji poznamy w trakcie prac nad budżetem na 2026, gdy będziemy znali poziom dochodów w 2025 r. Dopiero wtedy będzie można realnie ocenić, czy założona ścieżka redukcji deficytu na lata 2026–2028 jest wykonalna. Jeśli gospodarka nie odnotuje silnego ożywienia, Ministerstwo Finansów stanie przed trudnym zadaniem osiągnięcia deficytu w wysokości 4,5% PKB w 2026 r. Będzie to możliwe jedynie pod warunkiem dość mocnych cięć wydatków w budżecie na 2026 r. Kluczowe pytanie brzmi: czy będzie to politycznie możliwe do przeprowadzenia rok przed wyborami parlamentarnymi?

    Gospodarka 2025

    Rozproszenie decyzyjnych ośrodków władzy, brak mechanizmów koordynacji oraz brak jednego centrum odpowiedzialnego za projektowanie polityki gospodarczej wskazują, że gospodarka nie jest priorytetem tego gabinetu.

    Zasadnicze założenia do strategii gospodarczej poprzedniej koalicji zostały przedstawione już po 3 miesiącach od ukonstytuowania się gabinetu, w lutym 2016, i to ówczesny wicepremier, a późniejszy premier, nie tylko odpowiadał za jej realizację, ale również ponosił wszelkie konsekwencje nadzoru, zarówno pozytywne – jak w przypadku wzrostu bezpośrednich inwestycji zagranicznych, wzrostu eksportu, wzrostu wpływów do budżetu państwa – jak i negatywne związane w największym stopniu z przyjęciem tzw. Polskiego Ładu.

    Premier Donald Tusk, biorąc odpowiedzialność za całą politykę rządu oraz stabilność koalicji, będąc jednoosobowym ośrodkiem decyzyjnym skoncentrowany jest raczej na polityce sensu stricto, a gospodarka nie wydaje się przedmiotem jego szczególnego zainteresowania. Widać zarazem, że rola ministra finansów w jego rządzie sprowadza się do roli księgowego, a resort gospodarki, pozostający w rękach mniejszego koalicjanta, nie odgrywa roli lidera.

    Pejzaż w chwili przejęcia władzy

    Krajobraz gospodarczy Polski po wygranych przez Koalicję Obywatelską wyborach jesienią 2023 prezentował się umiarkowanie optymistycznie.

    W ciągu ośmiu lat zarejestrowano wzrost dochodów budżetu państwa o 74%. W 2022 r. wpływy wyniosły 504 mld zł.

    DOCHODY BUDŻETU PAŃSTWA (W MLD ZŁ)

    Dochód z VAT w 2022 wyniósł 230 mld zł, czyli o 86% więcej niż w 2015 r. Wartość tę osiągnięto bez podnoszenia stawki w całym okresie.

    DOCHODY BUDŻETU PAŃSTWA Z VAT (W MLD ZŁ)

    Dochód z CIT w tym czasie wyniósł 70 mld zł, pomimo obniżki stawki podatku do 9% dla małych podatników, czyli takich, których przychód w poprzednim roku początkowo nie przekroczył kwoty 1,2 mln euro, a od 2020 próg ten podniesiono do 2 mln euro.

    WPŁYWY Z CIT W LATACH 2015–2021

    Dochód z PIT, pomimo obniżki stawki do 12%, podniesienia kwoty wolnej do 30 tys. zł, podniesienia drugiego progu do 120 tys. zł i zwolnienia z podatku osób poniżej 26. roku życia, był wielokrotnie większy niż w poprzednich latach.

    Zadłużenie, pomimo programu Rodzina 500 Plus, wypłaty 13. i 14. emerytury oraz tarcz dla przedsiębiorców, w relacji do PKB pozostało na poziomie 2015 r. Ponadto sama struktura zadłużenia jest dużo bezpieczniejsza niż w poprzednich latach, ponieważ udział długu w walutach obcych zredukowano z 35 do 22%. Poziom zadłużenia zagranicznego obniżono z 58 do 31%. Nasze rezerwy walutowe wzrosły z 95 mld dolarów w 2015 do 166 mld dolarów w 2022, a rezerwy złota ze 103 do 314 ton.

    W latach 2016–2022 skumulowany wzrost realnego PKB wyniósł – mimo kryzysu covidowego i wojny – 31,9%. Oznacza to, że nie uwzględniając tzw. europejskich rajów podatkowych Polska zaliczyła największy przyrost realnego PKB w UE.

    Polska z rynku pracodawcy stała się rynkiem pracownika. Bezrobocie w latach 2015–2022 utrzymywało się na jednym z najniższych poziomów w Europie. I choć widoczne wypłaszczenie wskaźnika notowano już w latach 2008–2015, towarzyszyły mu znaczne wahania sezonowe, co oznacza że mnóstwo ludzi utrzymywało się z prac wykonywanych jedynie przez kilka miesięcy w roku. W latach 2015–2022 razem ze spadkiem bezrobocia nastąpiło również uspokojenie tych wahań.

    STOPA BEZROBOCIA W POLSCE

    Dochody realne pomiędzy rokiem 2015 a 2023 zwiększyły się o 88%. Płaca minimalna wzrosła w tym czasie z 1850 zł do 3490 zł, a średnia płaca – z 3900 zł do 6346 zł, czyli o 62%.

    WYNAGRODZENIE NOMINALNE I REALNE (W ODNIESIENIU DO STYCZNIA 2005 R.)

    Polski eksport w 2022 osiągnął wartość 363 mld USD, czyli w porównaniu z 2015 r. odnotował wzrost o 82% z wcześniejszych 199 mld USD. W polskich portach morskich w 2015 przeładowano 69,5 mln ton towarów, a w 2022 przeładowano tam już 133 mln ton, co oznacza imponujący wzrost aż o 92%. Kluczowe inwestycje, takie jak rozbudowa gazoportu, budowa gazociągu Baltic Pipe oraz połączeń gazowych z Litwą i Słowacją pozwoliły na uniezależnienie się od gazu z Rosji.

    W kwestii drogowej skupiono się na korytarzach północ–południe. Oprócz Via Carpatia i Via Baltica zakończono również budowę autostrady A1 oraz drogi S3 łączącej Świnoujście z czeską granicą. Dobiega też końca budowa S7 Warszawa–Kraków i rozpoczęto budowę drogi S11 Kołobrzeg–Poznań.

    Prawdziwy przełom infrastrukturalny zwiastowało też rozpoczęcie prac nad projektem CPK, zakładającym budowę szybkiej kolei łączącej najważniejsze ośrodki kraju. Realizacja tego przedsięwzięcia mogłaby zrewolucjonizować polski system transportowy, wpływając na rozwój gospodarczy i jakość życia na skalę porównywalną z programem budowy autostrad.

    PLANY ROZBUDOWY INFRASTRUKTURY KOLEJOWEJ WG PROJEKTU CPK

    Po 2015 roku dzięki zmianom ustawowym i programom wsparcia rozwinęła się w Polsce energetyka słoneczna.

    MOC I PRODUKCJA ELEKTROWNI FOTOWOLTAICZNYCH W POLSCE (2015-2022)

    Zaczęto przygotowania do budowy elektrowni atomowej, a oprócz tego podjęto działania w kierunku budowy małych reaktorów jądrowych.

    INNOWACYJNA GOSPODARKA

    Polityka innowacyjności realizowana przez rząd Zjednoczonej Prawicy w latach 2015–2023, po dynamicznej pierwszej kadencji oraz obiecującym początku drugiej, w połowie drugiej kadencji złapała wyraźną zadyszkę. Było to związane z koniecznością zarządzania kryzysami związanymi z pandemią COVID-19, a następnie z inwazją Rosji na Ukrainę.

    Mimo to udało się przeprowadzić cały szereg reform, głównie o charakterze regulacyjnym i podatkowym, a – w mniejszym stopniu – również instytucjonalnym. Należy wśród nich wymienić:

    zwiększenie intensywności oraz zakresu ulgi na badania i rozwój w CIT i PIT;

    wprowadzenie nowych ulg w podatkach dochodowych (IP Box, a następnie również ulg na robotyzację, jak też na prototyp i na ekspansję);

    wprowadzenie nowych narzędzi wsparcia dla startupów na czele z programem akceleratorów ScaleUp;

    wprowadzenie do polskiego systemu prawnego Prostej Spółki Akcyjnej;

    wprowadzenie doktoratów wdrożeniowych;

    powstanie PFR, a szczególnie PFR Ventures (wiodący podmiot w zakresie publicznego wsparcia funduszy VC) oraz zwiększenie koordynacji pomiędzy instytucjami rozwojowymi;

    powołanie Sieci Łukasiewicz;

    wprowadzenie do nowego Prawa Zamówień Publicznych zapisów proinnowacyjnych.

    Wyżej opisana i konsekwentnie prowadzona polityka przyniosła określone rezultaty. Wydatki na B+R wzrosły z 0,97% PKB w roku 2016 do 1,56% PKB w roku 2023. Jeszcze bardziej wymowny jest wzrost w liczbach bezwzględnych (istotny z uwagi na wysoką dynamikę PKB w omawianym okresie). Oznaczał on zwiększenie wolumenu wydatków z 18 mld zł do 53 mld zł rocznie. Co jeszcze ważniejsze, poprawiła się struktura tych wydatków, udział w nich sektora przedsiębiorstw (BERD) zbliżył się do „podręcznikowego” poziomu 2/3, osiągając w 2023 roku 65% całości.

    Temat innowacyjności w polityce gospodarczej obecnego rządu

    Obietnice gospodarcze Koalicji Obywatelskiej zostały sformułowane w ramach „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów”. Na wstępie trzeba przyznać, że jedną z ważniejszych było odblokowanie strumienia unijnych pieniędzy i to faktycznie się udało. Niemniej wiele spośród obietnic pozostało fikcją. Minionych 12 miesięcy oznaczało zwrot w realizacji CPK, elektrowni atomowych czy planów spółek Skarbu Państwa. Rząd zdecydowanie okroił projekty inwestycyjne z czasów PiS. Spółki Skarbu Państwa od roku prowadzą audyty i rozliczenia nadużyć zarządów poprzedniej ekipy sprawującej władzę. Niektóre jednak same musiały się tłumaczyć ze swoich wyników finansowych z ostatniego roku. Warto też odnotować, że dla żadnej z partii tworzących obecną koalicję rządzącą obietnice z obszaru polityki innowacyjności nie były priorytetem. Jedynie w programie PSL znajdujemy punkt dotyczący technologii wodorowych (nie ma go już jednak na poziomie umowy koalicyjnej Trzeciej Drogi). Z kolei w programie Lewicy innowacyjność jest jedynie bardzo ogólnie zasygnalizowana. Programy KO oraz Polski 2050 w ogóle nie poruszają tego zagadnienia.

    Teoretycznie właściwym ministerstwem dla polityki innowacyjności jest Ministerstwo Rozwoju i Technologii, ale nie nadzoruje ono żadnego z kluczowych narzędzi prowadzenia tej polityki. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wróciło do resortu nauki, co – w naszej opinii – jest historycznym błędem, jeśli chodzi o ulokowanie tej instytucji. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości jest obecnie podporządkowana resortowi funduszy, co jest wyrazem pewnej szczerości w zakresie myślenia o zadaniach tej jednostki: chodzi tylko o to, żeby wydać pieniądze unijne. Polski Fundusz Rozwoju z PFR Ventures podlegają Ministerstwu Aktywów Państwowych. Ministerstwu Rozwoju i Technologii nie podlega również ani Sieć Łukasiewicz (tak było również w czasie rządów PiS) ani Agencja Rozwoju Przemysłu.

    Polityce innowacyjności nie służą też afery związane z czysto politycznie motywowanymi nominacjami w Sieci Łukasiewicz czy spółce NCBR Ideas, czy też długotrwałymi problemami w rozliczeniach projektów w NCBR.

    W ten sposób następuje powrót do błędów polskiej polityki innowacyjności sprzed 2015 r. Diagnozujemy je jako: utożsamianie innowacyjności z polityką naukową, oderwanie jej od realnych potrzeb rynku oraz brak koordynacji. Może to wynikać z braku zainteresowania tym tematem, widocznego już na etapie programów partyjnych, lub z fundamentalnego braku wiary w to, że taka polityka ma w ogóle sens.

    Zwrot inwestycyjny

    Ostatni rok był okresem wielkiego odwrotu od realizowanych przez rząd PiS inwestycji z wykorzystaniem publicznych środków i spółek Skarbu Państwa. Zmieniono założenia sztandarowego projektu poprzedniej władzy, czyli Centralnego Portu Komunikacyjnego. Lotnisko zostało zmniejszone w porównaniu do zapowiedzi PiS, a koncepcję szprych przecinających się w Baranowie zastąpiono zapowiedzią szybkiej kolei łączącej Warszawę z Wrocławiem, Łodzią, Poznaniem czy Krakowem. W ostatnich dniach listopada premier Donald Tusk, pod presją ruchu społecznego i jednoznacznego poparcia społecznego dla tej inwestycji, zdecydował o przekazaniu 3,5 mld zł na CPK. Środki te dofinansują spółkę i pozwolą sfinansować prace projektowe dla terminala, dworca kolejowego i węzła przesiadkowego transportu publicznego, strefy airside i landside oraz sieci przyłączy, a także prace przygotowawcze do budowy portu lotniczego CPK. Zgodnie z założeniami poprzedników spółka miała w tym roku zostać dokapitalizowana kwotą 9,5 mld zł. Ponadto spółka zapowiada, że nowe plany kolejowe mają ominąć Kalisz, a prędkość pociągów ma się zwiększyć do 300 km/h, co oznacza wyłączenie z przetargów na wykonanie składów polskich podmiotów gospodarczych. Rząd nazwał to „urealnieniem” wielkich planów, jednak eksperci mówią o cichym zwijaniu projektu. W odpowiedzi na niską aktywność rządu w tym obszarze w 2024 powstała społeczna ponadpartyjna inicjatywa „Tak dla CPK”, której liderzy zebrali podpisy pod obywatelskim projektem ustawy umożliwiającej realizację kompleksu infrastrukturalnego w nieokrojonym kształcie. Ustawa została pod koniec listopada złożona do laski marszałkowskiej.

    Wciąż niejasna pozostaje przyszłość projektu polskiego samochodu elektrycznego Izera. Przeciągający się proces negocjacji umowy między NFOŚ i PFR w ostatnich latach rządu PiS zakończył się po wyborach parlamentarnych 2023 r. Wydawało się, że zabezpieczenie funduszy na budowę fabryki w Krajowym Planie Odbudowy rozwiązało problem. Jednak obecny rząd zaczął pracę nad tym projektem od przesunięcia funduszy, które miały być przeznaczone na inwestycję, z części grantowej do pożyczkowej, co, jak stwierdził obecny minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski, oznaczało wyrok śmierci dla całego projektu. Jednak w ostatnim tygodniu listopada br., również pod wpływem opinii publicznej i nacisków środowisk na Śląsku, przegłosowano w Sejmie nowelizację ustawy o ochronie środowiska, która zakłada, że „inwestycja E1.1.1 jest kontynuowana jako E3.1.1 w ramach części pożyczkowej, z zachowaniem alokacji, tj. 1 113 750 000 euro”. Oznacza to, że Izera uzyska szybszą ścieżkę dostępu do 1 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy. Uruchomienie funduszy i rozpoczęcie budowy fabryki w Jaworznie zostały jednak przesunięte na drugi kwartał 2025 r.

    Rząd dystansuje się także od pomysłu budowy elektrowni atomowej w ramach porozumienia między PGE a koreańskim KHNP, zapowiadając – zgodnie z deklaracją premiera – iż drugi projekt atomowy powinien sfinansować sektor prywatny, co de facto oznacza poddanie przedsięwzięcia. Podtrzymuje się natomiast pomysł budowy reaktora wspólnie z Amerykanami, choć w tej sprawie rząd nie podjął zdecydowanych działań. Spółka przez wiele miesięcy pozostawała bez nadzoru, bez stabilnego zarządu. Dodatkowo zdecydowano się na trudny szpagat w procesie inwestycyjnym – podczas gdy dostawcą technologii ma być partner z USA, na doradcę inwestycyjnego wybrano bank francuski. Rząd nie poczynił też postępów negocjacyjnych w sprawie ram pomocy publicznej dla realizacji inwestycji przed zakończeniem kadencji poprzedniej KE. W dialog z nową Komisją wejdzie już nowy pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, przeniesiony do Ministerstwa Przemysłu. Zadanie to nie będzie łatwe, bo nowym komisarzem ds. energii będzie Duńczyk – Dan Jørgensen – znany przeciwnik atomu, który podczas przesłuchania w PE zapowiedział, że duże bloki jądrowe nie będą mogły być finansowane ze środków UE.

    Sektor zielonej energetyki czeka natomiast na wdrożenie ustawy pozwalającej na budowę wiatraków na lądzie. Po falstarcie koalicji w kwestii ustawy wiatrakowej zaraz po objęciu władzy (ówczesnemu projektowi zarzucano m.in. zezwolenie na budowę farm wiatrowych w parkach narodowych oraz brak ujęcia inwestycji w miejscowych planach zagospodarowania) wciąż nie doczekaliśmy się nowej regulacji, a kolejna zapowiedź minister klimatu w tej sprawie wskazuje na koniec roku jako ostateczną datę przyjęcia przez rząd. Biorąc pod uwagę czas publikacji raportu – termin ten wydaje się trudny do utrzymania.

    Odsyłamy Czytelników do całego raportu, szczególnie polecając 100 konkretów Instytutu Sobieskiego, będących listą rekomendacji pogrupowanych w dziewięć obszarów: Model rządzenia, Polityka fiskalna, Polityka gospodarcza, Polityka energetyczna, Polityka bezpieczeństwa, Polityka europejska, Polityka społeczna, Polityka zdrowotna, Cyfryzacja.

    Wybór i opracowanie redakcja PJC

    https://sobieski.org.pl/polska-w-dryfie-100-konkretow-is-na-rozwoj-rok-rzadow-donalda-tuska/
  • Maria Koziebrodzka

    Wystąpienie w ramach konferencji „Myśleć po polsku” poświęconej koncepcjom i postulatom Kornela Morawieckiego

    Witam wszystkich bardzo serdecznie. Marta poprosiła mnie, żebym powiedziała parę słów z okazji piątej rocznicy śmierci Kornela. Zadanie niełatwe, zważywszy na moją długoletnią znajomość i przyjaźń z Kornelem, ale spróbuję.

    Poznałam Kornela w październiku 1978 roku. Pamiętny rok, pamiętny miesiąc, bo 16 października tegoż roku kardynał Karol Wojtyła został wybrany papieżem. To był początek końca tamtej ery, tamtych czasów. Może nie wiedzieliśmy tego, ale to się czuło w powietrzu.

    Zrządzeniem losu albo Opatrzności zostałam wyznaczona do prowadzenia ćwiczeń do wykładu Kornela. To była moja pierwsza praca, bezpośrednio po studiach. Jako świeżo upieczona asystentka postanowiłam pójść parę razy i posłuchać wykładów Kornela. Tak robiłam zawsze, jeśli prowadziłam ćwiczenia do czyichś wykładów, starałam się na te wykłady od czasu do czasu zaglądać. Więc poszłam na pierwszy wykład.

    Pojawił się Kornel. Jak to Kornel, długo szukał w kieszeniach karteczki z odpowiednimi notatkami, ale w końcu znalazł. Potem na tablicy zaczęło się pojawiać coś, co wyglądało jak wielki chaos, ale oczywiście w tym chaosie była metoda i porządek, wielki porządek – matematycy wiedzą pewnie coś o tym. Potem Kornel chciał mi coś przekazać i parę dni później przyszedł na ćwiczenia, które prowadziłam.

    Ja się pojawiłam później, on już był i prowadził bardzo ożywioną rozmowę z moimi studentami. To nie były rozmowy o matematyce, ale to, co zapamiętałam, to były pytania, które Kornel stawiał, raczej niż tezy, które wygłaszał. I te pytania zawsze koncentrowały się wokół jednego. A co pan o tym myśli? A co pani o tym myśli?

    Potem jak słuchał, to wydawało się, że nie istnieje dla niego świat wokoło, tylko osoba, która odpowiada na pytania, tylko rozmówca. To była jedna z fantastycznych cech Kornela. Kiedy się z nim rozmawiało, wydawało się, że on jest, miało się tę pewność, że on jest całkowicie skoncentrowany na swoim rozmówcy. Słucha uważnie, wyciąga wnioski, polemizuje.

    Tak naprawdę poznałam Kornela pewnie jakieś 10 dni później po naszych pierwszych spotkaniach na wykładach i na zajęciach. Byłam w Klubie Inteligencji Katolickiej we Wrocławiu, gdzie chyba miał występ profesor Bartoszewski. Tam był oczywiście nieprzebrany tłum, masa ludzi. No ale zobaczyłam Kornela, on też mnie zobaczył, pomachał mi. Nie byliśmy w stanie rozmawiać, bo dzieliło nas mnóstwo ludzi, nabita sala, więc tego wieczora nie rozmawialiśmy. Ale parę dni później w Instytucie Matematyki Kornel podszedł do mnie i zapytał się, czy mam wolne popołudnie i czy mogłabym gdzieś go podrzucić, bo już wtedy wiedział, że mam samochód.

    Ja miałam „malucha” – Małego Fiata. Zgodziłam się. Pierwsza jazda była z Instytutu Matematyki na ulicę Szczytnicką we Wrocławiu. Wrocławianie wiedzą, że to jest dystans, który się pokonuje na piechotę w 5 minut, samochodem jeszcze krócej. Ale w ciągu tych niecałych 5 minut Kornel najpierw zdążył mi powiedzieć, że jedziemy odebrać bibułę z jednego z mieszkań na ulicy Szczytnickiej i potem mnie zapytał: czy jesteś gotowa, bo na pewno będziesz siedzieć. To też było jedno ze zdań, które Kornel powtarzał wszystkim znajomym, przyjaciołom, świeżo zwerbowanym współpracownikom. Pamiętaj, będziesz siedział.

    Ja oczywiście byłam podekscytowana, podniecona perspektywą tego, że będę robić coś, co z jednej strony jest nielegalne, z drugiej strony coś, co zawsze chciałam robić, co było wiedziałam słuszne. Bibuła nie była dla mnie czymś nowym, bo już od jakiegoś czasu ją czytałam, natomiast nie uczestniczyłam w żadnej działalności podziemnej.

    No i pojechaliśmy do tego mieszkania na Szczytnickiej. Oczywiście tam trzeba było usiąść, wypić herbatę, pogadać z mieszkańcami. Załadowaliśmy samochód i ruszyliśmy w trasę. Tego wieczora, to była nasza pierwsza wspólna jazda, tego wieczora jazda skończyła się przed północą, ale tylko dlatego, że powiedziałam Kornelowi, że zostawiłam w domu mamę, która już wtedy była chora i że jej nic nie powiedziałam, że będę późno, więc wolałabym przed północą wrócić do domu. No i tak to się tego wieczora skończyło.

    Potem nasze wspólne jazdy stały się regularne. Jeździliśmy nie tylko po Wrocławiu. To była dla mnie znakomita okazja nie tylko do spotkania wielu wspaniałych ludzi, ale także do poznania Wrocławia, bo ja poza okolicami Placu Grunwaldzkiego, a potem Nowego Dworu, na którym mieszkałam od 1978 roku, właściwie Wrocławia nie za bardzo znałam. Biskupin i okolice to były moje strony. Woziliśmy bibułę, jeździliśmy do drukarni, woziliśmy papier.

    To była nie tylko jazda, ale także wspólne dyskusje. Kornel rozmawiał ze wszystkimi, wysłuchiwał opinii wszystkich, niezależnie od tego, czy to był drukarz, czy to była pani, która gotowała i podawała obiad, czy to byłam ja, jako kierowca w samochodzie. Słuchał wszystkich opinii, polemizował, robił notatki, ale wysłuchiwał każdego z wielką uwagą.

    Z czasem zaczęłam trochę pomagać Kornelowi przy redakcji rozmaitych artykułów, które pisał do „Biuletynu Dolnośląskiego”. Myśmy początkowo wozili głównie wydawnictwa Nowej, potem również „Biuletyn Dolnośląski”. Kornel pisywał do „Biuletynu Dolnośląskiego”, pomagałam mu trochę w redakcji, pytał o moje zdanie. Często polemizowaliśmy, ale to było wszystko w bardzo przyjaznej atmosferze. Mieliśmy wspólny cel. To było oczywiste dla nas wszystkich, że nawet jak się nie zgadzamy, to wiemy o co walczymy, wiemy z kim walczymy. To było wszystko bardzo jasne i proste. Tak że paradoksalnie tamte czasy były w pewnym sensie łatwiejsze niż to, co nastąpiło po 1989 roku, ale do tego dojdę.

    W 1979 roku pierwsza pielgrzymka Papieża do Polski. Kornel jeździł za papieżem, ja jeździłam za papieżem. Jeździłam wtedy z grupą swoich przyjaciół, on z grupą swoich, ale sławny plakat „Wiara i Niepodległość” widziałam. Potem rozmawialiśmy z Kornelem na ten temat.

    Nastały czasy Solidarności i w czasach karnawału Solidarności nasza współpraca już nie była taka intensywna jak przedtem. Kornel w tym czasie był już wielkim człowiekiem. Był delegatem na pierwszy krajowy zjazd Solidarności w Gdańsku. Współredagował Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej. Wszędzie go było pełno, w gazetach go było pełno. Ja byłam wtedy przewodniczącą koła Solidarności w jednym z wrocławskich liceum, w IV LO. Prowadziliśmy jakby równoległą działalność, ale z Kornelem współpracowałam mniej, bo wtedy wszystko stało się do pewnego stopnia legalne. Po prostu można było jeździć właściwie w biały dzień i przewozić, co się chciało.

    Potem przyszedł 13 grudnia 1981 roku, który rozpoczął stan wojenny. Wydawało się, że katastrofa, że to koniec naszych marzeń. Ale to oczywiście ja tak myślałam. Mój brat służył wtedy w wojsku, akurat był w domu na przepustce. To była dodatkowa trauma dla mojej mamy. Nikt nie wiedział, co będzie. Ja byłam całkowicie odcięta od jakichkolwiek informacji, ale to nie trwało długo. Chyba już 14 grudnia przyszła Hania i zaprowadziła mnie do Kornela.

    Mogę powiedzieć, że moja trauma, nerwy, mój niepokój się skończyły. Prawie że skończyły się, bo po prostu całkowicie włączyłam się w pomoc Kornelowi i w działalność podziemną. Kornel zaproponował, żebym była łączniczką pomiędzy nim a Władysławem Frasyniukiem, Piotrem Bednarzem, Józkiem Piniorem. Chodziłam czasem też do Tadzia Świerczewskiego, ale głównie biegałam między Kornelem i Władkiem Frasyniukiem. Kornel miał schowane drukarnie, miał zapasy papieru. RKS nie miał nic, tak że to Kornel i jego współpracownicy drukowali, redagowali „Z dnia na dzień”, podpisywali oświadczenia RKS-u.

    Przez pewien czas współpraca układa się bardzo dobrze. Ale potem to jakby przestało wystarczać, bo myśmy – współpracownicy, przyjaciele Kornela – chcieli iść znacznie dalej. Uważaliśmy, że naszym celem powinna być nie tylko ponowna legalizacja Solidarności jako związku zawodowego, ale dla nas ta Solidarność była czymś znacznie większym. To był ruch obywatelski, który chcieliśmy wykorzystać do naszego wielkiego celu odzyskania przez Polskę niepodległości, suwerenności i takie hasło towarzyszyło nam na naszych sztandarach.

    Chcieliśmy nawoływać ludzi, żeby wychodzili na ulicę, żeby protestowali przeciwko rzeczywistości stanu wojennego, przeciwko władzom kraju, ludziom, którzy narzucili stan wojenny, przeciwko sowieckiej dominacji. To były wszystko nasze cele wypowiadane głośno. „Solidarność” pod przywództwem Władka Frasyniuka była znacznie bardziej zachowawcza. Może czuli na plecach ciężar odpowiedzialności. Trudno mi powiedzieć, to się wszystko objawiało w listach, które nosiłam.

    Kornel miał taki zwyczaj, że jak redagował listy, które łącznik czy łączniczka mieli nosić, to konsultował treść z łącznikiem i tak było też w moim przypadku. Wprowadzał poprawki, jeśli coś sugerowałam albo nie wprowadzał, jeśli uważał, że to on ma rację. Zawsze jak szłam do niego, żeby odebrać pocztę, to to była dyskusja, która czasami trwała godziny i w czasie tej dyskusji wyłaniał się kształt listu, który był pisany. Tak że ja też do pewnego stopnia miałam malutki udział w korespondencji, którą przenosiłam.

    Potem 13 czerwca 1982 roku zostałam złapana. Tego dnia nawoływaliśmy ludzi, żeby wyszli na ulicę. Były wielkie manifestacje we Wrocławiu, władze wprowadziły godzinę policyjną, o czym ja nie wiedziałam. Byłam wtedy u Kornela, rozmawialiśmy bardzo długo, wyjechałam późno. Zupełnie nie niepokojona przejechałam przez pół miasta, bo musiałam jeszcze dostarczyć coś znajomym z Biskupina, a Kornel był wtedy na Hubskiej. Ale jak wracałam, a to było około północy, to w okolicach Mostu Grunwaldzkiego zostałam zatrzymana, wyciągnięta z samochodu. Miałam w klapie kurtki opornik, co było oczywiście dziecinadą i głupotą straszną. Jak tylko SB zobaczyło ten opornik, to już bez dalszej dyskusji zostałam doprowadzona na Plac Muzealny i tam z wielkimi rzeszami innych ludzi przetrzymana najpierw trzy dni, potem jak SB po kilku wezwaniach na przesłuchania zorientowało SB, że pracuję w Instytucie Matematyki Politechniki, to natychmiast usłyszałam: o, dziewczyna od Kornela. Po godzinie wręczono mi akt internowania w Gołdapi, ale tymczasowo zatrzymano mnie w areszcie śledczym we Wrocławiu. Z tego aresztu do Gołdapi nigdy nie wyjechałam.

    Siedziałam bardzo krótko, bo tylko około dwa tygodnie. Byłam wzywana na przesłuchania dwa albo trzy razy. Potem, 21 albo 22 czerwca, już dokładnie nie pamiętam, zostałam bez słowa wypuszczona, pomimo nakazu internowania w ręku. Ale wypuszczono mnie. Oczywiście wiadomość o tym się szybko rozniosła. Musiałam przejść coś w rodzaju kwarantanny, bo wszyscy byli przekonani, że będę ciągnęła za sobą łańcuch ubecji. No ale tak się jakoś nie stało. Nikt za mną nie chodził. Przez tydzień, dwa, trzy zachowywałam się bardzo grzecznie. W każdym bądź razie z Kornelem się nie widywałam.

    A w tym czasie właśnie – i tutaj niestety pamięć mnie trochę zawodzi – powstawała Solidarność Walcząca. To znaczy odbyło się pierwsze spotkanie, albo spotkanie założycielskie Solidarności Walczącej i o ile pamiętam, mnie na tym spotkaniu nie było, bo albo wtedy siedziałam, albo był to ten okres, kiedy byłam w kwarantannie po moim zatrzymaniu. Natomiast byłam na spotkaniu założycielskim Rady Solidarności Walczącej, pierwszym spotkaniu Rady i potem jako członek Rady uczestniczyłam już we wszystkich albo prawie wszystkich posiedzeniach.

    Jest mnóstwo wspomnień z tych posiedzeń. Myśmy zawsze przychodzili pierwsi. Kornel był przeprowadzany jako ostatni, chyba tak było prawie zawsze. Odbywały się długie, niekończące się dyskusje, które czasami trwały całą noc, najczęściej trwały całą noc. Mieliśmy bardzo różne opinie. Ja byłam zwolenniczką umiarkowanych środków, ale byli wśród nas też przyjaciele, którzy uważali, że należy postępować ostrzej, wzywać do demonstracji, przygotować ludzi do walki. Te wszystkie opinie się ścierały, ale w tej grupie nie było animozji. Ja nie pamiętam żadnej kłótni, która by się skończyła powiedzeniem: zrywam z tobą kontakty, nie chcę cię znać, mówisz zupełnie co innego niż ja myślę.

    Pomimo, że czasami myśleliśmy zupełnie co innego, ale wiedzieliśmy, że mamy jeden cel. Wszystko było bardzo proste. Chodziło o to, żeby obalić komunę, żeby Polska odzyskała niepodległość. Mieliśmy do siebie wielkie zaufanie. Wiedzieliśmy, że każdy z nas dąży do tego samego celu, że możemy na sobie polegać jak na Zawiszy, że gdyby się komukolwiek coś stało, to reszta z nas pomoże. To była grupa przyjaciół, do których mieliśmy nieograniczone wręcz zaufanie. Także wyznaczaliśmy kierunki działania Solidarności Walczącej, pisaliśmy odezwy. Uzgodniliśmy tekst przysięgi Solidarności Walczącej. To wszystko się rodziło w niekończących się dyskusjach. I pomimo, że teraz jest całkiem sporo osób, które uważają, że byliśmy towarzystwem kanapowym, to to było produktywne towarzystwo. Z tego się coś rodziło. Z tego się rodziła filozofia Solidarności Walczącej. Podwaliny Solidarności Walczącej.

    Uważam, że Rada spełniła w historii SW wielką rolę i w dalszym ciągu spełnia – jeśli zgodzić się z twierdzeniem mojego nieżyjącego już przyjaciela Zbyszka Oziewicza, który twierdził, że Rada jest wieczna i nieśmiertelna. Byłam członkiem Rady, ale także pomagałam w dalszym ciągu w korespondencji, którą nosiłam do i od Kornela. Pomagałam od czasu do czasu przewozić nielegalne dokumenty, papiery, publikacje. I tak było chyba mniej więcej do 1984 roku. Po 1984 roku trochę ograniczyłam swoją działalność, głównie z powodu ciężkiej choroby mojej mamy. Mama wymagała właściwie stałej mojej obecności i nie mogłam już tak intensywnie pomagać Kornelowi i udzielać się w pracach dla SW. Ale w dalszym ciągu, jeśli tylko mogłam, to pomagałam. Uczestniczyłam w spotkaniach Rady, przewoziłam co trzeba było. Spotykałam się z Kornelem od czasu do czasu. Tak że tak to wyglądało.

    Potem przyszedł rok 1989, 4 czerwca i tutaj zupełnie nie było zgody między Kornelem i mną. Kornel, jak wiemy, nie uznawał Okrągłego Stołu. Wywrócił symbolicznie ten stolik. Ja byłam zupełnie innego zdania. Uważałam, że to po prostu cud, że komunizm się skończył bez użycia jednej bomby atomowej, bez użycia jednej bomby w ogóle. I bardzo ten Okrągły Stół popierałam. Do dzisiaj jestem tego zdania. Oczywiście, że można było zrobić to inaczej, można było zrobić lepiej, ale nie jestem specjalistką o dywagacji, co by było gdyby. Tak że po prostu tutaj pozostaliśmy przy swoich zdaniach.

    Już w wolnej Polsce w 1994 roku wyjechałam do Stanów i od tego czasu tutaj mieszkam i pracuję, ale w Polsce bywam często i właściwie żyję sprawami polskimi. Ilekroć byłam w Polsce, ilekroć była taka możliwość, spotykałam się z Kornelem, robiliśmy mini spotkania Rady SW. Zawsze to było tak, jakby mój przyjazd był pretekstem, żeby się spotkać i wtedy rozmawialiśmy o kierunkach rozwoju wolnej Polski. Bardzo się często nie zgadzaliśmy, ale też bardzo często się zgadzaliśmy i to było wszystko w atmosferze zaufania, przyjaźni, bo cały czas wiedzieliśmy, że naszym celem niezależnie od tego, jak do tego dążymy, jest wolna, solidarna Rzeczpospolita. I mieliśmy tyle zaufania do siebie nawzajem, że nie podważaliśmy decyzji i wyborów innych. Wiedzieliśmy, że gdzieś tam na horyzoncie te nasze drogi się spotkają i że staramy się postępować zgodnie z naszym sumieniem i zgodnie z tym, co uważamy, jest najlepsze dla naszej ojczyzny.

    W 2019 roku, już przeskakuję w tej chwili, w sierpniu 2019 spotkaliśmy się z Kornelem w Warszawie po raz ostatni. Kornel był już bardzo chory, ale pamiętam, że rozmawialiśmy wtedy. To była tak jakby kontynuacja wszystkich naszych rozmów. Myśmy w ogóle bardzo dużo rozmawiali o religii. On na przykład uważał – jeszcze w czasach wcześniejszych, jak jeździliśmy samochodami, odbywając niekończące się rozmowy – uważał, że era chrześcijaństwa się kończy. Ja byłam innego zdania, uważałam, że chrześcijaństwo przetrwało 2000 lat. To jest nadzieja, że przetrwa dalej.

    Kornel borykał się ze swoją wiarą. Ta wiara była dla niego czymś bardzo żywym, ale też czymś, co trudno mu było w 100% zaakceptować. On się bardzo wzorował pismami i filozofią Simone Weil, francuskiej myślicielki. Zapoznał mnie z jej życiem i pisarstwem i polecił, żebym trochę poczytała. Również się bardzo nią zainteresowałam i dopóki czytałam o niej, to uważałam, że to jest wszystko niesłychanie ciekawe. Potem jak zaczęłam czytać to, co ona pisała, to już nabrałam pewnego dystansu.

    Ale Kornel wracał do niej i do jej myśli prawie w każdym naszym spotkaniu i przyznawał, że ona była prawie komunistką i prawie katoliczką. Nie przyjęła chrztu i myślę, że Kornel borykał się z tymi samymi problemami, co ona, ponieważ ich podejście do chrześcijaństwa i do wiary gdzieś tam się przecinało. Kornel był człowiekiem zupełnie niedogmatycznym i przypuszczam, że narzucone dogmaty, a także niesprawiedliwości, które widział w kościele, to powodowało taką burzę w nim, bunt i dlatego się tak z tą religią zmagał.

    Nie każdy chrześcijanin tak robi, a jeśli mogłabym jakoś określić Kornela, to był jeden z największych chrześcijan, jakich znałam. Człowiek prawy, człowiek otwarty na drugiego, humanista. Humanista w takim, jakby to powiedzieć, porządku greckim, to znaczy całkowicie nastawiony na drugiego człowieka. Empatia, którą okazywał ludziom, czyli skoncentrowanie się albo akceptacja człowieka w całej jego złożoności, niezależnie od tego, czy ten człowiek miał takie poglądy jak on, czy nie. To wszystko było podejście szalenie niedogmatyczne i taki był Kornel. Nie umiał naginać się prawom i przykazaniom. To dotyczyło jego życia, i to dotyczyło jego wiary. I to były wyznaczniki filozofii, jaką uznawał. Jego człowieczeństwo, ten jego humanizm, to była cecha, którą chyba zapamiętałam najbardziej i zawsze będę pamiętała i nosiła w sobie.

    Na koniec pamiętam taką historię, która zresztą była opisana w książkach. Byliśmy na pogrzebie Romka Lazarowicza, naszego przyjaciela, i potem było przyjęcie w restauracji i Kornel coś tam zjadł. Już był bardzo chory. W pewnym momencie wziął ze stołu i zawinął w serwetkę dwa udka kurze i schował do kieszeni. Na mój pytający wzrok odpowiedział: widzisz Marysieńka, może spotkamy kogoś głodnego po drodze i wtedy będzie jak znalazł. I to była taka historia, która pokazuje Kornela w całej okazałości. Chyba nie może być lepszej ilustracji do tego, jakim był człowiekiem.

    Jeszcze druga rzecz, która jest bardzo ważna i która, bardzo bym chciała, żeby się w mojej wypowiedzi znalazła, to dotyczyło mojego ostatniego spotkania z Kornelem, o którym wspominałam. Sierpień 2019 roku. Byłam wtedy w Warszawie i spotkałam się z Kornelem, który był już wtedy bardzo, bardzo chory, ale pełen nadziei. I rozmawialiśmy o tym, co uważamy za najważniejsze dla Polski w tym momencie. I Kornel spytał mnie o to i ja powiedziałam wtedy, nie mając cienia wątpliwości: pojednanie narodowe, zgoda narodowa.

    I Kornel przytknął, zgodził się ze mną i powiedział: tak, to jest najważniejsze, bo bez tego po prostu nie ruszymy dalej. A więc pomimo strasznie smutnego, gorzkiego faktu, że to było nasze ostatnie spotkanie, ale wydaje mi się, że to był taki szalenie ważny akcent. Kornel pomimo, że opowiadał się po jednej stronie, nigdy nie odrzucał tych, którzy stali po stronie przeciwnej. Ja nawet nie wiem, czy on uważał, że to jest strona przeciwna. To jest tak, jak traktował mnie. Nigdy nie uważał, że stoję po stronie przeciwnej. Myśmy po prostu walczyli o to samo. Pracowali dla tego samego celu, tylko uważaliśmy, że trzeba wybrać inną drogę. Ale gdzieś tam te nasze drogi miały się spotkać. I to Kornel uważał za najważniejszy cel i temu chciał się poświęcić, dlatego chciał dalej działać. Tak przynajmniej mi powiedział w czasie ostatniego spotkania.

    Na zakończenie chciałam jeszcze raz podziękować wszystkim moim przyjaciołom, członkom Rady Solidarności Walczącej – i tutaj nie wiem, czy wymienię wszystkich, ale wszystkich, z którymi współpracowałam najbliżej – to był Paweł Falicki, to był Michał Gabryel, nieżyjący już Zbyszek Oziewicz, Hania Łukowska-Karniej, Andrzej Myc, nieżyjący również, Władek Sidorowicz, nieżyjący, Jaś Pawłowski, który siedział i nasłuchiwał, czy SB nas przypadkiem nie namierza, Jurek Gnieciak, tak zwany rolnik.

    To byli przyjaciele, z którymi współpracowałam najbliżej. To są przyjaciele – do dzisiaj ta część nieżyjących wiem, że patrzy na nas gdzieś z nieba. Chciałabym powiedzieć na zakończenie, może znowu użyję słów Zbyszka Oziewicza: Rada Solidarności Walczącej jest nieśmiertelna, jest wieczna – i wierzę, że tam się gdzieś spotkamy.

    I chciałabym powiedzieć wszystkim moim żyjącym i nieżyjącym przyjaciołom z Rady SW: – do zobaczenia na następnym posiedzeniu Rady.

  • Takie będą Rzeczypospolite…

    Rzeczpospolita będzie – jak młodych chowanie:
    Mądra, dobra, mocarna… Albo być przestanie!
    Dwie drogi do Niej wiodą: na szczyt lub w niziny.
    Pierwsza – trudna i żmudna. Druga – jak lawina.
    Od was, młodych, zależy – sprostacie wyzwaniu
    Czy też czekać będziecie na to, co się stanie…

    Mieliśmy już przykłady w rodzimej Historii
    Wielkich zwycięstw i chwały, odwagi i glorii…
    Ale w życiu (co w czasie krótką jest podróżą)
    O Dobro walczyć trzeba. Na Wielkość – zasłużyć.

    Zawsze wtedy, kiedyśmy razem się trzymali,
    Podziwiali nas wszyscy… Wrogowie się bali…
    Mądry król dbał o państwo, majątek pomnażał,
    Bitne wojsko na kresach strzegło od sił wrażych…
    Pracowity lud polski z gościny wszem słynął,
    Wielu obcych zjeżdżało do naszej krainy!
    (Tylko tu znaleźć mogli bezpieczny przystanek;
    Tolerancję i spokój, gdzie indziej nieznane…)

    Jednak wielcy sąsiedzi ciągle nam szkodzili…
    Zdradą, siłą, przekupstwem – aż nas rozgrabili!
    Tak zniknęliśmy z mapy na wiek ponad cały.
    I tylko w sercach dawna Ojczyzna przetrwała…


    Jesteśmy ciągle dużym, europejskim krajem,
    Z ogromnym potencjałem (tak mi się wydaje).
    Od nas samych zależy to, czy dziś zechcemy
    Gospodarzami zostać na swej własnej ziemi…

    Czy potrafimy władców mądrych powybierać?
    Zaprzaństwo wykorzenić? Wskrzesić bohaterów?
    Zwalczyć zło i zepsucie? Chcieć i móc, i umieć?
    I przywrócić nam wszystkim narodową dumę?

    My, starzy, już kończymy nasze tutaj trwanie;
    Teraz młodzi rozstrzygną, co się dalej stanie…
    Tu jest Ojczyzna przodków! Do was dziś należy!
    Czy chcecie w Wielką Polskę tak jak my uwierzyć?

    Lech Makowiecki

    (ze zbioru Niepodległa, Poznań 2018, wyd. Zysk i S-ka)

  • Rok Jubileuszowy 2025

    Stwórcą i Panem czasu jest Bóg. I niepojęte jest dla człowieka, że dla Boga jeden dzień jest jak tysiąc lat i tysiąc lat jak jeden dzień. Nie podlega wymiarowi czasu, natomiast nam jest on dany, byśmy czynili dobro i przygotowali się do życia w wieczności. Właściwie nasze dusze już są włączone w wieczność przez życie nadprzyrodzone w człowieku. Właśnie jubileusze są okazją do refleksji nad życiem doczesnym w świetle powołania do życia wiecznego.

    Tradycja świętowania jubileuszu jest już bardzo długa. Bierze początek jeszcze w pradawnych czasach Starego Testamentu. Prorocy ustalili (w oparciu o liczbę 7 wyliczali od święta Paschy siedem okresów plus rok szabatowy) co 50 lat rok jubileuszowy, który oznaczał przede wszystkim rok wyzwolenia. Zasady tego wyzwolenia zapisane w Księdze Kapłańskiej (Kpł 25) były szlachetne i bardzo wymagające. Ludzie najubożsi, którzy popadli w długi, z konieczności stracili dom rodzinny czy ziemię-ojcowiznę a nawet osobistą wolność, w roku jubileuszowym odzyskiwali wszystko.

    Rok jubileuszowy zatem miał przypomnieć o sprawiedliwości społecznej, o zrównaniu praw osoby ludzkiej, zwłaszcza wolności osobistej.

    Jednak zbyt silna chęć posiadania u wielu bogaczy sprawiała, że nie zawsze było łatwo zrealizować zasady roku jubileuszowego. Po powrocie do Palestyny po niewoli babilońskiej już trochę zapomniano o nauce zawartej w rozdziale 25 Księgi Kapłańskiej.

    Jezus w pierwszym swym nauczaniu w synagodze w Nazarecie (Łk 4) nawiązuje do roku uwolnienia i łaski od Pana. Już wcześniej w nauczaniu proroka Izajasza odnośnie do roku jubileuszowego było nie tylko o problemach ekonomiczno-społecznych ale nade wszystko o wyzwoleniu człowieka z nędzy grzechu. Wszak on jest źródłem wszelkiego nieszczęścia w świecie.

    Jezus mówi o szczególnym czasie łaskawości Bożej. Ten tekst w rozdziale 4 Ewangelii według św. Łukasza nawiązuje do starotestamentowej tradycji roku jubileuszowego.

    Papież Bonifacy VIII ogłosił rok jubileuszowy w 1300 roku. Pielgrzymkę do grobu św. Piotra obdarował odpustem zupełnym. W owych czasach pielgrzymowanie do Rzymu wiązało się z ogromnym trudem, bo bardzo często pielgrzymi długą trasę pokonywali pieszo. W drodze doświadczali bardzo wiele dobra, gościnności. Były to ogromne rzesze ludzi. Przeżywali poczucie jedności Kościoła i wierności tradycji apostolskiej.

    Od tamtego czasu rok jubileuszowy był ogłaszany co 50 lat, a od XV wieku co 25 lat. Poza tym zdarzały się jubileusze nadzwyczajne. Na przykład papież Franciszek Rokiem Świętym ustanowił rok 2016, obwołując Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, „który pozwolił nam odkryć na nowo całą siłę i czułość miłosiernej miłości Ojca, abyśmy z kolei my stali się jej świadkami” – napisał Franciszek. Ten Rok Jubileuszowy miał miejsce w 50. rocznicę zakończenia Soboru Watykańskiego II, a hasłem przewodnim było wezwanie Pana Jezusa: „Bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz jest miłosierny”.

    Bywały też Jubileusze Nadzwyczajne ogłaszane przez Papieża tylko w odniesieniu do określonego terytorium. Dla Polski wydarzyło się to dwukrotnie. W dniu 10 października 1609 papież Paweł V ogłosił jubileusz nadzwyczajny jako wezwanie do modlitw za Polskę a w dniu 11 sierpnia 1683 Innocenty XI uczynił podobnie wzywając o pomoc w walce z wojskami tureckimi przed odsieczą wiedeńską.

    Obecnie papież Franciszek już napisał o następnym Wielkim Jubileuszu: „Jednocześnie ten Rok Święty 2025 skieruje nas ku kolejnej fundamentalnej rocznicy dla wszystkich chrześcijan. W 2033 roku obchodzone będzie bowiem dwa tysiące lat Odkupienia dokonanego przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Przed nami zatem droga naznaczona wielkimi etapami, w której łaska Boża poprzedza i towarzyszy ludziom gorliwie kroczącym w wierze, czynnym w miłości i wytrwałym w nadziei (por. 1 Tes 1, 3)”.

    W roku świętym, jak nazywano rok jubileuszowy, starotestamentowe idee sprawiedliwości i miłości społecznej nadal były i są realizowane. Uwalniano więźniów, pozbawionych wolności za długi, których nie byli w stanie spłacić. W roku jubileuszowym dokonuje się też refleksja nad realizacją nauki społecznej Kościoła, zwłaszcza o rażącej niesprawiedliwości, biedzie, głodzie w świecie posiadającym nadmiar żywności i rzeczy potrzebnych w życiu. Biblijna tradycja jubileuszu to praktyki pobożności ale też czyny miłosierdzia. Dlatego to papież Franciszek, podobnie jak św. Jan Paweł II, zwrócił się z apelem do przywódców państw i organizacji międzynarodowych o darowanie długów biednym, zadłużonym państwom oraz uwolnienie więźniów, którzy z podobnego powodu utracili wolność. U wielu przywódców ten apel odnajduje pozytywny odzew. Z gorącym apelem w każdym roku jubileuszowym papieże wołali o zaprzestanie walk, wojen. Realizacja apelu o pokój okazuje się najtrudniejsza, zwłaszcza, że nie wszyscy mają w sobie chrześcijańskiego ducha wiary i pokoju.

    Rok 2000 od narodzin Chrystusa był nazywany Wielkim Jubileuszem. Św. Jan Paweł II podkreślał wielką potrzebę odnowy życia chrześcijańskiego, uświęcenia go.

    Jubileusz jest czasem zatrzymania się i podsumowania danego etapu życia w świetle i obecności Jezusa Chrystusa. Motto Jubileuszu 2025: „Pielgrzymi nadziei”, bo „Nadzieja zawieźć nie może” (Rz 5, 5).

    Wymowna jest symbolika roku jubileuszowego. Należy do niej otwarcie drzwi w czterech rzymskich bazylikach większych: św. Piotra Apostoła., św. Pawła Apostoła, Matki Bożej oraz św. Jana na Lateranie. Papież Franciszek postanowił otworzyć jubileuszowe drzwi także w więzieniu Rebibbia.

    Pielgrzym nie idzie donikąd. Wejście przez jubileuszowe święte drzwi przypomina prawdę słów Jezusa: „Ja jestem bramą…” (J 10). Wchodząc do świątyni Apostołów i Matki Bożej odnajdują dom rodziny Bożej, w którym Chrystus Pan nadal żyje i działa w sakramentach świętych i w nauczaniu. Jest to jednocześnie wyznanie wiary Kościołowi, który jest jeden, święty, powszechny i apostolski. Od początku bowiem podkreślano: „Ubi Petrus ibi Ecclesia”. Jakże charakterystyczne jest wyznanie tych, którzy niekiedy po latach poszukiwań prawdy przyjęli katolicką wiarę: „W domu najlepiej” (Kimberly i Scott Hahn jeden z rozdziałów książki zatytułowali: W Rzymie jak w domu). Z radością stwierdzili: „Jak dobrze jest znaleźć dom w Kościele katolickim. Jak wielką łaską jest zastanawiać się nad swoim życiem i dzielić drogę, którą Pan prowadzi nas do siebie i swego Kościoła.”

    „Jubileusz – jak pisze papież Franciszek – był zawsze w życiu Kościoła wydarzeniem o wielkim znaczeniu duchowym, kościelnym oraz społecznym. (…) Wierny lud Boży przeżywał tę celebrację jako wyjątkowy dar łaski, charakteryzujący się przebaczeniem grzechów, a w szczególności odpustem, będącym pełnym wyrazem miłosierdzia Boga. Wierni, często po zakończeniu długiej pielgrzymki, mogą zaczerpnąć z duchowego skarbca Kościoła, przekraczając Drzwi Święte oraz czcząc relikwie apostołów Piotra i Pawła, przechowywane w rzymskich bazylikach. W ciągu wieków, miliony pielgrzymów przybywały do tychże miejsc świętych, dając żywe świadectwo wiary, która trwa od zawsze.”

    W każdej diecezji zostały wyznaczone jubileuszowe świątynie, w których również można uzyskać odpust. Na stronach internetowych oraz w ogłoszeniach parafialnych można znaleźć wykazy takich kościołów wraz z przypomnieniem warunków uzyskania jubileuszowego odpustu za siebie, za innych, za dusze w czyśćcu.

    Na koniec przytoczmy słowa św. Jana Pawła II z Listu o pielgrzymowaniu do miejsc związanych z historią zbawienia, listu który wraz z innymi dokumentami przygotowywał wiernych do Wielkiego Jubileuszu 2000 roku.

    „Ewangelia ukazuje nam Jezusa zawsze w drodze. Wydaje się, że Jezus pragnie jak najszybciej przenosić się z miejsca do miejsca, aby obwieszczać bliskie nadejście Królestwa Bożego. Głosi i powołuje. Jego «Pójdź za Mną!» zostało bez wahania przyjęte przez Apostołów (por. Mk 1, 16-20). Niech do każdego z nas dotrze Jego głos, Jego zaproszenie, Jego wezwanie do nowego życia. Mówię to przede wszystkim do młodych, przed którymi życie otwiera się jako droga pełna niespodzianek i obietnic. Mówię to do wszystkich: wyruszmy w drogę śladami Chrystusa!”

  • Betonowy wieszcz

    Wrocławianie zrealizują projekt z czasów II Rzeczpospolitej

    Z okazji zbliżającej się 180. rocznicy śmierci wieszcza narodowego Adama Mickiewicza (+1855) dolnośląskie środowisko naukowo-artystyczne ujawniło pomysł postawienia pomnika autora „Pana Tadeusza” we Wrocławiu.

    Projekt ma ogromną szansę na realizację, ale otoczony jest pewną „klątwą”. W okresie międzywojennym w Wilnie przez 15 lat był już eksponowany model tego pomnika. Drewniana makieta w skali 1 do 1 uległa zniszczeniu podczas silnej burzy w 1939 roku. Dlaczego elita II Rzeczpospolitej zwlekała z utrwaleniem w modernistycznym betonie urodzonego na tych ziemiach poety? Trzeba będzie to zbadać.

    Formalnie Zbigniew Pronaszko, rzeźbiarz, malarz i utalentowany artysta zaproponował wizję betonowego monumentu, która wprawdzie zyskała uznanie, jednak wzbudzała dyskusję jej modernistyczna bryła. Ten urodzony w 1885 roku w Debreczynie twórca studiował na wydziale malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W 1917 roku wspólnie z bratem Andrzejem Pronaszko i Tytusem Czyżewskim założyli grupę artystyczną Ekspresjoniści polscy. Później przemianowali się na Formistów. Jego twórczość malarska związana jest z formizmem i koloryzmem. W 1937 roku została wyróżniona złotym medalem na międzynarodowej wystawie Sztuka i technika w Paryżu. Od 1945 roku Zbigniew Pronaszko był profesorem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Artysta zmarł w 1958 roku w Krakowie nie doczekawszy się realizacji swojego pomysłu, chociażby w innej lokalizacji.

    100 lat zwłoki

    30 października 1924 roku odsłonięto w Wilnie wspomnianą makietę pomnika. Projekt Zbigniewa Pronaszki w ostatecznej wersji miał być wykonany z betonu i to – zdaniem grupy lobbującej za współczesną realizacją we Wrocławiu projektu sprzed 100 lat – jest ważnym argumentem. Stolica Dolnego Śląska szczyci się betonowymi konstrukcjami, które są rozpoznawalnym elementem architektury miasta. Przedwojenni niemieccy gospodarze wybudowali we Wrocławiu monumentalną betonową halę, która nazywana była: halą stulecia, ludową, kongresową. Z tego samego materiału wybudowano nowoczesne hale targowe oraz super modernistyczne osiedle łączące funkcje życia i wypoczynku w jednym miejscu tzw. WUWA. Między tym właśnie osiedlem a Halą, na skraju parku przy ul. Mickiewicza wieszcz Adam ma otrzymać swoje betonowe upamiętnienie.

    Kresowa wrażliwość

    Blisko 47% mieszkańców Dolnego Śląska ma związek z Kresami. Ich korzenie sięgają Wilna, Lwowa, Kamieńca Podolskiego, Grodna, Stanisławowa, Zaleszczyk i innych ziem utraconych na wschodzie po II wojnie światowej. Na wrocławskim rynku stoi sprowadzony ze Lwowa pomnik Aleksandra Fredry. W pobliżu Panoramy Racławickiej znajduje się pochodzący także ze Lwowa pomnik Juliusza Słowackiego, wzorowany na rzeźbie z Krzemieńca na Wołyniu. Powojenni ekspatrianci często zamiast osobistego majątku przywozili z Kresów uratowane z kościołów liczne obrazy Maryjne, które do dziś czczone są we wrocławskich i dolnośląskich kościołach. Dlatego pomnik narodowego poety będzie kolejnym obiektem wskazującym na kresowe korzenie części mieszkańców miasta nad Odrą.

    Stopa wieszcza

    Nie znaleziono dowodów na pobyt Adama Mickiewicza we Wrocławiu. Ten bywalec salonów w Petersburgu, Moskwie, w Paryżu, Rzymie i Stambule nie znał osobiście miasta pięciu rzek. Prawdopodobnie nie spacerował po tym grodzie. Natomiast we Wrocławiu znajduje się rękopis dwunastu ksiąg „Pana Tadeusza”. Specjalnie dla tego woluminu utworzono osobne muzeum w centrum miasta, w kamienicy pierzei zachodniej wrocławskiego Rynku. Mickiewicz znał i tłumaczył utwory wrocławianina Angelusa Silesiusa patronującego dzisiaj prestiżowej nagrodzie poetyckiej.

    Czy pomysłodawcom uda się zdobyć wszystkie zgody administracyjne? Czy znajdą środki prywatne lub państwowe na realizację dzieła? Czy czas będzie sprzymierzeńcem, czy osłabi zapał? Czy zadziałają niewidzialne mechanizmy przeciwne pomysłowi, aby w mieście o ponad tysiącletniej historii ustawić pomnik urodzonego na Litwie, więzionego przez carat polskiego emigranta, zmarłego w odległym Stambule? Jego słowa w wierszach, poematach, dramatach ciągle żyją w spuściźnie literackiej języka polskiego, oby też żyły w sercach Polaków. Czy współcześnie podzielamy zapisane w Konradzie Wallenrodzie stwierdzenie:

    Słodszy wyraz nad wszystko,

    wyraz miłości, któremu

    nie masz równego na ziemi,

    oprócz wyrazu – ojczyzna.

  • NOWY ROCZEK

    Nowy Roczek znowu mamy
    Jak co roku go czekamy
    Z optymizmem oraz wiarą
    Wraz z tradycją naszą starą

    Powitamy wystrzałowo
    Z hukiem petard i szałowo
    Zaś w sylwestrowej kreacji
    Oddamy się medytacji

    Są życzenia i radości
    I marzenia o przyszłości
    Że ten Roczek radość sprawi
    I że ludziom się poprawi

    I że lepiej teraz będzie
    Sprawiedliwiej będzie wszędzie
    Solidarnie i wspaniale
    I już lepiej będzie stale

    Na los dobry dziś liczymy
    Zdrowia sobie wciąż życzymy
    I wartości różnych wiele
    W dni powszednie i w niedziele

    Aby wojen już nie było
    By się lepiej wszystkim żyło
    Chleba by nie brakowało
    I by wszystkim go starczało

    Emigranci niech wracają
    Gdzie rodzinny dom swój mają
    Niech porządek zapanuje
    I niech wszystkim świat pasuje

    Niech lotnicy wciąż latają
    I niech z góry podziwiają
    Góry pola sioła lasy
    Niech nastaną piękne czasy

    U górali ceprów tłumy
    No i dudków duże sumy
    By święta watra gorzała
    Ludziom serca rozgrzewała

    Nad Bałtykiem też turyści
    Niech się wszystkim im sen ziści
    O podróżach złotych piaskach
    Przy słonecznych ciepłych blaskach

    Aby dobra była praca
    Oraz godna zawsze płaca
    Dawała zadowolenie
    Była zawsze jak marzenie

    No a w pracy przyjemności
    I z tworzenia wciąż radości
    Dóbr doczesnych wiele nowych
    Materialnych i duchowych

    W atmosferze twórczej pracy
    Odnaleźli się rodacy
    By marzenia gwiazd sięgały
    I by świat był znów wspaniały

    By szczęśliwe były dzieci
    Wspaniali nowi poeci
    Każdy projekt był udany
    Zamierzenia oraz plany

    Nowy Roku bądź szczęśliwy
    I w tym szczęściu bądź prawdziwy
    Daj każdemu o czym marzy
    I niech szczęście się przydarzy…

    POSTSCRIPTUM
    Mówią grafoman – poecie
    Wiersz banalny – zwykłe śmiecie…
    A ja powiem że marzenia
    Od początku są… istnienia…

  • Stanisław Haremza

    Urodził się 27 października 1947 roku we Wrocławiu. Ukończył Akademię Medyczną i podjął pracę początkowo w Szpitalu na pl. Hirszfelda, a następnie w Szpitalu Kolejowym jako lekarz anestezjolog na Oddziale Reanimacji i Intensywnej Terapii. W czasie studiów uczęszczał na spotkania do Duszpasterstwa Akademickiego przy ul. Katedralnej 4 prowadzone przez Sługę Bożego ks. prałata Aleksandra Zienkiewicza zwanego Wujkiem. Tam poznaliśmy się i od 1973 roku rozpoczęło się nasze małżeńskie życie. Urodziło się nam dwoje dzieci – syn i córka. Oboje pracowaliśmy w służbie zdrowia. Ja po biologii w laboratorium jako cytolog.

    Mąż był człowiekiem spokojnym, serdecznym, z zasadami. Nie znosił bylejakości. Dbał o wszechstronny rozwój własny i domowników – sport (wioślarstwo, konie, basen, koszykówka). Kochał książki – czytał bardzo dużo. Był niesłychanie uczynny. Jak mógł pomagał, zwłaszcza w sprawach medycznych. Wakacje spędzaliśmy nad morzem na Helu albo w górach w Tatrach, zawsze aktywnie. Nasz dom był domem otwartym, chętnie odwiedzali nas znajomi i przyjaciele. Rozmowom i dyskusjom nie było końca.

    W pracy był solidny, odpowiedzialny, miał łatwy kontakt z pacjentami, których znieczulał do operacji. Tak wspominał go pracujący z nim w Szpitalu Kolejowym personel medyczny:

    Doktora Stasia poznaliśmy na Oddziale Intensywnej Terapii i Anestezjologii w Szpitalu Kolejowym we Wrocławiu. Podchodził śmiało do każdego, wyciągał rękę i spokojnym basem mówił: Jestem Staszek. Nasz Duży Doktor był ostoją spokoju, cierpliwości, życzliwego oddania drugiemu człowiekowi. Rozkochał w anestezjologii wielu młodych lekarzy i pielęgniarki, w podejmowanych medycznych decyzjach nie bał się podkreślać potrzeb duchowych pacjentów.

    Był prawym człowiekiem, dla którego Tak znaczyło Tak, a Nie oznaczało Nie. Miał jasne poglądy, zawsze po prawej stronie, wspierał działania solidarnościowe, bronił życia od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci, zawsze dotrzymywał słowa. Powierzaliśmy mu nasze tajemnice. Kochał Ojczyznę, bronił Krzyża i wartości. Posługiwał jako lektor a nawet ministrant. W pracy wszystko było uporządkowane. Mówił: „Pamiętaj, najpierw pacjent, ciśnienie, aparat, ręka, kroplówka, dobra żyła, gruby wenflon.

    Nie znosił bylejakości nawet w ubiorze. Wiedzieliśmy, że ceni markowe rzeczy, które mają ci służyć przez lata. Lubił zwierzęta, w czasie wolnym można go było spotkać z ulubionym psem Hektorem. Z ciepłem w oczach mówił o swojej żonie, Danusi, kochającej i wspierającej jego i rodzinę. Z dumą i radością prawił o dzieciach – Marysi i Marcinie. Jego odejście odczuwamy jako zamknięcie pewnego etapu życia i R-kowej księgi. Ale wierząc w życie wieczne mamy pewność, że będzie prosił Pana Boga i wsparcie dla rodziny, przyjaciół i dla naszego narodu. Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie…

    Stanisław Haremza zmarł 15 listopada 2024 roku a ceremonia pogrzebowa odbyła się 22 listopada na cmentarzu św. Wawrzyńca przy ul. Bujwida we Wrocławiu w asyście pocztów sztandarowych Solidarności Walczącej i Stowarzyszenia Niezłomnych oraz licznie zgromadzonych.

    Pod koniec lat siedemdziesiątych małżeństwo Haremzów miało częsty kontakt z Mikołajem Iwanowem, którego żona była koleżanką pani Danusi. Mieszkali piętro niżej. Odwiedzali się często i wspierali. W stanie wojennym Stanisław Haremza został zaprzysiężonym członkiem Solidarności Walczącej. Ich mieszkanie stanowiło miejsce spotkań dla Kornela Morawieckiego oraz sporadycznie jako miejsce ukrywania się przywódcy SW. Tam się spotykał m.in. z Mikołajem Iwanowem, tam rozmawiał ze Staszkiem, korzystał z jego kontaktów w środowisku lekarskim do kolportażu podziemnych wydawnictw oraz pod kątem informacji o nastrojach społecznych.

  • Odszedł do Pana mój Janusz

    Od 42 lat zawsze razem, w biedzie lat osiemdziesiątych – kiedy rodziły się nasze dzieci wymagające opieki, w czasach gdy Ojczyzna wołała o ręce do pracy w walce o niepodległość. Dzieci nie do końca zadbane, bo pieniędzy było mało (Janusz bez pracy), a i czasu dla nich, bo działalność ten czas zabierała. Ślub też był spóźniony, bo życie kreśliło scenariusze związane z pracą i trudnościami, ale dzisiaj wiem, że ten ślub zawarty w lutym 1986 roku w więzieniu, w Załężu pod Rzeszowem, był symboliczny.

    Mieliśmy czterech gości, świadków, Sławinę Kargol (zawodową kolporterkę w Rzeszowie) i Jurka Karpińczyka (działacza Solidarność Zwycięży z Krakowa), mamę i siostrę Janusza. Sławina przygotowała tort, którego nie pozwolono nam zjeść, ale czego nie robi się dla wroga – zjedliśmy go na godzinnym widzeniu, które nam przysługiwało. Z tych więziennych czasów pamiętam te nasze dzieciaczki, które ze mną czekały na widzenia – obfitujące często w awantury, bo czekało się długo – a potem nagradzane uśmiechem Janusza. No i przemycany w comiesięcznych paczkach w woreczkach po cukrze pudrze portagen (odżywka uzupełniająca dietę), który cudem do Janusza docierał. Widać dobrze żelazkiem folię sklejałam.

    Oczywiście po drodze wulkan emocji, miłości i kłótni, bo ja charakterna śląska baba jestem, a Janusz to cięższa artyleria.

    Po odzyskaniu wolności masa spotkań, inicjatyw, udziału w życiu politycznym pozwoliła poznawać ciekawych, znanych ludzi, ale przede wszystkim działaczy z Januszowych organizacji. Ale i z innych formacji. Wspominam czasami z dziećmi spotkanie z Andrzejem Gwiazdą i jego żoną Joasią, kiedy pół nocy było przegadane i nikt nie zauważył, że nasz piesek pożarł buta Andrzeja. Szukanie butów dla gościa chwilę trwało, bo chłopów czterech w domu mieszkało, ale żadne buty nijak nie pasowały. Na zorganizowane nazajutrz spotkanie Andrzej poszedł w pożartych butach, a Joasia była wściekła.

    Janusz związał się po wyjściu z internowania z organizacjami, które w programach i dokumentach postulowały odzyskanie niepodległości, a nie pęto kiełbasy więcej. Dlatego wybór był prosty: Solidarność Walcząca, Ogólnopolski Komitet Oporu Rolników i Niezależny Ruch Ludowy. Kornel Morawiecki, Józef Teliga i Adam Bień byli jego mentorami. Przyzwyczajenie do wolnej myśli i wolnego działania spowodowało, że nie przestrzegaliśmy reguł konspiracji powojennej, co dało efekt (to piszę z przymrużeniem oka) sporej ilości dokumentacji w IPN. Ale też dom nasz jest pełen do dzisiaj (choć cześć zbiorów Janusz już oddał m. in. do Archiwum Akt Nowych, a także w ręce prywatne) bibuły, zdjęć, wydawnictw bezdebitowych, osobistych Janusza notatek. Została też pisana przez 10 lat książka, której już nie dokończył, bo zwyczajnie sił już brakowało, a chorował poważnie od 2007 roku. Może ja wykrzeszę trochę energii i zbiorę materiał, który traktuje o wydarzeniach kilku dekad do niemal dnia dzisiejszego, ale obfituje także w komentarze o charakterze społecznym i politycznym.

    Nie podobała się Januszowi rzeczywistość po 1989 roku, był rozczarowany postawami ludzi, pędem za doczesnym zdobywaniem, bogaceniem się. Nie nadążał za czasami cynicznych graczy i myślę, że wymagania, jakie stawiał sobie, stanowiły dla wielu ludzi trudność w zrozumieniu Jego zasadniczej i często sztywnej postawy. Bolesne doświadczenia z lat młodzieńczych kazały trzymać niewzruszoną zasadę: uczciwie i etycznie. Zawsze czujny, bo nieufny, zawsze krytyczny, naraził się w środowiskach koniunkturalistów. To może nie radosna konstatacja ale przecież tylko prawda jest ciekawa.

    Zmarł nam Janusz 19 grudnia 2024 roku o godz. 14.30 w domu. Byliśmy razem i żegnaliśmy się wiedząc, że odszedł porządny, kochany i kochający Człowiek, niewolny od wad, jak każdy z nas.

  • O Janku, moim kochanym bracie

    W dniu 20 grudnia 2024 roku odszedł od nas mój ukochany brat Jan Bafalukosz.

    Janek urodził się we Wrocławiu 24 lutego 1956 roku. Pracował ciężko od najmłodszych lat. W latach siedemdziesiątych i przez 5 lat stanu wojennego do1986 roku był zatrudniony w zakładzie produkcji uszczelnień technicznych (ZPUT) Inco przy ul. Obornickiej. Po 13 grudnia 1981 zaangażował się w podziemną strukturę zakładowej Solidarności organizując m.in. protesty strajkowe.

    Razem z Aleksandrą Czerwińską, Stanisławem Procykiem stworzyli pismo „Jednością Silni”. Niemal cała grupa skupiona przy redakcji pisma przeszła później do Solidarności Walczącej ściśle współpracując z Basią Sarapuk, użyczając mieszkań na druk i kolportaż oraz spotkania organizacyjne. Jasiu jak go zdrobniale wołaliśmy nie tylko w rodzinie, był bardzo dobrym drukarzem i kolporterem, zawsze na czas, solidny i niestrudzony. W 1985 roku dzięki rekomendacji Barbary Sarapuk oboje zostaliśmy zaprzysiężeni osobiście przez ukrywającego się przywódcę Solidarności Walczącej śp. Kornela Morawieckiego.

    W 1988 roku samochód, którego bagażnik był pełen „bibuły”, prowadzony przez Stasia Dębińskiego (Ajka) i którego współpasażerem był Janek, został zablokowany na ulicy przez dwa SB auta i obydwóch konspiratorów wsadzono do aresztu. Zostali oboje, również niżej podpisany, ukarani grzywną po 50.000 zł i przepadkiem samochodu. Ale Jasiu z jego trochę flegmatycznym usposobieniem nie bardzo tym się przejmował. Jak sam mówił, wszelkie represje włącznie z więzieniem miał wliczone w poczet ryzyka.

    Po transformacji był bardzo krytyczny wobec nowej rzeczywistości a zwłaszcza dobitnie krytykował zdradę niektórych przywódców Solidarności. Lata 90. nie były dla niego i jego rodziny zbyt łaskawe. W 2000 roku zdecydował się na emigrację do Grecji. Tu jednak również ze względu na pogarszający się stan zdrowia spowodowany cukrzycą nie mógł się odnaleźć. Tak więc po 15 latach wrócili całą rodziną do Wrocławia i nigdy nie żałował tej decyzji.

    Został odznaczony Krzyżem Solidarności Walczącej i tak się szczęśliwie złożyło, że ów Krzyż przypinał mu znajdujący się wówczas we Wrocławiu premier Mateusz Morawiecki. Jan Bafalukosz zmarł nagle zostawiając w żałobie żonę Wandę i syna Jarosława. Braciszku, za te wszystkie lata zabaw dziecinnych, młodzieńczych sporów i wspaniałej współpracy ku chwale naszej Polski – bardzo Ci dziękuję. I do zobaczenia w innym świecie pod Jego wyrozumiałą i dobrotliwą opieką.

  • Istnieje coś takiego jak Zachód i jego wspólne interesy

    Z dr Janem Parysem, byłym ministrem obrony narodowej, rozmawia Marek Bober

    Marek Bober: Pierwsza prezydentura Donalda Trumpa, to dobry czas relacji Polski i USA. Dobra była współpraca energetyczna i wojskowa, zniesiono także wizy dla obywateli Polski. Dobre relacje z prezydentem-elektem utrzymuje prezydent Andrzej Duda. Ale już sfery rządowe, na przykład Donald Tusk czy Radosław Sikorski – nie ukrywają niechęci do Trumpa. Ma Pan w związku z tym obawy?

    Dr Jan Parys: Postępowanie Tuska i Sikorskiego w ostatnich latach wobec USA i wobec Trumpa świadczy o braku profesjonalizmu tych polityków. Traktują oni bowiem kwestie zagraniczne jako narzędzie do walki o pozycję w kraju i w Europie. To dowód braku zrozumienia czym jest racja stanu. Poza tym Tusk i Sikorski często okłamywali opinię publiczną wypowiadając się na tematy zagraniczne i obrażali zagranicznych polityków. Chcieli także, poprzez krytykowanie Trumpa, zbudować sobie lepszą pozycję wśród polityków UE, dla których USA a Trump w szczególności, to wróg numer jeden. Na pewno dawne wypowiedzi tych dwu polskich polityków nie zostaną zapomniane w USA. Te dwie osoby są obciążeniem dla dobrych stosunków z ekipą Trumpa. Nasz kraj będzie zatem przez nich tracił szanse na dobre relacje w Waszyngtonem.

    Co należy poprawić w stosunkach polsko-amerykańskich? Polska powinna kupować w USA więcej broni?

    Stosunki RP-USA są dobre. Nasz problem polega na tym, że USA to nasz główny sojusznik polityczny i militarny, ale w dziedzinie gospodarczej bardziej jesteśmy powiązani z krajami Unii Europejskiej. Taka asymetria nie jest dobrą sytuacją. Na pewno Polska zasługuje na więcej amerykańskich inwestycji. Nie widzę sensu, by USA inwestowały w krajach, które dystansują się od polityki amerykańskiej. Rynek USA powinien być otwarty przede wszystkim dla państw, które są lojalnymi sojusznikami. Uważam, że to także amerykański interes, by wspierać gospodarczo kraje, które są solidnymi sojusznikami. Stąd, jeżeli ekipa Trumpa wprowadzi cła na towary z Europy, to moim zdaniem powinna wyłączyć z tych ceł państwa, które wydają ponad 3% PKB na zbrojenia. Powinien istnieć mechanizm ekonomiczny, który poprzez preferencje motywuje kraje do rzetelnego podejścia do sojuszu z USA.

    Donald Trump mówił w kampanii wyborczej, że szybko zakończy wojnę na Ukrainie. Pojawiają się różne scenariusze, wymyślane przeważnie przez dziennikarzy i komentatorów. Po pierwsze, czy pokój jest rzeczywiście możliwy? Po drugie, jakie warunki są do przyjęcia dla obu stron?

    Każdy normalny człowiek woli pokój niż wojnę. Jednak trwałego pokoju nie osiąga się przez kapitulację wobec agresora. Rozmowy pokojowe mają sens, gdy ma się silną pozycje negocjacyjną. Jednym słowem, trzeba najpierw militarnie wesprzeć Ukrainę, by miała czym walczyć a potem siadać do rozmów z Rosją.

    A czy w ogóle jest możliwy scenariusz, że nowa administracja zajmie się bardziej Bliskim Wschodem oraz Chinami i w ogóle odpuści Ukrainę? Że ta wojna, o różnym natężeniu, będzie trwała latami, może przez dziesięciolecia…

    Politycy w Europie i w USA muszą zrozumieć, że razem tworzymy jeden obóz państw zachodnich. Nasze główne interesy są wspólne. W sytuacji agresywnej Rosji i ekspansji gospodarczej Chin, zarówno USA jak i Europa mają wspólny interes. Trzeba zatrzymać rewizjonizm terytorialny Rosji i zatrzymać ekspansję polityczno-gospodarczą Chin na świecie. Musimy razem bronić swych interesów, bo mamy wspólnych rywali, z którym osobno sobie nie poradzimy. Przyszłość należy do tych polityków, którzy zrozumieją, że istnieje coś takiego jak Zachód i jego wspólne interesy. Sojusz Północnoatlantycki jest strukturą instytucjonalną, która może definiować wspólne interesy i decydować jak ich bronić także w sferach pozamilitarnych. Zwolennicy polityki izolacjonizmu w USA powinni spojrzeć prawdzie w oczy. Stany Zjednoczone bez potencjału Europy są dużo słabsze. Ewakuacja USA z Europy lub lekceważenie bezpieczeństwa Europy zagrażają dotychczasowej pozycji Stanów na świecie.

    Niektórzy straszą, że Trump wycofa Stany Zjednoczone z NATO. Tak się nie stanie, ale na pewno nowy prezydent będzie chciał zmienić NATO. Na przykład, żeby wszyscy członkowie płacili na obronność uzgodnione 2 proc. PKB. Czy Trump będzie chciał więcej? Jaką organizacją będzie NATO po czterech latach rządów Trumpa?

    Jeśli chcemy przetrwać w trudnej sytuacji na świecie musimy uwierzyć w istnienie Zachodu jako wspólnej cywilizacji. Odrębne polityki USA i Unii Europejskiej nie mają sensu. Aby bronić swych interesów musimy działać razem. NATO jest instytucją, która może i powinna to zapewnić. Prawdziwy sojusz wymaga, by każdy kraj wnosił do niego wkład proporcjonalny do swych możliwości. Nie może być pasażerów na gapę. Nie można tolerować zachowań egoistycznych, na przykład tego, że jakieś państwo prowadzi politykę resetu z krajami, które są agresorem lub wrogiem Zachodu. Nie przewiduję wyjścia USA z NATO. Moim zdaniem Trumpowi zależy natomiast na tym, by NATO było silniejsze i bardziej skuteczne.

    Dziękuję za rozmowę.

    ***

    Jan Parys (ur. 23 grudnia 1950 r. w Warszawie). Socjolog, polityk i publicysta. Minister obrony narodowej (1991-1992), szef gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych (2015-2018). W 1990 r. zarządzeniem prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności oraz Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

  • Którędy do Damaszku?

    Pewien człowiek, obywatel rzymski, wiedziony solennym zadaniem wykorzenienia nieprawomyślnych poglądów swoich ziomków udał się do Damaszku. Tam ów fanatyk doznał niezwykłego wydarzenia. Spotkał się z Osobą, o której nic nie wiedział. Znamy dramatyczną relację o tym wydarzeniu. Otóż: Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi […]. Gdy zbliżał się […] do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał glos, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” „Kto jesteś Panie?” – powiedział. A on: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą co masz czynić. […]” (Dz 3,1-8)

    Tak rozpoczęła się niezwykła, światowa wręcz, kariera św. Pawła, Apostoła Narodów. Z krótkiej relacji Dziejów Apostolskich dowiadujemy się, że już ponad 1900 lat temu w stolicy Syrii żyli chrześcijanie i –co z uznaniem należy podkreślić –żyją tam do dziś, choć przez wieki doznawali krzywd od różnych prześladowców. Dziś też są prześladowani, motywacja bywa ta sama, zmieniają się tylko prześladowcy…

    Współcześni bibliści przyjmują aż trzy warianty drogi damasceńskiej św. Pawła. Na razie napiszemy o dwóch. Pierwsze, jedno z najbardziej prawdopodobnych miejsc opisanego tu wydarzenia to Tell Kaukab, na pograniczu Izraela z Syrią. Do dziś chrześcijanie tutejsi to miejsce nazywają po arabsku Mar Bulos (Święty Paweł). Wybudowano tam w 1963 roku kaplicę, zwaną klasztorem św. Pawła (Deir Bulos). Opiekują się nią wierni obrządku prawosławnego (greckiego).

    Drugie miejsce typowane przez biblistów to Deir Ruja (Daraya) oddalone o 9 km od centrum syryjskiej stolicy. Czy w tym miejscu i okolicy żyją nadal po zakończeniu okrutnej i długiej syryjskiej wojny domowej dwie diaspory chrześcijańskie na południowym skraju Damaszku? Grekokatolików reprezentuje kościół św. Pawła, a odległa od niego o ok. 150 m prawosławna katedra św. Tekli – diasporę obrządku greckiego (melchickiego). Wokół, w niewielkiej odległości jest kilka meczetów.

    Nie wiemy, czy wypadki z 29 listopada 2024 roku dotyczą tej drugiej lokalizacji. Przy okazji walk w Aleppo oraz jego definitywnego błyskawicznego zajęcia przez przeciwników Asada z islamistycznej sunnickiej grupy Hajat Tahrir asz-Sham (HTS – Organizacja Wyzwolenia Lewantu) brytyjska i francuska agencja prasowa doniosły o niszczeniu nielicznych już diaspor chrześcijańskich w tym regionie. Wojna domowa w Syrii wybuchła w 2011 roku, a 8 grudnia 2024 siły rebelianckie zdobyły Damaszek. Po 50 latach upadły rządy rodziny Asadów. Zaś Baszar al-Asad po 24 latach sprawowania władzy udał się z rodziną do Moskwy…

    Nastąpił swoisty stan nieważkości po upadku Asadów z chwilą powołania Mohameda al-Baszira z HTS na tymczasowego premiera Syrii. Czy chrześcijanie uciekli, wybrali wygnanie czy zostali? Jeśli zostali to czy są wśród żywych… Są to te same pytanie, które zadawał sobie świat Zachodu 160 lat temu oniemiały z powodu masakry damasceńskich chrześcijan, przede wszystkim wyznania prawosławnego, ormiańskiego, maronickiego i nielicznej wspólnoty franciszkańskiej. W poprzednich numerach „Prawda jest ciekawa” wspominałem o tej masakrze (maj-października 1860), która rozpoczęła krwawą pierwszą wojnę domową w Libanie i interwencję mocarstw zachodnich w tym regionie.

    Obecnie interwencja Izraela i Hezbollahu trwa, dlatego Libańczycy obawiają się trzeciej wojny domowej (a przecież druga trwała 15 lat, a walki faktycznie ćwierć wieku). W listopadzie i grudniu b.r. Izrael nie pozwolił uciekinierom z końca lata 2024 r. powrócić do swych miejsc zamieszkania na wielowyznaniowe południe Libanu.

    Wspomniałem również o męczennikach damasceńskich (8 franciszkanów z Zakonu Braci Mniejszych i 3 świeckich) zamordowanych za odmowę przejścia na islam we franciszkańskim kościele św. Pawła w Damaszku w nocy z 9 na 10 lipca 1860 roku. Niedawno, 20 października 2024 roku, papież Franciszek kanonizował wspomnianych błogosławionych męczenników. Mimo ponawianych nalotów na Bejrut przez południowego sąsiada oraz mimo działań Hezbollahu, odbyły się wówczas wielotysięczne manifestacje religijne libańskich maronitów. Miały one miejsce głównie w nocy z obawy na nalot. Obawa o życie jest zrozumiała, ale wiara Libańczyków twardsza.

    Relikwie czaszki św. Jana Chrzciciela, którego islam uznaje za jednego z proroków, mieszczą się w słynnym damasceńskim meczecie Omajjadów. Doznają one czci u wszystkich, którzy do tej świątyni przychodzą. Dodajmy, że w dniu 6 maja 2001 roku przybył do nich z modlitwą św. Jan Paweł II. Zdjął buty jak nakazuje tradycja i przekroczył progi meczetu jako pierwszy papież w dziejach kościoła. Odwiedził tę czwartą co do ważności świątynię muzułmanów. Św. Jan i św. Paweł związani są z Damaszkiem. Św. Jan Chrzciciel przewidział przybycie Mesjasza, spotkał Go i ochrzcił. Teraz należy zapytać, jakie noce nadchodzą w obecnym świątecznym czasie dla syryjskich chrześcijan i co wydarzy się w przyszłym roku!

    Podobnie jak w Libanie, tak obecnie w syryjskim od tygodnia ostygającym kotle, mieszają obcy, a szczególnie mocarstwa lokalne: Iran, Turcja oraz Rosja. Póki co dogadali się w sprawie Syrii. Interweniował również Izrael. Rosja dogadała się nawet nowym tymczasowym rządem syryjskim i zajmuje nadal bazę wojskową w Tartusie. Natomiast Amerykanie zbombardowali syryjskie cele na terytorium tzw. Państwa Islamskiego. Wzmocnili tym samym pośrednio pozycję rządu tymczasowego, utworzonego przez uchodzącego za umiarkowanego islamistę, Mohameda al Baszira. Nie bez znaczenia jest też lobby biznesowe skoncentrowane w emiratach arabskich. Jordania również ma swoje interesy i raczej sprzyja ostygnięciu kotła syryjskiego. Po oświadczeniach przywódców Unii Europejskiej z połowy grudnia 2024 można sądzić, że UE idzie tropem jordańskim. Europa została dyskretnie i delikatnie pominięta w zakulisowym rozstrzygnięciu.

    W Syrii walczyło niemal każde ugrupowanie z każdym. Nie sądzę jednak, żeby walka ustała, choć była nadzieja, że w okresie przedświątecznym działania militarne nieco ostygną. W Syrii żyją stosunkowo nieliczni wyznawcy 11 odłamów chrześcijaństwa. Żadne z ugrupowań polityczno-militarnych, które obecnie walczą, nie jest chrześcijańskie. Natomiast co najmniej 4 z ugrupowań muzułmańskich przyznaje się do radykalizmu islamskiego i terroryzmu. Jedyne co łączy większość ugrupowań to wrogość względem Asada. Ale Baszir al-Asad zażywa już azylu politycznego w Moskwie…

    Siły Zbrojne Izraela stworzyły fakty dokonane według wzoru praktykowanego w Libanie. Tym razem zbombardowały Damaszek i stworzyły wojskową strefę bezpieczeństwa na terenie Syrii, na terytorium zajmowanym wcześniej przez siły pokojowe ONZ. W zasięgu strefy izraelskiej znajduje się pierwsze z wymienionych przez biblistów hipotetycznych miejsc spotkania św. Pawła z Jezusem.

    Turcja podobną strefę buforową na całej rozciągłości granicy z Syrią stworzyła już dawno, w związku z walkami z rebeliantami kurdyjskimi. Strefa turecka w Syrii obszarowo jest zdecydowanie większa i rola Turcji w ostatnich wydarzeniach również odpowiednio się zwiększyła. Ankara wspiera Syryjską Armię Narodową, która praktycznie jest armią pomocniczą Tureckich Sił Zbrojnych na terytorium syryjskim zależnym, ale nie bezpośrednio okupowanym przez Turcję. Turcy już wcześniej wyrośli na swoistego gwaranta w północno-zachodniej Syrii, a obecnie są współgwarantem istnienia całej Syrii.

    Polacy doświadczyli w czasach saskich (250 lat temu) podobnych wydarzeń. Dlatego mogą ze zrozumiałym niepokojem przypatrywać się syryjskiemu losowi. Przyjmuje się, że to Turcy wsparli dwa główne ugrupowania rebeliantów syryjskich, które obaliły Asada. Z pewnością jednak nie zgodzą się dopuścić Kurdów i dżihadystów do rozmów na temat przyszłości Syrii.

    Osobną płaszczyzną syryjskiego dramatu jest fakt, iż wśród różnych wzajemnie zwalczających się ugrupowań na terytorium Syrii, są imigranci islamscy – bojownicy z innych krajów. Sam nowy tymczasowy premier syryjski nie urodził się w Syrii.

    Dla porządku wymienię trzecie miejsce wskazywane przez biblistów, związane z powołaniem św. Pawła przez Chrystusa do misji apostolskiej. Chodzi o teren obecnego klasztoru św. Pawła oddalonego zaledwie o 3 km na południowy wschód od damasceńskiego starego miasta. Pamięta ono antyczne imperium rzymskie i apostołów. Ta ostatnia lokalizacja związana jest dziś z franciszkańską Kustodią Ziemi Świętej. W Damaszku przed syryjską wojną domową zamieszkiwało ok. 120 tys. chrześcijan, reprezentujących niemal wszystkie kościoły wschodnie oraz unickie. Czy los klasztoru jest obecnie przesądzony?

    Czy olśnienie, które spotkało św. Pawła i prawda wiary przez niego szerzona po całym świecie, dozna współczesnego rozpoznania we współczesnej drodze do Damaszku? Czy miłość Chrystusa, która pokonała fanatyzm Szawła „przynagli nas” – o czym poucza św. Paweł Greków i Żydów w Koryncie (2 Kor 5,14). Veni, Domine!

  • PIOTR BARDZIŃSKI

    PIOTR BARDZIŃSKI

    Dr inż. Piotr J. Bardziński (ur. we Wrocławiu) ukończył studia magisterskie w 2010 roku na kierunku inżynieria materiałowa na Wydziale Chemii Politechniki Wrocławskiej, a stopień doktora otrzymał w 2017 roku na Wydziale Mechanicznym. Odbył zagraniczne staże badawcze m.in. w Londonie i w Californii. Jest też autorem lub współautorem 9 publikacji naukowych, które ukazały się w czasopismach z tzw. listy filadelfijskiej. Cytowany ponad 100 razy według Google Scholar.

    Młodzi naukowcy nie muszą wyjeżdżać z Polski

    Z dr Piotrem Bardzińskim rozmawia Stanisław Srokowski

    Czym jest dzisiaj nauka? Jaką pełni rolę?

    Nauka w dzisiejszych czasach jest jednym z kluczowych filarów rozwoju społeczeństwa, technologii i naszej wiedzy o świecie. Jest to zorganizowany proces poszukiwania prawdy i odkrywania mechanizmów rządzących rzeczywistością. Nauka pełni rolę mediatora między naszą ciekawością a potrzebą praktycznych rozwiązań. Działania naukowe mają na celu rozwój wiedzy, udoskonalanie technologii, ale także odpowiadanie na wyzwania cywilizacyjne, takie jak kryzysy zdrowotne, zmiany klimatyczne, czy eksploracja kosmosu. Nauka pełni także funkcję edukacyjną i kulturową, kształtując sposób myślenia współczesnego człowieka… Wspiera rozwój krytycznego myślenia oraz pozwala na podważanie i weryfikację istniejących teorii. Nauka jest zarówno narzędziem dla technologii, jak i pomostem między kulturami, promując współpracę międzynarodową. Jest ona podstawą dla polityki opartej na dowodach, co jest szczególnie istotne w obliczu globalnych problemów wymagających skutecznych i racjonalnych decyzji. Jest więc jednym z najistotniejszych elementów składających się na rozwój nowoczesnego państwa.

    Czy w badaniach naukowych można znaleźć coś takiego, jak skrajna postawa? Co by ona znaczyła?

    Skrajna postawa w badaniach naukowych może oznaczać przesadne trzymanie się jednej metody badawczej, teorii czy podejścia, kosztem otwartości na alternatywne rozwiązania i hipotezy. Może to prowadzić do tzw. „dogmatyzmu naukowego”, gdzie naukowiec ignoruje dane, które przeczyłyby jego założeniom, lub bezpodstawnie odrzuca inne metodologie jako niewłaściwe. Przykładem takiej skrajnej postawy może być nadmierne poleganie na modelowaniu matematycznym bez uwzględnienia danych empirycznych. Oczywiście bardzo ważne jest uwzględnienie naukowego konsensusu w danym obszarze i odrzucenie tendencji pseudonaukowych, będących źródłami dezinformacji, co miało na przykład miejsce przy okazji akcji szczepień przeciwko COVID-19. Innym przykładem jest brak refleksji nad etyką prowadzonych badań, lub ich instrumentalizacja, na przykład w obszarze historii lub biologii, w celu realizacji określonej polityki, czego ludzkość boleśnie doświadczyła podczas II wojny światowej, głównie ze strony Niemiec i Japonii, ale nie tylko tam. Dlatego zaistniała konieczność akceptacji zaplanowanych badań przez odpowiednie komisje etyczne. Zbliżanie się do poznania prawdy jest tu najważniejsze.

    Jaka jest relacja między nauką a wiedzą?

    Relacja między nauką a wiedzą jest wielowymiarowa. Nauka stanowi systematyczną metodę zdobywania wiedzy o rzeczywistości. Wiedza natomiast jest efektem działań naukowych, ale może również wynikać z doświadczeń osobistych, tradycji czy intuicji. Kluczową różnicą jest to, że nauka bazuje na metodycznym podejściu: hipotezach, eksperymentach, weryfikacji wyników, co pozwala na budowanie wiedzy wiarygodnej i uniwersalnej. Wiedza naukowa podlega stałej aktualizacji i korekcie. Dobrym przykładem jest tu nowa, przełomowa poprawka do Modelu Standardowego zaproponowana przez pana prof. dr hab. Krzysztofa Meissnera. Można powiedzieć, że nauka jest procesem, a wiedza to jego produkt. W praktyce nauka często wyznacza granice tego, co uznajemy za wiedzę obiektywną, oddzielając fakty od przekonań czy mitów… Na inne pytania odpowiada religia, w ramach której też możemy mówić o wiedzy.

    Został Pan laureatem stypendium MEiN dla młodych wybitnych naukowców. Czy młodzi badacze, naukowcy mają szansę rozwijać dzisiaj swój talent naukowy? Na jakie napotykają przeszkody?

    Młodzi badacze mają dziś wiele możliwości rozwoju swojego talentu naukowego, jednak napotykają też liczne wyzwania. Programy takie jak stypendia Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oferują wsparcie finansowe, które pozwala realizować ambitne projekty badawcze i skupić się na rozwijaniu swoich umiejętności. Niemniej jednak, jednym z największych wyzwań jest brak stabilności zawodowej. Wielu młodych badaczy pracuje na czasowych umowach, co utrudnia formułowanie długoterminowych planów badawczych z perspektywy rozwoju młodego naukowca w ramach danej dziedziny.

    Innym problemem może być niedostateczne wsparcie infrastrukturalne, w tym ograniczony dostęp do nowoczesnego sprzętu czy laboratoriów, a niekiedy duże obciążenie dydaktyczne. Polska oferuje bardzo szeroki wachlarz możliwości rozwoju naukowego, nie tylko swoim obywatelom, ale także młodym naukowcom z zagranicy, już na wczesnym etapie studiów poprzez szereg programów stypendialnych, a także granty na badania w kolejnych etapach rozwoju aktywności naukowej. Miałem okazję odwiedzić Centrum Synchrotronowe w Krakowie, które wraz z nowym kampusem Uniwersytetu Jagiellońskiego i parkiem technologicznym robią ogromne wrażenie skoku cywilizacyjnego ostatnich 30 lat. Aż 78 osób z Politechniki Wrocławskiej znalazło się w rankingu TOP 2% najczęściej cytowanych badaczy na świecie w 2023 roku. W wielu dziedzinach naukowych jako państwo jesteśmy naprawdę w pierwszej światowej lidze, więc po zdobyciu doświadczenia płynącego ze współpracy z zespołami z innych krajów, w tym w ramach staży podoktorskich, młodzi naukowcy nie muszą na stałe wyjeżdżać z Polski, lecz mogą realizować prace w swoich dziedzinach na miejscu w polskich jednostkach badawczych.

    Prowadzi Pan innowacyjne badania naukowe o wysokiej jakości? Jak należy ten fakt rozumieć?

    Prowadzenie innowacyjnych badań naukowych o wysokiej jakości oznacza podejmowanie tematów, które nie tylko odpowiadają na aktualne wyzwania i otwarte pytania w danej dziedzinie, ale także wytyczają nowe ścieżki badawcze. Kluczowym aspektem jest zastosowanie nowatorskich metod i interdyscyplinarność, korzystanie z efektu synergii wynikającego z łączenia wiedzy z różnych dotychczas niepowiązanych obszarów czy grup badawczych. O jakości badań świadczy również ich przejrzystość, możliwość weryfikacji oraz wpływ na rozwój danego obszaru nauki, możliwość praktycznego wykorzystania uzyskanych wyników, czy wpływ na rozwój społeczeństwa. Miarą jakości badań jest też możliwość ich opublikowania w najlepszych czasopismach, o czym decydują niezależni recenzenci rekrutowani często przez wydawcę z innych państw niż autorzy składanej pracy, aby zapewnić bezstronność i transparentność oceny prezentowanych wyników. Badania innowacyjne często wymagają ryzyka, które wiąże się z eksploracją nie do końca poznanych lub kontrowersyjnych tematów. Wysoka jakość oznacza, że wyniki są zgodne z rygorem naukowym, publikowane w prestiżowych czasopismach i doceniane przez społeczność badawczą, co wyraża się również w ilości cytowań.

    Jest Pan autorem publikacji w prestiżowych pismach zagranicznych? Jaka jest droga do takiego pisma?

    Publikowanie wyników w recenzowanych periodykach o zasięgu międzynarodowym to ważny wymóg pracy w większości dziedzin współczesnej nauki, więc moja aktywność w tym obszarze nie jest wyjątkiem, lecz koniecznością. Pozwala to na swobodną wymianę wyników badań pomiędzy badaczami z różnych dziedzin i krajów. Publikacja w prestiżowym czasopiśmie zagranicznym to proces wymagający wielu etapów przygotowań. Pierwszym krokiem jest wybór tematu, który jest interesujący na poziomie międzynarodowym i wnosi nową wartość do danego obszaru badań. Następnie konieczne jest przeprowadzenie rzetelnych badań, analiza wyników i przygotowanie manuskryptu zgodnie z wymaganiami redakcji czasopisma. Kluczowym aspektem jest również odpowiednie opisanie wyników i ich kontekstu literaturowego, aby były one zrozumiałe i atrakcyjne dla międzynarodowej społeczności naukowej… Ostatnim etapem jest publikacja danych pomiarowych w otwartym dostępie.

    Czym się Pan obecnie zajmuje?

    W ciągu ostatnich czterech lat udało mi się wytworzyć kilkadziesiąt stopów aluminium o różnorodnych właściwościach. Niektóre z tych materiałów wykazują ciekawe cechy magnetyczne, takie jak zorganizowany porządek magnetyczny, który jest rzadko obserwowany w podobnych materiałach. W ich skład wchodzą kwazikryształy – związki kilku metali tworzące układ uporządkowanych atomów ułożonych tak, że wzór który tworzą nie powtarza się okresowo po przesunięciu. Stopy te modyfikowałem na różne sposoby: dodając domieszki, poddając je procesom wygrzewania oraz wprowadzając odkształcenia mechaniczne. W wyniku tych działań otrzymałem materiały mogące znaleźć potencjalne zastosowania jako pamięci magnetyczne, kompozyty o dużej wytrzymałości mechanicznej czy materiały do zastosowań w chłodzeniu magnetycznym. Osobny etap moich badań dotyczył otrzymania pojedynczych ziaren kwazikryształów i ich krystalicznych odpowiedników, zwanych aproksymantami. Układ atomów w aproksymancie przypomina lokalne otoczenie atomów w kwazikrysztale przy jednoczesnym zachowaniu okresowej struktury krystalicznej. Pozwoliło to poznać zależności pomiędzy ich budową wewnętrzną a ich właściwościami.

    Niemało tu terminów specjalistycznych. Nie każdy czytelnik może sobie z nimi poradzić. Zapewne oznacza to rozbieżne drogi humanistyki i języka techniki. Zapewne przydałaby się także i tutaj sztuczna inteligencja. Jakie Pan widzi zalety i zagrożenia sztucznej inteligencji?

    Sztuczna inteligencja (SI) to technologia, która oferuje liczne możliwości, ale wiąże się również z istotnymi zagrożeniami. Jej zalety to przede wszystkim zdolność do automatyzacji złożonych procesów, analizowania ogromnych zbiorów danych oraz wspierania decyzji w takich dziedzinach jak medycyna, edukacja, czy energetyka. SI już teraz przyspiesza odkrycia naukowe, umożliwia spersonalizowaną diagnostykę medyczną, a także wspiera rozwój zrównoważonych technologii. Matematykom pomaga rozwiązywać skomplikowane równania i dowody, jest również pomocna fizykom w pisaniu skryptów, czyli małych programów automatyzujących czynności analizy danych… Praktycznie każda dziedzina może zyskać na wykorzystaniu AI – historycy, ekonomiści, sektor bankowy, ale też ma liczne zastosowania w codziennym życiu naszych miast. AI pozwala na przykład optymalizować ruch uliczny poprzez wpływ na kontrolę sygnalizacji świetlnej, czy identyfikować poszukiwanych przestępców na podstawie danych z monitoringu.

    Z drugiej strony, SI niesie ze sobą poważne wyzwania. Kluczowe zagrożenia to etyczne dylematy związane z użyciem algorytmów, ryzyko utraty miejsc pracy z powodu automatyzacji… Niepokoi też możliwość wykorzystywania tej technologii w sposób szkodliwy, na przykład w celach masowej inwigilacji, czy manipulacji opinią publiczną, choćby za pośrednictwem hejterskich botów, czy masowego fabrykowania i dystrybucji w serwisach społecznościowych Internetu fałszywych informacji. Brak transparentności w działaniu wielu systemów SI może prowadzić do decyzji, które są niezrozumiałe lub niesprawiedliwe, jak na przykład błędna ocena potencjalnych kandydatów na pracowników przez algorytmy rekrutujące w HR, czy rodzących tak nieodwracalne skutki, jak decyzja o eliminacji celów przez autonomiczne drony na polu walki, łamanie zabezpieczeń bankowych czy innych systemów informatycznych państwa przez przestępców lub wywiady wrogich państw. Aby w pełni wykorzystać potencjał SI, konieczne jest wprowadzenie odpowiednich regulacji oraz inwestycje w badania nad jej etycznym i odpowiedzialnym wykorzystaniem.

    Dziękuję.

  • Prawda historyczna w formie kalendarza

    Od dziesiątków lat marksiści, a od lat kilku neo-marksiści starają się przejąć rząd dusz, a faktycznie władzę nad światem. Czynią to na zasadach znanych od wieków: „dziel i rządź” i poprzez dawanie obietnic bez pokrycia: „chleba i igrzysk”. Czasem to drugie niezbyt wychodzi, bo na przykład zabraknie masła, ale walka, skłócanie i nienawiść szerzone są permanentnie.

    Wdawanie się z nimi w polemiki, z wielu powodów, o których można by pisać rozległe referaty, jest w tym miejscu niezbyt celowe. W skrócie wyjaśnia to już tytuł książki prof. Jana Majchrowskiego „Przeciw uzbrojonym analfabetom”, który to odnosi się do przestrogi ojca autora wyniesionej z oflagu w Murnau. Stanisław Majchrowski powtarzał, „by nie ginąć z rąk uzbrojonego strażnika-analfabety, bo nie warto. Mądrzejszy powinien przeżyć.” Autor na przykładzie swojego życia odnosi tę przestrogę również do zagrożenia utraty wartości, o których utrzymanie warto zabiegać w umiejętny i rozsądny sposób.

    W tym momencie przypomina mi się z czasu słusznie minionego popularna piosenka Wojciecha Młynarskiego „Róbmy swoje”. Gdy porównamy to z – wydawać by się mogło – podobnym hasłem Jerzego Owsiaka, a jakże w rzeczywistości odmiennym: „róbta, co chceta”, to wydaje się, że ostrzeżenia ojca i syna Majchrowskich stają się jeszcze bardziej aktualne. Gdy jeszcze popatrzymy na „naprawianie” oświaty, w którym „myśli i czyny” Owsiaka mają niebagatelne znaczenie, to ostrzeżenia o deprawacji dzieci i młodzieży stają się chyba bardziej zrozumiałe. Na tym tle wyraziście wybija się apel wybitnego historyka prof. Andrzeja Nowaka o rozważenie potrzeby nauczania równoległego.

    W tym momencie warto wspomnieć o godnym polecenia choć niszowym „Skarbcu historii 2025” w formie kalendarza Zakonu Rycerzy św. Jana Pawła II. Być może blisko 10-letnie doświadczenie Rycerzy w przekazie treści historycznych i patriotycznych ludziom młodym może stać się inspiracją dla podobnych wydawnictw z dziedziny kultury, literatury, religii, czy nawet przedmiotów ścisłych.

    Kilka zdań o kalendarzu, który w roku 2025 zajmuje się głównie przybliżeniem historii II wojny światowej w Polsce, ze szczególnym uwydatnieniem roli Niemiec. Krótkie 2-3 zdaniowe notki pokazują najistotniejsze wydarzenia danego dnia dotyczące tego zagadnienia. Wszystkie te hasłowe opisy są zakończone QR-kodem, do otwarcia w aplikacji w komórce, gdzie jest znacznie więcej treści a czasem film. Nadto na końcu wydawnictwa została opisana niesłychanie ważna rocznica 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego, która jest tożsama z 1000-leciem Królestwa Polskiego.

    Treści zawarte w „Skarbcu historii” mogą służyć pomocą w tzw. nauczaniu równoległym, zarówno w szkole, jak i poza nią. Jednocześnie mogą pomóc uczniowi w samokształceniu, a także w codziennym systematycznym pogłębianiu wiedzy historycznej. Dodatkowo wydawnictwo wydaje się przydatne do pogłębiania rodzinnych kontaktów międzypokoleniowych. Załóżmy, że dziadek lub babcia nie potrafią otworzyć QR-kodu do ciekawej wiadomości i proszą wnuka lub wnuczkę o pomoc. Dalsza część rozmowy potoczy się w zależności od chęci i potrzeb obydwu stron.

    Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży (wy)chowanie” – te słowa wypowiedziane ponad czterysta lat temu przez kanclerza Jana Zamoyskiego, wielkiego hetmana koronnego Rzeczypospolitej Obojga Narodów, to znakomita sentencja, która do dziś nie straciła na swej aktualności. Co więcej w ostatnim czasie, jakby na aktualności zyskała.

    Adres mailowy, na który można wysyłać zamówienia na kalendarze z podaniem imienia, nazwiska, adresu pocztowego i telefonu:

    andrzej.switalski@fundacjaspes.org.pl

  • Głos ekspertów w Sejmie RP

    W dniu 18.12.2024 odbyło się połączone posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Życia i Rodziny pod przewodnictwem posła Piotra Uścińskiego oraz Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Życia i Zdrowia Polaków pod przewodnictwem posła Romana Fritza. Posiedzenie poświęcone było kontrowersjom wokół edukacji zdrowotnej i zabrali w nim głos liczni eksperci: lekarze, psychologowie, dydaktycy, eksperci oświatowi, nauczyciele, pedagodzy i prawnicy.

    W pierwszej części posiedzenia dr n. med. Dorota Łucja Jarczewska, prezes Instytutu Myśli Pro-Life oraz dr n. med. Dorota Sienkiewicz, prezes Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców zwróciły uwagę na niedostatki nowego przedmiotu w kwestiach zdrowotnych, udowadniając z perspektywy praktyki lekarskiej i naukowej, że efektem edukacji zdrowotnej będzie obniżenie poziomu zdrowia młodych Polakówprzez rozbudzanie seksualne, prowadzące do wcześniejszej inicjacji seksualnej,przez generowanie przewlekłego stresu u nieprzygotowanych do przedstawianych treści dzieci.

    Następnie Agnieszka Marianowicz-Szczygieł, prezes Fundacji Instytutu Analiz Płci i Seksualności „Ona i On”, członek Zarządu Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, zwróciła uwagę na to, że należy mówić o wychowaniu do dorosłego życia, a nie o edukacji seksualnej, gdzie seksualność traktuje się w sposób wyizolowany. Przedstawiła wady prawne, formalne, organizacyjne, koncepcyjne, metodologiczne i metodyczne, merytoryczne i etyczne proponowanych przez MEN rozwiązań.

    Dr Szymon Grzelak, psycholog, prezes Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej, który prowadzi badania nad skutecznością konkretnych działań profilaktycznych, podkreślił, że dzieciom potrzebna jest dobra współpraca rodziców i nauczycieli w szkole, a nie kolejny konflikt wniesiony przez obowiązkowy przedmiot edukacja zdrowotna, który zawiera komponent seksualności dzielący mocno społeczeństwo. Przedstawił również badania przeprowadzone przez IPZ na 80 tys. uczniów, nauczycieli i rodziców, z których wynika m.in., że najbardziej prozdrowotny psychicznie cel życiowy młodych ludzi to szczęśliwe życie rodzinne dzieci, zwracając uwagę, że w obliczu problemów demograficznych zadaniem państwa jest ochrona rodziny.

    W kolejnym bloku Hanna Dobrowolska, koordynator Ruchu Ochrony Szkoły, autorka podręczników szkolnych, dydaktyk, współautorka programów, która doradzała podczas powstawania różnych podstaw programowych, obaliła kilka mitów, które są generowane z perspektywy urzędników ministerstwa i autorów podstawy programowej. Podkreśliła, że nie mają one podstaw racjonalnych, ale mają funkcję propagandową, mają przekonać, że przeciwnicy edukacji zdrowotnej są przeciwni zdrowiu uczniów. Dobrowolska porównała zapisy w nowej podstawie programowej z podstawami programowymi innych przedmiotów.

    Jolanta Dobrzyńska, członek prezydenckiej Rady do spraw Rodziny, Edukacji i Wychowania, przypomniała historię przedstawienia treści zdrowotnych w programach nauczania od 1999 roku. Zwróciła uwagę na istniejący od początku problem z brakiem kadr do nauczania tak interdyscyplinarnego przedmiotu. Obecne trendy w nauczaniu zestawiła z zaleceniami twórców systemu komunistycznego, ukazując zachodzące w każdym punkcie paralele.

    Następnie głos zabrał dr Zbigniew Barciński, prezes Stowarzyszenia Pedagogów NATAN, który porównał proponowany nowy przedmiot z Wychowaniem do życia w rodzinie. Jako istotę zmiany pomiędzy nimi wskazał przesunięcie akcentu z rodziny w kierunku zdrowia, a także zamianę dobrowolnego przedmiotu ukazującego seksualność w kontekście rodziny na przymusową, antyrodzinną edukację seksualną ukierunkowaną na przyjemność.

    Renata Krupa, nauczycielka WDŻ na wszystkich poziomach edukacyjnych, przygotowująca również studentów do nauczania WDŻ, współautorka programów profilaktycznych z zakresu zdrowia, wykazała, że wszystkie treści proponowane w nowym przedmiocie, obecne są na zasadzie spirali w Wychowaniu do życia w rodzinie. Zwróciła uwagę na długie i gruntowne przygotowanie kadry uczącej WDŻ i porównała to z obecną propozycją, zwracając uwagę na brak zatwierdzonych podstaw, programów, podręczników i wyłącznie 1 semestr na doszkolenie czy przeszkolenie nauczycieli.

    Aspekty prawne zaprezentował zgromadzonym radca prawny Marek Puzio z Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, zwracając uwagę na przepisy Konstytucji RP i międzynarodowych aktów prawnych. Zwrócił uwagę na różnice pomiędzy nauką, kształceniem a wychowaniem w kontekście projektowanego rozporządzenia.

    W ostatnim bloku Magdalena Trojanowska ze Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci zwróciła uwagę na wpływ standardów edukacji seksualnej Światowej Organizacji Zdrowia oraz zalecenia ONZ i UE na propozycję podstawy programowej edukacji zdrowotnej, a Agnieszka Pawlik-Regulska, prezes Stowarzyszenia „Nauczyciele dla Wolności” zaprezentowała sposoby i skutki permisywnej edukacji seksualnej w krajach Europy Zachodniej (Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, Francji). Zwróciła również uwagę na to, że jedyny nauczyciel WDŻ zaproszony do tworzenia podstawy edukacji zdrowotnej, Antonina Kopyt, to ekspert fundacji edukatorów seksualnych sexed.pl, fundacji, która współpracuje z sex-shopami oraz firmami farmaceutycznymi produkującymi implanty antykoncepcyjne. Kopyt podjęła również odpłatną współprace z Federą – największym lobby aborcyjnym w Polsce, które w swoich materiałach zachęca do masturbacji, seksu poliamorycznego i stwierdza, że „porno samo w sobie nie jest złe!”. Pawlik-Regulska przypomniała również badania prof. Izdebskiego z 2004, w których pytał on 14-17-latków, jakie wynagrodzenie otrzymali za świadczenie usług seksualnych i od jakiego wieku powinien być dopuszczalny stosunek osoby dorosłej z osobą niepełnoletnią: od 10, 12 czy 14 lat. Na koniec wyraziła nadzieję, że Polska skorzysta z doświadczenia innych krajów i nie wprowadzi permisywnej edukacji seksualnej, aby nie doświadczać tych kryzysów, którymi zmagają się kraje zachodnie.

  • Gentleman wyjątkowy

    Tradycją jest, że pod koniec roku urządza się różnego rodzaju plebiscyty. A to na najlepszego piłkarza, a to na kucharza czy biznesmena roku. Mój znajomy uważa, że taki plebiscyt powinien również odbyć się w kategorii gentleman roku.

    Gentleman to człowiek, który wykazuje się szlachetnymi cechami charakteru i dużą empatią. To mężczyzna pełen kurtuazji, bardzo miły, który z reguły nie popełnia błędów. Za takiego mój znajomy, i wielu innych, a nawet niektóre media, uważa naszego aktualnego premiera, Donalda Tuska. Według nich jest on gentlemanem wyjątkowym. Dlaczego? Bo prócz wyżej wymienionych cech (pisiorów skręcać będzie upiorny śmiech) potrafi przeprosić za błędy innych, a nawet je naprawić.

    9 grudnia 2024 roku Tusk spotkał się w Gdańsku ze swym niezawodnym przyjacielem, od 26 lat przewodniczącym Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP), Sławomirem Broniarzem. To ten, który w 2019 roku zorganizował ogólnopolski strajk nauczycieli.

    Media mało uwagi poświęciły temu wydarzeniu, choć było ono dla kraju niezwykle ważne. Podczas spotkania Tusk wyraził wielki żal, niemal przepraszał, za sytuację, w jakiej znaleźli się nauczyciele w wyniku działań poprzedniego rządu. Ubolewał, że w okresie rządów PiS edukacja była traktowana instrumentalnie, a kluczowe decyzje podejmowano nie kierując się dobrem ani uczniów, ani nauczycieli.

    Obaj gentlemani uznali spotkanie za bardzo konstruktywne i merytoryczne, co daje nadzieję na poprawę w oświacie. Tusk jak mógł pocieszał przewodniczącego obiecując, że posprząta po PiS tę stajnię Augiasza. Efekty już widać. Na stanowisko Ministra Edukacji powołał posłankę na Sejm VIII, IX i X kadencji, Barbarę Nowacką, liderkę lewicowych inicjatyw politycznych. Pod jej kierownictwem możemy mieć pewność, że młodzież będzie dobrze wyedukowana, zwłaszcza w sferze seksu i ideologii LGBT.

    O tym, że Tusk jest gentlemanem nadzwyczajnym świadczą również takie fakty:

    Nie dopuścił do obrażania naszego wielkiego sąsiada, doprowadzając do unieważnienia uchwały Sejmu z dnia 18 lipca 2023 roku, która uznawała Rosję za państwo wspierające terroryzm. Przecież już w 2009 roku oznajmił rodakom, że wraz z prezydentem Putinem „przypilnują, by nikt piachu w tryby im nie sypał”. „Nasz człowiekiem w Warszawie” – tak za to komplementował go Putin.

    Bronił dobrego imienia naszego drugiego wielkiego sąsiada, odpierając insynuacje wrednej opozycji, że wtrąca się w nasze wewnętrzne sprawy. Docenili to Niemcy przyznając mu wiele odznaczeń, m.in. Krzyż Wielki Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec (2012) oraz Nagrodę im. Walthera Rathenaua (2018).

    Otacza się ludźmi na zasadzie „Similis simili gaudet” (podobny cieszy się podobnym). Takich też ludzi powołał do rządu (Kierwiński, Nitras, Myrcha, Budka, Sikorski, Kropiwnicki). Podobnych ludzi „siłom i godnościom osobistom” wprowadził do mediów, sądów i spółek Skarbu Państwa. „Kadry decydują o wszystkim” powiedział kiedyś Stalin i tej zasady się trzyma.

    Jest bardzo szarmancki wobec kobiet. Wychodząc z założenia, że praca to dobrodziejstwo, a dzieci to udręka, podniósł im wiek emerytalny i popierał liberalizację prawa aborcyjnego. Gdy 5 grudnia na konferencji prasowej w Warszawie spotkał się z Robertą Metsolą, przewodniczącą Parlamentu Europejskiego, to wbrew protokołowi dyplomatycznemu jej oddał pierwszeństwo zabrania głosu.

    A ponadto, jak przystało na prawdziwego gentlemana:

    Nie ukrywa swojej wiary. Wręcz przeciwnie – demonstruje. W marcu 2023 roku, podczas spotkania w Sosnowcu zwrócił się do katolików: Jesteś katolikiem, chcesz przestrzegać dekalogu, wierzysz w fundamentalne zasady chrześcijaństwa, rozumiesz Jezusa Chrystusa? To nie możesz głosować na PiS czy Konfederację.

    Nie jest mściwy. Nie obraża się na tych co go kiedyś tak bardzo krytykowali. Romanowi Giertychowi powierza swe usługi prawnicze, a Michała Kołodziejczaka powołał do swego rządu.

    Posiada dar wybaczania. Przywrócił SB-ekom dawne przywileje (jako gospodarz polskiego domu nie da on krzywdy zrobić nikomu).

    Cieszy się wielką sympatią młodzieży, a nawet dzieci, które chętnie brały udział w jego konwencjach, na których mogły bez ograniczeń zadawać trudne pytania.

    Dba o finanse państwa. Zlikwidował TV Biełsat i zapowiedział obcięcie wydatków na Kancelarię Prezydenta, Trybunał Konstytucyjny, IPN i Krajową Radę Radiofonii I Telewizji. Przenosząc część środków z OFE do ZUS nie dopuścił do przekroczenia dopuszczalnego zadłużenia 60% PKB.

    Przeciwdziała hucpom politycznym. Uroczyście unieważnił proponowane przez PiS referendum (dot. sprzedaży przedsiębiorstw państwowych, podniesienia wieku emerytalnego, likwidacji bariery na granicy z Białorusią, przejmowania nielegalnych imigrantów), które miało się odbyć równocześnie z wyborami do parlamentu 15 października 2023 roku.

    Jego skromność jest porażająca. Nie wystawił swojej kandydatury w majowych wyborach prezydenckich, co zapewne spotkałoby się z aplauzem całej koalicji 13 grudnia. Już w 2005 roku wyjaśnił, że nie jest zainteresowany „mieszkaniem w pałacu i pilnowaniem żyrandola”, a jedynie aktywnym działaniem dla państwa. Pełnienie funkcji premiera jest wystarczającym spełnieniem jego ambicji i ogromnym zaszczytem, a służba i poświęcenie, to są dla niego rzeczy najważniejsze.

    Jest niezwykle wrażliwy na ludzki los. To on pierwszy domagał się wpuszczenia imigrantów chcących dostać się do Polski z terenu Białorusi. Wszyscy pamiętamy ten jego apel: „To są biedni ludzie szukający swego miejsca na ziemi”.

    Mowa nienawiści. Zawsze krytykował osoby publiczne, które przyczyniają się do jej szerzenia: – Kiedy oglądam barbarzyńców w rodzaju Czarnka i Budy po chamsku poniżających swoich rozmówców, widzę jak głęboka i zasadnicza jest w nich pogarda dla innych. To wkrótce się skończy, bo zapowiedział prace nad ustawą o przeciwdziałaniu mowie nienawiści.

    Prawdomówność, to go wyróżnia spośród innych polityków. Jak mówił o Zielonej Wyspie, to miał na myśli Irlandię, a nie Polskę, co mu zarzucała opozycja.

    Wspiera fundacje charytatywne. Dla fundacji Owsiaka WOŚP chce przekazywać 1 zł z każdej kawy sprzedanej na stacjach Orlen.

    Jest odważny. Nie dał się zastraszyć Zbigniewowi Ziobrze, byłemu ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu, który publicznie oskarżył go o działalność w zorganizowanej grupie przestępczej. Dalej robi porządki po rządach Zjednoczonej Prawicy.

    Broni niezależności mediów – TVN wpisał na listę firm strategicznych, aby chronić polski rynek medialny przed ewentualnymi wrogimi przejęciami.

    Zapewnia ochronę policji przed agresją Prezesa PiS i jego ludzi wobec aktywistów Arkadiusza Szczurka i Babci Kasi, naklejających na pomniku kartki o prawdziwej przyczynie katastrofy smoleńskiej.

    – Jest bardzo wymagający w stosunku do podległych pracowników. W grudniu 2024 roku wyraził niezadowolenie z powodu opóźnień w rozliczaniu działań poprzedniego rządu: – Bez rozliczenia PiS nie będzie możliwa naprawa Rzeczpospolitej.

    – I na koniec – podsumował mój znajomy – Tusk, podobnie jak Bodnar, do bólu przestrzega prawa i jest niezwykle pracowity. Już tak wiele zrobił dla kraju. A to dopiero rok.

    Jak będzie wyglądała Polska po kolejnym roku rządów Tuska? Oto jest pytanie, które dziś wszyscy sobie zadają! Jedni z nadzieją, że doprowadzi do delegalizacji PiS, przywróci praworządność i dobrobyt w Polsce, inni z wielkim niepokojem i nadzieją, że może poślizgnie się na kostce masła.

    Szczęśliwej Polski już czas! Życzę takiej w nadchodzącym Nowym 2025 Roku wszystkim moim Rodakom.

  • Panie Prezydencie! Proszę powstrzymać bezprawie!

    My Polacy, oczekujemy przestrzegania prawa i natychmiastowego wykonania wyroku Sądu Najwyższego przez Państwową Komisję Wyborczą! Bezprawne działania niektórych członków PKW to nie tylko skandal, ale także zamach na podstawowe prawa najwyższego suwerena, którym jest Naród Polski.

    Sugestie, że wybory prezydenckie mogą się nie odbyć lub że ich wynik będzie podważany, są niedopuszczalne i godzą w fundamenty demokracji. Na naszych oczach trwa demontaż państwa polskiego, a takie zachowania otwierają drogę do rodzącej się totalitarnej dyktatury. Nie możemy na to pozwolić – przyszłość naszego kraju wymaga zdecydowanej reakcji!

    W ubiegłą środę siedmioosobowy skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uchylił uchwałę Państwowej Komisji Wyborczej z sierpnia tego roku, która bezpodstawnie odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS z ostatnich wyborów parlamentarnych. Zgodnie z przepisami kodeksu wyborczego, po takim orzeczeniu Państwowa Komisja Wyborcza ma obowiązek niezwłocznie zatwierdzić sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego. To kluczowy krok, który umożliwia ministrowi finansów wypłatę należnej dotacji.

    Tymczasem podczas poniedziałkowych obrad Państwowa Komisja Wyborcza zdecydowała się odroczyć decyzję do czasu wyjaśnienia przez organ ustawodawczy kwestii statusu sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Za odroczeniem głosowało pięciu członków PKW: Ryszard Kalisz (Lewica), Ryszard Balicki (KO), Paweł Gieras (PSL), Maciej Kliś (Lewica) oraz Konrad Składowski (KO).

    Argumentacja Komisji, opierająca się na kwestionowaniu statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, jest szczególnie kuriozalna. Warto przypomnieć, że dotychczas PKW bez zastrzeżeń uznawała orzeczenia tej Izby w sprawach finansowania partii politycznych, czego przykładem są decyzje dotyczące Konfederacji z 4 września 2024 r. i Porozumienia z 20 listopada 2024 r. Co więcej, Komisja nie kwestionowała również orzeczenia tej Izby dotyczącego ważności wyborów parlamentarnych, co pokazuje brak spójności w jej działaniach.

    Jak wskazuje dr Oskar Kida, konstytucjonalista, działanie PKW stoi w sprzeczności z jednoznacznymi przepisami Kodeksu Wyborczego, które nakazują przyjęcie sprawozdania w takiej sytuacji. PKW nie ma żadnej decyzyjności w tym zakresie i powinna działać zgodnie z zasadą legalizmu (art. 7 Konstytucji RP). Tymczasem odroczenie podjęcia decyzji, uzasadnione brakiem uznania Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, nie tylko jest sprzeczne z obowiązującym prawem, ale także podważa konstytucyjny porządek, co może prowadzić do odpowiedzialności karnej członków PKW na podstawie art. 231 Kodeksu karnego.

    Skutki tej sytuacji mogą być dramatyczne, zwłaszcza w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. PKW, uzasadniając swoje działanie, wskazuje na brak możliwości prawidłowego funkcjonowania do czasu odpowiednich działań legislacyjnych, co stawia pod znakiem zapytania jej zdolność do organizacji wyborów w konstytucyjnym terminie. Dr Kida ostrzega, że naród może zostać pozbawiony swojego podstawowego prawa, a ewentualne decyzje PKW, pozbawione nadzoru sądowego, mogą zagrozić rzetelności procesu wyborczego. Odwołania komitetów wyborczych do nieuznawanej przez PKW Izby SN nie będą miały skutków prawnych, co de facto pozbawi te komitety prawa do sądu, czyniąc z PKW organ pozbawiony faktycznej kontroli. Taki rozwój wydarzeń podważa fundamentalne zasady demokratycznego państwa prawa.

    Podobną ocenę tej skandalicznej sytuacji przedstawił konstytucjonalista prof. Ryszarda Piotrowski. W jego opinii PKW rażąco przekroczyła swoje ustawowe uprawnienia, które nie przewidują możliwości kwestionowania orzeczeń Sądu Najwyższego ani składu jego izb. Profesor podkreślił, że zgodnie z kodeksem wyborczym, PKW ma obowiązek niezwłocznego przyjęcia sprawozdania po uchyleniu wcześniejszej decyzji przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Opóźnienie tej decyzji nie tylko narusza prawo, ale również zagraża stabilności procesu wyborczego.

    Zdaniem prof. Piotrowskiego, działania PKW mogą prowadzić do dalszych niezgodnych z prawem zachowań, co stawia pod znakiem zapytania jej zdolność do rzetelnego przeprowadzania kolejnych wyborów. „Jeżeli wybory prezydenckie mają się odbyć, to trzeba mieć komisję, która szanuje prawo” – zaznaczył. Profesor wezwał Prezydenta RP do rozważenia inicjatywy mającej na celu odwołanie członków PKW odpowiedzialnych za tę sytuację.

    Dlatego apelujemy do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy o podjęcie działań w celu odwołania członków PKW, którzy dopuścili się łamania prawa. W imię dobra naszej Ojczyzny wzywamy także inne konstytucyjne organy – Naczelny Sąd Administracyjny, Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny – do współdziałania z prezydentem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *