Ćwiczenia z przejęzyczenia

Nie winię kibiców za przejęzyczenie! Skoro sam Donald Tusk orzekł, że przejęzyczenie nie jest dostatecznym powodem, by karać za nie minister edukacji, która naraziła na szwank zarówno dobre imię Polski, jak i rację stanu Rzeczypospolitej, tym bardziej trudno czepiać się środowisk kibicowskich za obrazę jednej, dość ekscentrycznej osoby. Naruszone dobra i poniesione straty są tutaj naprawdę niewspółmierne. No i od członka gabinetu należy wymagać znacznie więcej niż od grupy kibiców…

Przecież to nikt inny, lecz sam premier Tusk zaproponował zbycie incydentu – który nosi znamiona wyrafinowanej prowokacji albo wręcz perfidnego aktu dywersji wizerunkowej, godzącej w międzynarodową pozycję Polski oraz interes narodowy około 38 milionów obywateli Rzeczypospolitej – kiepskim żartem o oczywistym przejęzyczeniu.

Prowokacja? A jak nazwać takie oszczerstwo wygłoszone publicznie podczas międzynarodowych uroczystości związanych z 80. rocznicą wkroczenia oddziałów Armii Czerwonej do obozów Auschwitz-Birkenau?

Dywersja? Czy w obliczu wszczętej już dziesięć lat po wojnie akcji wybielania Niemiec – państwa, które wojnę rozpętało i które poza ograniczoną liczbą obywateli czy rezydentów o innej narodowości, było zamieszkiwane przez Niemców – takie pomocnictwo w ich propagandzie, szczególnie w wykonaniu osoby w randze ministra da się w ogóle nazwać inaczej?

Przejęzyczenie? Jak można uciekać się do tak niewiarygodnej próby usprawiedliwiania ekscesu, zwłaszcza w przypadku odczytywania tekstu przygotowanego wcześniej, w dodatku – tekstu kierowanego do międzynarodowego audytorium pod hasłem My jesteśmy pamięcią… Schopenhauer musiał się chyba zarumienić!

Najwyraźniej Donald Tusk nadal pławi się we wspomnieniach z czasów, gdy krajowa publiczność przedpolityczna postrzegała go jako pełnego uroku, nieco figlarnego młodego człowieka, który sympatię tłumów zyskał sobie „harataniem w gałę”. Lecz to już nieaktualne. Było – minęło. Dziś próba zbycia skandalicznego wybryku Barbary Nowackiej kiepską wymówką o przejęzyczeniu się nie działa, nawet na środowiska kibicowskie, które – teoretycznie biorąc – autorowi konceptu tysiąca Orlików i promotorowi Euro 2012 powinny być przyjazne. Ale przecież nie są. Może pamiętają sprawę więzionego Starucha, może – inaczej niż grono krajowych celebrytów – myślą w kategoriach patriotycznych, dostrzegając jednak istotną różnicę między picerstwem i pustosłowiem a realną postawą czy faktycznie realizowaną polityką?

Wygląda na to, że ani premier, ani jego doradcy tego dorastania społeczeństwa do myślenia w kategoriach politycznych nie zdołali jeszcze zauważyć. A przynajmniej nie wyciągnęli z niego wniosków. Niefrasobliwie użyty przez Donalda Tuska myk z przejęzyczeniem oraz zastanawiające milczenie szefa resortu spraw zagranicznych są w sieci interpretowane jednoznacznie, w duchu politycznego realizmu: skoro za coś takiego nie ma żadnych sankcji, to znaczy, że eksces został zaplanowany i odpalony nie bez wiedzy przełożonych. I co najmniej za ich przyzwoleniem. Internety dobrze wiedzą, że znowu aż tak odważna i niedouczona minister Nowacka nie jest. Nigdy dotąd nie przejawiała przecież większych skłonności do zachowań straceńczych czy autodestrukcyjnych.

Nie, nie winię kibiców. Przejawili oni większą odpowiedzialność za losy wspólnoty narodowej niż obecny premier i jego minister spraw zagranicznych. Przykre, ale prawdziwe! Jeżeli Donald Tusk sądzi, że sprawa jakoś sama przyschnie, to raczej się myli. Bo nie tylko kibice Legii ze stołecznej Żylety, lecz również kibice hokejowej drużyny Unii Oświęcim (stając w obronie swej małej ojczyzny!) uznali, że oto doszło do czegoś fundamentalnie niedopuszczalnego. I postanowili zareagować. Po kibicowsku. Owszem, twardo, nawet brutalnie, ale trafiając w sedno problemu! Toteż nie zamierzam bynajmniej – w imię etykiety sprzed wielu dekad – ubolewać nad niedopuszczalną formą, bo to właśnie oni, kibice, mają rację. W tym przypadku od szorstkiej formy znacznie bardziej naganna jest haniebna treść wypowiedzi, która poszła w świat, oraz fałszywa, zdumiewająco nieadekwatna reakcja ekipy rządzącej na to, co się stało.

Co ważne, na eksces Barbary Nowackiej zareagowali przecież nie tylko kibice, ale również dziesiątki tysięcy zwykłych ludzi, którym na Polsce zależy i którzy nie godzą się na kłamliwe, ponawiane wciąż oskarżenia o współudział w zagładzie Żydów, w znacznej części także przecież obywateli II RP. Żądanie, aby ministrem edukacji została osoba, która rozumie, co czyta i w czym bierze udział, zgłosiło już przeszło 67 tysięcy sygnatariuszy petycji zainicjowanej przez Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Ponad 40 tysięcy osób złożyło podpis pod analogicznym apelem o dymisję niewydarzonej minister edukacji pod petycją autorstwa krakowskiego Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi. Kilkanaście tysięcy podpisów w tej sprawie złożono też pod petycją międzynarodowej organizacji obywatelskiej CitizenGO (liczby sygnatariuszy na dzień pisania tego tekstu). Podobnych inicjatyw – podjętych nie tylko z powodu jadowicie antypolskiej wypowiedzi w Krakowie, lecz i w proteście wobec innych jakobińskich posunięć Barbary Nowackiej – jest zresztą więcej. Może już dość tych przejęzyczeń, premierze Tusk!

5 lutego 2025

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *