W 2022 roku w saloniku księgarni Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu przy placu Solnym odbywały się comiesięczne spotkania z internowanymi. Jak pamiętamy czterdzieści lat temu w Polsce trwał stan wojenny. Projekt „Internowani na Przystanku” zrealizowali członkowie Stowarzyszenia Wolnego Słowa.
Co dzisiaj wiemy o ludziach zamykanych w celach sprzed 40 lat? Kto lub co zadecydowało o ich internowaniu? Czy to zmieniło ich życie? Czy złamało ich plany, kariery? Czy było trampoliną do dalszych działań? Czy ich wzmocniło a może zakończyło walkę o wolną Ojczyznę, o sprawiedliwość społeczną?
Z suchych liczb opublikowanych przez Instytut Pamięci Narodowej wiemy, że w okresie stanu wojennego tej bezprawnej formie represji za zgodą junty wojskowej podlegało niespełna 10 000 osób. Z czego blisko 4 000 osób to kobiety. Mogę za badaczami IPN zacytować konkretne liczby, ale jak pokazuje drukowana Encyklopedia Solidarności mimo 4 tomów i kilkunastu lat pracy potężnego grona historyków nawet we Wrocławiu są tacy, którzy nie doczekali się na swój wydrukowany biogram – więc chyba jeszcze nie wszystko wiemy.
Szczegółowe dane pokazują ilu schwytano ludzi z wykształceniem podstawowym, średnim, wyższym. Ilu było robotników, pracowników umysłowych, naukowców, studentów, uczniów. Jednak za tymi statystycznymi liczbami kryje się przede wszystkim pojedynczy człowiek. Jego grono rodzinne, zawodowe, koledzy i przyjaciele. A najlepiej opracowane dokumenty nie przekażą atmosfery tamtych lat. Żywe słowo i dyskusja pomagają zrozumieć.
Ówczesna propaganda i czytane bez kontekstu akta utrwalają opinię, że dana osoba mogła zagrozić bezpieczeństwu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. To wystarczyło, żeby zostać internowanym. Bez rozprawy sądowej, bez wyroku. Dzisiaj rozumiemy fałsz tych słów, ale czy będą właściwie interpretowane za kilka dziesięcioleci?
Internowanie, czyli specyficzne więzienie
Tam przecież bezprawnie ograniczano wolność. Łamano tajemnicę korespondencji, namawiano do kolaboracji lub emigracji. O internowaniu decydował wojewódzki komendant Milicji Obywatelskiej. Czas trwania prześladowań nie był znany. Mógł trwać nieskończenie długo albo zakończyć się bardzo szybko. I rzeczywiście w ciągu 586 dni stanu wojennego niektórzy byli internowani bardzo długo a inni krótko. Wybrani trzykrotnie trafiali za metalowe kraty. Ktoś zadecydował, że jedni warszawiacy byli kierowani do Białołęki – obozu w granicach stolicy a inni jechali do odległych bieszczadzkich Uherc. Jedni trafili do fili niemieckiego obozu koncentracyjnego Gross Rosen w Kamiennej Górze a inni do przerobionych ośrodków wczasowych. O tych szczegółach warto pamiętać i przeanalizować.
Ważniejsze dziś czy dawne dzieje
Bowiem ten czas internowania przykryły kolejne ważne historyczne rzeczy, które wydarzyły się w Polsce i na świecie. W związku z tym często zapominamy o zmarłych i żyjących, w tym internowanych. W niezamierzony acz szczęśliwy sposób księgarnia IPN-u stała się świadkiem, a wiele istotnych faktów nie zostało opisanych. Bo goście projektu „Internowani na Przystanku” mają wprawdzie swoją kartę, teczkę lub wiele teczek. Bywają w nich zdjęcia, relacje i opinie o nich. Jednak większość żyjących internowanych ma swoją historię do opowiedzenia. Jak się okazało, nie jest to historia zamknięta. Po wielu latach od zakończenia stanu wojennego, po wielu latach wolnej Polski są zagadki do wyjaśnienia. Czy wiemy, jak potoczyły się losy uczniów maturalnej klasy z V LO we Wrocławiu? Złapani 3 maja na rozrzucaniu własnoręcznie wykonanych ulotek. Po internowaniu do matury w terminie nie przystąpili.
W innej sprawie zadziałały procedury. Ponowne badania podjęte przy nadawaniu Krzyża Wolności i Solidarności wskazały na nieznane materiały, że jedna z internowanych pań z województwa legnickiego prowadziła podwójną grę. Do dzisiaj ma status zaangażowanej działaczki podziemia stanu wojennego. Tak naprawdę już idąc do internowania i trafiając do obozu dla kobiet w Gołdapi była współpracowniczką Służby Bezpieczeństwa. Nie dostała Krzyża Wolności i Solidarności. Nie wiem, czy to wystarczy. Może w takim przypadku trzeba uruchomić proces lustracji, aby wskazać, że w sposób niegodny korzysta z legendy działacza opozycji antykomunistycznej.
Ciągle w przysłowiowych teczkach czekają na nas niespodzianki i nowe fakty a młodzi badacze historii często badają archiwa nie korzystając z relacji świadków, bez rozumienia kontekstów. Przecież można umiejętnie weryfikować papiery, korzystając z żywego słowa, z ułomnej, ale unikatowej ludzkiej pamięci.
Dlaczego pod życzliwą opieką IPN?
Bo jest to instytucja niewątpliwie najlepiej przygotowana do takich działań. Pośród zbioru najnowszych książek głos świadka, jego emocje, sposób wartościowania a nawet mimika dodawały barw, których brak pożółkłym dokumentom. Bo dzięki tej instytucji wyszły już 4 kolejne tomy Encyklopedii Solidarności. Mniej więcej rok temu poszła plotka, że następnych tomów już nie warto wydawać. Spotkania „InP” udowodniły, że jest nad czym pracować. Plotka się nie potwierdziła. W przygotowaniu są co najmniej dwie kolejne części.
Warto wymienić uczestników projektu „InP”. Przypomnę, że księgarnia na placu Solnym jest jednocześnie Przystankiem Historii – miejscem, gdzie o Niej się mówi i promuje. Pierwszym gościem projektu był Tytus Czartoryski, zabrany z rodzinnego domu podczas wyławiania ze stawu karpi na wigilijny stół. Kolejnym Sławomir Najnigier zatrzymany, gdy próbował wspierać strajkujących robotników. Po nim opowiadał Stanisław Skotny, niebezpieczny dla PRL, bo publikował w prasie Solidarności. Potem Grażyna Najnigier – skutecznie zakładała struktury NZS-u we Wrocławiu. Następnie Albert Łyjak, pracownik Polaru – uczestnik strajku okupacyjnego. Potem Jacek Świat, który opowiadał jak 24 grudnia internowano jego ojca Januariusza, a jego schwytano 31 grudnia. Zbigniew Makarewicz, który uniknął pierwszego zatrzymania, bo błędnie wypisano jego nazwisko. Piotr Krukowski, który podpadł, bo prowadził kilka protestów ulicznych. Włodzimierz Wasiński, miał w niedzielny poranek zaplanowaną zakładową wycieczkę do Czechosłowacji, zamiast tego skutecznie kierował strajkiem na terenie dzisiejszej Elektrociepłowni.
Niemal w ramy projektu „InP” wpisały się lipcowe uroczystości czterdziestolecia zamknięcia obozu dla internowanych kobiet w Gołdapi. To osobne wydarzenie, które zapadło w moją pamięć. Spotkanie z kobietami, które po tylu latach przyjechały do miejsca bardzo dla nich bolesnego.
Wałęsa w Gołdapi
Jak wiemy, Lech Wałęsa w Gołdapi wówczas nie był. Jego internowanie przebiegało w luksusowych warunkach, w rządowych apartamentach. Jednak, jak wspomina Grażyna Najnigier to właśnie w Gołdapi po raz pierwszy bezpośrednio od Anny Walentynowicz usłyszała relacje o jego współpracy. Przyszły noblista, ówczesny przewodniczący Solidarności swego czasu współpracował z Służbą Bezpieczeństwa.
Po tej relacji w obozie dominowały trzy postawy. Część pań wierzyła słowom Anny Walentynowicz, potwierdzanych przez Joannę Dudę – Gwiazdę i Alinę Pieńkowską. Część pań odrzucała te słowa. Część robiła to, co zwykle, czyli starała się po cichu przetrwać ten trudny czas internowania. Jest jeszcze inna relacja, gdy oficerowie Służby Bezpieczeństwa przybyli do Anny Walentynowicz z papierami. które miały zablokować przyznanie Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie. Anna Walentynowicz miała odrzucić tę propozycję – wyczuwając prowokację polityczną. Dlaczego o tym wspominam? Bo dylematy i rozterki wróciły w 40. rocznicę zamknięcia obozu. Bieżące spory i wybory polityczne spowodowały, że część osadzonych świadomie nie przyjechała na uroczystości w lipcu 2022 roku. Dało się wyczuć, że część pań związanych z dzisiejszą opozycją unikało tego spotkania. Inne internowane z Hanną Macierewicz, Ewą Tomaszewską na czele – przybyły. Ponownie, jak w sprawie Wałęsy, pojawiły się „papiery”. Tym razem pracownica Instytutu Pamięci Narodowej w swoim referacie zarzuciła kolejnej opozycjonistce fałsz. Bo w teczkach przechowywanych w archiwum wynika, że właściwie to mogła współpracować albo współpracowała. Opinia powstała bez rozmowy z zainteresowaną.
Internowani na Przystanku – 2023
Projekt będzie miał swoją kontynuację. Nadal zaproszeni goście będą mogli swobodnie opowiedzieć, jak zapamiętali miniony czas. Jak zostali internowani? Jak ten czas wpłynął na ich życie? Co robili po wyjściu z internowania? Być może zaproszenie przyjmą ludzie tak ważni dla Solidarności Walczącej jak: Maria Peisert – Kisielewicz, Wojciech Myślecki, Jarosław Broda.
Cieszmy się każdą chwilą, którą poświęcą nam świadkowie historii, współsprawcy naszej wolności.
Chętnie podzielę sie info. nt. mojego internowania, przyczyn, postaw osadzonych i późniejszych przesłuchań.