Człowiek, który utracił prawie całą swoją rodzinę w starciach z Rosją, nie mógł być z pewnością rusofilem. Pamiętamy, że matka pisarza zmarła podczas zesłania do Wołogdy, a ojciec wrócił do kraju schorowany, by powoli zgasnąć po czterech latach. Dwaj stryjowie małego Korzeniowskiego zginęli w Powstaniu Styczniowym. Młody Józef Konrad wolał zatem emigrację i wędrówki po morzach niż uginać kark przed władcami imperium.
Podobnie Wit Tarnawski sądzi, że „Conrad jest dzieckiem atmosfery, jaka nastąpiła w Polsce po powstaniu 1863, a jego pogląd na świat urabiał się pod wpływem tragedii narodu i związanej z nią tragedii własnej: wychodźczej bezdomności, osamotnienia, wyrzutów sumienia z powodu opuszczenia kraju” (Conrad. Człowiek-pisarz-Polak. Londyn, 1972).
Gdy mowa o stosunku Conrada do Rosji wypada sięgnąć po jego powieść „W oczach Zachodu” (tytuł w oryginale „Under Western Eyes”), wydaną w roku 1911, a pisaną dobrych kilka lat przed pierwszą wojną światową. Książka dotyczy zatem czasów Rosji carskiej, znanej pisarzowi z osobistych przeżyć. Powieść ta nie jest – powiedzmy to od razu – najlepszym utworem Conrada, już sam tytuł pasuje bardziej do zbioru esejów. Miłośnicy jego twórczości wolą „Lorda Jima”, „Smugę cienia” czy „Nostromo”. A jednak „W oczach Zachodu” nie straciła swej aktualności w ocenach Rosji, pozostaje więc powieścią ważną w tym zakresie. Stanisław Vincenz uważał ją nawet za doskonałą.
Naturę Rosji przeniknął już markiz de Custine w swej głośnej relacji z podróży po państwie carów, opublikowanej w roku 1843, a przyjętej z gniewem w Petersburgu. Mikołaj I narzekał, że to jego wina, bo ułatwił „temu łajdakowi” pobyt w Rosji. Dopiero w 1910 cenzura carska zezwoliła na… skrócony przekład książki, lecz w 1917 nakład jej skonfiskowano. Tym samym Rosjanie przyznali, jak prawdziwe były spostrzeżenia markiza de Custine! Herzen widział w tym dziele najlepszą książkę o Rosji dodając, że mógł się na nią ośmielić tylko cudzoziemiec. Markiz zauważył, że rząd rosyjski poprzez dyscyplinę wojenną realizuje ciągły stan oblężenia uznany za normalny stan społeczeństwa: „we Francji tyrania rewolucyjna była przejściowym złem, gdy w Rosji tyrania despotyzmu jest rewolucją permanentną”.
Do analizy rosyjskich spraw Conrad zabrał się przed rokiem 1905, a opierał się na własnych przeżyciach, zatem miał głębszą wiedzę o tym ogromnym kraju, często niepojętym dla Zachodu. Ostatecznie spędził z rodzicami kilka lat zesłania. A – jak pisał do Johna Galsworthy’ego w czasie pisania tej powieści – I am trying to capture the very soul of things Russian. Atoli badacze Conrada przypominają nam, że już w roku 1905 w słynnym artykule „Wojna i autokracja”, publikowanym po wojnie rosyjsko-japońskiej, pisarz ujawnił głębokie zrozumienie owych „things Russian”. Oto znamienny fragment tego artykułu:
Rosja jest i była negacją wszystkiego, dla czego warto żyć. Jest ziejącą otchłanią, oddzielającą Wschód od Zachodu, bezdenną przepaścią, która pochłonęła wszelką nadzieję na zmiłowanie, każdą dążność do osobistej godności, wolności, wiedzy, każde uszlachetniające pragnienie serca, każde odkupiające westchnienie sumienia. Ci, co zajrzeli w tę otchłań, wiedzą dobrze, że nie ma tam oparcia dla niczego, co mogłoby choć trochę służyć najskromniejszym nawet potrzebom ludzkości…
Celności tej analizy nie pojmą jedynie ludzie Zachodu, dla których Rosja pozostaje zagadką, ale i niestety przedmiotem fascynacji. Sądy Conrada o Rosji ukazują ponadto historyczny constans jej charakteru: okrutny despotyzm Iwana Groźnego, autokratyzm carów czy paranoidalne okrucieństwa Stalina, opryczninę, Ochranę czy wreszcie NKWD, następnie KGB, dzisiaj FSB… I dlatego we wstępie do nowego wydania „W oczach Zachodu” w roku 1920 pisał Conrad, iż „tygrys nie zmieni swych pręg a lampart cętek”.
Trzeba podkreślić, że odróżniał starannie Wschód – który nieraz opisywał oraz cenił – od Rosji. Oto jego słowa: Despotyzm rosyjskiej autokracji jest zgoła nieeuropejski. Ale nie jest też azjatycki w swej istocie. Jest czymś zupełnie odrębnym, niespokrewnionym ani z Europą, ani ze Wschodem. Wydaje się nawiedzeniem, przekleństwem spadłym z nieba… na bezkresne równiny lasów i stepów, leżące na pograniczu dwu kontynentów: istną pustynię, której nie ożywia ani duch Wschodu ani Zachodu.
Główny bohater powieści „W oczach Zachodu” to student Razumow. Denuncjuje on swego kolegę Haldina, fanatycznego rewolucjonistę, który bierze udział w zamachu na ministra cara, rzucając bombę… (jakże to aktualny przyczynek do wiedzy, kto wynalazł terroryzm, jeszcze w wieku XIX). Natomiast narratorem powieści jest stary Anglik, nauczyciel języka, uosabiający ignorancję ludzi Zachodu w stosunku do spraw rosyjskich. O motywacjach Razumowa można pisać rozprawy, jednak wydaje się działa on w poczuciu obowiązku, choć pewnie bardziej z pokusy zbliżenia się do wyższych sfer, do generałów Ochrany. Jest aliści jakaś sprzeczność w jego wnętrzu, bo z sarkazmem traktuje właśnie wysokiego urzędnika policji. Czy liczy na protekcję poznanego kiedyś przypadkiem księcia K.?
Conrad uwypukla brak moralności u Razumowa, także jego bezdomność a zarazem brak rodzinnych więzi. Na takich ludziach właśnie budowano system delatorów, a w sowieckiej Rosji struktury donosicieli. Tacy ludzie byli ślepym narzędziem dyktatury. W toku powieści Razumow przechodzi kryzys sumienia, łączący się z lękiem przed zdemaskowaniem. Cierpi szczególnie, gdyż zakochuje się w siostrze Haldina! A w końcu sam wyznaje swoją rolę w gronie sympatyków rewolucji, aczkolwiek nie winę… Jak się to kończy łatwo odgadnąć.
O pewnych analogiach do „Zbrodni i kary” pisze A.Poleska w artykule „Conrad a Dostojewski”. W powieści Conrada dostrzegalny jest cień Syberii, a – jak powiada radca Mikulin – w Rosji wolno myśleć, atoli pod warunkiem że w sposób właściwy! Korzeniowski nie miał żadnych złudzeń co do Rosji, a wyraził to jasno już w artykule z roku 1905. Jego powieść „W oczach Zachodu” nie jest jednak wyłącznie potępieniem Rosji, ale szukaniem współczucia dla obywateli tego imperium zepchniętych na samo dno nędzy (only in Russia…such a depth of misery can be reached). W państwie carów, bo o tej epoce jest powieść, panuje stan tak przedstawiony przez Conrada: The oppressors and the oppressed are all Russians together. I ta diagnoza pasuje jak ulał do epoki komunizmu, której masowych zbrodni (przerastających represje caratu) Conrad znać nie mógł w czasie pisania swej powieści.
Potępiając system, zarazem litował się nad ludźmi występując przeciwko: the destroyers of souls which aspire to perfection of human dignity (niszczycielom dusz). To chyba najostrzejsze oskarżenie w tej powieści, a wyprzedza współczesną diagnozę Josifa Brodskiego: „żaden kraj nie doprowadził sztuki niszczenia dusz do takiej perfekcji jak Rosja”. Niewątpliwie Conrad był największej głębi humanistą, prekursorem – jak się to mówi – avant la lettre… Idealistą wybiegającym w przyszłość, ale też racjonalistą w tej oto refleksji: a fundamental change of hearts must follow the downfall of any given human institutions (fundamentalna przemiana serc powinna nastąpić po upadku wszelkich ludzkich instytucji).
Tej przemiany serc nie było nam dane ujrzeć, ani przeprowadzić w Polsce po roku 1989, co jest powodem nieustannej choroby państwa i społeczeństwa. A od grudnia 2023 płacimy za to niewyobrażalną tragedią, której dna jeszcze nie widzimy w pełni, bo zawiązano nam oczy. I w tym podstępnym labiryncie nie widać Ariadny z nicią, która ocala…