To my decydujemy o przyszłości

W dniach od 29 lipca do 3 sierpnia 2024 we Wrocławiu odbyła się czternasta edycja letniego festiwalu kultury „Polonia cantans”, której głównym organizatorem jest tradycyjnie fundacja „Polskie gniazdo”, zaś współorganizatorami zostały: Instytut Myśli Schumana, fundacja Spod Znaku Rodła oraz kilka innych podmiotów, także dwutygodnik Prawda Jest Ciekawa. Ostatni akord festiwalu, 4 sierpnia, wybrzmiał w Głogowie, z powtórzeniem sobotniego koncertu Jana Pietrzaka „Żeby Polska była Polską a Europa Europą”.

Ważnym wydarzeniem festiwalu był koncert i projekcja filmowa musicalu „Chopin 44” w reżyserii Jana Szurmieja, według libretta Wojciecha „Rohatyna” Popkiewicza. Od dawna pisze on słowa do muzyki Fryderyka Chopina, poczynając od „Romantyczności”, którą jeszcze w roku 1969 śpiewała Joanna Rawik. Dźwięki Poloneza As-dur op. 53 towarzyszą tu słowom: Kocham świat/ Za zasłoną szarych dni/ Choć nie zawsze umiem żyć/ W uśmiechu łzy. Napisany niedawno musical „Chopin 44”, wystawiony w grudniu 2023 roku – https://www.youtube.com/watch?v=spYE2SJDK6w – dotyczy Powstania Warszawskiego oraz dalszych losów Polski pod jarzmem komunistycznym.

Mateusz Jerzmański – autor ekranizacji spektaklu „Chopin 44”

W ramach kwadransów poetyckich festiwalu wybrzmiały m.in. strofy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a w tym „Elegia o chłopcu polskim”: I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,/ i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut – zło./ Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką./ Czy to była kula, synku, czy to serce pękło? Co do Powstania Warszawskiego, jeszcze przez jakieś kilkaset lat trwać będzie w Polsce spór o to, czy było warto ponosić taką daninę krwi. Musical Popkiewicza „Chopin 44” jasno pokazuje, że było warto. O tym samym śpiewał podczas wrocławskiego festiwalu Jan Pietrzak: Hitler i Stalin – diabły dwa na brzegach Wisły stoją./ Straszliwa wojna ciągle trwa./ Warszawa zrywa się do boju!/ Przez dwa miesiące tylko tu,/ na gruzach Europy,/ unosił się wolności duch/ w powstańczej pieśni strofach. Było warto, bo Powstańcy odnieśli zwycięstwo, choćby w tym wymiarze, iż, według jeszcze innej pieśni śpiewanej przez Pietrzaka: Bez buntów i powstań już by nas nie było.

Jak wskazywał Lech Kaczyński, Powstanie Warszawskie po dziesiątkach lat przyniosło zwycięstwo. Tak się dzieje zawsze, gdy ludzki duch się nie poddaje. Wzniosłe treści, których słuchaliśmy podczas festiwalu „Polonia cantans”, o tym przypominały, ale też zagrzewały do tego, by i dziś nie kapitulować wobec ofensywy zła.

Rozpatrywanie, czy warto, czy nie warto było ponosić daninę krwi, świadczy o niedostatku rozumienia Ewangelii. W ramach świeckiego sposobu myślenia jedyne, o co warto zabiegać, to o krótkowzrocznie rozumiany spokój. Ale w perspektywie wieczności to by oznaczało klęskę.

Jako komentarz mogą się przydać recytowane podczas festiwalu słowa niedawno zmarłej wrocławskiej poetki Anny Paciorek: Niektórym zbyt łatwo przychodzi z liter, z których wcześniej usunięto ludzki wymiar, układać słowa. Ze słów całe zdania, które ludzi przemieniają w posłuszne, bezduszne maszyny, zdolne do zabijania. Każdy z nas słowami może zabijać, ale też ratować życie. Dylemat Powstania Warszawskiego – czy było warto – dotyczy każdej chwili naszego życia, bo codziennie podejmujemy wybory między złem a dobrem. A nawet, gdy na pozór ponosimy klęski, w dłuższej perspektywie czasu z nich będą się rodziły zwycięstwa.

Festiwal „Polonia cantans” rozpoczął się od prezentacji filmowego zapisu Oratorium o Miłosierdziu Bożym ze spektaklu z roku 2010 we wrocławskiej Hali Stulecia: https://www.youtube.com/watch?v=0cp2BRvZ8J0. Słyszeliśmy między innymi słowa świętej Siostry Faustyny: O życie szare i monotonne. Ile w tobie skarbów. Żadna godzina nie jest podobna do drugiej. A więc szarzyzna i monotonia znikają, kiedy popatrzę na wszystko okiem wiary. Łaska, która jest dla mnie w tej godzinie, nie powtórzy się w godzinie drugiej. Będzie mi dana w godzinie drugiej, ale już nie ta sama. Czas przechodzi, a nigdy nie wraca. Co w sobie zawiera, nie zmieni się nigdy. Pieczętuje pieczęcią na wieki.

Za Siostrą Faustyną winniśmy dostrzegać faktyczną wielobarwność zwykłego życia. Gdy spojrzeć okiem wiary, można dostrzec, ile w tej szarości jest skarbów. To ma swe przełożenie na sprawy gospodarcze i społeczne. Gdybyśmy w taki sposób podchodzili do naszej pracy oraz relacji międzyludzkich, uzyskiwalibyśmy niepomiernie wyższe wyniki finansowe oraz tworzyli spójność dającą solidne bezpieczeństwo. Że w kancelariach rządowych i na uniwersytetach się tego nie dostrzega, to świadczy o ogromnej ślepocie naszej epoki.

Podczas Oratorium o Miłosierdziu Bożym kantorzy i chór śpiewali kolejne słowa Siostry Faustyny: Płynie łódź życia mojego pośród mroków i nocy cieni, i nie widzę wybrzeża żadnego, jestem na głębi morskiej przestrzeni. Każda z fal zatopić mnie może, pogrążając łódź w wód odmęcie, gdybyś nade mną nie czuwał, Boże, w każdej mej chwili, w każdym momencie. Wśród wycia, huku fal, płynę spokojnie, z ufnością. I patrzę, jak dziecko, bez lęku w dal, boś Ty mi, Jezu, światłością.

Kto zna życiorys Siostry Faustyny i wie, ile cierpiała, oraz jak jej świadectwo było odrzucane, ten może być zaskoczony, iż bez lęku patrzyła w przyszłość. Siostra Faustyna pokazuje nam, że kto stawia na ducha, ten zwycięża.

Podczas wrocławskiego festiwalu wystąpiła Kapela Turobińska, w której grała i śpiewała młodzież szkolna z Turobina w powiecie biłgorajskim. Wykonawcy odziali się w mundury partyzanckie, zaś na czapkach i beretach widniały orły i lilijki harcerskie. Zapis koncertu: https://polskiegniazdo.pl/wideo-13/. To było niezwykle wzruszające patrzeć na młodzież śpiewającą słowa: Przysięgaliśmy na orła i na krzyż,/ na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy,/ na czystą biel i na gorącą czerwień krwi,/ na wolność żywym i na wieczną chwałę zmarłych. W pieśni poświęconej Żołnierzom Wyklętym młodzież śpiewała: Zanim ostatni pójdzie z Was/ W niebieskiej partyzantce służyć,/ Wszyscy staniemy jeszcze raz./ Może historia się powtórzy.

Szereg pieśni opisywał ból i grozę towarzyszącą walce z okupantem niemieckim, ale również z ubeckimi oprawcami Polski. Zabrzmiały przejmujące strofy odnoszące się do Rzezi Wołyńskiej. Młodzież śpiewała słynną piosenkę o martyrologii Warszawskiego Getta, znaną z filmu „Zakazane piosenki”: Tam w getcie głód i nędza i chłód/ I gorsza od głodu, od chłodu/ Tęsknota, Warszawo ma! Nie zabrakło pieśni dziarskich, jak ta poświęcona oddziałowi AK ze Szczebrzeszyna, dowodzonej przez Tadeusza Kuncewicza pseudonim Podkowa: W każdym oknie dziewcząt młodych widać głowy,/ Kiedy przez wieś idzie kompania Podkowy./ Oj da, oj dana! Kompanio kochana,/ Nie masz jak Podkowa, nie! Pojawiły się też wersy Karela Kryla: Ta noc nie będzie krótka/ Baranka wilkowi się zachciało/ Braciszku zamknij furtkę! Czeski poeta opisywał nocne oczekiwanie na to, kogo z domu wywlecze komunistyczna bezpieka. Podobnego oczekiwania doświadczaliśmy w wielu krajach Europy Środkowo-Wschodniej.

Wbrew pozorom nadal trwa czas, gdy imperialni sąsiedzi Polski sięgają po nasze dobra. Dwa lata temu profesorowie Zbigniew Krysiak i Tomasz Grosse opublikowali raport, w którym wyliczali, że wprawdzie skorzystaliśmy na procesie integracji z Unią Europejską, ale dużo bardziej na tym skorzystali Niemcy. Ten raport wywołał furię u nowoczesnych Europejczyków, bo odsłonił kulisy rozwijającej się nowej formy kolonializmu. Nie jest to rzecz nowa. Oświeceniowe mocarstwa Zachodu celowały w podbojach kolonialnych, tą samą drogą podążała imperialna Rosja. Jednak tradycja europejska to nie tylko kolonializm, ale także braterstwo. U Karela Kryla słyszymy „bratříčku” (braciszku), i to nam przypomina, iż my, deptani przez silniejszych, jesteśmy braćmi. Gdy łączymy swe siły z bratnimi narodami, potrafimy się mierzyć z potężnym najeźdźcą.

Politolodzy „realiści” z tonem wyższości twierdzą, że w relacjach między państwami liczą się tylko interesy, po czym bacznym okiem lustrują, czy gdzieś nie podniesie się głos infantylnego romantyzmu, odwołujący się do walki „za wolność naszą i waszą”. Brakuje zrozumienia, że najlepszym interesem dla wszystkich jest to, gdy nikt nikogo nie napada, lecz solidarnie współpracuje na rzecz dobra wspólnego. Aby to zrozumieć, trzeba by się wyzwolić z myślenia, w którym dominuje krótkowzroczność, bo na tym traci cała Europa.

Finałem edycji 2024 festiwalu „Polonia cantans” był koncert Jana Pietrzaka: https://www.youtube.com/watch?v=sdDFpmKhnaI. Wielkim głosem przypominał on, że: Los taki nam przypadł, tak się porobiło,/ Bez buntów i powstań już by nas nie było./ Bóg, Honor, Ojczyzna, Wolność, Solidarność!/ Tego nikt na świecie nie dał nam za darmo. Trzeba te słowa przypominać, bo zbyt wielu Polaków pozapadało w błogi letarg, uwierzywszy w to, że światli brukselscy biurokraci najlepiej zadbają o wszystkich mieszkańców kontynentu. Koncert nosił tytuł: „Aby Polska była Polską, a Europa Europą”. Za tym tytułem kryje się spostrzeżenie, iż w ostatnich parudziesięciu latach na Zachodzie odbywa się jakby wrogie przejęcie instytucji przez ideologów, czemu towarzyszy zwalczanie postaw patriotycznych, nazywanych nacjonalizmem i faszyzmem.

Zupełnie inaczej przedstawiały się początki procesu integracji europejskiej. Robert Schuman pisał: Polityka europejska, w naszym przekonaniu, absolutnie nie jest sprzeczna z ideałami patriotycznymi każdego z nas. (…) [Organizacje ponadpaństwowe wykraczają poza naród nie po to,] aby go osłabić i wchłonąć, ale by dać mu szersze i bardziej wzniosłe pole działania. Naród ma do spełnienia misję, nie tylko wobec samego siebie, ale także i w tej samej mierze, wobec innych narodów (Dla Europy, Kraków 2003). Jak widać, ojcowie założyciele Unii Europejskiej widzieli w patriotyzmie narzędzie do owocnego działania, do wypełniania przez poszczególne narody swoich specyficznych ról, razem składających się na życie całego kontynentu.

Robert Schuman wskazywał, że największą siłą jednoczącej się Europy jest wspólnotowa solidarność. Granice w Europie stanowić będą coraz mniejszą przeszkodę w wymianie poglądów, osób i dóbr. Poczucie solidarności narodów przewyższy pokonane odtąd nacjonalizmy, których zasługi polegały na wyposażeniu państw w tradycję i solidną wewnętrzną strukturę. Na tych dawnych państwowych podstawach trzeba wznieść nowy ponadpaństwowy poziom. Nie nastąpi w ten sposób żadne wyparcie chwalebnej przeszłości, lecz nowy rozwój narodowych sił dzięki ich wprzęgnięciu w służbę ponadnarodowej wspólnoty. (…) Nie chodzi o połączenie państw, o stworzenie jednego superpaństwa. Nasze europejskie kraje są rzeczywistością historyczną; byłoby psychologicznie niemożliwe sprawić, aby przestały istnieć. Ich różnorodność jest wręcz bardzo korzystna i dlatego nie chcemy jej ani niwelować, ani zrównywać.

Solidarność powinna być swego rodzaju wizytówką Polski, tymczasem solidarność jest niszczona a przyszłość upatruje się we wzmagającej się centralizacji Unii Europejskiej, zamienianej w superpaństwo. Towarzyszy temu wymuszanie posłuszeństwa na słabszych państwach, odbieranie im prawa weta, obciążanie coraz to nowymi daninami, a także zastraszanie za pomocą kar finansowych oraz mechanizmów warunkowości. Wszystkie te akcje powodują, że Europa staje się de facto coraz słabsza, pozbawiona siły wspólnotowej solidarności.

Podczas wszystkich koncertów i wydarzeń festiwalu „Polonia cantans” na scenie stał wizerunek Roberta Schumana, co miało wszystkim przypominać, że nie wolno dzielić ludzi na patriotów, rzekomo antyeuropejskich, oraz libertarianów, rzekomo proeuropejskich. Prawdziwa Europa jest oparta na patriotyzmach połączonych ze sobą poczuciem braterstwa, i tylko w takiej postaci może na powrót stawać się wielką. Natomiast próby budowania megapaństwa to tylko osłabianie Europy oraz odbieranie jej kluczowej tożsamości opartej na wolności i godności ludzkiej. Ten jest proeuropejski, kto stawia na patriotyzm i odrzuca mechanizmy, w których silniejsi narzucają swą wolę słabszym. Nadal obserwujemy to, o czym śpiewał Karel Kryl, że wilkowi baranka się zachciało. Kibicowanie wilkowi to żadna postawa proeuropejska, a tylko niszczenie przyszłości dla naszych wnuków.

Dziś trzeba bronić nie tylko samej Polski, ale i całej Europy. Pieśni i wiersze patriotyczne wybrzmiewały obok roll-upa z postacią Roberta Schumana, jednego z inicjatorów procesu integracji europejskiej. Już się zakończyła formalna część procesu beatyfikacyjnego Schumana, któremu przysługuje tytuł Czcigodny Sługa Boży. Jego wizerunek przypominał o potrzebie powrotu do chrześcijańskich fundamentów kontynentu, a także powrotu do greckiej filozofii oraz rzymskiej praworządności. Dziś nikt tak nie łamie praworządności, jak same instytucje unijne oraz posłuszni wykonawcy ich poleceń, czego przykład mamy w Polsce roku 2024. Tak zwana nowoczesna, oświeceniowa pro-europejskość to w dużym stopniu szermowanie językiem nienawiści względem postaw patriotycznych i chrześcijańskich. Europie potrzeba obrońców, kierujących się patriotyzmem i braterstwem. Szczęśliwie, formuje się młode pokolenie gotowe odrzucać miałkość, bylejakość i podłość.

Dla wielu ludzi pokój oznacza „koniec historii”, jak to wieścił Francis Fukuyama, a zatem czas, gdy odtąd można już tylko konsumować. W osiemnastym wieku mieliśmy w Polsce podobne zjawisko: „za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. To, jak wiemy, zakończyło się rozbiorami, niewolą, męczeństwem narodu oraz przekreśleniem szans na rozwój gospodarczy. Podczas festiwalu „Polonia cantans” usłyszeliśmy wiele treści radykalnie odmiennych od tego stale obecnego w narracji mainstreamu wezwania do kontynuowania letargu.

Kapela Turobińska zakończyła swój koncert „Modlitwą o pokój” z repertuaru Stanisławy Celińskiej: Panie wiem jak trudno wciąż walczyć ze złem/ Ono ludzi zwodzi często wierzą w nie/ Chętnie pomożemy bo świat to nasz dom/ Serca swoje złączymy i pokonamy zło/ Chcemy bezpiecznie doczekać późnych lat/ Ześlij proszę pokój na cały świat. Modlitwa o bezpieczeństwo nie może się łączyć z trwaniem w letargu, a tym bardziej z oczekiwaniem, by wyłącznie konsumować.

Jan Pietrzak rozpoczął koncert od pieśni: Kiedy los nam nie sprzyjał, wrogie armie gnębiły/ i złe moce się na nas sprzysięgły,/ z syberyjskiej otchłani, znad powstańczej mogiły/ głos dobiegał donośny i gniewny./ Niech żyje Polska niepodległa, biało-czerwona,/ Niech żyje Polska solidarna, nieustraszona,/ Niech żyje Polska naszych marzeń, pragnień i dążeń,/ Niech żyje Polska, nasza duma i obowiązek. Potem dopowiedział: „Wtedy Europa będzie Europą, kiedy Polska będzie Polską” i tak się odniósł do tytułu koncertu „Aby Polska była Polską, a Europa Europą”. Tak Polska, jak i cała Europa są naszą dumą i naszym obowiązkiem. To nam podpowiada sumienie połączone z sercem miłującym Ojczyznę.

Mistrz apelował, by dostrzegać w polskiej historii jej chwałę i przytaczał zdarzenia związane z miesiącem sierpniem: w roku 1914 wymarsz z krakowskich Oleandrów Pierwszej Kompanii, w 1920 pokonanie bolszewików, w 1944 walkę Powstańców Warszawskich budującą przyszłe odzyskanie niepodległości, wreszcie strajki w 1980 roku. Słuchaliśmy jak o tym śpiewał: Strajkuje stocznia – poszedł szum/ wśród zniewolonych ludzi,/ Solidarności wybuchł bunt/ przeciw komunie i obłudzie,/ i znowu sierpień, znowu bój/ o godność, niepodległość/ Polacy wznieśli sztandar swój./ Runęło zła imperium. A w refrenie: Płynie Wisła płynie/ Po tej polskiej ziemi,/ Co przyniesie przyszłość,/ Co przyniesie przyszłość/ My decydujemy.

Ogromnie nam w Polsce potrzeba otrząsnąć się z tego post-sowieckiego sposobu myślenia: „niech minister z tym coś zrobi” lub „niech biskup coś powie”. To my jesteśmy gospodarzami swej ziemi, niosącymi na swych barkach odpowiedzialność za przyszłość naszych dzieci i wnuków. To my decydujemy o przyszłości – zarówno naszym wysiłkiem, jak i zaniedbaniem.

Komentując swoje teksty Jan Pietrzak przyznał, że pisząc w 1976 roku słowa pieśni „Żeby Polska była Polską”, był głęboko sfrustrowany postępami komunizmu. Szczęśliwie nadeszła „Solidarność” i zadała komunizmowi śmiertelny cios, także w wymiarze lewicowych inklinacji intelektualistów Zachodu. Aż do roku 1980 lewica deklarowała walkę w obronie robotników i dopiero polski bunt pokazał wszystkim, iż sami robotnicy sobie tego nie życzą. Stąd zachodni neomarksiści musieli sobie znaleźć nowy obiekt miłości i wybrali homoseksualistów. Ta refleksja Pietrzaka wiąże się z rozumieniem głębokich procesów ideologicznych, a zarazem optymistycznie wskazuje, że bez czołgów i armat jesteśmy w stanie dokonywać wielkich rzeczy.

Polska – dzisiaj wstrząsana niemałymi kryzysami, wewnętrznie rozdarta – będzie coraz bardziej stawała się sobą, gdy nie zabraknie naszego czynu. Także Unię musimy przemieniać, tak jak w przeszłości potrafiliśmy pogonić Niemca i komucha.

Podczas festiwalu swą własną „Modlitwę o pokój” śpiewał również Wojciech „Rohatyn” Popkiewicz: Pomódlmy się o kruchy dar: o pokój, który bronisz z czcią;/ nienawiść kładzie jemu kres, zachłanność, ten największy grzech./ I jeśli nadal, jeśli tak, ktoś inną wiarę w sercu ma,/ to uwierz, uwierz że twój Bóg jest wielki i wybacza mu./ Gdzieś czai się diabelskie zło, co żywi ogniem się i krwią/ nie nakarm go, nie nakarm go, powstrzymaj je modlitwą tą:/ O pokój, o pokój, o pokój módlmy się.

Jeżeli chcemy mieć w Polsce pokój, to sami z naszych serc musimy usuwać wszelką nienawiść i zachłanność. Nie możemy karmić diabelskiego zła. Gdy tak postaramy się codziennie czynić, a przy tym odpuszczać winy winowajcom, prosząc Boga, by Ten okazał miłosierdzie nam grzesznym, wówczas nie mamy powodu martwić się o przyszłość tak nas samych, jak i naszej Ojczyzny, kontynentu i planety.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *