Dla nich stan wojenny to jak dla mnie II wojna światowa
Ilekroć otrzymuję zaproszenie na spotkanie z młodzieżą poświęcone historii najnowszej nie posiadam się z radości. Myślę sobie, to nadzwyczajne, że w dzisiejszych czasach, kiedy wszystko musi być użyteczne i koniecznie podane w krótkiej formie multimedialnych fajerwerków, są młodzi, którzy chcą usłyszeć o nie tak odległej przeszłości od żywego człowieka. Mimo że tak bardzo obecny świat różni się od lat mojej młodości, lubię rozmawiać z młodzieżą szkolną i przywoływać tamte czasy. Niosą w sobie swoistą przejrzystość i uniwersalność.
Oni – na usługach Moskwy, cyniczni, bezwzględni, fałszujący polską historię, konformistyczni, kpiący z wiary, zwalczający Kościół, prześladujący wszelkie przejawy wolnej myśli, posługujący się nie słowem a nowomową. My – niepokorni, odkłamujący polskie dzieje, pielęgnujący tradycję, biernym lub czynnym oporem szkodzący komunie, wierni Bogu, wspomagający Kościół i kapłanów, marzący o wolności i upadku obozu socjalistycznego. To wszystko było takie proste. Nie my byliśmy najważniejsi ale Polska i wartości. Bunt okresu dojrzewania był przede wszystkim buntem przeciwko komunie i jej poplecznikom.
A teraz? Nie ma MY, jest JA. Moje prawa, moje oczekiwania, moje aspiracje, moje wybory, moje sukcesy, moje spojrzenie. Więc pojechałam z ochotą powspominać te szare, smutne, groźne a jednak piękne czasy – Solidarności, stanu wojennego, Solidarności Walczącej – i podyskutować z licealistami o solidaryzmie.
Naprzód trafiłam do II Liceum Ogólnokształcącego im. Księdza Jana Twardowskiego w Oleśnicy na spotkanie zorganizowane z inicjatywy Rady Rodziców przy życzliwym zainteresowaniu dyrekcji szkoły. Blisko 90 uczniów klas pierwszych, trzecich i czwartych sprawiało wrażenie słuchających, jednak nie za wiele rozumiejących. Uzmysłowiłam sobie, że przecież dla nich historia stanu wojennego, to jak dla mnie opowieści z czasów drugiej wojny światowej i niemieckiej okupacji. Zapytałam o skrót PRL – chwilę musiałam czekać na odpowiedź. No tak, jak tu wiedzieć na czym polegał stan wojenny bez znajomości, czym była Polska Ludowa – jeden z baraków obozu komunistycznego. Wobec tego w szybkim tempie cofnęliśmy się do 1945 roku aby stopniowo na tle dekad zniewolenia i ogłupiania narodu przywołać karnawał Solidarności. W oczach młodzieży dostrzegłam ślad żywszego zainteresowania na wspomnienie moskiewskiego generała Wojciecha Jaruzelskiego, który czołgami wybijał z głowy Polakom nadzieję na wolność. Czy należało się bić, czy należało zamilknąć i dać się znów zniewolić?
My wiemy, Solidarność Walcząca była najlepszą odpowiedzią na ten dylemat. Inteligentną, zakonspirowaną, kadrową, prężną, docierającą z wolnym słowem i niezależnym czynem do całego społeczeństwa. Uczniowie pytali o formy działalności organizacji i represje, jakie spadały na członków SW. Przy rocie przysięgi mieli słuszne skojarzenia z Armią Krajową. Interesowali się ukrywającym się przez 6 lat przywódcą Solidarności Walczącej Kornelem Morawieckim, jego aresztowaniem, deportacją z kraju i nielegalnym powrotem do Polski przez zieloną granicę. Gdy przywołałam słowa – Niosę Ciebie Polsko – które wypowiedział jako Marszałek Senior w czasie inauguracji Sejmu VIII kadencji, nie brzmiały już dla nich pusto i niezrozumiale. Mam nadzieję, że żywszy obraz najnowszej historii Ojczyzny zostanie w ich pamięci.
Drugie zaproszenie otrzymałam z Przystanku Historia wrocławskiego IPN, które od połowy listopada ubiegłego roku nosi imię twórcy Solidarności Walczącej Kornela Morawieckiego. Na ulicy Długosza zjawili się wraz ze swym nauczycielem przedmiotu uczniowie maturalnej klasy najlepszego aktualnie liceum we Wrocławiu – LO nr III. Wprawdzie słynna Trójka szczyci się przede wszystkim wybitnymi osiągnięciami młodzieży w dziedzinie nauk ścisłych, ale widać że nie zabrakło im ciekawości dla innych tematów. Naprzód z uwagą oglądnęli film Alicji Grzymalskiej „Solidarność Walcząca to takie moje życie wieczne”, a następnie chętnie zadawali szereg pytań. Podkreśliłam, że mój Tato będąc doktorem fizyki i prowadząc wykłady akademickie z matematyki, w nie mniejszym stopniu interesował się historią, literaturą, biologią i społeczeństwem. Ta wszechstronność była jego zdaniem potrzebna w wypadku każdego człowieka, ale w sposób szczególny powinna znamionować prawdziwe elity. Dlatego dziękowałam uczniom za otwartość i gotowość do dyskusji.
Spore emocje pojawiły się, gdy zaczęliśmy rozmawiać o ukochanej idei Taty – solidaryzmie. Ta rzekomo pośrednia droga między socjalizmem a kapitalizmem nie wzbudzała z początku ich zachwytu. Przecież najważniejsza jest wolność i dobrowolność – mówili młodzi. Jakim prawem system ma nas zmuszać do dzielenia się z innymi, jakim prawem narzuca się nam cenzurę, nawet podatki to forma karania inteligentnych i przedsiębiorczych – ich zdaniem. Broniłam na różne sposoby wartości wspólnoty. Sprawiali wrażenie jakby zapomnieli, ile zawdzięczają w swoim życiu innym. Jak niewiele każdy z nas by znaczył, gdyby nie rodzina, szkoła, przyjaciele, sąsiedzi, kościół, własne bezpieczne i dbające o rozwój wszystkich obywateli państwo. A przecież to chrześcijaństwo, a nie żadna inna religia, nauczyło nas myśleć o drugim jako o bliźnim. Wielu włączało się do rozmowy. Padły też pytania, co złego w dzisiejszej Polsce jest efektem takich a nie innych przemian ustrojowych pod koniec lat osiemdziesiątych. Czy aby transformacja z wykorzystaniem „grubej kreski” nie zaciemniła, kto był kim w czasach PRL? Przyznaję, tak mądrych pytań nawet się nie spodziewałam.
Gorąco dziękuję wszystkim inicjatorom i organizatorom spotkań za możliwość porozmawiania z młodzieżą o burzliwej historii mojej kochanej Ojczyzny oraz o Kornelu Morawieckim, niestrudzonym bojowniku o wolność i solidarność.