Nikt nie jest samotną wyspą

Siedziałyśmy z Joanną (bo na potrzeby tego eseju tak nazwę swoją świeżo poznaną znajomą) pochylone nad talerzem zupy grochowej, zerkając na spowite jesienną miedzią Tatry. Wprawdzie dopiero się poznałyśmy, obie jednak czułyśmy ożywienie z powodu zbieżności poglądów i doświadczeń. Cieszyłyśmy się ze spotkania.

Kiedy słyszę, że polityk mówi, że mam iść w danym kierunku, ja od razu wiem, że trzeba biec w przeciwnym. – padło nagle z ust mojej rozmówczyni.

Mogłabym przysiąc, że słyszę jak z nieprzyjemnym trzaskiem pęka nasza wątła jeszcze nić porozumienia.

Poczułam złość, bo choć rozumiem skąd się bierze taki sposób myślenia, to jednak mam przeświadczenie, że nikomu on nie służy. Ani politykom, ani nam – zwykłym obywatelom. A im bardziej powszechny się staje, tym trudniej jest działać i wnieść pozytywną zmianę ludziom, którym zależy.

A są w polityce i tacy ludzie.

O spuściźnie, myśli i filozofii działania takiego właśnie polityka mogliśmy posłuchać w miniony piątek we wrocławskim Ossolineum. 15 listopada, odbyło się tam spotkanie „Myśleć po polsku. Koncepcje i postulaty Kornela Morawieckiego tu i teraz”. Zaproszeni prelegenci dzielili się z publicznością wspomnieniami o Panu Kornelu w kontekście idei, które formułował i działań, którym poświęcił całe życie. Mowa też była o Jego apelu o budowanie jedności wśród Polaków.

Jak wynika ze słów mojej znajomej, jak i mojej reakcji na nie, to budowanie jedności jest dzisiaj bardzo potrzebne.

Kornel Morawiecki. Człowiek, który łączył.

Jako że nie jestem ani politykiem, ani działaczem społecznym, a scenę polityczną obserwuję bardziej świadomie raczej krótko, dopiero zaznajamiam się z osobą śp. Kornela Morawieckiego. Słuchałam wspomnień Adama Borowskiego, Michała Drozdka czy Marii Koziebrodzkiej z rosnącym zainteresowaniem i – mówiąc bez ogródek – z zachwytem.

Z ich słów wyłoniła się postać człowieka złożonego, dobrego (choć – jestem pewna – nie bez wad), pełnego ideałów, a jednocześnie stąpającego po ziemi twardo na tyle, by potrafić zrzeszyć i zorganizować wokół sprawy tysiące ludzi. Mimo bardzo trudnych czasów komunistycznego PRL i stanu wojennego.

Nawet sądząc po liczbie osób, które Go dobrze wspominają i zadają sobie trud upamiętniania Go 5 lat po Jego odejściu, otrzymujemy obraz wyjątkowego człowieka. Śmiało można powiedzieć, że był to człowiek, który jednoczył ludzi.

Padło wiele życzliwych słów pod adresem Pana Morawieckiego. I wygląda na to, że wiele moglibyśmy się nauczyć wyciągając wnioski ze sposobu działania przywódcy Solidarności Walczącej.

To, co mnie uderzyło najmocniej (i zachwyciło) w wypowiedziach zebranych to wiara Kornela Morawieckiego w człowieka – w jego potencjał i dobro. Nie była to wiara naiwna, bo jak wiemy – przeczuwał On, że i w ruchu Solidarności są ludzie współpracujący z pro-radziecką władzą. Myślę, że była to wiara w potencjał dobra, który można wydobyć z człowieka.

Nie wiem, jak wiele podręczników odnośnie budowania organizacji przeczytał Pan Kornel. Podejrzewam, że z racji polskich realiów lat 80. i bogactwa swoich innych zainteresowań, książek poświęconych budowaniu organizacji mógł przeczytać raczej niewiele. A jednak, w swojej mądrości, wyczuwał intuicyjnie, że zaangażowanie w sprawę buduje się przez stworzenie możliwości działania, danie przestrzeni na inicjatywę i poprzez ko-kreację.

Fascynująco było słuchać opowieści Marii Koziebrodzkiej o tym, jak to łącznicy w podziemiu byli angażowani przez Pana Kornela w redagowanie treści przekazywanych przez siebie wiadomości. Czy też Adama Borowskiego opowiadającego o swoim doświadczeniu przyłączenia się do Solidarności Walczącej i własnym zaskoczeniu, kiedy to zamiast narzuconych z góry rozkazów, usłyszał pytanie o własną inicjatywę i zdanie.

Jak budować jedność wśród Polaków?

„Nikt nie jest samotną wyspą” – tak mawiał za Thomasem Mertonem Pan Kornel. O fakcie tym często zapominamy żyjąc w dzisiejszym pełnym podziałów i indywidualizmów świecie.

Spersonalizowane treści w internecie i mocno jednostronny przekaz medialny nie pomagają nam uniknąć polaryzacji. Na co dzień o tym nie myślimy, ale każdy z nas, kto interesuje się polityką i wydarzeniami na świecie, żyje w swoistej bańce informacyjnej. Za każdym razem, kiedy konsumujemy treści, umacniamy się co do słuszności swoich poglądów. I wszyscy mocno wierzymy w swoją rację. Część z nas pewnie ją nawet ma.

Niebezpieczeństwo polega na tym, że bardzo jednostronny i skrajnie różny przekaz medialny, polaryzuje społeczeństwo. Sprawia, że – czy chcemy się do tego przyznać, czy nie – czujemy ukłucie irytacji, kiedy ktoś przejawia inny sposób myślenia.

Jest to naturalne zjawisko. Bańki informacyjne, w jakich funkcjonujemy, dają nam poczucie bezpieczeństwa. Za każdym razem, kiedy ktoś konfrontuje nasz sposób myślenia, narusza nasze poczucie bezpieczeństwa. W obronie, reagujemy złością lub irytacją. Nie potrafimy się wzajemnie wysłuchać.

Pisząc to, nie mam intencji wzywania do relatywizmu. Wierzę w prawdę obiektywną. Chcę jednak zaprosić nas wszystkich, Polaków, do uświadomienia sobie, że większość z nas kieruje się dobrem. Inaczej je jednak pojmujemy, bo formujemy swój światopogląd w oparciu o inne informacje, często wykrzywione i zmanipulowane przez media.

Co by poradził nam Pan Kornel Morawiecki dzisiaj? Nigdy Go nie poznałam, więc być może nie jestem najlepszą osobą do odpowiedzi na to pytanie. Zaryzykuję jednak. Być może, powiedziałby nam:

Zacznijcie od słuchania siebie nawzajem z szacunkiem. Starajcie się zrozumieć inną perspektywę. Szanujcie prawdę, szukajcie jej i mówcie o niej – odważnie i z miłością.

Pamiętajcie, że jeśli chodzi o komunikację, główną potrzebą każdego człowieka jest bycie wysłuchanym. Dopóki jej nie spełnicie, wasz rozmówca nie będzie umiał wziąć pod uwagę waszą perspektywę.

Dlatego: Słuchajcie. W ten sposób zbudujecie mosty – podwaliny pod wzajemne zrozumienie i jedność w różnorodności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *