Warszawa przywitała nas piękną pogodą. Kurtki zabrane na wszelki wypadek od razu powędrowały do plecaków. Z parkingu w Złotych Tarasach szybko przeszliśmy na Krakowskie Przedmieście, gdzie kłębił się już ogromny tłum ludzi, a nowi uczestnicy wciąż dochodzili.

Przed kościołem Świętego Krzyża zastałem rozwinięty transparent Solidarności Walczącej. Przywitałem się i zrobiłem zdjęcia. To było w samo południe. Rozdzieliliśmy się z żoną i córką, bo obowiązki reportera wzywały mnie do działania, a nie chciałem narażać rodziny na bieganie z miejsca na miejsce w poszukiwaniu najlepszych ujęć. Przez to, niestety, ominęła mnie możliwość zatańczenia poloneza dla uczczenia tysiąclecia koronacji Bolesława Chrobrego.

Spod kościoła Świętego Krzyża przecisnąłem się w pobliże Pałacu Prezydenckiego, gdzie znajdowało się czoło formującej się tanecznej kolumny. Za pałacem na uczestników spoglądał z cokołu Adam Mickiewicz, z rozrzewnieniem obserwujący, jak Polacy robią to, co potrafią najlepiej, czyli Wielką Improwizację. Nie wiem do końca, ilu było organizatorów i jakie inicjatywy tu się połączyły, ale blisko godzinę polonez nie mógł ruszyć, bo służby porządkowe nie dawały rady wygospodarować wystarczającej przestrzeni na zaplanowane manewry taneczne. Przemówić miał sam król Bolesław Chrobry, jednak gdzieś się zapodział i, ku uciesze wszystkich, ogłoszono jego poszukiwania. Gdy się odnalazł, okazało się, że nie ma nic do powiedzenia. Wreszcie z porozstawianych wzdłuż Traktu głośników zabrzmiało kilka taktów poloneza Wojciecha Kilara z filmu Pan Tadeusz Andrzeja Wajdy. Jednak nie był to początek, więc muzyka po chwili ucichła. Spokojnie, po kilku próbach znalezienia początku utworu, udało się – można było rozpocząć.
Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie,
Ja z synowcem na czele, i? – jakoś to będzie!

Polonez ruszył. Trudno opisać radość, która zapanowała w tym momencie. Można było przypuszczać, że obserwujemy uczestników balu maturalnego albo korowód tańczących poloneza w „Panu Tadeuszu”. Tancerze kroczyli dostojnie, wielu z nich ubranych we wspaniałe, historyczne stroje. Widać było też stroje regionalne z różnych stron naszej Ojczyzny. Na twarzach malowała się radość i duma. Pary szeroką ławą przeszły Krakowskim Przedmieściem, po czym rozdzieliły się, zawróciły i przeszły jeszcze raz, tym razem aż do Placu Zamkowego. Rekord liczby osób tańczących nasz narodowy taniec został pobity. Zarejestrowano 1165 par.

Za tancerzami szły nieprzeliczone tłumy. Dosłownie nieprzeliczone, bo kogo nie zapytać, podaje inną liczbę. Ja widziałem morze biało-czerwonych flag, mnóstwo różnych transparentów, z których łatwo było wyczytać zapatrywania polityczne uczestników. Trzeba to sobie powiedzieć wprost: w patriotycznej imprezie brała udział szeroko rozumiana prawica. Wśród uczestników można było spotkać polityków prawej strony spektrum politycznego, głównie Prawa i Sprawiedliwości.

Na Placu Zamkowym wysłuchaliśmy wystąpień dr Karola Nawrockiego, prof. Andrzeja Nowaka i Patryka Jakiego.

Karol Nawrocki mówił o naszych zobowiązaniach wobec poprzednich pokoleń. O tym, żebyśmy nie rezygnowali z marzeń i aspiracji, o duchu wolności, który jest trwale wpisany w polską tożsamość. Ten duch pozwolił nam przetrwać lata zaborów, a w międzywojennym dwudziestoleciu – odbudować Polskę i wydać na świat pokolenie patriotów i bohaterów. Przetrwaliśmy też komunizm i stworzyliśmy „Solidarność”.

Prof. Andrzej Nowak pięknie poprowadził nas przez wieki wielkiego dziedzictwa polskiego narodu. Przypomniał Hołd Pruski i Hołd Ruski. Przypomniał twórców polskiej kultury, jak Jan Kochanowski, Cyprian Kamil Norwid, Henryk Sienkiewicz czy Fryderyk Chopin, a także wielkiego duchowego przewodnika, jakim był święty Jan Paweł Drugi.

Patryk Jaki w swoim wystąpieniu posłużył się filmowym motywem człowieka, który stracił pamięć i odkrywa, że ma niezwykłe umiejętności. Ten człowiek to my – Polacy. Jesteśmy niezwykle zdolni, pracowici, kreatywni, ale o tym nie wiemy. Musimy odkryć, kim naprawdę jesteśmy i jakie mamy możliwości. Nasza cywilizacja różni się od cywilizacji niemieckiej, czyli bizantyjskiej, którą chce wprowadzić Tusk. To model całkowitego podporządkowania władcy, model, w którym nie ma miejsca na wolność, a wolność jest istotą polskości. Dlatego nie możemy zgodzić się na prymat prawa europejskiego nad prawem polskim.

Na sam koniec uczestnicy odśpiewali Bogurodzicę.
Było to wspaniałe święto wolności, przepełnione dumą, radością i wdzięcznością za 1000 lat naszej suwerennej państwowości, za milenium Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, za dziesięć wieków Królestwa Polskiego. Niektórzy powiedzą, że to była prawicowa impreza dla zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, a ja odpowiem: każdy mógł przyjść i cieszyć się z nami, każdy, kto ma w sercu Polskę i nie pozwoli jej sobie odebrać.
