Ślady naszej pamięci

Ślady wolności

Park w holenderskim mieście, nieopodal Poolse Maria Kapel, skrywa w osłonie żywopłotu miejsce szczególne. Spacerowicz jeśli nie minie obojętnie przecinki w linii krzewów może wejść na drogę, która nagle zaczyna się traktem brukowej kostki (24×24 cm) i po trzydziestu metrach urywa się przy wyciętym w linii żywopłotów przejściu do dalszej części Van Koolwijkpark. Bruk uskokami podtrzymuje na sobie wyżłobione w granicie ślady – wąskie prostokątne odciski czołgowych gąsienic. W jednym głębsze, a płytsze w innym miejscu. Sugestia jest bardzo mocna i nie zastanawiamy się już nad tym czy na pewno te ślady można odnosić do trasy, jaką mógłby jakiś pancerny pojazd tędy właśnie przebywać. Uskoki jakimi wstęga bruku podąża za śladem trasy przejazdu czołgu wskazują, że ślad ten ma swoje ważne znaczenie, o którym zapewnia cała kompozycja miejsca. Dopowiada to znaczenie kwatera wyznaczona przez duże prostokątne granitowe płyty (200x100cm). Jest ich osiem. Ich ułożenie jest idealnie zrównane z poziomem bruku. To jakby karty wielkiej księgi. Składają się one na kwadrat, w którym trzy z nich są wypolerowane i ze znaków na nich wyrytych dowiadujemy się, jaki był powód powstania tej zaskakującej, a jednak poważnej i spokojnej kompozycji. Dynamizm tworzą tylko owe ślady czołgowych gąsienic odciśnięte nawet na skrajnych wielkich płytach bez poleru.

Chcąc przeczytać dedykację zobaczymy od lewego brzegu górnej płyty znak łączący skrzydło orła z hełmem wpisanym w koło. Na dwóch kolejnych płytach są inskrypcje. Najpierw w języku niderlandzkim: „Geheugen 75 jaar vrijheid…..” A pod tym tekstem, na następnej, wypolerowanej płycie, po polsku w identycznym układzie wersów:

Pamięć

75 lat wolności

ślad historii blednie

Wrocław i Breda wspólnie czczą pamięć

generała Maczka i 1 Polskiej Dywizji Pancernej

29 października 2019

Aby uprzytomnić sobie sens tego przestrzennego założenia, bez żadnego pionowego elementu, a przez to właśnie powodującego odruchowe pochylenie głowy, musimy zapytać i odpowiedzieć sobie co spowodowało, że dwa obce sobie miasta, czyli wspólnoty z dwóch różnych narodów, postanowiły urządzić tutaj takie właśnie miejsce czci i tak właśnie oznaczyć je w przestrzeni?

Był październik roku 1944. Polska dywizja dostała rozkaz zabezpieczenia flanki głównego natarcia sił alianckich. – Po kilku godzinach walki przedzieramy się przez niemiecką obronę. Dywizja robi zwrot o 90 stopni i uderza na Bredę – opowiadał generał Stanisław Maczek. Polacy wjechali do miasta od wschodniej niebronionej strony. Dzięki temu miasto uniknęło oblężenia i bombardowania. Ocalało. Od tego dnia odlicza kolejne lata wolności. Było to drugie poddanie Bredy, jakże różne od tego pierwszego znanego z arcydzieła malarskiego autorstwa Velazqueza.

Pamięć i miejsce

Są dwie linie w znanej nam tradycji budowania miejsc w przestrzeni publicznej poświęconych zachowaniu pamięci zdarzeń i bohaterów. Jedna linia to znak wzniesiony ponad wymiar człowieka i wskazujący na symbol lub sylwetkę bohatera, na znaczące alegorie i zespół znamiennych skojarzeń. Przyjmując różne stylistyki z doktryn estetycznych swego czasu, taka konwencja stała się i w Polsce dominującą w tworzeniu miejsc pamięci i miejsc czci. I jest drugi, mniej eksponowany, nurt tradycji.

Ma on swoje charakterystyczne cechy, a wśród nich może najważniejszą jest medytacyjne wnikanie w istotę zdarzeń i kontekst kształtu zastanego krajobrazu. Autor przystępuje do pracy nad dziełem w taki oto sposób, aby to sens dziejowy, tok zdarzenia, pamięć zbiorowa i krajobraz wskazywały w swego rodzaju dialogu na wybór formy.

Pionierskim osiągnięciem był projekt pomnika oświęcimskiego – na terenie K.L. Auschwitz zespołu Oskara Hansena wyróżniony w konkursie w 1958 roku. Nie zrealizowano tej koncepcji. Sprowadzała ona formę pomnika do wielkiej wstęgi – drogi przez teren obozu, niejako przekreślającej jego przestrzeń z kontrastowym wydobyciem resztek obozowych budynków. Wejście zastałoby wycięte w ogrodzeniu obozowym, a zachowane wejście do obozu zostałoby na wieczne czasy zamknięte. Elementem istotnym dla tej nowej konwencji byłoby także zachowanie reliktowych, ale wymownych „świadków epoki”.

W tym duchu, jako samo oznaczenie „miejsca czci ofiar” powstał pomnik w Treblince w zupełnie innej formie. Odmiennie niż w Oświęcimiu, w Treblince teren obozu zagłady został przez Niemców zniwelowany tak dokładnie, żeby nie pozostawić nawet reliktowego śladu zbrodni. I teren tego miejsca zajmuje masa odłamów granitu rozstawionych na całej powierzchni obozowego placu. Także poza estetyczną konwencją, poza „stylizacją”, poza artystyczną manierą, powstał projekt i realizacja „miejsca czci” w Bredzie.

W dziele wrocławskiego artysty Tomasza Tomaszewskiego nie ma elementu „zachowania reliktu”, nie ma fizycznie „świadka wydarzeń”. Ale i w takim przypadku urządzeniu „miejsca czci” towarzyszy pewien rodzaj starannego i celowego utrzymania otoczenia, dbałość o jego kształt, aby „nie zbladł ślad historii”, chciałoby się rzec w myśl dedykacji z Bredy. I okazuje się, że pominięcie „elementu reliktu”, o czym zgodnie ze stanem faktycznym zapewniałem przed chwilą, nie jest całkiem możliwe. Kompozycja Tomasza Tomaszewskiego w istocie łączy w swojej materii także i taką linię tradycji, ale czyni to w innym symbolicznym wymiarze, poprzez artystyczną konstrukcję, a nie przez wyeksponowanie istniejącego wcześniej w tym miejscu świadectwa.

Ślad pamięci o zapomnianych

Mieli zniknąć nie tylko z życia, ale i z ludzkiej pamięci. Miał zresztą zniknąć cały naród, jego historia, państwo i królestwo. Po 80 latach także we Wrocławiu upomnieliśmy się o tych, którzy byli wyklęci, bo odmówili zgody na niewolę i zagładę, kłamstwo i na uzurpację, na życie na niby i na pozór. We Wrocławiu na skwerze u zbiegu ulic Borowskiej, Glinianej i Dyrekcyjnej w dzielnicy Huby stanął Pomnik Żołnierzy Niezłomnych. To dziewięć prostopadłościanów tworzących „las z mgły” bo ze specjalnie spreparowanego szkła, w którym pojawiają się postaci żołnierzy, czytelne chociaż i niewyraźne i jakby znikające w momencie zmiany kąta widzenia. Zaprojektowany i wykonany został przez Tomasza i Konrada Urbanowiczów, odsłonięto go 8 maja 2024 o godzinie 21.00. Symbolicznego przecięcia wstęgi dokonała mieszkająca we Wrocławiu, Wanda Kiałka, sanitariuszka 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, aresztowana i więziona 12 lat w sowieckim łagrze w Workucie za kręgiem polarnym.

Znaczenie doskonałości formy

Upamiętnienie wielkiego osiągnięcia kolejnych polskich „kondotierów wolności”, Pierwszej Dywizji Pancernej pod dowództwem generała Stanisława Maczka, i upamiętnienie zbrojnego świadectwa polskiej wolności w walce z komunistycznym totalitaryzmem to dzieła poświadczające spotkanie dwóch nurtów polskiej i europejskiej tradycji realizacji idei „postępu rzekłbym moralnego, o ile ten historii jest przedmiotem”, jak przed laty pisał inny polski rzeźbiarz – Cyprian Kamil Norwid. Dzieło wrocławskiego rzeźbiarza i dzieło wrocławskich architektów jest też kontynuacją tradycji pracy nad „odnową formy w materii”, jaka była udziałem także ich poprzedników. Ich idea formy nie sprowadza się do rzeźbiarskiego gatunkowego monolitu. We Wrocławiu po 1956 roku nie było w zasadzie rzeźbiarzy, którzy pomijaliby możliwość rozbicia czy rozsadzenia monolitu formy przestrzennej. Na granicy, a nie pośrodku, stanąć na progu pomiędzy tym, co jest jeszcze utworem przestrzennym, ale bez możliwości wpisania nowego typu utworu wprost do rzeźby. Oto fascynująca sytuacja wymagająca „absolutnego słuchu” w przestrzennym widzeniu (jeśli można tak paradoksalnie się wyrazić). Poszukujmy możliwości i odkrywajmy te realizacje, gdzie potężny ładunek emocji i szerokie pola znaczeń oddziałują spokojem doskonałych i wzniosłych nowych form. Te nowe epifanie piękna są w stanie przenikać do serc i umysłów.

Wrocław, wrzesień 2024

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *