Rozmowa Artura Waszkielewicza z Andrzejem Stępkowskim, prezesem Stowarzyszenia na rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela „Pro Futuris”
Spotkaliśmy się przed zamkniętymi drzwiami lokalu, w którym odbywały się konsultacje społeczne dotyczące wprowadzenia we Wrocławiu strefy czystego transportu. Pana i mnie nie wpuszczono. Tak się poznaliśmy. Proszę opowiedzieć naszym czytelnikom o działalności Stowarzyszenia. Czym się zajmujecie?
Nasze Stowarzyszenie zajmuje się sprawami obywatelskimi, konsumenckimi i związanymi z naruszeniami Praw, wolności, sprawiedliwości. W związku z wieloma prowadzonymi sprawami sądowymi z sektorem bankowym opracowaliśmy źródło Praw, czyli kryteria, które pokazują, gdzie znajduje się to, co potocznie nazywamy prawem. Ta nazwa naszym zdaniem nie jest słuszna, bo to są tylko przepisy. Prawo jest czymś więcej, czymś, co znajduje się powyżej przepisów i w czym przepisy mają swoje źródło. Sędziowie działają na poziomie przepisów, a my bronimy Prawa do wolności, życia, miłości, pracy, sprawiedliwości i równości.
Jeśli człowiek zostanie odarty z Praw, to koniec człowieczeństwa. To mamy totalitaryzm, to mamy Stalina, Hitlera, obozy koncentracyjne. Bo przecież to wszystko było zgodne z przepisami. Był regulamin obozu. Każdy generał na procesie norymberskim tłumaczył się, że on tylko wykonywał rozkazy, działał w zgodzie ze swoim państwem, z jego ustawami i jego rządem, zgodnie z przepisami. Dlatego przepisy są zmienne i obarczone błędem, bo stanowi je człowiek. A prawo jest niezmienne, niezbywalne, nieuchronne, to Prawo Universum. Z niego wynikają Prawa Natury. To, że piorun kogoś zabije wynika z praw natury i policja nie będzie ścigać pioruna, żeby go ukarać na podstawie naszych ludzkich przepisów. Prawo Natury jest większe od Prawa Naturalnego. Prawo Naturalne zaczęło się w momencie, gdy człowiek uznał, że nie jest homo erectus, tylko homo sapiens – człowiek myślący. Pojawiła się moralność, troska o innych. Bez tych wartości nie może być kodeksu karnego, kodeksu cywilnego. Dlaczego? Bo to prowadzi do wojny, do wynaturzenia.
Dlaczego protestujecie przeciwko Strefie Czystego Transportu we Wrocławiu?
Właśnie ze względu na Prawa, które wymieniłem. Bo jeśli przefiltrujemy przez wartości Prawa Naturalnego tę haniebną próbę segregacji, to mamy ograniczenie wolności pod przykrywką ochrony środowiska. Dlaczego zmusza się ludzi do rezygnacji ze swojego samochodu i kupienia nowego? Gdybyśmy jeszcze mieli swoją markę tak jak Czesi Skodę, a Rumuni Dacię i mogli te stare samochody zamienić na nowe, ale nasze, polskie. Popatrzmy jak to zrobili Niemcy. Leasing 0,1%, kredyty 0,1%, tysiące euro rabatu za oddanie starego samochodu, jeśli masz dzieci to dopłacą ci do każdego dziecka itd. W efekcie ludzie kupowali nowe vany za pół ceny.
Gdyby zapadła decyzja, że eliminujemy wszystkie samochody z terenu Wrocławia, to ja jestem za. Możemy wprowadzić konie i ja przebranżowię się na kowalstwo, będę podkuwał konie. Jestem za, pod warunkiem, że będzie to dotyczyło wszystkich. Chcę zobaczyć, jak pan Sutryk i urzędnicy miejscy jeżdżą na koniach, albo na rowerach, a sklepy są zaopatrywane przez wozy drabiniaste.
Dlaczego ja nie mogę wjechać do swojej dzielnicy, jeśli nie kupię drogiego samochodu zagranicznej marki? To może otwórzmy w Polsce fabrykę samochodów, sprzedajmy je Polakom po obniżonej cenie i nie wpuszczajmy do kraju samochodów innych marek. To będzie rozwiązanie dokładnie na tym samym poziomie. Wszyscy mamy prawa i obowiązki. Nie tylko my – mieszkańcy, ale również miasto, województwo i wszyscy urzędnicy. Władze miasta nie są władzą absolutną, one mają wykonywać wolę mieszkańców.
Według Tomasza Stefanickiego, zastępcy dyrektora Biura Zrównoważonej Mobilności Urzędu Miejskiego wprowadzenie strefy czystego transportu jest obowiązkiem miasta ze względu na przekroczenia norm średniorocznego stężenia dwutlenku azotu. Urzędników zobowiązują do tego akty prawne takie jak: Krajowy Plan Odbudowy oraz Ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych przyjęta przez Sejm. W ślad za tymi aktami prawnymi uchwałę o nakazie wprowadzenia we Wrocławiu Strefy Czystego Transportu podjął sejmik województwa dolnośląskiego. Niedopełnienie tego obowiązku grozi karami finansowymi i zablokowaniem wypłat środków z KPO. Wygląda na to, że miasto nie ma wyjścia i musi to wprowadzić.
Zacznijmy od początku. Wszyscy wiemy i tu nie trzeba nam Unii Europejskiej, żebyśmy wszyscy zgodzili się co do jednego: zróbmy coś, żeby była lepsza ochrona środowiska na świecie. Dlaczego więc na spotkanie w tej sprawie wpuszczana jest tak ograniczona liczba osób? Ja bym do tego wynajął Stadion Olimpijski, albo Halę Stulecia. Niech przyjdzie nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Zbierzmy pomysły, wybierzmy najlepsze i zróbmy coś. Żadnych uchwał, żadnych ustaw, a przede wszystkim żadnych nakazów unijnych, bo te nakazy zaczynają się i kończą na ekolichwie, czyli na opłacie. Jak zapłacisz, to jesteś ekologiczny, jak nie zapłacisz, to nie jesteś. Każda duża marka produkuje około miliona pojazdów rocznie. Gdybyśmy zmierzyli ślad węglowy dla wyprodukowania jednego nowego samochodu to okazałoby się, że lepiej byłoby jeździć tym starym jeszcze wiele lat, ale komu producenci sprzedaliby swoje nowe drogie pojazdy? Wielki SUV, który waży 3 tony i pali 20 litrów paliwa w mieście jest ekologiczny, bo spełnia normy, a mały kompaktowy seicento nie jest, bo za stary. Dlaczego skupiono się akurat na tlenkach azotu? Raz mierzą stężenie tlenku azotu, raz dwutlenku węgla, raz innych związków – jak im pasuje.
Czyli mówi pan, że publikowane są badania, które akurat pasują do tezy?
Jeszcze dwa, trzy lata temu słyszeliśmy tylko o zużyciu wody, generowaniu CO2 i PM (pyłów). Ale oni płacą za badania naukowe, żeby wymyślać takie gazy, o których jeszcze nikt nie mówił, stąd te tlenki azotu. A cały transport w Polsce generuje 30% tlenków azotu, z czego 2/3 to duży transport, który omija miasto obwodnicą. Pozostałe 70% emisji to rolnictwo, przemysł i sama natura (np. wyładowania elektryczne). Żeby było śmieszniej, to dwutlenek azotu ma zastosowanie w medycynie, gdzie często przynosi dobroczynne skutki.
W miastach największym problemem są pyły (PM). A kto zabudował korytarze powietrzne nieodpowiedzialną deweloperką. Gdzie są na ulicach zamiatarki i polewaczki? Gdzie jest odpowiedzialność włodarzy? W Warszawie jakaś organizacja proekologiczna skonstruowała „płuca z waty”, przez które przepuszczane jest powietrze i po kilku godzinach te płuca są czarne. A co je tak brudzi? Przecież nie tlenki azotu, bo one są bezwonne i bezbarwne, to pyły (PM). A z pyłami nic się nie robi. Dlatego właśnie wybrano tlenki azotu, bo nie da się ich zobaczyć ani wyczuć a zmierzyć trudno.
Skąd biorą się pyły? Zużywanie się opon i ścieranie nawierzchni. I teraz pytanie: czy więcej pyłów wytworzy mały samochód czy duży, lżejszy czy cięższy, wąskie opony czy szerokie? Co wydziela więcej pyłów z klocków hamulcowych – małe auto z małymi klockami, czy duże, ciężkie z dużymi klockami? Tarcze sprzęgła o średnicy 500 mm czy 200 mm? Cząstki stałe (PM) wydobywają się z rury wydechowej w zależności od ilości zużytego paliwa. Ktoś powie, że w nowych samochodach są filtry DP. To ja się zapytam, czy ktoś widział, co leci z rury wydechowej podczas technologicznego okresowego oczyszczania (wypalania) filtra cząstek stałych, które w cyklu miejskim następuje co kilkadziesiąt km? Dlaczego o tym mówię? Bo wielkość samochodu ma zasadnicze znaczenie, jeśli chodzi o jego emisyjność. Ale to nieważne. Wielki SUV spełnia normy i wjedzie do strefy, a mały, mniej szkodliwy – nie wjedzie.
Czy to jest sposób przemodelowania rynku samochodów?
Mamy zastój na rynku samochodów elektrycznych. Była najpierw moda na te samochody. Mam znajomych, którzy kupili „elektryki” i wytrzymali z nimi góra pół roku. Te samochody nie nadają się do normalnego użytku. Jeszcze nie teraz, nie przy obecnej technologii. Poza tym, gdybyśmy chcieli zastąpić wszystkie samochody spalinowe elektrycznymi to nie ma tyle litu na świecie, żeby wyprodukować do nich baterie.
Dlaczego więc brnie się w rozwiązania, które są niemożliwe do zrealizowania?
Jeżeli idziemy w ślepą uliczkę i nie wiadomo o co chodzi to znaczy, że chodzi o pieniądze. Czyli o ekolichwę. Zrobiono sobie z ekologii „białe rękawiczki” do stosowania lichwy.
A dlaczego lichwa?
Bo gdyby tylko zachęcali do elektrycznych samochodów przez reklamę, to by była ekomoda, ale ta metoda nie daje pożądanych skutków, więc muszą stosować przymus, a lichwa to jest czerpanie nienależnych korzyści z przymusowej sytuacji drugiego człowieka.
Czy konsultacje społeczne w sprawie Strefy Czystego Transportu w ogóle mają sens? Czy są tylko „listkiem figowym” dla rozwiązań, które niezależnie od ich wyniku zostaną wprowadzone?
Są jakieś tajemnicze konsultacje, na które jest zakaz wstępu i odbywają się przy drzwiach zamkniętych…
Ale wie pan, jak oni to tłumaczą. To jest narada 20 osób wybranych, które się wcześniej zgłosiły. A drzwi są zamknięte, bo ich tożsamość musi być chroniona.
Ale gdzie się zgłosiły? W chmurę. Tam jakaś tajemnicza ręka wybiera tych ludzi niby bezstronnie, a okazuje się, że to są osoby ze ściśle określonych środowisk. Dokopaliśmy się do informacji, że jakaś fundacja, która ściśle współpracuje z Fundacją Batorego już kolejny raz organizuje konsultacje, za które dostaje ok. 270 tysięcy złotych. Uczestniczyłem w niejednej konsultacji społecznej i wyglądało to tak, że wynajmowano aulę na uczelni, gdzie mogło przyjść tyle osób ile tylko chciało, z nich zainteresowani sami wybierali osoby zorientowane w temacie. Jedni byli za, inni przeciw. I o to chodzi. Niech dyskutują, niech wypracują rozwiązania. Jak poprawić jakość powietrza. Tylko bez lichwy. Trzeba się skupić na technice i rozwiązaniach. Porzucić przymus. Chcę żyć w kraju, gdzie ja, jako wolny człowiek, podejmuję decyzje.
Nie powiedzieliśmy najważniejszego. To wszystko jest niezgodne z Prawem i ktoś będzie musiał za to zapłacić. Proszę popatrzeć na frankowiczów. Oni walczą już ponad 10 lat i kolejne wyroki TSUE powodują, że banki będą płacić odszkodowania. Czy miasto jest przygotowane do wypłacenia odszkodowań za produkt, na który producent uzyskał homologację na terenie Unii Europejskiej? Ta homologacja była bezterminowa, bo takie homologacje były wydawane do 2020 roku. Jeśli się okaże, że ja nie będę mógł wjechać do miasta na podstawie uchwały Rady Miasta, to ja tę uchwałę zaskarżę do sądu. Jeżeli przegram, to zaskarżę do sądu apelacyjnego, jeśli i tam przegram, to pójdę do Sądu Najwyższego. Jeśli i to nic nie da, to do TSUE. Ale gdybym przegrał w TSUE, to zażądam odszkodowania od producenta i wykorzystam wszystkie uzyskane po drodze uzasadnienia wyroków, bo on mnie oszukał. Pokazał mi homologację bezterminową, więc ja kupując ten produkt byłem przekonany, że mogę go używać tak długo jak tylko chcę.
W takim razie co ma zrobić miasto jeśli, jak twierdzi, jest zobligowane do wprowadzenia strefy czystego transportu?
A gdzie ta uchwała sejmiku, która nakłada na miasto obowiązek wprowadzenia strefy? Gdzie Unia Europejska nakazuje robić strefy czystego transportu? Wszystkie nakazy dotyczą tego, że trzeba zrobić coś, żeby poprawić ekologię i jakość powietrza. Konsultacje społeczne powinny służyć temu, żeby uradzić to coś. A my mamy sytuację, gdy wszystko jest już gotowe do wprowadzenia tego rozwiązania, które się ponoć konsultuje. Oni kończą montaż kamer viatol w mieście. Przy pomocy tych kamer można wyłowić kierowców ze względu na ilość miejsc, na masę własną, dopuszczalną masę całkowitą, na normę euro, na pierwszą datę rejestracji, aktualny czy nieaktualny przegląd rejestracyjny. Tu rodzi się kolejne ważne pytanie do Wrocławian i Dolnoślązaków: Jak bardzo damy się inwigilować pod pretekstem Strefy Czystego Transportu?
A więc jaka jest rada?
Może zmniejszmy produkcję? Tak jak w Biblii jest napisane: „7 lat tłustych, 7 lat chudych”. To może powinniśmy 7 lat produkować, a 7 lat zużywać owoce produkcji i pracować teoretycznie, naukowo, żeby po tym okresie uruchomić nową, lepszą produkcję? Przynajmniej nauczymy się szanować to co mamy: ciuchy, telefony, samochody, sprzęt AGD, audio video, komputery i inne.
Nasza propozycja strefy czystego transportu jest taka: zakaz wjazdu pojazdów powyżej 1,5 tony masy własnej, bo te małe samochody, jak już wcześniej mówiłem mają w rzeczywistości najmniejszą emisyjność. Do tego dostawczaki zarejestrowane do 3 osób, żeby umożliwić zaopatrywanie sklepów. Dopuszczony powinien być też transport publiczny, w tym taksówki. Inne wyłączenia trzeba by było jeszcze dopracować. Ale to nie jest w interesie producentów i dlatego nikt nie proponuje prawdziwie ekologicznych rozwiązań. Można zacząć od wprowadzenia usprawnienia komunikacji miejskiej, co spowodowałoby znaczny spadek prywatnego ruchu samochodowego, do tego możliwość odliczenia od podatku kosztów dojazdu pracowników z okolic Wrocławia.
Po złożeniu tych propozycji powinny być one poddane konsultacjom i referendum. I dopiero wtedy można przystąpić do realizacji, a nie od drugiego końca, tak jak teraz.
Jak możemy walczyć o to, żeby urzędnicy nie zaskakiwali nas rozwiązaniami, których nie akceptujemy?
Organizacje pozarządowe muszą stać na straży Prawa, żeby wszystko co się dzieje w mieście, wszelkie regulacje były zgodne z Prawem. Podam przykład: parkometry. Walczymy z tym od dawna. W wielu miastach w Polsce i we Wrocławiu parkometry nie przyjmują banknotów i nie wydają reszty. A przecież to jest złamanie ustawy o środkach płatniczych.
Albo inna sprawa: bezprawne blokowanie kont bankowych. Mieliśmy sprawę, że kobiecie, na wniosek Urzędu Skarbowego we Wrocławiu, zablokowano konto, bo nie zapłaciła rzekomo za parkowanie pojazdu w Krakowie. Bank zablokował konto na podstawie pisma z Urzędu Miasta Krakowa, bo pani nie zapłaciła opłaty specjalnej 200 zł za parkowanie bez biletu parkingowego. I tu istotne jest to, że nazywa się to „opłata parkingowa”, a nie kara, bo żeby nałożyć karę, musi być wyrok sądu (zgodnie z art. 42.3 Konstytucji RP).
Dialog z urzędnikiem wyglądał mniej więcej tak:
– Jaka jest podstawa prawna zablokowania konta?
– No właśnie to pisemko.
– A to pisemko, to kto podpisał?
– Ono jest wygenerowane automatycznie przez komputer.
– Ale to nie mój problem, to wasz komputer, pilnujcie go, żeby nie generował głupot.
– A nie, bo ktoś to nadzorował.
– No to ja chcę rozmawiać z tym kimś.
– Ale z nim nie ma kontaktu.
– A z kim jest kontakt?
– Ze mną.
– To proszę mi to wytłumaczyć.
– Proszę bardzo: na mocy uchwały takiej to a takiej między miastami, jak miasto wysyła pismo do Urzędu Skarbowego, to on ma prawo reagować, np. wystąpić do banku o zablokowanie konta. Czy pani dostała pismo upominające?
– Dostałam, ale nie upominające. Ja dostałam wezwanie do zapłaty za nieuiszczenie opłaty za parking w Krakowie. Tylko, że ja 20 lat nie byłam w Krakowie!
– To dlaczego nie napisała pani sprzeciwu?
– Jak mogłam napisać sprzeciw od nakazu zapłaty za parkowanie w miejscu, gdzie od 20 lat nie byłam? Przecież obecnie przychodzi mnóstwo fałszywych SMS-ów czy dokumentów o rzekomej konieczności zapłaty za coś absurdalnego.
Problem polega na tym, że w ten sposób pozbawia się Człowieka jego Praw bez żadnej podstawy, bez wyroku. Jeśli to jest matka i musi kupić mleko dla dziecka, lub idzie do apteki, chce płacić i nie może, bo karta nie działa. Nie może skorzystać ze swoich, uczciwie zarobionych pieniędzy. To jest zniewalanie Człowieka bez żadnej podstawy.
A co w przypadku kataklizmów takich jak pandemia, czy wojna?
Podczas pandemii covid 19 namawiano ludzi, żeby nie jeździli transportem publicznym. Nagle wszyscy mieli przemieszczać się swoimi samochodami, nawet nie podwożąc znajomych. Jak miasto w podobnych przypadkach zagwarantuje ludziom bezpieczny transport w momencie, gdy większość pozbędzie się swoich pojazdów?
Przed wojną na Ukrainie nikt nie wierzył, że coś takiego może się wydarzyć. Ukraińcy też. A jednak wojna wybuchła. Więc trzeba brać to pod uwagę. W razie czego mężczyźni zostaną i będą walczyć. Mam nadzieję, że pan Sutryk też, ale czy zapewni naszym żonom i dzieciom transport za granicę? Co się stanie, gdy setki tysięcy ludzi zostaną bez własnych samochodów w różnych innych sytuacjach kryzysowych, które mogą nadejść?
Dziękuję bardzo za ciekawą rozmowę.
Dziękujemy za wywiad i publikację.