Wprowadzane przez nowy rząd zmiany w systemie edukacji od początku budziły poważne zaniepokojenie wielu osób i środowisk. Tym bardziej, że cały czas towarzyszy temu komunikacyjny chaos, a ich szybkość (termin 1 kwietnia, czy 1 września 2024) nie daje żadnych szans na logiczne i systemowe zmiany w podstawie programowej, podręcznikach, systemach oceniania. Co więcej, w kierownictwie MEN nie widać osób, które miałyby większe doświadczenie i głębszą wiedzę o funkcjonowaniu systemu edukacji. Nie widać też żadnego spójnego celu, w szczególności dotyczącego podniesienia jakości nauczania, a jedynie realizację skrajnie lewicowych i populistycznych haseł.
Rezygnacja z ocen z wielu przedmiotów, może likwidacja egzaminu ósmoklasisty (?!) grozi rekrutacyjnym chaosem, dodatkowo brak egzaminów zewnętrznych oznacza likwidację obiektywnych narzędzi oceny stanu edukacji na poziomie szkoły, gminy, powiatu, województwa, czy całego kraju.
„Zakaz” zadań domowych (a gdzie zagwarantowana w Karcie Nauczyciela swoboda sposobu nauczania przez nauczyciela?) raczej doprowadzi do chaosu w szkołach (nawet szefowe MEN do tej pory nie potrafią podać spójnej definicji zadania domowego). Można się zresztą spodziewać, że „zakaz” prac domowych, to tylko wstęp do powrotu godzin „karcianych”, a tzw. wyrównywanie szans nastąpi tylko na lekcjach „równościowych”.
Przy okazji już realizowanej obecnie deformy edukacji warto zauważyć, że jeszcze parę tygodni temu media głównego nurtu „martwiły” się o jakość naszej edukacji przy okazji wyników badań PISA (2022). „Zapomniały” zresztą przy tym napisać, że w 2015 roku Polska zajmowała w tych badaniach dopiero 19 miejsce, w roku 2018 – 11 miejsce, a w roku 2022 –„tylko” 12 miejsce. Teraz tej troski o jakość edukacji próżno szukać.
Obecnie przedstawione plany redukcji podstawy programowej nie wróżą niczego dobrego, nie widać też większej troski o spójność podstawy programowej szkoły podstawowej i ponadpodstawowej, korelacji między-przedmiotowej. O ile „odchudzanie” podstawy programowej o 20 % w błyskawicznym tempie z tylu przedmiotów wróży „tylko” edukacyjny chaos i w przyszłości egzaminacyjne i „podręcznikowe” zamieszanie, to już zmiany zakresu nauczania historii i języka polskiego (przede wszystkim poszatkowanie kanonu lektur) są znacznie groźniejsze. Już sam pobieżny przegląd zmian, w przekazanej przez MEN do tzw. prekonsultacji „odchudzonej” podstawie programowej z historii, napawa grozą.
Przedstawiony zakres zmian dobrze oddaje sposób myślenia, ideologiczne zapędy i polityczne inklinacje obecnej władzy – uległość wobec Niemiec, wrogość wobec Kościoła, niechęć do tradycji i dumy narodowej, przywiązanie do komunistycznego dziedzictwa PRL. Podejście to jak widzimy realizowane jest nie tylko w szkole. Karygodne działania podejmuje także Ministerstwo Klimatu poprzez zamach na Znak Polski Walczące i tablicę Żołnierzy Wyklętych.
Przeanalizujmy proponowane zmiany w nauczaniu historii w szkole podstawowej. W klasie IV wycięto m.in. chrzest Polski, zwycięstwo grunwaldzkie, Zawiszę Czarnego, przeora Kordeckiego, Stefana Czarneckiego, Danutę Siedzikównę „Inkę”, obronę Głogowa, chrystianizację, misję św. Wojciecha, ocalenie przed najazdem bolszewickim. Zmasakrowano też całą ideowo-tożsamościową „preambułę” (cele edukacyjno-wychowawcze) przedmiotu historia. W klasach V-VIII wycięto m.in. rolę Kościoła w średniowieczu, powstanie wielkopolskie i powstania śląskie, COP, budowę Gdyni, bitwy wojny obronnej i bohaterstwo Polaków, miejsca zbrodni sowieckich i niemieckich, żołnierzy niezłomnych, Jana Pawła II.
W liceum ogólnokształcącym (podstawa 2018) znika m.in. miłość do Ojczyzny i szacunek dla tradycji, wodzowie w XVII wieku, Romuald Traugutt, znaczenie wiary i języka w okresie zaborów, E. Kwiatkowski i W. Grabski, bitwy wojny obronnej w 1939 roku, współpraca obu agresorów – Rosji i Niemiec, Ponary, Piaśnica, Palmiry, ludobójstwo na Wołyniu, W. Pilecki, M.M. Kolbe, Żegota, J. Karski, I. Sendlerowa, Ulmowie, dowódcy i bitwy II wojny światowej z udziałem Polaków (znika też bohaterstwo polskich żołnierzy), walki na Kresach Wschodnich II RP, żołnierze wyklęci/niezłomni, NSZ, WiN, NZW, prześladowania Kościoła w PRL, Radio Wolna Europa.
Redukcja treści nauczania, które w przedmiotach historii i języka polskiego proponuje Koalicja 13 grudnia, mają charakter znacznie bardziej ideologiczny, skrajnie lewicowy i służący demontażowi naszej tożsamości narodowej niż zmiany wprowadzone przez poprzednie rządy PO-PSL. Tzw. reforma minister Katarzyny Hall rozpoczęta w 2009 roku na poziomie gimnazjum, w 2012 roku objęła szkoły ponadgimnazjalne, masakrując przedmioty ogólnokształcące i wprowadzając w ich miejsce systemem rozszerzeń oraz dwa nowe przedmioty uzupełniające: historię i społeczeństwo, na który uczęszczali uczniowie uczący się przedmiotów przyrodniczych w zakresie rozszerzonym oraz przyrodę, na który uczęszczali uczniowie uczący się przedmiotów humanistycznych w zakresie rozszerzonym. W efekcie nauka historii dla uczniów gimnazjum kończyła się na 1918 roku, a wiek XX był realizowany w I klasie szkoły ponadgimnazjalnej. Czyli dla większości uczniów nauka historii kończyła się na tym etapie. Tamta deforma edukacji wywołała w 2012 roku protesty społeczne i doprowadziła do strajku głodowego w Krakowie prowadzonego w obronie nauczania historii.
Obecna destrukcja polskiej szkoły ma charakter wybitnie ideologiczny, skrajnie lewicowy, demontujący tożsamościowy kręgosłup narodu, niszczący tradycję, stanowiący powrót do pedagogiki wstydu. Nie jest przypadkiem, że panie minister same tytułują się tylko Ministrami Edukacji (bez Narodowej). Populistyczne hasło braku zadań domowych to tylko prosta recepta na obniżanie poziomu nauczania i chaos w szkole. Natomiast kolejne zmiany, zwłaszcza te dotyczące podstawy programowej z przedmiotów humanistycznych (w szczególności z historii), odsłaniają prawdziwą istotę i kierunek wprowadzanych zmian, nawet jeśli pod wpływem oburzenia, krytyki i protestów pani „ministra” wycofa się z części „reform” i zapisów.
Z jednej strony jest to uderzenie w postacie – symbole, powód naszej dumy narodowej, zaczynając od Zawiszy Czarnego, wodzów w XVII wieku („przy okazji” pewnie i husarii), Romualda Traugutta, bitew i dowódców w II wojnie światowej, rotmistrza Witolda Pileckiego i Danutę Siedzikównę „Inkę”. Znika także bohaterstwo naszych żołnierzy. Z drugiej strony nie można już mówić o poświęceniu Polaków ratujących Żydów (Żegota, I. Sendlerowa, Ulmowie, Jan Karski), co więcej nawet tolerancja dla Żydów w państwie Kazimierza Wielkiego jest już passé.
Znikają także inne powody do naszej dumy, choćby sukcesy gospodarcze (czyli ta „megalomania”, która tak nie podoba się obecnej władzy) – budowa Gdyni (razem z E. Kwiatkowskim), reformy Grabskiego (własna waluta, silny polski złoty), magistrala węglowa, Centralny Okręg Przemysłowy. Kolejny element zmian to uderzenie w Kościół. Stąd znika rola Kościoła (chrzest Polski, chrystianizacja, rola Kościoła w kulturze, znaczenie wiary i Kościoła w podtrzymywaniu polskiej tożsamości w okresie rozbiorów, M.M. Kolbe, rola Jana Pawła II w upadku komunizmu). Za tym idą inne działania, w tym dążenie do ograniczenia liczby godzin religii, ocen, wypchnięcia lekcji religii ze szkoły lub na jej obrzeża (ostatnie lekcje), „pozbycie” się rekolekcji, czy np. usunięcie dzieł Jana Pawła II z kanonu lektur (podobnie „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza).
Jeszcze jedna kwestia, to „problem” niemiecki czyli wyrzucenie z nauczania treści począwszy od Grunwaldu i Zakonu Krzyżackiego, walki z germanizacją, powstań śląskich i Powstania Wielkopolskiego, po niemieckie zbrodnie i terror okupacji, niemiecką odpowiedzialność za II wojnę światową i ludobójstwo (bo mamy niemieckie „przywództwo w Europie” i koniec starań o reparację).
Pozostaje jeszcze sprawa rozliczenia systemu komunistycznego oraz stalinowskich i późniejszych zbrodni. Stąd ruguje się żołnierzy wyklętych/niezłomnych, NSZ, WiN, NZW, prześladowań Kościoła w PRL, czy Radia Wolna Europa (w końcu to Koalicja 13 grudnia).
W obliczu tych ideologicznych planów brak już miejsca i czasu dla jakości nauczania, dla samych nauczycieli oraz ich roli w procesie nauczania i wychowania (teraz damy wam podwyżki, a w zamian nastąpi akceptacja „reform”). Próżno też szukać dbałości o zachowanie konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami.
Skala demontażu systemu edukacji budzi dość szeroki społeczny opór (może nawet jeszcze większe zdumienie). Jednak dotychczasowe „sukcesy” i determinacja nowej władzy w walce o „praworządność”, siłowe przejmowanie publicznego radia i telewizji i coraz to kolejnych instytucji, szerokie wsparcie mediów głównego nurtu, milczenie (czy wręcz pochwały) tzw. demokratycznego Zachodu oraz skrajnie ideologiczny i polityczny charakter „reform” w edukacji – wywołują obawy, że niestety czeka nas raczej „długi marsz” w obronie polskiej szkoły, praw rodziców, naszej historii, tradycji i tożsamości narodowej niż szybki sukces.
Maciej Kopeć – w czasach PRL zaangażowany w NZS i KPN, nauczyciel historii, działacz samorządowy, polityk, w latach 2006-2008 zachodniopomorski Kurator Oświaty, w latach 2016–2020 podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.