„Koniak, jest to napój klasy robotniczej spijany ustami jej przedstawicieli”. Demokracja, są to rządy ludu, wykonywane przez jego wybrańców. W Polsce większość wybrańców, połączonych symbolem „ośmiu gwiazdek”, już działa. Na początek przejmuje publiczne media i zapowiada zemstę na swych poprzednikach. Tych „silni ludzie wyprowadzą” i wsadzą do więzienia. Że wbrew prawu i Konstytucji? One były potrzebne, aby nakłonić naiwnych ludzi, do walki z prawicą. Teraz i ci „naiwni” i Konstytucja i prawo, już nie są potrzebne. Bojówki SA, „oczyszczające” Niemcy z przeciwników nazizmu, w latach 30. XX wieku, też nie przejmowały się prawem.
Pierwszą ustawą nowego Sejmu było sfinansowanie ze środków publicznych metody in vitro. Ona przynosi zyski jej wykonawcom, ale niczego nie leczy, a przed zdrowotnymi i genetycznymi jej skutkami ostrzegają naukowcy. Bezpłodności trzeba przede wszystkim zapobiegać. Nie ignorować też głównych przyczyn, jakimi są – masowe stosowanie już w młodym wieku środków antykoncepcyjnych, zwłaszcza chemicznych, oddziałujących na organizm (z czego zyski czerpią ich producenci i propagatorzy) i pigułek wczesnoporonnych. Znaczenie mają także zbyt późne decyzje kobiet na prokreację. Za ustawą głosowali też ci posłowie, co swą przysięgę kończyli odwołaniem do Boga. Tylko nie wiadomo, do jakiego, bo nie do Tego, do którego modli się w „Wierzę w Boga”, jako że in vitro jest sprzeczne z Nauką Bożą.
Większość sejmowa głosi, że chce żyć z sąsiadami w zgodzie, a prawica „psuła stosunki Polski z Unią Europejską, Rosją i Niemcami”. Dla ocieplenia stosunków odwołano więc sejmową komisję do zbadania wpływów rosyjskich. Bo po co komu ta wiedza potrzebna? Zapowiedziano też przywrócenie przywilejów emerytalnych byłym funkcjonariuszom „służb” PRL, służących Moskwie, „likwidujących” jej wrogów, m.in. księży Blachnickiego, Popiełuszkę, Zycha i innych. By uczcić dokonania stanu wojennego, zaprzysiężenie nowego rządu odbyło się 13 grudnia. Sejm potępił antysemickie (prorosyjskie) zachowanie się pewnego posła. Miał nawet podjąć specjalną uchwałę przeciw napaści na Żydów i religię mojżeszową, ale z tego większość sejmowa się wycofała, gdy miała ona dotyczyć tolerancji religijnej, a więc też sprzeciwu wobec ataków na religię katolicką. Czyli na katolików napadać można.
Z funduszy KPO Unii Europejskiej przekazano Polsce 5 miliardów euro, głównie z przeznaczeniem na „zieloną energię” i na zakup elektrowni wiatrowych. Te zaś produkuje niemiecka firma, która wpadła w finansowe tarapaty i te środki mogą ją uratować (trzeba pomóc przyjaciołom). Ale gdy się kupi „wiatraki”, to trzeba je gdzieś ustawić. Więc większość sejmowa wniosła 120-stronicowy (by nikt go nie czytał) projekt ustawy, mającej ułatwiać stawianie wiatraków. Mogłyby one być od domów i rezerwatów przyrody oddalone nawet o 300m, w miejsce obecnych 700m (w Niemczech ponad 1000m). Miejsce, gdzie miały stać, nie musiałoby być zgodne z planem zagospodarowania terenu i nie trzeba by było przeprowadzać procedury odrolnienia gruntu nawet wysokiej klasy. Taki teren można by było też wywłaszczyć (bo obiekt „ważny publicznie”). Można by było też stawiać, kupione za granicą, stare wiatraki, których utylizacja jest uciążliwa i kosztowna. Jednak złośliwe „pisiory” projekt przeczytały i ogłosiły go „aferą wiatrakową”. Do jego autorstwa nikt się nie przyznał i (chwilowo) został wycofany.
Wszystkie kraje Unii Europejskiej (a więc i Polska) powinny mieć walutę euro (tego chcą Niemcy, bo one mają z tego korzyść). Wielkie środki w walutach i w złocie, z polskiego Banku Narodowego byłyby wtedy przeniesione do Banku Centralnego Unii. Przeciwny temu jest prezes Narodowego Banku Polskiego (bo własna waluta zapewnia Polsce suwerenność gospodarczą), więc większość sejmowa obciążając go odpowiedzialnością za inflację, chce bez podstaw i wbrew prawu pozbawić stanowiska. Gdy stopy procentowe podnoszono, słychać było krytykę, że za bardzo rosną raty kredytów. Równocześnie żądano podniesienia stóp procentowych do 20% – a wtedy takich rat kredytów, to nikt nie byłby w stanie spłacić!
Nowe władze nie chcą budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, a zwłaszcza lotniska (bo jest w Berlinie). Sceptycznie odnoszą się do elektrowni atomowych (bo Niemcy się z nich wycofały). Zagrożony jest też Orlen, jego wartość spadła o 5,5 miliarda zł, w wyniku obciążenia go całkowitymi kosztami regulacji cen energii (przy zwolnieniu z tego firm niemieckich). Orlen stanowi konkurencję dla zagranicznych koncernów paliwowych, a także posiada ponad 600 stacji benzynowych w Niemczech. Dlatego, po dalszym obniżeniu jego wartości, planuje się go sprzedać. I nie będzie już wpłacał miliardów złotych z zysku do Skarbu Państwa. Odbije się to na kondycji gospodarki i warunkach bytu Polaków. Ale większość z nich sama tego chciała. A za niespełna pół roku, w wyborach okaże się, czy: Mądra koza po szkodzie, czy też, jak pisał Jan Kochanowski: Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi.