„Gdy czasy nasze pokryje pył historii (…),
w zapomnienie pójdą zwycięstwa i klęski
poniesione na polu walki czy polityki;
przetrwa tylko to co zdołamy wnieść
do skarbnicy wartości ogólnoludzkich.”
Dwa lata temu, 30 maja 2022 roku, w oryginalny sposób upamiętniono we Wrocławiu Jama Saheba Digvijay Sinhji nazywanego również Dobrym Maharadżą. Jego imię otrzymał jeden z wrocławskich tramwajów. Uroczystość, która odbyła się na przystanku obok Opery Wrocławskiej, zaszczyciła swą obecnością Nagma Mohamed Mallick – ambasador Indii w Polsce. Obecny był także Kartikey Johri – przedsiębiorca, właściciel restauracji Masala, a od 2018 roku konsul honorowy Indii we Wrocławiu. Warto przypomnieć kim był ów Dobry Maharadża.
Jam Saheb Digvijay Sinhji (1895-1966) to hinduski arystokrata i dyplomata, maharadża księstwa Nawanagaru. Władcy księstwa znani byli ze swej bogatej kolekcji biżuterii, składającej się z precjozów ze szmaragdami oraz naszyjników z diamentów i pereł, zaprojektowanej przez słynnego Jacques’a Cartiera[ w stylu art déco. Biżuteria o ogromnej wartości była symbolem ich władzy i wysokiego statususpołecznego. W latach dwudziestych XX w. Jam Saheb Digvijay Sinhji wraz ze swoim stryjem mieszkał w Szwajcarii, gdzie po raz pierwszy usłyszał o Polsce. O kraju nad Wisłą opowiadał mu mieszkający po sąsiedzku sam Maestro Ignacy Jan Paderewski, z którym Jam Saheb bardzo się zaprzyjaźnił się.
W swej malowniczej szwajcarskiej posiadłości Riond Bosson, nieopodal miasteczka Morges, Paderewski stworzył prawdziwy dom, o którym marzył od wielu lat. Rezydencja otoczona była rozległym parkiem oraz ogrodem, w którym żona Maestra, Helena Paderewska, hodowała ozdobne kury. Z ogromnego tarasu willi roztaczał się widok na Jezioro Genewskie i Alpy z majestatycznym wierzchołkiem Mont Blanc. Wnętrze urządzone było niezwykle elegancko i komfortowo. Rezydencja stała się dla Paderewskiego upragnionym domem, do którego wracał po długich i wyczerpujących tournée.
Warto przypomnieć, że Paderewski był postacią charyzmatyczną o niezwykłej osobowości. Jako genialny wirtuoz fortepianu posiadał rzadką umiejętność budowania niepowtarzalnego klimatu koncertu, w którym publiczność ulegała czarowi jego gry. Bardzo sugestywnie oddziaływały na słuchaczy walory prezencji artysty. Poza tym Maestro ujmował wszystkich niezaprzeczalnym urokiem, erudycją oraz wielką kulturą osobistą. W Riond Bosson Paderewski oddawał się również swym pasjom, przede wszystkim komponowaniu, ale także kolekcjonerstwu i studiowaniu historii Polski.
Osobowość Maestra i rozmowy z nim na temat Polski zrobiły na młodym hinduskim arystokracie wielkie wrażenie. Z pewnością zafascynowały go zarówno obraz jak i historia Rzeczypospolitej, która niedawno odzyskała niepodległość i wyzwoliła się spod imperialnej dominacji. To było coś czego on – hinduski patriota – pragnął również dla swojego kraju. Podczas II wojny światowej, po popisaniu układu Sikorski – Majski kiedy możliwa stała się ewakuacja tysięcy Polaków z „nieludzkiej ziemi”, armia gen. Władysława Andersa wyprowadziła z ZSRR do Iranu kilka tysięcy osieroconych dzieci. Były one później przesiedlane do różnych krajów i część z nich trafiła do Indii. Właśnie wówczas maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji, mający ogromny sentyment do Polski i Polaków, złożył ważną deklarację:
„Głęboko wzruszony i przejęty cierpieniami polskiego narodu, a szczególnie losem tych, których dzieciństwo upływa w tragicznych warunkach najokrutniejszej z wojen, pragnąłem w jakiś sposób przyczynić się do polepszenia ich losu. Zaofiarowałem im gościnę na ziemiach położonych z dala od zawieruchy wojennej. Może tam, w pięknych górach nad brzegami morza, dzieci będą mogły powrócić do zdrowia, może uda się im zapomnieć o wszystkim, co przeżyły i nabrać sił do przyszłej pracy, jako obywatele wolnego już kraju”.
Niedaleko swej letniej rezydencji, w Balachadi (w obecnym indyjskim stanie Gudźarat), z własnych środków finansowych maharadża zbudował osiedle mieszkaniowe dla około tysiąca dzieci – Polish Children Camp. Wszystkim mieszkańcom zapewnił pełne utrzymanie, opiekę lekarską, edukację i rozrywkę. Z założenia obóz był przeznaczony dla dzieci w wieku od 2 do 15 lat. Jego komendantem został ks. Franciszek Pluta, który zorganizował go na wzór harcerski. Dla starszych dzieci zorganizowano szkołę. Nauczycielkami były w niej Polki ocalałe z sowieckich łagrów, które wraz z maluchami przybyły do Indii. Z Goa, ówczesnej portugalskiej kolonii na południu Indii, na polecenie maharadży sprowadzono kucharzy umiejących gotować po europejsku. Na wysokim obozowym maszcie powiewała biało-czerwona flaga, dar polskich marynarzy z parowca SS Kościuszko.
Maharadża miał powiedzieć polskim dzieciom: Nie uważajcie się za sieroty. Jesteście teraz Nawanagaryjczykami, ja jestem Bapu, ojciec wszystkich mieszkańców Nawanagaru, w tym również i wasz. Dzieci nazywały Jama Saheba po prostu Dobrym Maharadżą. Za celujące wyniki w nauce były zapraszane do jego pałacu, skąd wracały obdarowane słodyczami. Maharadża bywał na przedstawieniach przygotowywanych przez dzieci. Interesował się polską kulturą; z Londynu sprowadził sobie angielskie tłumaczenie Chłopów Władysława Reymonta i książka stała się natychmiast jego ulubioną lekturą.
Hinduski arystokrata, oprócz osobistego zaangażowania się w pomoc, przekonał także Izbę Książąt Indyjskich, aby ta zobowiązała się do utrzymania 500 polskich dzieci do końca wojny. Kilkudziesięciu maharadżów zadeklarowało pomoc finansową. W Delhi powołano Komitet Pomocy Dzieciom Polskim. Otwarty został również rachunek bankowy pod nazwą „The Polish Children’s Account”, na który przekazana została wyjściowa dotacja w wysokości 50 000 rupii. Znaczną sumę – 8500 rupii – zebrał Indyjski Czerwony Krzyż.
Obecnie przywracana jest pamięć o Dobrym Maharadży, którego wielkoduszna postawa zasługuje na nasz największy szacunek. W dniu 11 marca 2016 r. Sejm Rzeczpospolitej Polskiej podjął uchwałę w sprawie uczczenia pamięci Jama Saheba Digvijay Sinhji i oddał mu hołd za wielką bezinteresowną szczodrość, jaką wykazał się ratując od głodu i cierpienia polskie dzieci. Uchwałę poparło 423 posłów, nikt nie był przeciw, ani też nikt nie wstrzymał się od głosu.
Poznając osobę Jama Saheba i zachowując ją w pamięci możemy okazać wdzięczność za dobro jakiego doświadczyły polskie dzieci. Ich niezwykłe losy opisane zostały w książce Joanny Puchalskiej pt. Wszystkie dzieci Maharadży.