Metafizyczny sens miłości w tomie Wiersze miłosne dla Marii Stanisława Srokowskiego

Stanisław Srokowski wciąż zadziwia. I to na wielu obszarach. Trwa dyskurs o odczytywaniu Jego wizji nowego pojmowania języka poetyckiego, wszczęty m.in. tomem Ciemne wzgórza Arkadii. Mierzymy się z demaskatorskim, ironicznym piórem kreślącym Dwie miłości licealisty (2023), a tu stajemy przed potrzebą odczytania poetyckiego studium o miłości, zawartego w tomie Wiersze miłosne dla Marii (Wrocław 2023).

Zawartość tomu została podzielona na rozdziały: Lęki (początki uczucia), Wygnańcy (tytuł metaforyczny z największą ilością utworów ukazujących trwałość więzi), W cieniu choroby (przygodność bytowania), Fale (czas odpoczynku), Zgarbiony czas (nie wiemy kiedy dopadła nas starość), Poszukiwania (refleksja o wspólnie przeżytych latach), Miłość i wojna (powrót do grozy dzieciństwa Poety na tle wojny na Wschodzie). Życie wpisane zostało w przemijanie. Nieuchronnie podlegamy jego prawom. Jest czas narodzin, wzrastania, poznawania świata, fascynacji pięknem, przynoszonym również przez miłość, ale są i chwile lęków, w tym niesione przez choroby.

W wierszu Pierwsze spotkanie Autor kreśli oś czasu, z zaznaczeniem okresu do pierwszego spotkania z Marią, i lata późniejsze. Wyznacza tym niejako dwie ery swojego życia: przed Marią i z Nią. Pierwsza znaczona była lękami, które „rosły jak chmura gradowa”. To wówczas „nadciągały czarne deszcze”, a czerń jest wyrazem smutku, zagubienia, niepewności. Dlatego nawet „bolał krzyk światła” i „umierała ostatnia przystań języka”. Pojawia się analogia do doświadczenia biblijnego Adama. W rozumieniu dóbr materialnych miał wszystko, ale ciągle chodził z poczuciem niedosytu, wewnętrznego smutku, wyczuwalnego braku. Stwórca, widząc jego stan, dał mu Ewę.

Nieuchronnie, wraz z Piszącym, wkraczamy w przestrzeń metafizyczną, która na stałe już nakreśliła sens wspólnego życia z Marią. I w kolejnym utworze (Ostatni liść), odnosząc się do Niej, zaznaczy, że „uniosłaś się jak gołębica nad wodami/ usłyszałem tylko szum skrzydeł”, by zaraz dodać: „i szelest ust/ szept światła”. Odtąd „mknęłaś przez mój głód/ pragnienie i strach/ skryłaś się nierozpoznana/ jako zapowiedź odnowy”. Mógł więc Poeta czuć się niczym „skulony pies”, tuląc Jej „oddech/ pyłki rzęs i ciszę”. Przyznaje się: „ścieliłem się u twoich śladów”. Maria strącała „ostatni liść lęku”.

Obecność Marii pozwoliła Stanisławowi Srokowskiemu w nowym wymiarze objąć dziedzictwo Kresów. Gdy Mu się wydawało, że „to już koniec/ tamtego świata”, że „we Lwowie Larisie i Wilnie/ zgasły cmentarze”, wówczas z Jej rąk „uniósł się/ świecący motyl i zapalił/ moją wiarę”. Dostrzegł, że załopotały „skrzydła anioła/ i usłyszeliśmy jak szepczą/ groby” (Wygnańcy). Te konstatacje zamieścił Poeta w rozdziale ukazującym dojrzewanie uczucia i radość z jego przeżywania. Pojawiły się wspólne wyjazdy do Bułgarii, a zwłaszcza do Grecji, prace nad tłumaczeniami, bezpośrednie dotykanie materialnych śladów wielkości kultury klasycznej. Jej duch przenikał każdą refleksję Poety, w tym narrację znaczoną obecnością Marii.

W utworze Twoje ręce Srokowski podkreślił: „z wielu stron naraz/ niosły się szepty/ twojego serca/ z wygnania wracała/ moja miłość/ pełna lęków i ran/ a twoje ręce/ obejmowały/ mój kolczasty ból”. Dojrzałe uczucie Marii leczyło także stale powracające obrazy z młodzieńczych lat. W wierszu Zrastamy się Poeta zaakcentował, że w Jego uszach stale „błyszczy” imię Marii, i dodał: „zrastamy się/ w głębi pytań/ na zawsze”. A w innym utworze nostalgicznie nakreśli: „noc świeci w zdaniu/ z popiołów spoziera/ historia/ tylko moja miłość skomli/ u twoich/ ust” (U twoich ust).

Powraca do wcześniejszego wołania „czasu”, bowiem „twoje usta wyglądają/ przez moje pragnienia/ wciąż głodne/ nasze ciała/ i świecą obłoki”. I tu wprowadza metaforę „pamięć dotyku”, zaznaczając: „nie wiemy/ kiedy dopadła nas starość”. Pomimo różnych doświadczeń „bierzemy się za ręce/ i wędrujemy wśród czeluści/ prześwitu/ mruga do nas strumyk/ i spadają obłoki” (Wędrujemy). Gdy „nad nami pochyla się jesień/ szepcze pień czasu/ i słyszy ziemia/ że nadchodzi zgubiony głos”, wówczas Maria podaje dłoń (Ten liść). Ileż w tym symboliki i lirycznej ciszy. Poeta konstatuje: „zrośliśmy się tak bardzo/ że nie wiemy/ kto w kim zamieszkał” (Czy to my). I zaznacza: „z twoich zwątpień/ wyglądają moje pytania”, by zaraz dodać: „we mnie oddycha/ twój szept”, przy tym powraca do „starych” fotografii.

Naturalnym porządkiem przypomina się szept znanych ścieżek, zwłaszcza znaczonych obecnością Marii (Szept ścieżek). Nieuchronnie przybywają kolejne lata, a „my wciąż poszukujemy/ początku tej gorączki/ która spalała nasze drogowskazy/ kiedy szliśmy jak ociemniali/ przez nagie ciała/ z wołającymi rękami” (Źródła pamięci). Stanisław Srokowski podkreśli, że „z ciebie się już/ nie wyleczę” (Nie wyleczę). Maria pozostanie częścią Jego duszy.

I ta dojrzała miłość zostaje zakłócona kolejną wojną (Miłość i wojna), „znowu w głąb uszu/ wwierca się świder strachu /…/ ze wschodu wieją wichry wojny/ i skrzypi krew” (*** znowu w głąb uszu). I dopełnia się: „tamten jęk starej kobiety/ w płomieniach ognia/ gdy rozsypywały się ciała/ nakłada się na ten płacz/ dziecka pod gruzami/ krwi/ tamte noże siekiery i widły/ wciąż wbijają się w nasze modlitwy/ i przecinają nasze ścieżki/ a nowy krzyk matek/ na tej samej ziemi/ czernieje od bólu” (*** tamten jęk starej kobiety). I w tej rzeczywistości „widzimy ich niepewne spojrzenia/ i szybkie kroki/ jakby uciekali/ od własnych myśli/ gryzą ich pytania i strach /…/ a my dławimy w mowie/ doły śmierci/ i rany serca sprzed lat” (*** widzimy ich niepewne spojrzenia). Zatrzymujemy się nad tym biegiem wydarzeń, wpisując go w teologię dziejów. Poeta o wszystkim przypomni, nie zagłuszymy Jego ostrości pamięci.

Autor zaprosił czytelnika, aby wspólnie z Nim spojrzał, „jak się rodziła nasza miłość i jak się rozwijała” – Jego i Marii. Przedłożone zaproszenie przyjęliśmy, mając świadomość, że to, co w tej historii jest najbardziej subiektywne, delikatne, dotyczy Ich Dwojga. Z tej racji treści tezechciejmy zamieścić w odrębnym rozdziale, próbując jednak z tej retrospekcji „wyłuskać” wartości o charakterze uniwersalnym, wyrażane przez wszystkie autentycznie kochające się – a zatem i uskrzydlające – dusze. Miłość postrzegać należy przede wszystkim jako stan umysłu, do którego wyrażenia niezbędny jest odpowiedni kod kulturowy.

Jednostkowe doświadczenia zlewać się będą z wartościami ponadczasowymi, przesądzającymi o sile ducha, gdyżto on nadaje sens podjętemu wyzwaniu, czyni nas istotamiwrażliwymi na piękno uczucia. Zanim ono dojrzeje, musi otrzeć się o wspólne doświadczenia, przy zachowaniu troski o najbardziej subtelne, intymne cząstki naszego istnienia wpisane w ciąg kulturowego dorobku dotychczasowych pokoleń. W tym kontekście sytuujemy nowy tom wierszy Stanisława Srokowskiego, zapraszając do jego lektury.

Fragment eseju prof. Eugeniusza Wilkowskiego, który w całości zostanie opublikowany w kwartalniku „Magna Polonia”. Wiersze ukazały się w Wydawnictwie Gadowskiego w Krakowie w 2023 r. Link: https://sklep.gadowskiksiegarnia.pl/Wiersze-milosne-dla-Marii-Stanislaw-Srokowski-p1851

UŚMIECH

twój uśmiech
zagląda mi w oczy
wyłuskuje kolce nocy
i gasi złe sny
oddycha
w moich ramionach
otwiera poranki
i świeci o zmroku
jak miłość
kiedy mijasz przedmioty
ścielą się u twoich nóg cienie
i śpiewa podłoga
zbawiasz mnie
od ciemności
moje lęki
na wygnaniu

MGNIENIE

siedzieliśmy na progu
wiejskiej chaty
i patrzyliśmy jak odlatują
dzikie gęsi
obok mamrotał strumyk
i szemrały liście akacji
w twoich źrenicach
zapłonęły światła
greckich wysp
uniosłaś ramiona
a ja nie wiedziałem
czy porwą cię
wiatry południa
czy obejmiesz mnie
i utoniesz w zaroślach
moich oczu
pośród spadających gwiazd
i wichru białych ramion
piersi bioder i ust

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *