Władza to haszysz

Latem 1981 roku byłem w Warszawie na ślubie bratanka. Po zaślubinach w Urzędzie Stanu Cywilnego na Starym Mieście, tuż obok Zamku Królewskiego, mój brat stryjeczny Stanisław zaprosił mnie na obiad do Klubu Dziennikarza przy ul. Foksal. Ile razy byłem w Warszawie, zawsze starałem się z nim spotkać. Od niego mogłem się dowiedzieć różnych ploteczek z „warszawki” i nie tylko. Był on znanym i cenionym dziennikarzem. Wcześniej był jednym z ważniejszych dziennikarzy tygodnika młodej inteligencji „Po prostu” (m.in. dzięki temu tygodnikowi w październiku 1956 roku Władysław Gomułka doszedł do władzy, a mając ją, po roku w rewanżu go zlikwidował). Później Staszek przez wiele lat kierował redakcją opiniotwórczego tygodnika „Życie Gospodarcze”. Był uczestnikiem Powstania Warszawskiego. Odłamek w płucu, pamiątkę po powstaniu, nosił do końca swych dni (+2009 r). Jego starszy brat, Jerzy, zginął w Powstaniu w wieku 18 lat. Ich ojciec, mój stryj, był aresztowany przez gestapo i więziony na Pawiaku, rozstrzelany w 1943.

W tym trudnym okresie początku lat osiemdziesiątych władza zaczęła szukać nowego rzecznika prasowego. Mój stryjeczny brat spełniał kryteria, jakie rząd chciałby, aby ich kandydat posiadał. Uczciwy, skromny, autorytet w świecie dziennikarskim, znakomity znawca problematyki gospodarczej, no i bezpartyjny. Te jego atrybuty władza chciała wykorzystać do uwiarygodnienia siebie, a nade wszystko do uspokajania nastrojów społecznych, które stawały się coraz gorsze. W tej sprawie został zaproszony przez gen. Jaruzelskiego i premiera Rakowskiego na obiad, na którym był nakłaniany do przyjęcia tego stanowiska. On, Bogu niech będą dzięki, odmówił (wspominałem, że inteligentny). Przypuszczam, że nie był jedynym, który nie skorzystał z tak atrakcyjnej propozycji. To stanowisko objął inny dziennikarz, też wywodzący się z „Po prostu”, który później zasłynął m.in. powiedzeniem „rząd się sam wyżywi”.

Do Staszka zawsze miałem wiele pytań. Jedno z nich dobrze zapamiętałem, ponieważ odpowiedź pozwoliła mi zrozumieć rzeczy, które nie do końca wówczas rozumiałem. Zapytałem go (przypomnę, to była połowa 1981 roku):

– Czy zgodzisz się ze mną, że te Michniki, Kuronie, Modzelewscy to ludzie inteligentni?

– Zgadza się – potwierdził, a znał ich dobrze.

– Jeżeli tak, to powiedz mi, jaki inteligentny człowiek chciałby przejąć teraz władzę i wziąć ten burdel po PRL?

– Ty jednego nie rozumiesz. Władza to haszysz.

Później przeczytałem wydaną w drugim obiegu książkę Nomenklatura Michaiła Woslenskiego, który to zjawisko doskonale opisał. Po tej lekturze przestałem się dziwić, dlaczego niektórzy ludzie tak bardzo pragną władzy, a gdy już ją posiądą, to za wszelką cenę chcą ją utrzymać. Głośna, podstępnie nagrana rozmowa, jaką odbył w 2006 roku były premier Józef Oleksy z biznesmenem Gudzowatym, to potwierdza. Oto jej fragment:

– Dorwało się chamstwo do władzy – stwierdził Gudzowaty.

– Tak, i dla nich jest to wielki przywilej. Może większy niż pensja – skomentował Oleksy.

Dzięki szczerości rozmówców społeczeństwo mogło poznać również wiele innych ciekawych faktów o lewicy III RP. Sam Oleksy należał do tych nielicznych komuchów, których tolerowałem, a nawet darzyłem pewną sympatią. Jednego tylko nie mogłem zrozumieć: jak tak doświadczony polityk mógł się zadawać z Władymirem Ałganowem, sądząc, że ma do czynienia z rosyjskim dyplomatą? Ja już w szkole średniej byłem uświadomiony, że każda ambasada to prostu zalegalizowany wywiad.

W latach siedemdziesiątych dość dużo grywałem w brydża. Przeważnie u kolegi, który mieszkał sam. Graliśmy na pieniądze, niewielkie, ale jak karta nie szła, to można było przegrać kwotę, która w budżecie mogła być już odczuwalna. Na tego brydża często przychodził znajomy gospodarza, który był, o ile pamiętam, sekretarzem komitetu partii jakiejś dzielnicy Wrocławia. Orłem nie był, więc z reguły przegrywał. Kiedyś zapytałem gospodarza, czy wie, ile taki sekretarz może zarabiać, skoro stać go na takie drogie hobby. Powiedział, że nie tak wiele, jak to sobie niektórzy wyobrażają. Ich kręci władza, no i życie mają tanie. Kiedyś wizytował w terenie jakieś zakłady meblowe. Dyrektorowi oprowadzającemu go po fabryce powiedział, tak od niechcenia, że któryś tam komplet mebli mu się szczególnie spodobał. Na drugi dzień dostał pismo od tegoż dyrektora, że komisja zakładowa ten komplet właśnie przeceniła ze względu na usterki, których tam nie było. W ten sposób kupił komplet za grosze, z dostawą do domu na koszt producenta.

Gdyby to był inny system, to zapewne stać by go było na zakup bez uciekania się do takich sposobów. Dlaczego więc partia nie próbowała reformować system? Mój znajomy twierdzi, że gdyby do tego doszło, wówczas przeciętnego obywatela stać by było na kupno nie tylko podstawowych produktów, a nawet tych bardziej luksusowych, których w PRL zawsze brakowało, ale nie dla nomenklatury. Z tego powodu wiele bezpartyjnych osób zabiegało o przyjaźń z działaczami PZPR, co im bardzo schlebiało. Wystarczyło zwrócić się do takiego z prośbą o pomoc w zakupie jakiego artykułu, ten wykonywał telefon gdzie trzeba, na przykład do kierownika sklepu, wiedząc, że nie odważy się odmówić i potraktuje prośbę, jak rozkaz. Pamiętacie Państwo sklepy za żółtymi firankami? A kto wymyślił talony na różnego rodzaju artykuły i decydował, kto może je otrzymać? Funkcjonariusze partyjni wiedzieli, że w tzw. systemie kapitalistycznym żyłoby się im lepiej, ale zdawali sobie sprawę, że większości społeczeństwa mogłoby się jeszcze lepiej powodzić, a to byłoby dla nich nie do zniesienia.

Dzisiaj mamy już inny system i z zakupem jakiegokolwiek artykułu nie ma problemu. Dlaczego więc niektórym tak bardzo zależy na dorwaniu się do władzy? Oczywiście dla kasy, ale, jak mi powiedział znajomy psycholog, nie tylko. Ich kręci sama władza. Dla niej Donald Tusk wziął ślub kościelny, szukał poparcia w krajach niekoniecznie nam życzliwych i obiecywał gruszki na wierzbie, bo jak powiedział były prezydent, Bronisław Komorowski: – Wyborcy lubią obietnice, nawet jeżeli od razu wiadomo, że nie można ich zrealizować. Wybory do parlamentu 15 października 2023 roku dowiodły, że, jak mawiał klasyk: – Ciemny lud to kupi. I kupuje, nie zdając sobie sprawy, że o obietnicach się zapomina, a stanowiska ministerialne obsadza się ludźmi zgodnie z zasadą BMW – bierny, mierny, ale wierny. Takich pożytecznych idiotów kupuje się oferując im stołki w rządzie lub na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego.

Według takiego klucza angażowani „specjaliści” z wdzięczności stają na rzęsach, by zadowolić pryncypała i zachować stołek. Dobrym przykładem może tu być przewodniczący sejmowej komisji ds. wyborów kopertowych, Dariusz Joński. W dniu 22 maja 2024 roku były premier Mateusz Morawiecki po raz drugi był nękany przez niego i członków komisji KO. Zawsze odbierano mu głos, kiedy tylko mówił o niewygodnych faktach dla opcji 13 grudnia. Czasami udało się świadkowi zaprotestować, na przykład przeciw „grubiańskiemu i prostackiemu określeniu”, jakiego użył przewodniczący Joński wobec Trybunału Konstytucyjnego, nazywając go „trybunałem Jarosław Kaczyńskiego”. W odpowiedzi świadek usłyszał, że widzowie odpowiednio ocenią tę wypowiedź.

Panie Joński, ja ją słyszałem i podpisuję się pod nią obiema rękami. Prowadzi pan obrady w sposób skandaliczny, od pana rzeczywiście zieje jadem kiełbasianym. Podobnie postępuje przewodniczący innej komisji sejmowej, pański kolega Michał Szczerba.

W dniu 24 maja 2024 roku popularny komentator polityczny, Marcel Bielecki, napisał na Messengerze: „Sejmowe komisje śledcze w wykonaniu politruków od Tuska nie mają nic wspólnego z dochodzeniem prawdy. To zwyczajny cyrk i kpina z państwa polskiego. Joński i Szczerba pomylili komisje z cyrkowym namiotem”. To zapewne takich ludzi miał na myśli prof. Jan Majchrowski pisząc książkę „Przeciw uzbrojonym analfabetom”.

Gdyby obowiązywała u nas zasada Laurence’a J. Petera, zgodnie z którą pracownik tak długo może awansować, aż znajdzie się na poziomie, na którym nie jest już kompetentny, to chyba nikt z członków obecnego rządu nie miałby prawa w nim zasiadać. Ta uwaga dotyczy również, a może przede wszystkim, Sejmu. Do obecnego weszło wielu ludzi niekompetentnych, a być może wkrótce będą mogły wejść psy (koń już jest), o co, jak również o „piesel”, zabiega wicemarszałkini Dorota Niedziela z PO. To – jak powiedziała – będą prawdziwe zmiany!

Na szczęście bywają wyjątki. Dla mnie, i nie tylko dla mnie, doskonałym przykładem jest były premier – Mateusz Morawiecki. Jego wykształcenie, praktyka, zdolności i kompetencje jak również osiągnięcia, są nie do podważenia. On potrafił zrezygnować z bardzo wysokich apanaży, uzyskiwanych dużo mniejszym nakładem pracy i bez porównania mniejszą odpowiedzialnością, niż pełniąc funkcję premiera w latach 2017-2023. Robił to kosztem życia rodzinnego, towarzyskiego i zdrowia. Dlaczego? Bo dla Niego, podobnie jak dla Jego ojca, dobro Narodu było najważniejsze. Pamiętacie Państwo awarię oczyszczalni „Czajka” w 2020 roku, w wyniku której do Wisły wypływało blisko 3 tys. litrów ścieków na sekundę? Co zrobił premier Mateusz Morawiecki? Natychmiast zwołał sztab kryzysowy i zaapelował do lidera PO, Grzegorza Schetyny oraz prezydenta Stolicy, Rafała Trzaskowskiego, by przyjęli pomoc rządową. Apel podyktowany był zarzutami opozycji, że PiS chce wykorzystać awarię w kampanii wyborczej (sic!). Sądzę ciebie według siebie – chciałoby się powiedzieć. Premier, nie zważając na te insynuacje, pomógł zniwelować skutki tej katastrofy ekologicznej, bo dla niego dobro Narodu było najważniejsze. Mój znajomy powiedział mi, że gdyby wówczas premierem był Donald Tusk, a prezydentem Warszawy ktoś związany z PiS, to zapewne Tusk nakazałby wypompowywać okoliczne szamba i dolewać je do tych ścieków.

Jestem przekonany, że premier Mateusz Morawiecki zostanie kiedyś wpisany na listę wybitnych Polaków, którzy nieskończenie wiele zrobili dla dobra Ojczyzny. Zawsze starał się dobierać sobie takich współpracowników, którzy, podobnie jak On, chcieli pracować nie dla korzyści własnej, a przede wszystkim dla dobra Ojczyzny. Na takich ludzi oddajmy swój głos w wyborach 9 czerwca do Parlamentu Europejskiego. To będą niezwykle ważne wybory, bo od ich wyników zależą dalsze losy Polski.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *