Inuici zszokowani
Widzą jak idą nieznani
Na bezdrożach zagubieni
Jacyś włóczędzy szaleni
Dziwni niespełna rozumu
Robią hałas wiele szumu
Mamrotają dziwne żale
Smutnie szumią morskie fale
Nierealna ta gromada
Dramatycznie tu wypada
Kociołki rdzawe targają
Tam zapasy swoje mają
Skrajne to odrealnienie
Poprzez zatrute jedzenie
Fakt – wyboru już nie mają
Wiedzą już że umierają
Terror był oraz Erebus
Tajemnica może rebus
I nie było to też mitem
Zapisy dagerotypem
Tragedia była w genezie
Wyprawa truciznę wiezie
Ołowiem zatrute jadło
Mięsiwo ozory sadło…
Arktyka wciąż nieodkryta
Zawsze chłodno gości wita
I nie będzie wielkiej glorii
W lodach Cieśniny Wiktorii
Głośno o wyprawie było
Dużo w świecie się mówiło
Wiele napisano tomów
Gdy nie wrócili do domów
Straszna cena świat zdobywać
Szlaki nowe wziąć odkrywać
Cena tego jest okrutna
Ot historia bardzo smutna…
POSTSCRIPTUM
Noc polarna krańce świata
Mroźny czas gdzie nie ma lata
Bzik szał mania urojenia
To kres – Franklina marzenia…