Korona gnieźnieńska i krakowska

Bolesławowa, chrobra i wielka korona nie uległa zapomnieniu. Po 18 latach panowania Bolesław Śmiały dopiął swego i w 1076 roku otrzymał koronę. Mimo dobrze znanego konfliktu króla z biskupem Stanisławem ze Szczepanowa, nie zapominajmy, że to temu królowi należy zawdzięczać odnowienie struktur kościelnych wraz z metropolią gnieźnieńską. Dla polskiego Kościoła był szczodry. Następca Szczodrego, Władysław I Herman z korony zrezygnował, a Wratysław II czeski dzięki protekcji cesarskiej dożywotnio tytułował się królem Czech i Polski (1085). Niektórzy badacze sądzą, że cesarz Henryk IV posłużył się w tym wypadku koroną, którą Otto III przeznaczył dla Bolesława Chrobrego.

Czy Bolesławowy wnuk, również Bolesław jej nie chciał? Krzywousty nie dostąpił jednak zaszczytu koronacji choć bardzo się starał. Doprowadził do potwierdzenia zwierzchnictwa arcybiskupstwa gnieźnieńskiego nad biskupstwami polskimi. Jednak tylko testamentem zdążył zabezpieczyć jedność państwa. Mimo rozbicia dzielnicowego pojęcie Polski się utrwaliło. Szansę na koronę miało paru książąt piastowskich. Książę śląski Henryk Brodaty, któremu udało się ze zmiennym szczęściem zebrać niemal połowę Bolesławowego dziedzictwa, starał się o koronę dla syna, Henryka II Pobożnego. Gdyby Henryk II przeżył bitwę z Mongołami pod Legnicą w 1241 to matka, św. Jadwiga by mu się o nią wystarała. Była odważna i potrafiła pukać w interesie dynastii i państwa wszędzie, nawet do wrogich drzwi. Miała najlepsze na ziemiach polskich koneksje dyplomatyczne.

Paradoks tkwił w tym, że ci książęta piastowscy, którzy zbierali przez całe swe życie ziemie polskie, czyli te które należały do Korony Królestwa Polskiego, nie osiągali celu i nie nosili korony. Można podać śląski przykład wspomnianego Henryka Brodatego, czy wnuka Henryka Pobożnego – Henryka IV Prawego. Można też wspomnieć książąt zwierzchnich Polski – Mieszka Starego oraz Leszka Białego. Zaszczytu koronacji dostąpił wydawałoby się o wiele słabszy, ten co ledwo ponad 1/3 kraju zebrał, ale dzięki Kościołowi skorzystał z chwilowej szansy. Chodzi o Przemysła II (1257-1296). Startował z godnego miejsca w tej konkurencji. Syn Przemysła I i księżniczki śląskiej Elżbiety, córki Henryka Pobożnego i Anny Przemyślidki, królewny. Był pogrobowcem i wychowywał się na dworze stryja, księcia wielkopolskiego Bolesława Pobożnego.

To stryj Bolesław nauczył Przemysła jak „zbierać” kawałek po kawałku ziemie polskie. Podobnie jak w przypadku Henryka Brodatego, konsekwencji i inspiracji upatrywać należy także w uporze i mądrości niewieściej, mianowicie u żony Bolesława, bł. Jolenty Heleny, królewskiej Arpadówny. Małżonkowie współpracowali z abp gnieźnieńskim Jakubem Świnką. Arcybiskup zwołał w 1285 do Łęczycy słynny synod, na którym pisał: Ale i inne nieszczęścia pomnożyły się w kraju przez napływ tego narodu (tj. Niemców), albowiem naród polski jest przez nich uciskany, znieważany, nękany wojnami, pozbawiony chwalebnych praw i zwyczajów ojczystych. Uchwały synodu i duchowieństwo polskie pod jego patriotycznym przewodem nakazało wówczas głoszenie kazań w języku polskim. Mniej więcej od tego czasu utrwaliły się tendencje antyniemieckie, nie tylko w kościele polskim, lecz również w kręgach rycerstwa.

Z arcybiskupem Jakubem Świnką związana jest wymowna anegdota podana przez czeskiego autora Kroniki Zbrasławskiej. Gdy kapelan czeskiego władcy Wacława II podczas koronacji Przemyślidy na króla polskiego (1300) kwieciście przemawiał po łacinie, siedzący obok króla arcybiskup Jakub miał się podobno wyrazić, że chociaż kapelan mówi pięknie to i tak jest …psim łbem niemieckim. Jakub Świnka koronował Przemysła II na króla w 1295 roku. Ta ostatnia koronacja w Gnieźnie stała się nie lada sensacją w środkowej Europie. Nie trzeba dodawać, że polityka Przemysła miała ostrze antyniemieckie, a w konkretnym przypadku antybrandenburskie. Król w Gnieźnie cieszył się koroną zaledwie siedem i pół miesiąca. Z inspiracji brandenburskiej, we współpracy i w porozumieniu z polskimi zdrajcami, został zamordowany.

Przemysł II, początkowo rywalizował zarówno z Wacławem II jak również z piastowskimi książętami kujawskimi, m.in. z Władysławem księciem na Kujawach brzeskich, Dobrzyniu i Ziemi Łęczyckiej. Władysław z takim tytułem, początkowo plasował się na dalekich pozycjach startowych do władztwa nad Krakowem, nawet gdy został księciem sandomierskim w 1288 r. Przemysł II miał zdecydowania lepsze notowania. Później, dzięki arcybiskupowi Jakubowi, książęta zjednoczyli dążenia, spajała ich polityka antyczeska.

Przemysław Ottokar II, chciał zostać cesarzem niemieckim i miał ku temu podstawy, ale elektorzy z obawy przed potęgą Czecha wybrali słabego i mało jeszcze znanego hr. Rudolfa Habsburga. Jak się okazało: z Habsburgiem tronem złączon jest (był 1273-1918) na wieki Austrii los. Ów hrabia również zaczął „zbieranie”, a po 250 latach we władztwie habsburskim na dwu kontynentach „słońce nie zachodziło”. Nota bene hr. Rudolfa wsparł inny późniejszy „zbieracz”, którego potomkowie szczególnie dali się we znaki Polakom, mianowicie burgrabia norymberski, Fryderyk III Hohenzollern.

Wracam do tak burzliwych czasów jak świeże ówczesne czeskie piwo. Syn króla Przemysła Ottokara II, Wacław II, krótko dzierżył również polską koronę (1300-1305), a już od 1291 się o nią starał. Jako książę krakowski również „zbierał” ziemie polskie w konkurencji z Przemysłem II, a później z Kujawianami. W czasach rządów czeskich na Wawelu Wacława II, Władysław kujawski przebywał na wygnaniu, a jego małżonka ukrywała się w kraju w przebraniu mieszczki. Władysław, „zbierał” ze zmiennym szczęściem, ale choć według niektórych był wzrostem mały, to wielki duchem. Z uwagi na wzrost (w owych czasach średni) polska tradycja nadała mu przydomek Łokietek.

Bardziej przekonywujący argument na rzecz przydomka to pogardliwe podejście do wielkości i potęgi Władysławowego księstwa względem jego ambicji politycznych. Gębę mu przyprawiali piastowscy konkurenci i z pewnością otoczenie Czecha na polskim, krakowskim tronie królewskim. Upór Władysława Łokietka wzmacniała żona Jadwiga. Imię wzięła po niemniej konsekwentnej krewnej Jadwidze Śląskiej. Była córką wspomnianej już królewny Jolenty Heleny Arpadówny i Bolesława Pobożnego. Być może z jej inspiracji i na rzecz zacieśnienia współpracy z Węgrami, Władysław wydał w 1290 swoją bratanicę Fenennę kujawską za króla węgierskiego Andrzeja III Weneckiego, ostatniego z Arpadów.

Dopiero po 1311 roku za wstawiennictwem następcy Jakuba Świnki, arcybiskupa Borzysława, Władysław, już wówczas książę krakowski, rozpoczął starania o koronę. Po zabiegach dyplomatycznych i znacznych kompromisach cel został osiągnięty dopiero w 1320 roku. Sporządzono wówczas nową koronę piastowską (krakowską), bowiem wielkopolska Przemysła II, którym posłużył się również Wacław II Czeski została wywieziona do Czech i do Polski już nigdy nie wróciła. Zatem Polska miała wówczas dwóch królów polskich i…. dwie korony królewskie. Jedna związana z sanktuarium św. Wojciecha, druga ze św. Stanisławem.

Mamy wrocławski dowód średniowiecznej „rywalizacji” tych świętych, których chwalebne i świątobliwe żywoty służyły budowie i wsparciu „polskiej tożsamości historycznej” ówczesnego środowiska intelektualnego. Dominikański kościół św. Wojciecha przez lata symbolizował polskość we Wrocławiu przez kult Wojciechowy i bł. Czesława Odrowąża. Z kolei wrocławski poaugustiański i pofranciszkański kościół świętych Wacława Stanisława i Doroty powstał jako wotum pojednania między królami Kazimierzem Wielkim a Janem Luksemburczykiem.

Święci patroni ówczesnego kościoła miejskiego symbolizowali Czechy, Polskę i wrocławskich osadników niemieckich. Dopiero wówczas zczechizowany Niemiec zrzekł się pretensji do korony polskiej (1335), a więc dwa lata po koronacji Kazimierza Wielkiego i 15 lat po koronacji Łokietkowej. Wówczas była już tylko jedna piastowska korona, ta władysławowska i tylko w Polsce. Śląska cena za to jedynowładztwo w Polsce była poważna. Kazimierza mało kto kochał wśród śląskich Piastowiczów. Ostatecznie zrezygnował ze Śląska dopiero 21 lat później, w Pradze w 1356 roku. Jego królewskie władztwo, ujmując Ruś obejmowało tylko nieco ponad połowę terytorium diecezji polskich objętej pojęciem Limes Regnii Poloniae, czyli Bolesławowych granic Polski.

Gdy rezygnował z najbogatszej dzielnicy polskiej był już wówczas panem Rusi (Czerwonej). W równowadze gospodarczej kontaktów politycznych z północą, wschodem i zakarpackim południem widział inspirację do wzrostu znaczenia swego królestwa na europejskiej arenie. Nie udało mu się opanować choćby jednego portu bałtyckiego. Płonne nadzieje pokładał w Kaźku Słupskim, gotowy pomorskiemu Gryfitowi przekazać polską koronę piastowską. Jednak poprzez umiejętną tolerancyjną politykę i przywileje gospodarcze wyniósł ruską perłę do najcenniejszych w piastowskiej koronie. Tym razem mieszczanie wrocławscy i świdniccy przybywali do Lwowa, by to miasto dzięki królewskiemu mecenatowi rozwinąć i doprowadzić do gospodarczej potęgi ku chwale Królestwa Polskiego.

Gdy Kazimierz Wielki zmarł w 1370, jego dzieło poniosła Jadwiga Andegaweńska, koronowana na króla Polski w 1384 roku (dziedziczka Polski, In regem Poloniae coronata). Andegawenka otrzymała imię po wspomnianej św. Jadwidze lub po prababce, żonie Władysława Łokietka. Inspiracja imienia chrzestnego wyszła od królowej węgierskiej, Elżbiety Łokietkówny. Jadwiga była jedyną polską monarchinią wyniesioną na ołtarze (w 1997). Słusznie wówczas (po 6 wiekach) na Błoniach Krakowskich w obecności św. Jana Pawła II na uroczystościach kanonizacyjnych uczestniczyło milion Polaków. Korona po Władysławie i Kazimierzu na młodziutkich kobiecych skroniach była tego warta. Mimo królewskiej małoletności Jadwigi (10 lat) nie powołano regenta królestwa. Była bowiem światłą córką Ludwika, wielkiego króla, który podniósł królestwo węgierskie do najważniejszego państwa Europy środkowej.

Małżeństwo z Jagiełłą (1386), wielkim księciem Litwy – fundament zaręczenia polsko-litewskiego i późniejszej potęgi Rzeczypospolitej – zawarła jako „król, dziedzic w Polsce” – nosiła bowiem piastowską koronę. Ów formalno-ustrojowy dysonans, niezwykły w średniowieczu, kiedy to Jadwiga była formalnie królem, a nie królową, to jeden z najważniejszych polskich zamysłów politycznych, wyprzedzający niemal o wiek słynne podwaliny potęgi hiszpańskich królów katolickich. Został on zaakceptowany przez zjazd rycerstwa polskiego w Radomsku w 1382, a w zasadzie przez światłych możnowładców małopolskich. Stał się wielkim zwycięstwem (już z po śmierci) Elżbiety Łokietkówny.

Elżbiecie, panom małopolskim i rycerstwu przyświecał nie tyle blask koronnego złota, bo bywa ulotny, co jedność Korony – państwa polskiego. Odtąd korona, przez dalsze wieki rozwoju parlamentaryzmu polskiego nie była niejako własnością króla, na którego skroniach spoczywała (nawet jeśli były to niewieście skronie jak u Jadwigi, a później Anny Jagiellonki), a własnością Państwa!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *