Mateusz Morawiecki na Konferencji CPAC
Według dr Jacka Bartosiaka to, co J.D. Vance stwierdził na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa jest znakiem największego od lat czterdziestych XX w. przełomu w politycznej historii świata. W coraz gęstszych oparach zgnilizny, w jakiej kona zlewaczała Unia Europejska, zabrzmiał bowiem jasny głos Stanów Zjednoczonych deklarujących niezłomną wolę powrotu do roli lidera narodów miłujących wolność oraz do odbudowy potęgi cywilizacji Zachodu. Oferta ta może być kołem ratunkowym, podanym Staremu Kontynentowi i jest najściślej zbieżna ze wszystkim, czego potrzebuje Polska.
Pierwszą odpowiedź prawdziwej Europy, donośną i godną uwagi, już tydzień później, na waszyngtońskiej konferencji partii konserwatywnych CPAC wygłosił Mateusz Morawiecki.
Nasz człowiek przedstawił się jako reprezentant Europy a przytoczona przez niego lista wielkich postaci jej historii w połowie składała się z ludzi z naszej części kontynentu. Wymieniając Polaka Kopernika i pochodzącego z Chorwacji Serba Teslę mocno wskazał, że Europa środkowa i wschodnia ma dziedzictwo nie gorsze i jest nie mniej ważna, niż zachodnia. Jasno też dał do zrozumienia, że to właśnie Międzymorze jest dziś najzdrowszą, najbardziej dynamiczną i najlepiej rokującą częścią Starego Kontynentu. I że to właśnie w Polsce czy na Węgrzech stawiany jest najtwardszy opór fałszywym ideologiom, degeneracji, zakłamaniu i postępującej tyranii. Morawiecki przypomniał, że Europa w epokach, w których stała na gruncie własnych prawdziwych wartości, była światowym pionierem wynalazczości, rozwoju każdej z dziedzin gospodarki, przemysłowych rewolucji i wszystkiego, co wielką część ludzkości obdarowywało dobrobytem i bezpieczeństwem.
Mówiąc „Europa może znów być wielka” Morawiecki nie tylko nawiązał do wyborczego hasła obecnego prezydenta USA. Przede wszystkim przypominał, że wielkość Stanów Zjednoczonych w największej mierze ma właśnie europejskie źródła. A stwierdzając „my potrzebujemy was, ale i wy potrzebujecie nas” wskazał przynależność do wspólnej cywilizacji oraz tożsamość zasadniczej części amerykańskich i prawdziwie europejskich interesów.
„Stany potrzebują Europy, bo Chiny wraz z Rosją będą silniejsze od Stanów” – takie stwierdzenie brzmiało jak partnerska oferta a nie prośba słabeusza poszukującego pomocy. Taki właśnie sposób myślenia jest za Oceanem rozumiany najlepiej a zarazem najbardziej akceptowany. Morawiecki nie ukrywał problemów, które Stary Kontynent ma do przezwyciężenia. Globalny szwindel „zielonego ładu”, deindustrializacja, kryzys migracyjny, patologiczna biurokratyzacja i gangrena nadzorowania i regulowania absolutnie wszystkiego – to jednak te same choroby, do zwalczania których w Stanach już przystąpiono. Stąd doceniają one rzeczników przeprowadzenia u siebie tej samej terapii.
Wystąpienie Mateusza Morawieckiego emanowało wiarą w możliwość wspaniałej przyszłości, ale nic tu nie trąciło frazesem – każdy detal tej wiary osadzony został na najtwardszych faktach. Przywódca prawdziwej europejskiej prawicy nie pozostawiał też złudzeń, że powrót na właściwą drogę będzie wymagał trudu. Mówiąc o niedawnych gospodarczych osiągnięciach Polski dowodził istnienia potencjału gotowego sprostać wielkim wyzwaniom. Zdaniem wielu komentatorów – w Europie pojawił się dynamiczny mąż stanu, przywódca kreślący nowe horyzonty i drogę ku nim opartą nie na mglistych ideach, lecz solidnych podstawach.
Najsilniejszy człon cywilizacji, do której należymy, już ruszył ku nowym celom opartym na gruncie prawdziwych wartości. Stany Zjednoczone na śmietnik wyrzucają wszystkie toksyny neobolszewizmu – toksyny, od których w konwulsjach zwija się Unia Europejska zdominowana niemieckim przywództwem. Historyczne szanse kraju o położeniu i potencjale Polski polegają na chwytaniu w swe żagle tego wiatru, który wieje w kierunku zgodnym z naszym polskim interesem, nie zagrażając przy tym naszej podmiotowości.
Mateusz Morawiecki jako pierwszy z liderów naszego kontynentu jasno wskazał Europie pojawiającą się szansę nie tylko ratunku, ale i powrotu na drogę rozwoju. A Polska jest tym z europejskich państw, które w nowej rzeczywistości do zyskania ma najwięcej. Premierem naszego państwa jest dziś jednak osobnik, który swoimi oszczerczymi bredniami i pozorowanymi strzałami w plecy prezydenta USA stał się żałosnym zakładnikiem swojej własnej głupoty. Natomiast Polska pod przywództwem ludzi takich, jak Mateusz Morawiecki i Karol Nawrocki ma szansę skorzystania z szans, jakich nie miały szczęścia napotkać liczne pokolenia. A pod kierownictwem indywiduów w rodzaju Tuska nasz los będzie tylko lotem ćmy pędzącej ku samozatraceniu.