W 15. rocznicę katastrofy smoleńskiej
„Istniejemy, póki ktoś o nas pamięta”
Carlos Ruiz Zafon
W dniu 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i elita Narodu. Wśród ofiar znalazła się również Janina Natusiewicz-Mirer (1940-2010). Towarzyszyła schorowanej Annie Walentynowicz, legendarnej działaczce „Solidarności”. Lecąc do Katynia polska delegacja chciała przede wszystkim upomnieć się o pełną prawdę o pomordowanych oficerach polskich i oddać im hołd. Stało się inaczej. Połączyła ich z nimi śmierć i od tamtego kwietniowego poranka na zawsze zapamiętamy Katyń 1940 i Smoleńsk 2010.
Janiny Natusiewicz-Mirer nie znałam osobiście. Jednak z dumą mogę o Niej powiedzieć, że była moją starszą koleżanką ponieważ ukończyłyśmy tę samą szkołę – Prywatne Żeńskie Liceum Ogólnokształcące Sióstr Urszulanek we Wrocławiu. Oto kilka słów o Niej.

Janina Natusiewicz-Mirer urodziła się 1 stycznia 1940 roku w Brześciu nad Bugiem, w rodzinie inteligenckiej. W czasie II wojny światowej jako kilkumiesięczne dziecko razem z matką została wywieziona na teren ZSRR, do Azji Środkowej. Była więc dzieckiem sybirskiego szlaku, które z sowieckiej niewoli zostało uratowane dzięki gen. Władysławowi Andersowi. W 1942 roku przez Iran, Irak i Palestynę trafiła do Afryki Wschodniej, do ówczesnej Tanganiki. W wiosce Tengeru, nieopodal miasta Arusha, u stóp malowniczej góry Meru, przebywało w czasie wojny ponad cztery tysiące polskich uchodźców. W większości były to kobiety i dzieci.
W 1947 roku wróciła do Polski i zamieszkała wraz z rodziną w Jaworze, na Dolnym Śląsku. W 1958 roku zdała maturę we wspomnianym Liceum Ogólnokształcącym Sióstr Urszulanek we Wrocławiu. Następnie studiowała historię sztuki (w 1966 obroniła pracę magisterską) i archeologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Podczas studiów związała się z duszpasterstwem akademickim i osobiście z ks. Adamem Dyczkowskim, późniejszym biskupem, oraz z ks. Aleksandrem Zienkiewiczem (zwanym Wujkiem). W duszpasterstwie poznała również swego przyszłego męża Szymona Mirera.

Po ukończeniu studiów rozpoczęła pracę we wrocławskim oddziale Przedsiębiorstwa Państwowego Pracownie Konserwacji Zabytków (PP PKZ), które prowadziło badania zabytków, opracowywało ich dokumentację i wykonywało prace restauratorsko-konserwatorskie. Tam właśnie rozpoczęła wieloletnią pracę dokumentacyjną na potrzeby restauracji Panoramy Racławickiej. Wierzyła, że patriotyczne malowidło zostanie kiedyś odrestaurowane i wyeksponowane. W celu pozyskania materiałów źródłowych kilkakrotnie wyjeżdżała do Lwowa, gdzie spotykała się m.in. z prof. Mieczysławem Gębarowiczem i Polakami zaangażowanymi w wojenną akcję ratowania Panoramy.
W październiku 1970 roku odwiedziła Fabrykę Filców Technicznych w Tomaszowie Mazowieckim, w której dla wrocławskich PKZ przygotowywano tkaninę poliestrową do dublażu malowidła. Efektem poszukiwań badawczych Janiny Natusiewicz-Mirer było wnikliwe studium historyczne Panoramy Racławickiej opracowane dla PP PKZ w 1970 roku.
Kiedy po wstrząsie Sierpnia 1980 roku zapadła wreszcie ostateczna decyzja o eksponowaniu dzieła Styki i Kossaka we Wrocławiu oraz natychmiastowym rozpoczęciu konserwacji płótna Natusiewicz-Mirer aktywnie włączyła się w działania na rzecz Panoramy. Brała udział w konferencjach naukowych na temat malowidła. I tak na konferencji poświęconej problemom konserwacji Panoramy Racławickiej wygłosiła referat: „Powstanie i dzieje Panoramy Racławickiej” (1984), a na innej sesji popularnonaukowej odczyt: „Odbiór i ocena Panoramy Racławickiej przez zwiedzających w czasie trwania Powszechnej Wystawy Krajowej we Lwowie” (1984).
Gdy wraz z mężem, Szymonem Mirerem, przeniosła się z Wrocławia do Krakowa, zaangażowali się wspólnie w działalność opozycyjną. Byli związani ze środowiskiem „Solidarności” z Nowej Huty oraz „Solidarnością Walczącą”. To Janina Natusiewicz-Mirer rozpoczęła starania o wzniesienie pomnika ks. Jerzego Popiełuszki w jego rodzinnej Suchowoli. Była także zaangażowana w proces beatyfikacyjny zamordowanego kapłana – w całej Polsce zbierała podpisy pod odpowiednim dokumentem.

Bardzo zaprzyjaźniła się z Anną Walentynowicz, towarzyszyła jej w podróżach i podczas uroczystości patriotycznych. Wspólnie założyły Fundację Promocji Sztuki Sakralnej im. Szymona Mirera i Anny Walentynowicz, która zajmowała się popularyzacją i utrwalaniem w świadomości narodowej wartości wyrażanych przez sztukę religijną. Fundacja była także organizatorem konferencji i seminariów opatrzonych hasłem: „W trosce o Dom Ojczysty”.
W dniu 23 października 2012 roku na budynku Muzeum „Panorama Racławicka” we Wrocławiu została odsłonięta pamiątkowa tablica poświęcona Janinie Natusiewicz-Mirer. W uroczystości wzięli udział m.in. Małgorzata Suszyńska, Marek Natusiewicz , Kornel Morawiecki, Marek Dyżewski oraz liczna delegacja Prywatnego Żeńskiego Liceum Ogólnokształcącego Sióstr Urszulanek.
Podobno Janina Natusiewicz-Mirer nie była osobą zbyt wylewną. Warto więc przypomnieć jak zapamiętały Ją szkolne koleżanki.
Anna Dąbrowska-Kala: Ktoś piękny i mądry, bardzo ciepły, serdeczny, bardzo delikatny w kontaktach towarzyskich. Zapamiętałam Jej piękny uśmiech, długie włosy upięte w kok, w szkole splecione w długi warkocz (…), w inscenizacji szopki bożonarodzeniowej była Matką Boską przy żłóbku w Betlejem. Bardzo Ją lubiłam. Zawsze coś czytała mądrego i ciekawego, to zapamiętałam.
Halina Międzik: Cechowały Ją – kultura osobista, praca dla idei, szczerość, serdeczność, nadwrażliwość.
Irena Lorenc-Kubis: Zawsze uśmiechnięta, radosna, pełna optymizmu i planów na przyszłość. Otwarta na potrzeby drugiego człowieka i spiesząca z pomocą każdemu. Z Jasią spotkałam się po raz pierwszy w 1957 roku. Uczennica i internistka X klasy Liceum Ogólnokształcącego Sióstr Urszulanek we Wrocławiu imponowała nam studentkom – z urszulańskiego domu akademickiego – swoją subtelnością i kulturą bycia. Lubiłyśmy Ją bardzo. Jej wspomnienia z Afryki, którymi nieczęsto się dzieliła, były dla mnie zawsze czymś fascynującym.
Janina Natusiewicz-Mirer do końca swej ziemskiej wędrówki kierowała się urszulańskim hasłem – zadaniem „Serviam”. Jest ono drogowskazem oznaczającym po prostu służbę. Poprzez opiekę nad schorowaną Anną Walentynowicz i udanie się razem z nią do Katynia dała przejmujące świadectwo temu, iż wspaniale można wypełnić treścią słowa szkolnego hymnu urszulańskiego – „Bóg i Ojczyzna to nasz cel”, a drugiemu człowiekowi służyć aż po kres życia. Pośmiertnie Janina Natusiewicz-Mirer została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla państwa i społeczeństwa.
Na zakończenie nasuwa mi się pewna nieco smutna refleksja. To wszystko, co stanowi osobowość skromnych i odważnych ludzi, często ceni się dopiero po latach. Na ogół wtedy, gdy nie ma ich już wśród nas… A więc po prostu musimy się bardzo ale to bardzo śpieszyć…