Hołd Pruski i „królewski” malarz Rzeczpospolitej

Nie odmówię sobie przypomnienia, że dziś czyli 2 kwietnia 2025 roku mija 20. rocznica odejścia do Pana św. Jana Pawła II. Ostatni królom równy. Suwerenny wobec świata, poddany woli Bożej. Nie nosił korony polskiej, ale znaczył coś więcej – był dla dwóch pokoleń „Królem-Duchem”. Oby następne czerpały z Jego nauk i postawy.

Kolejna ważna rocznica przypada 8 kwietnia. Pięćset lat temu podpisano w Krakowie traktat, którego konsekwencją stał się tzw. hołd pruski z 10 kwietnia 1525 roku. Traktat krakowski to pierwsza w Europie umowa międzypaństwowa między stroną katolicką a protestancką. Świadczy to o przenikliwości politycznej Polaków w tym porozumieniu. Niestety już w 1563 roku Zygmunt August, ostatni Jagiellon na tronie, nie bacząc na przyszłe konsekwencje zgodził się jako suweren Prus na dziedziczenie lenna pruskiego przez elektorską linię brandenburskich Hohenzollernów, co klauzula traktatu krakowskiego nie dopuszczała. Oznaczało to – jak wykazały wydarzenia w następnym wieku – faktyczny podział Prus. Część książęco-elektorska coraz bardziej uniezależniała się od Polski.

Przykład działania Hohenzollernów wobec dziedzictwa pruskiego jest wielce pouczający. Ukazuje bowiem jak należy i jak można konsekwentnie mimo przeciwności politycznych i kryzysów wybijać się na suwerenność wobec zdecydowanie polskiego większego sąsiada. Elektor szanował zrazu stanowisko stanów pruskich, z czasem wzmacniał swoją potęgę dążąc do absolutyzmu, wraz z postępującym spadkiem roli politycznej stanów. Skuteczny pobór podatków, zależna wprost od elektora administracja centralna i lokalna oraz coraz większa i nowocześniejsza armia stały się podstawą jego władzy. Losy Prus potoczyły się inaczej niż Inflant zsekularyzowanych i poddanych królowi polskiemu w 1561 roku.

Podległość lenna jest zazwyczaj politycznym kompromisem. Hołd Albrechta Hohenzollerna przed wujem, królem polskim Zygmuntem Starym, to wynik umowy międzypaństwowej, a nie poddania się woli suwerena. Dodać wypada, że również strona polska – nie tyle królewska co możnowładcza i senatorska – dążyła do kompromisu i de facto zaproponowała kształt traktatu zamiast inkorporacji. Współcześni oceniali traktat jako dyplomatyczny sukces Polski, mimo niejednoznacznego wyniku wojny polsko-krzyżackiej. Sekularyzacja władzy w Prusach książęcych oderwała Zakon od podległości habsburskiemu cesarzowi i położyła kres wykorzystywania pretensji krzyżackich na forum międzynarodowym.

Układ krakowski zniweczył sojusz antypolski. Przypomnieć bowiem należy, że pretekstem wojny z lat 1519-21 stał się moskiewsko-krzyżacki układ zaczepno-obronny, skierowany przeciw Polsce i Litwie. Został zawarty w szczególnych okolicznościach. Zakonowi sprzyjali Habsburgowie a na granicy węgierskiej rosło zagrożenie tureckie, które niepokoiło całą Europę. Wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem dla stron. Już w listopadzie 1520 roku, o wiele słabsi od Zakonu Mazowszanie, poprosili Krzyżaków o rozejm. Mazowsze jako polskie lenno, walczyło u polskiego boku, a zostało inkorporowane ostatecznie do Korony w 1526 roku, dopiero po hołdzie pruskim. W sumie jednak efekt wojenny dla Polski był wątpliwy i niewykorzystany. Polskie szlacheckie pospolite ruszenie nie za bardzo chciało walczyć na pruskim froncie. Litwa odmówiła pomocy Polsce z uwagi na zagrożenie moskiewskie, a do pozytywnego dla Polski wyniku dążyły raczej stany pruskie liczące na polskie przywileje. Traktat mógł być jednak lepszy, choć sytuacja polityczna w Europie Polsce nie sprzyjała.

Nieliczni przewidzieli przyszłość, zwłaszcza tę dalszą, kiedy popełniono zdecydowanie większe błędy niż brak inkorporacji całych Prus do Korony Polskiej lub choćby rezygnacja z przesiedlenia rycerzy zakonnych nad granicę mołdawską. Z następnych sześciu hołdów pruskich dwa były bardzo istotne, co najmniej tak ważne jak ten, którego pięćsetlecie obchodzimy. Zygmunt III Waza, za cenę poparcia pruskiego w wonie polsko-rosyjskiej, zgodził się wbrew Sejmowi w 1611 roku na hołd elektora brandenburskiego Jana Zygmunta Hohenzollerna, potwierdzając tym samym prawo do dziedziczenia księstwa pruskiego przez elektorów brandenburskich. Z kolei 6 października 1641 roku, zawsze wichrzący przeciwko Polsce elektor Fryderyk Wilhelm I, złożył hołd przed Władysławem IV Wazą. Ów akt miał miejsce tym razem na dziedzińcu warszawskiego Zamku Królewskiego. Nie bez przyczyny lennik pruski nosił przydomek Wielki Elektor. Był to ostatni hołd pruski, bowiem w czasie Potopu szwedzkiego tragicznie osłabiona Rzeczpospolita w traktatach welawsko-bydgoskich zgodziła się w 1657 roku na suwerenność tego Hohenzollerna w Prusach. Interesy Wielkiego Elektora, jeszcze pod protekcją szwedzką, uwzględniono w 1656 roku w traktacie w Radnot, który projektował rozbiór Rzeczpospolitej.

Ocena współczesnych hołdu sprzed 500 lat była jednoznaczna – jako tryumf Zygmunta Starego. Moim zdaniem był to w tym przypadku sukces raczej malowanego króla. Rozpoczęła się jednak swoista legenda hołdu pruskiego, a ów sukces królewski potwierdzał jeszcze obraz Bacciarellego z 1796 roku, tuż po ostatnim rozbiorze Polski, do którego Hohenzollernowie walnie się przyczynili. Ich potęga karmiła się rozgrabieniem i politycznym poniżeniem Polski. Wraz z szykanami pruskimi legenda hołdu wzrastała jako wyraz antypruskiej, a później antyniemieckiej postawy zniewolonego rozbiorami społeczeństwa polskiego. Wyraził to dobitnie Jan Matejko, swoisty „malarz nadworny króla polskiego”, króla, którego już przecież nie było… Słynny obraz Matejki powstał w latach 1880-82, podarowany przez malarza krajowi w czasie posiedzenia galicyjskiego Sejmu Krajowego we Lwowie.

Obraz „Hołd pruski” stawał się symbolem. Pozostałe hołdy pruskie siłą rzeczy poszły w społeczną niepamięć. Zwłaszcza dzięki Matejce trwale zapisał się w tożsamości narodowej Polaków. Nie było wówczas dyplomatów Rzeczpospolitej, ale działali w Jej imieniu literaci, muzycy, malarze. W ciągu następnych lat dzieło Matejki wystawiano w Krakowie, Lwowie i Warszawie. Ze zrozumiałych dla polityki pruskiej względów nie odwiedził Poznania. Był natomiast obwożony po stolicach europejskich. Trafił do Rzymu, Paryża, Wiednia i Budapesztu. Eksponowany był nawet w Berlinie. Wraz z obrazem „Kościuszko pod Racławicami” uświetnił Powszechną Wystawę Krajową we Lwowie w latach 1898-1900. W dobie rugów pruskich (1885-1890), represji wobec dzieci z Wrześni i słynnego polskiego strajku szkolnego (1901-1902), który skompromitował na arenie międzynarodowej rzekomo praworządne Niemcy – ów nadworny malarz królewski przypominał zniewolonemu narodowi polskiemu wielkość i chwałę Rzeczpospolitej. Wzmacniał przekazem historyczno-artystycznym poczucie jedności i dumy. Uruchamiał te same uczucia, które towarzyszą nam dziś podczas pięćsetletniej rocznicy wydarzenia na Rynku krakowskim.

2.04.2025

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *