„Wind of Change”

W trakcie wielu przełomowych wydarzeniach w życiu społecznym i politycznym często przywołuje się piosenkę zespołu Scorpions „Wind of Change”. Z perspektywy czasu wiemy, że spora ich część jest tak charakteryzowana na wyrost, jednak to co się wydarzyło w poniedziałek 20 stycznia 2025 roku w Waszyngtonie z całą pewnością zasługuje na przytoczenie tego utworu.

Nastał czas zmian i czas przełomu. To, co było jedynie wielką niewiadomą we mgle przyszłości, zaczęło się materializować. Swoją inaugurację miał 47. prezydent Stanów Zjednoczonych Donald John Trump. Cały świat w tym momencie zwrócił wzrok na Capitol Hill, gdzie w budynku Kapitolu przysięgę składał Prezydent elekt USA.

W piątek wieczorem wylądowaliśmy w USA, by w poniedziałek uczestniczyć w inauguracji Pana Prezydenta razem z wieloma przedstawicielami z Polski. Włączyliśmy się w obchody organizowane przez TV Republikę. W niedzielę podano informację, iż wszelkie wcześniej komunikowane możliwości uczestniczenia w inauguracji zostały zablokowane z powodu panujących mrozów. Dlatego też zapadła decyzja o organizacji wspólnego oglądania uroczystego rozpoczęcia prezydentury Trumpa w gronie przedstawicieli z Polski, Ameryki i Polonii Amerykańskiej w Hotelu Gaylord nad rzeką Potomak.

Już od niedzieli do Waszyngtonu zjeżdżali sympatycy Donalda Trumpa. Wszędzie widać było pełnych entuzjazmu wyborców. Wielu z nich nosiło charakterystyczne czapeczki „Make America Great Again” – czyli „MAGA”. To właśnie w dużej mierze dzięki członkom szerokiego ruchu społecznego MAGA, który został zapoczątkowany przez Donalda Trumpa, ten sukces wyborczy był możliwy. Fenomen tego ruchu był konsekwencją coraz większego niezadowolenia z sytuacji gospodarczej i społecznej. Narastający gniew na „lewicowy model świata” znalazł swoje ujście i doprowadził Donalda Trumpa wprost do Białego Domu. Szczególnie widoczne to było w mniejszych miejscowościach i hrabstwach rozsianych po całych Stanach Zjednoczonych Ameryki. To właśnie tam przewaga Donalda Trumpa była przytłaczająca.

Wszędzie tam, gdzie liberalno-lewicowy walec rozjeżdżał gospodarczo i społecznie ludzi, rodził się bunt. Wszędzie tam, gdzie szaleństwo ideologiczne zaczynało uwierać mieszkańców, rodziła się „MAGA”. Osoby, które spotykałem na Inauguracji jasno mówiły o problemach, z jakimi boryka się Ameryka. Wymieniają jednym tchem zubożenie społeczeństwa, brak pewnej przyszłości oraz wzrost przestępczości. Mocno więc wierzą, że Donald Trump jako 47. prezydent USA faktycznie odmieni Amerykę i uczyni ją wielką oraz dostatnią.

Entuzjazm, który można było czuć na ulicach miast takich, jak Waszyngton czy Filadelfia, po ulicach których spacerowałem, mieszał się z poczuciem niepewności i zagrożenia. W małych miasteczkach, przez które przejeżdżaliśmy, rzucały się w oczy tabliczki z napisami TRUMP.

Kiedy nadszedł dzień inauguracji w Sali Balowej, gdzie umieszczono wielki ekran, zgromadzili się Polacy, którzy przyjechali specjalnie na to wydarzenie z Polski, Polonia Amerykańska z całego obszaru Stanów Zjednoczonych oraz Amerykanie z ruchu MAGA. Wszyscy w napięciu patrzyli na ekran, słychać było rozmowy w języku polskim i angielskim. Kiedy wybiła godzina, rozpoczęły się brawa i wiwaty. Jednak kiedy pojawił się Joe Biden i Kamala Harris, na sali rozległo się buczenie i gwizdy. Troszkę mogliśmy się poczuć jak na emocjonującym meczu. Wiwaty przeplatały się z buczeniem i okrzykami niezadowolenia.

Podczas modlitw, które odbyły się na początku uroczystości oraz w jej trakcie, czuło się ekumeniczną atmosferę. Podczas każdej modlitwę wygłaszanej czy to przez Arcybiskupa Nowego Jorku Timothy’ego Dolana czy przez Pastora Franklina Grahama wszyscy zachowywali skupienie i dołączali do niej. Głównym punktem wydarzenia było przemówienie nowego Prezydenta. Tu każde słowo wypowiedziane przez Donalda Trumpa wywoływało falę entuzjazmu. Rozlegały się brawa i wiwaty. Po zakończeniu uroczystości był jeszcze czas na krótkie rozmowy i wymianę kontaktów.

Jedna z częściej pojawiających się kwestii zarówno w rozmowach z Amerykanami jak i z reprezentantami Polonii da się streścić w zdaniu: „Teraz czas na Europę, oby i was Trump pociągnął ku normalności”. To stwierdzenie było zresztą często wypowiadane także na konferencji polsko – amerykańskiej, która odbyła się dzień później, we wtorek 21 stycznia, również w Hotelu Gaylord.

Prelegenci konferencji bardzo dużo czasu poświęcili zarówno sytuacji w USA jak i w Polsce. Omawiano plany i konieczność dalszej współpracy. Obrady prowadziła Rita Cosby, posiadająca polskie korzenie, amerykańska gwiazda telewizyjna i przyjaciółka Donalda Trumpa. Podzieliła się ona wzruszającą historią swojego taty – Powstańca Warszawskiego. Wśród zaproszonych gości głos zabierali ze strony polskiej Pan Premier Mateusz Morawiecki, Minister prof. Przemysław Czarnek, Europoseł Dominik Tarczyński czy też Minister Marcin Przydacz. Ze strony amerykańskiej przemawiała m.in. Dyrektor Conservative Political Action Conference – największej konserwatywnej organizacji na świecie – Mercedes Schlapp. W specjalnym nagraniu swoje słowa do uczestników konferencji skierował Pan Prezydent RP Andrzej Duda.

Inauguracja była więc świętem ogromnej rzeszy Amerykanów, ale również okazała się świętem środowisk konserwatywnych. Czy prezydentura 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych spełni nadzieje prawicy w Ameryce i w Europie? Na odpowiedź na to pytanie przyjdzie nam trochę poczekać. Należy jednak zauważyć, że poruszenie po prawej stronie sceny politycznej jest widoczne. Tak jakby ten symbol zmiany i działań, które w takim tempie podjął Donald Trump, wlały nowe siły w środowiska konserwatywne.

Pewne jaskółki przełamania monopolu lewicowo-liberalnego dawały się zauważyć w Europie już wcześniej, były one jednak skrupulatnie marginalizowane i pacyfikowane. Charakterystycznym przykładem są tu wybory prezydenckie w Rumunii. Medialna nagonka na prawicowego kandydata, kordon sanitarny oraz użycie wszelkich sił międzynarodówki lewicowo-liberalnej do odsunięcia i zdyskredytowania niechcianego ugrupowania czy też jak w wypadku Polski znienawidzonego legalnego rządu.

Poniedziałek 20 stycznia 2025 roku, moment powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu, stanie się miejmy nadzieję sygnałem, iż teraz nastanie „czas prawicy”. Czy my jako Polacy zyskamy na prezydenturze Donalda Trumpa? Myślę, że otwiera się i dla nas okno możliwości. Jest tylko jedno „ale”, a mianowicie obecny polski rząd, który – o czym jestem przekonany – nie będzie w stanie nawiązać przyjaznych partnerskich relacji z nową amerykańską administracją. Liczne wypowiedzi Premiera Donalda Tuska świadczą, iż chce on raczej jeszcze bardziej zaskarbić sobie uznanie w oczach europejskiego lewicowo – liberalnym mainstreamu.

Niestety ta przemożna chęć premiera Tuska zyskania poklasku Berlina i Brukseli będzie na dłuższą metę zgubna dla Polski. Także z tego powodu zachodzi pilna konieczność zmiany tej władzy na taką, która rozumie procesy zachodzące w tej chwili na świecie i będzie umiała z nich skorzystać. Na władzę, która nie tylko pogłębi relacje polsko-amerykańskie, ale będzie umiała w tej sytuacji znaleźć realne profity dla Polski. Nasza Ojczyzna może stać się jeszcze ważniejszym graczem, jeżeli postawi na współpracę z USA i rozwinie relacje w Europie Środkowej i Wschodniej.

Kwestie integracji wyszehradzkiej oraz rozwoju projektu Trójmorza jako formatu współpracy w naszym regionie są bardzo istotne. Przypomnę tylko, iż to właśnie Donald Trump był żywo zainteresowany rozwojem tej Inicjatywy szczególnie w kontekście energetyki. Obecna perspektywa przybycia Donalda Trumpa na szczyt Trójmorza w kwietniu byłaby wielkim wsparciem tej inicjatywy. Jednak obecny rząd polski jest jej nieprzychylny.

Kwestie te będą w przyszłości kluczowe dla odegrania przez Polskę należnej jej roli w geopolitycznej układance. Dlatego dla polskiej racji stanu powinniśmy jak najszybciej wykorzystać ten „wiatr zmian”, który niewątpliwie przybiera na sile i może się przemienić w gwałtowną burzę. Liczymy, że przemodeluje ona politykę globalną i lokalną.

Musimy więc na wszelkie możliwe sposoby wspierać ten proces. Dodatkowo powinniśmy być w pełni gotowi i mieć pomysł jak po tej burzy na nowo przemeblować naszą rzeczywistość społeczno-polityczną. Rozumie tę potrzebę Prezydent Andrzej Duda stawiając na Trójmorze. Aby realizować taki kurs trzeba w maju, a najpóźniej 1 czerwca wybrać człowieka, który to rozumie, a takim kimś wydaje się dr Karol Nawrocki. „Wind of Change” niech dotrze co rychlej i do nas!

Autor jest członkiem Zespołu Zarządzającego Instytutu Myśli Schumana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *