Przyjmować, nie przyjmować?

Kiedy chodziłem do szkoły podstawowej Murzyna można było zobaczyć jedynie w kinie lub na obrazku, na przykład w czytance o Murzynku Bambo, co to w Afryce mieszka. Aby zobaczyć go na żywo w 1955 roku na Śląsku Cieszyńskim, gdzie wówczas mieszkałem, organizowane były wycieczki do pobliskich Zebrzydowic, bo tamtędy przejeżdżała pociągiem do Warszawy delegacja z USA na V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów. Uczestniczył w niej m.in. Murzyn Paul Robeson, znany amerykański aktor i piosenkarz (bas). Te festiwale miały sprzyjać międzynarodowej integracji w duchu idei pokoju i wymiany kulturowej. I sprzyjały. Podobno po festiwalu przyszło na świat wielu rodzimych Murzynków.

Ale byli tacy szczęściarze, którzy mieli okazję widzieć Murzyna wcześniej. Opowiadano mi o wypadku, jaki zdarzył się we Wrocławiu w 1945 roku. Na ulicy Świdnickiej stuknęły się dwa wojskowe gaziki. Jednego z nich prowadził Murzyn, podobno ordynans jakiegoś generała, który go wygrał w karty od innego generała. On pierwszy wyskoczył z gębą do tego drugiego kierowcy, używając bardzo siarczystego języka. Tłum gapiów był zachwycony: – Murzyn, a jak pięknie mówi po polsku.

Dziś w Europie można spotkać ludzi każdej rasy i nacji. W Polsce nie jest to jeszcze taka wieża Babel jak w USA, ale wszystko zmierza w tym kierunku, zwłaszcza że obecna, jakże postępowa i nowoczesna, rządząca koalicja 13 grudnia bardzo się stara, aby tak się stało.

W 2015 roku Angela Merkel, kanclerz Niemiec, zaapelowała o otwarcie granic Europy dla migrantów z Afryki („Willkommenskultur”), co przyciągnęło nie tylko uchodźców wojennych, ale również migrantów ekonomicznych z różnych regionów świata. W latach 2015 i 2016 Niemcy przyjęły około 1,2 miliona migrantów i uchodźcównie licząc tych, którzy przybyliw ramach programów łączenia rodzin.

Niemiecka gospodarka zmagała się z problemem starzejącego się społeczeństwa i niedoborem pracowników w takich sektorach, jak budownictwo, opieka zdrowotna czy inne usługi. Przy niskim współczynniku urodzeń i wydłużającej się długości życia potrzebowała młodych pracowników, aby utrzymać system emerytalny i gospodarkę. Wydawało się, że polityka migracyjna krajów zachodnich UE rozwiąże ten problem.

Tymczasem przyjęcie tak dużej liczby migrantów stworzyło wiele problemów. Największe to obciążenie budżetu lokalnych samorządów, trudności w integracji z lokalnym społeczeństwem, tworzenie zamkniętych społeczności, wzrost przestępczości, a nawet przypadki powiązania z organizacjami terrorystycznymi. Dodatkowym problemem były, i są nadal, grupy przemytników ludzi, które wykorzystują sytuację migrantów, oferując nielegalne i niebezpieczne przeprawy do Europy. Niektóre kraje wykorzystują migrantów, jako narzędzie nacisku politycznego, na przykład Białoruś podczas kryzysu na granicy z Polską w 2021 roku.

Kryzys migracyjny doprowadził do konfliktów między krajami członkowskimi UE, zwłaszcza w kwestii relokacji migrantów (spór z Polską i Węgrami). Państwa rozwinięte, które tak ochoczo ich przyjmowały, teraz próbują przerzucić część swojego problemu na inne kraje. Czy z tego powodu powinniśmy się martwić? Według zapewnień premiera Tuska – nie. Wręcz przeciwnie – powinniśmy się cieszyć, bo Polska będzie beneficjentem. Jeżeli tak, to dlaczego uroczyście unieważnił propozycję zrobienia w tej sprawie referendum?

Póki co, niemieccy funkcjonariusze już zaczęli przewozić migrantów do naszego kraju, co jest niezgodne z przyjętymi procedurami UE. Ilu już przewieźli nikt w rządzie Tuska nie potrafi powiedzieć. Wiadomo tylko, że rząd buduje 49 ośrodków dla migrantów. Herzlich willkommen!

Aby choć częściowo zapobiec kryzysowi UE przyjęła w 2024 roku nowy pakt, który wprowadza istotne zmiany w polityce migracyjnej i azylowej. Zobowiązuje on państwa członkowskie do zapewnienia migrantom odpowiednich i porównywalnych warunków życia, obejmujących świadczenia zdrowotne, edukacyjne oraz materialne. Zgodnie z tą dyrektywą Polska będzie zobowiązana przyjąć określoną liczby migrantów w ramach mechanizmu relokacji. Jeśli odmówi, zapłaci karę, którą ustalono na 20 000 euro za każdego nieprzyjętego. Nieprzyjęcie przykładowo tylko 2 000 migrantów rocznie, będzie kosztowało nasz budżet 40 mln euro.

Napływ uchodźców spoza UE spowodował wzrost brutalnych przestępstw, ataków terrorystycznych oraz konfliktów religijnych. W ostatnich latach tysiące Europejczyków zginęło z rąk muzułmanów. Zginęli na ulicach swoich miast. Często ostatnimi słowami, jakie usłyszeli był okrzyk: Allahu Akbar!

Na ten temat można by sporządzić opasły raport. Po konkretne dane odsyłam zainteresowanych do Internetu. Tam też można znaleźć, jak po nocy sylwestrowej 2024/2025 wyglądały stolice krajów Europy Zachodniej, co pokazały niektóre media. Kto ponosi winę za to? Niemieccy politycy oskarżają Polskę z powodu legalności sprzedaży fajerwerków. Żądają „surowych kontroli na granicy”. Czy tylko z tego powodu? To nie kto inny, jak kanclerz Scholtz powiedział, że uchodźcy dostają się do nich z Polski.

Mimo tych przerażających danych w kraju nie brak ludzi, którzy uważają, że Polska powinna przyjmować migrantów. Niektórzy nawet proponują „jak leci”, a później się ich sprawdzi. Poseł Nowej Lewicy, Krzysztof Mieszkowski, nalegał z mównicy sejmowej, aby przyjmować Afrykanów, bo oni nie tylko wzbogacą nas kulturowo, ale dodatkowo wzmocnią polską reprezentację w sporcie, zwłaszcza w piłce nożnej.

Już wkrótce, dokładnie 18 maja, będziemy mieli wybory prezydenckie. Sondaże mówią, że prawdopodobnie odbędzie się druga tura, w ramach której spotkają się Rafał Trzaskowski, kandydat PO i Karol Nawrocki, kandydat obywatelski. W 2015 roku Trzaskowski, pełniąc funkcję wiceministra spraw zagranicznych, opowiadał się za solidarnością z innymi krajami UE w kwestii relokacji. Dziś, widząc jakie problemy, nie tylko finansowe, mają kraje zachodnie i jak spada mu poparcie społeczeństwa, zaczął wypowiadać się na ten temat bardzo pokrętnie. Jest za, a nawet przeciw. Tymczasem drugi kandydat, Karol Nawrocki, wypowiada się jednoznacznie i stanowczo: – Trzeba jednostronnie wypowiedzieć Pakt Migracyjny.

A więc, przyjmować, czy nie przyjmować? A jeżeli już, to kogo i według jakich kryteriów? Oto jest pytanie. Wydaje się, że odpowiedź na nie można znaleźć w zakończeniu najnowszej książki „POLIdRUKI” prof. Jana Majchrowskiego:

Do pasmanterii weszła młoda kobieta o oliwkowej karnacji, czarnych włosach i oczach. Można było poznać w niej Arabkę. Mówiła dobrze po polsku. Poprosiła o nici. Ekspedientka podała jej jakieś szpulki. Klientka zaczęła je dokładnie oglądać. Coś jej się nie podobało.

– To są niemieckie nici – powiedziała. Wszędzie są tylko niemieckie nici. Dlaczego w polskich sklepach nie ma polskich nici?

Sprzedawczyni milczała. Klientka kontynuowała swój wywód o znikających polskich niciach, które zresztą miały być lepsze od niemieckich, bo się nie rwały, o polskich fabrykach, które zamykano, a ludzie pozostawali bez pracy, i o zagranicznych towarach, które zastąpiły polskie. Naraz z sąsiedniego stoiska odezwała się inna sprzedawczyni. Nie chciała tego słuchać. Kazała klientce wynosić się ze sklepu.

– Jeszcze nie skończyłam zakupów – rzuciła młoda kobieta o oliwkowej cerze.

W tym momencie usłyszała:

– Brudasie! Wracaj do swego kraju!

Młodą kobietę, aż zatrzęsło:

– Jestem u siebie! To jest mój kraj! Ale polski honor leży w Katyniu!

W pasmanterii na ulicy Śniadeckich wybuchła awantura. Kto stanął w obronie polskich interesów i polskiego honoru? Arabka? Nie. Polka. Już Polka.

Bo Polska to nie pochodzenie, ale wybór.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *