Od pustyni piaskiem wieje
Tak to latem się wciąż dzieje
Raz w tygodniu tak wypada
Wziąć przepędzać trzody stada
Słońce pola ogrzewało
Suchym wiatrem zawiewało
Z dala słychać rogu granie
Cudny świat jest gdzieś w Kanaanie
Nadzwyczajne wydarzenia
Inspiracją są marzenia
Chęci zysku i kariery
Łamać kłody i bariery
Często w sercach wielu ludzi
Podłość straszna się wciąż budzi
I w rodzinach czasem bywa
Że narasta złego krzywa
Brat dla brata bywa wilkiem
Nocą się podkrada chyłkiem
By zniewolić lub ograbić
Bywa że w skrajności zabić
Wciąż prorocze sny bywają
Przyszłość też zapowiadają
Snują wizje dramatyczne
I przypadki różne liczne
W Dotain bracia w zmowie byli
Józefa prawie zabili
Naradzając się zebrali
I braciszka zaś sprzedali
Potem finał taki w końcu
Sen proroczy był o słońcu
Izmaelitom zaś sprzedany
Był półnagi rozebrany
Umoczona we krwi szata
Braci – ich młodszego brata
Okazana ojcu w smutku
Dramatyczna była w skutku
POSTSCRIPTUM
Ot i koniec już utworu
Puenta jest tu do wyboru
A czytelnik niech domniema
Co jest w wierszu czego nie ma