„Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim.” (Ewangelia wg św. Mateusza)
Czym są księgi natchnione, każdy chrześcijanin wie. A jeżeli nawet nie wie, patrząc na obraz Caravaggia „Powołanie św. Mateusza”, czuje, czym być powinny.
Trudno sobie wyobrazić, by komunista otrzymał natchnienie w sensie religijnym przez Boga. Z drugiej strony, nie wiemy, jakie są sposoby Pana Boga w tej materii. W każdym razie Zbigniewa Załuskiego, coś lub ktoś natchnął, by napisał „Siedem polskich grzechów głównych”. A może był to zwykły ludzki rozsądek. Autor i jego praca są dzisiaj zapomniani.
Powracam do tej książki, bowiem swego czasu, w latach 60. XX wieku, wywołała spore poruszenie wśród czytelników i krytyki. Autor był pułkownikiem Ludowego Wojska Polskiego, członkiem PZPR, posłem na sejm PRL. Z przekonania komunista, w dodatku komunista narodowy. Brzmi jak „narodowy socjalista”, ale to już nie moja wina, że wszystkie systemy totalitarne mają cechy wspólne. Do tej samej „rodziny” narodowych komunistów, zwanych „moczarowcami”, należeli m.in. reżyser Bohdan Poręba i aktor Ryszard Filipski. Poręba nakręcił w 1973 roku „Hubala”, w rolę tytułowego bohatera wcielił się Filipski. Obraz o pierwszym partyzancie II wojny światowej uznawany był swego czasu za najlepszy polski film wojenny o 1939 roku, choć nakręcony w okresie PRL.
Rzeczywiście „Hubal” odkłamywał obraz walki Polaków z kampanii wrześniowej, którą wcześniej fałszowali tacy twórcy, jak Andrzej Wajda w „Lotnej”. To Załuski w książce wskazywał na rolę niemieckiej propagandy z jesieni 1939 roku, która wyśmiewała Polaków, atakujących szablami niemieckie czołgi. Zatem tak by wychodziło, że Wajdę w tej materii natchnęli niemieccy propagandziści. Użyte na potrzeby filmu czołgi IS (Józef Stalin) były najcięższymi maszynami sowieckimi, wprowadzonymi do boju w 1943 roku. Maszyn o takich gabarytach Niemcy w 1939 roku nie mieli na swoim wyposażeniu. Nie było także szarży Polaków z szablami czy lancami na czołgi we wrześniu 1939 r. Rozpowszechnianie tego typu faktów zapoczątkowali Niemcy, a po wojnie były one skwapliwie wykorzystywane przez komunistyczną propagandę, mającą taki sam cel, jak Niemcy – ośmieszenie.
Załuski jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na znaczenie taktyki walki polskiej konnicy w boju z niemiecką bronią pancerną. Z tym, że do walki używano nie szabli a lekkich armatek przeciwpancernych, produkowanych w Polsce na licencji „Boforsa”. To była piekielnie groźna broń, którą dzięki konnicy, można było błyskawicznie (znacznie szybciej od ówczesnych maszyn bojowych), przerzucać z miejsca na miejsce. Ponadto, czołgiem nie wszędzie można było wjechać, koniem – tak.
Obśmiewanie naszych narodowych dziejów stało się dla niektórych twórców („tfu-rców”) swego rodzaju sportem. W zamian, na piedestał wynoszono takie postacie, jak Stanisław Poniatowski i jego „czwartkowe obiady”. Starannie pomijano przy tym skłonności władcy do szukania ratunku u carycy Katarzyny II. Nawet Tadeusz Kościuszko, chociaż pod względem ideologicznym był w porządku, bo brał w opiekę chłopów pańszczyźnianych, grzeszył zdaniem komunistów nieodpowiedzialnością, skoro wysyłał tych chłopów z kosami na Rosjan. Bo przecież z kosy strzelać się nie da, a żołnierze rosyjscy mieli karabiny. Załuski znowu rozprawił się z tą kwestią pokazując, że XVIII-wieczne karabiny nie były XX-wieczną bronią maszynową i nie mogły „wymiatać” nacierających kosynierów. A kosy osadzone sztorcem na długim kosisku sprawiały, że była to – w ówczesnych warunkach walki wręcz – broń najgroźniejsza. Dobrze wyklepana kosa, bo kosy w ten sposób się ostrzy, jest ostra niczym brzytwa – nawet lekkie draśnięcie może być śmiertelne.
W październiku 1932 roku Stalin spotkał się w Moskwie z sowieckimi pisarzami. W przytulnym pomieszczeniu, przywódca sowiecki miał w pewnym momencie wygłosić toast: „Nasze czołgi są nic nie warte, jeśli dusze, które mają je prowadzić, są z gliny. Dlatego powiadam wam: produkcja dusz jest najważniejsza, ważniejsza od czołgów. I dlatego wznoszę kieliszek za was pisarze, inżynierowie dusz!” Artyści, aktorzy, pisarze, poeci, którzy zachowywali się spolegliwie wobec komunistów, byli sowicie nagradzani. Także w PRL, który powstał z sowieckiego nadania. Socjalistyczne państwo dbało o twórców i ich natchnienie.
Pozostaje zapytać, czym byli natchnieni ci wszyscy poeci, artyści, literaci, aktorzy – ideą czy konformizmem.