Zakręty

W moim dorosłym lub prawie dorosłym życiu przeżyłem kilka historycznych zakrętów. Pierwszy w roku 1956. Choć miałem wówczas 16 lat i chodziłem do ogólniaka, to doskonale pamiętam tę atmosferę i nadzieje, jakie społeczeństwo wiązało z dojściem do władzy Władysława Gomułki, a wcześniej ze śmiercią Stalina. Następne zakręty były w latach 1968, 1970, 1976, 1981 i 1989. Należę do tej zdecydowanej większości społeczeństwa, która była przekonana, że wraz z nastaniem wolnej Polski może być tylko lepiej – a później doznała ogromnego rozczarowania.

W 2005 roku myślałem, że będzie to już mój ostatni zakręt. Wydawało mi się, że po wyborach zostanie zawiązana koalicja PO-PiS, która opracuje dobry program dla Polski i dokończy proces dekomunizacji, przeprowadzi zapowiadaną lustrację i rewizję nieuczciwych procesów uwłaszczeniowych. Ta koalicja miałaby w Sejmie taką większość, że mogłaby przeprowadzić każdą reformę, a nawet zmienić konstytucję. A nowa, na miarę XXI wieku, uwzględniająca przemiany społeczne i cywilizacyjne,jakie dokonały się w kraju i na świecie, byłaby bardzo potrzebna. O tej z 1997 roku, do dziś obowiązującej, śp.Zbigniew Herbert napisał: Z punktu widzenia prawnego i merytorycznego jest to wypracowanie wręcz haniebne. Roi się w nim od mętnych sformułowań niektórych spraw, mających zapewne przykryć treść i zapowiedzi zgoła groźne. System o fasadzie kapitalistycznej, którego istotę stanowi gardząca społeczeństwem oligarchia, posiadająca wszystkie kluczowe urzędy i stanowiska finansowo-polityczne. A oto wypowiedź Stanisława Michalkiewicza: Wtedy okazało się, że te okrągłostołowe gwarancje działają, że to jest prawdziwa konstytucja III RP. Obydwie strony okrągłego stołu zgodnie zablokowały możliwość pozbycia się agentury ze struktur państwa.

Niestety, do zawiązania koalicji nie doszło. Mój znajomy obwinia za to szczególnie jedną osobę. Nie chciał ujawnić kogo, powiedział tylko:

– To jest facio, który lubi rżnąć…

– Głupa?

– To też, ale nade wszystko w gałę. Uważa, że aby zdobyć, a potem utrzymać władzę, nie trzeba mieć żadnego programu. Wystarczy dobrze szkalować konkurenta, mieć zaprzyjaźnione media i usłużnych sędziów na telefon.

Co do lustracji, to spośród krajów postkomunistycznych tylko Polska i Białoruś jej nie przeprowadziły. Jestem zwolennikiem lustracji i uważam, że nie powinno tu być żadnych wyjątków. Prawdę, obojętnie jak bolesną, powinniśmy sobie powiedzieć do końca. Historia lustracji w III RP jest dowodem na to, w jak wielkim bagnie tkwi ogromna część życia publicznego. Nie chodzi mi tu o żadne rozliczenia – powiedział Kornel Morawiecki (książka Kornel w rozmowie z Arturem Adamskim). Podpisuję się obiema rękami pod tą wypowiedzią. Lustrację należało przeprowadzićrównież dlatego, aby dać satysfakcję tym wszystkim, którzy przyzwoitość stawiali ponad interesy partykularne.Nie dość, że tak się nie stało, to nadal przez wielu z tych, co wspierali poprzedni system totalitarny (L. Miller, W. Cimoszewicz, D. Rosati, M. Belka) jesteśmy upokarzani ich aroganckimii cynicznymi wypowiedziami.

Po zaprzysiężeniu Wałęsy na prezydenta Zbigniew Brzeziński wnioskował o uniewinnienie Ryszarda Kuklińskiego, awansowanie na stopień generalski i nadanie mu krzyża Virtuti Militari. Wniosek nie został przyjęty. Bohater, który obalił komunę, może być tylko jeden. Pochówek Pułkownika i jego syna na warszawskich Powązkach w 2004 roku odbył się bez udziału najwyższych władz państwowych (przypomnę, że prezydentem był wówczas A. Kwaśniewski, a premierem M. Belka). To przykre.

Wielu historyków, pracowników CIA i polityków potwierdza szlachetne intencje Pułkownika uważając, że uratował świat przed zagładą. Jako zdrajcę traktują go ludzie, którzy do końca stali na straży systemu komunistycznego, którzy zawsze byli lojalni wobec swego patrona – Związku Zdradzieckiego, pardon Radzieckiego. Uważają, że to niemożliwe, aby nie brał pieniędzy od Amerykanów. Nie mieści się im w głowie, że można coś robić dla kraju bezinteresownie. Chciałoby się powiedzieć: sądzę ciebie według siebie. Wielu z nich nie chce uznać jego heroizmu, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że życie w wolnym kraju i luksusach właśnie zawdzięczają jemu.

Georg Hegel kiedyś powiedział: Z historii narodów możemy się nauczyć, że narody niczego z historii się nie nauczyły. A przecież każda historia powinna czegoś uczyć. Czego uczy najnowsza historia Polski? Że opłacało się wspierać „jedyną słuszną siłę narodu”, że warto było popierać system totalitarny, donosić na sąsiada i brać za to pieniądze. Tym ludziom dedykuję tę sentencję Sokratesa: Lepiej jest doznawać zło, niż czynić zło.

Tymczasem oni dziś nadal kreują rzeczywistość, pouczają, na czym polega demokracja i nadają ton życiu politycznemu i gospodarczemu. Gdzie oni byli, kiedy gnębiono opozycję? Gdzie oni byli, gdy „nieznani sprawcy” mordowali księży? Gdzie oni byli, kiedy zamykano ludzi za posiadanie choćby jednego egzemplarza Kultury paryskiej? Gdzie oni byli, kiedy karano za wywieszenie flagi 3 maja? Gdzie oni byli, kiedy prześladowano za słuchanie radia Wolna Europa? Gdzie oni byli, kiedy z uczelni wyrzucano za poglądy? Gdzie oni byli, kiedy SB szantażem wymuszało współpracę? Znajomy uważa, iż jest bardzo prawdopodobne, że ci ludzie pierwsi opowiedzieliby się po stronie islamu, gdyby jego wyznawcy przejęli w Polsce władzę. Przypomniał mi się taki dowcip: morderca swych rodziców prosi sąd o łagodny wymiar kary, ponieważ jest sierotą. Mój znajomy uważa, że ci ludzie powinni przeprosić społeczeństwo i prosić o łagodny wymiar kary, ponieważ też są sierotami: ojciec (ZSRR) ich porzucił, a matka (PZPR) odeszła 29 stycznia 1990 roku. Jestem przekonany, że gdyby tak postąpili, to społeczeństwo byłoby dla nich łaskawe.

Pamiętacie Państwo, kto wprowadzał nas do UE i NATO? Właśnie oni – ci, którzy wcześniej opluwali świat zachodni, a NATO uważali za agresora zagrażającego „pokojowemu” obozowi socjalistycznemu. Co za ironia losu! A kto opracowywał dla III RP nową konstytucję? Głównie postkomuniści – przewodniczącymi Komisji Konstytucyjnej byli A. Kwaśniewski, W. Cimoszewicz, M. Mazurkiewicz.

A komu w pierwszej kolejności przyznał najwyższe odznaczenia państwowe Aleksander Kwaśniewski, gdy został prezydentem? Przyznał je tym swojakom, którzy niby obalali system (Adam Michnik, Jacek Kuroń), przez niego tak bardzo wspierany. O swoich zawsze pamiętał nagradzając lub ułaskawiając skazanych przez sądy. Za „wybitne zasługi w umacnianiu bezpieczeństwa” por. Jadwiga Kmicińska dostała od niego Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. A jak je umacniała, można dowiedzieć się z książki Ubek Bogdana Rymanowskiego. A kto ułaskawił Petera Vogla, zwanego kasjerem lewicy, człowieka skazanego w 1971 roku na 25 lat za morderstwo kobiety na tle rabunkowym? A komu zawdzięcza Zbigniew Sobotka („afera starachowicka”) zamianę prawomocnego wyroku 3,5 roku pozbawiania wolności na rok w zawieszeniu na dwa lata? A kto tak entuzjastycznie świętuje dzień 4 czerwca 1989 roku, uważany za początek upadku komuny? Właśnie stare komuchy, z Kwaśniewskim na czele. Jeżeli to im się wytknie, odpowiadają, że to sianie mowy nienawiści. Takie to charaktery, taka to moralność. Tymczasem historia uczy również, że nierozliczone sprawy wcześniej czy później wracają ze zdwojoną siłą. W Rosji nie zlikwidowano KGB, dziś na Kremlu rządzi jego funkcjonariusz.

W 2007 roku nie wyrobiliśmy się na zakręcie i wpadliśmy w poślizg, z którego wyszliśmy na prostą dopiero po wyborach w roku 2015. I znów odżyły nadzieje społeczeństwa na lepszą przyszłość. Nadzieje jakże uzasadnione. Kraj zaczął się rozwijać (najniższe bezrobocie, zlikwidowanie ubóstwa, wzrost bezpieczeństwa państwa, ogromne inwestycje) jak nigdy wcześniej, mimo niesprzyjających okoliczności (pandemia, wojna na Ukrainie, przerwane dostawy gazu i ropy z Rosji). Pisałem o tym w 30. numerze gazety PJC.

Wszystko więc wskazywało na to, że na tej drodze pozostaniemy już na dobre. Mimo, że nie była ona idealnie prosta, a po wichurach spadały na nią drzewa, mimo że dochodziło na niej do różnych kolizji, mimo, że wjeżdżali na nią nieproszeni goście – to prowadziła do dobrego celu. Niestety, 13 grudnia 2023 roku na kolejnym zakręcie znów wpadliśmy w poślizg, z którego przez kilka, a może, co nie daj Boże, kilkanaście lat, możemy nie wyjść. Wszystko zależeć będzie od wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego w dniu 9 czerwca 2024 roku. Uważam, że dla nas będą one najważniejsze po II wojnie światowej. Dlatego koniecznie trzeba wziąć w nich udział i wybrać najlepszych kierowców, którzy znów wyprowadzą nas na prostą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *