„Jeśli chodzi o proces dekomunizacji, to zależy mi już tylko na jednym – żeby było wiadomo, że ja jestem przeciw.” Słowa ks. Józefa Tischnera użyte w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” musiały wielu szokować. Wszak ks. Tischner w okresie lat 80. jawił się jako jeden z „niezłomnych” związanych z „Solidarnością”, którzy wspierali słowem działaczy podziemia. Tymczasem na początku lat 90. retoryka ks. Tischnera przeszła swoistą metamorfozę, w kierunku „wybaczania” komunistom za wszystkie zbrodnie i tragedie, jakich Polacy doznali od rządzących. Więcej, osoby i polityków (m.in. premiera Jana Olszewskiego), które domagały się ujawnienia komunistycznych zbrodni, nazywał „spiskowcami dążącymi do obalenia przemian demokratycznych w Polsce w 1989 roku”.
W 1993 r. proponował, by rządy komunistów obdzielić powszechną abolicją, bowiem: „jeżeli np. górnicy z kopalni Wujek wtedy przebaczyli, to co dopiero my – dzisiaj”. Ba, ks. Tischner w wywiadzie dla „Najwyższego Czasu” z marca 1992 roku dobitnie stwierdził, że „cokolwiek by mówić – w wyniku wojennego jałtańskiego ładu, przesunęliśmy Niemców trochę dalej, w mało komfortowych warunkach, nie zapominając o właściwych proporcjach. Ale co zawiniliśmy komunie? Przecież wariata nikt nie przeprasza za to, że się wyjęło mu brzytwę z ręki.” Związany z lewicą laicką (Adam Michnik, Jacek Żakowski), aprobujący politykę „grubej kreski” premiera Tadeusza Mazowieckiego, ks. Tischner z oburzeniem przyjął wynik przegranej kandydatury Mazowieckiego na prezydenta RP. Wobec przeciwników Mazowieckiego użył określenia „homo sovieticus”, obrażając się na tych wszystkich, którzy „nie zagłosowali jak należy”, tzn. na Tadeusza Mazowieckiego. Stefan Kisielewski podsumował ten wątek pisząc w Tygodniku Solidarność: „Jedyna rada proponowana przez Brechta: zdymisjonować naród”. Przy okazji: czy to nie „moralne autorytety” obecnej (czy już minionej) opozycji, obrażały się na Polaków, którzy „ośmielili się” głosować na Prawo i Sprawiedliwość w wyborach w ciągu ostatnich lat?
To, co zasiali na początku lat 90. niektórzy politycy i osoby związane z układami przy Okrągłym Stole, dzisiaj wydaje owoce. Ksiądz Tischner dla Trybuny Opolskiej w 1996 roku stwierdził, że „dla mnie Urban jest ok.” Użył takiego określenia wobec osoby, która będąc rzecznikiem rządu w latach 80. była twarzą stanu wojennego. To Jerzy Urban podczas konferencji prasowych wybielał zbrodnie funkcjonariuszy SB na ks. Jerzym Popiełuszce. Obelżywymi słowami określał działaczy Solidarności. Ten sam Urban w latach 90. jako właściciel tygodnika „Nie”, zohydzał Kościół, Jana Pawła II, wierzących. Ale jaką opinią miał obdarzyć Urbana ksiądz, który w 1992 roku dla „Wprost” mówił: „W moim życiu filozoficzno-kapłańskim nie spotkałem kogoś, kto stracił wiarę po przeczytaniu Marksa, Lenina, Nitzschego, natomiast na kopy można liczyć tych, którzy ją stracili po spotkaniu z własnym proboszczem”. Zapomniał przy tym uzupełnić wypowiedź, że w latach 80. XX w. Służba Bezpieczeństwa miała, lekko licząc, ok. 50% informatorów wśród kapłanów i ponad 70% wśród studentów uczelni teologicznych. Był to drugi, po studentach geografii, najwyższy wskaźnik informatorów SB. Ilu z tych kapłanów, później „idąc w lud”, zatruło Kościół swoimi postawami?
Niestety, brak powszechnej dekomunizacji i odstąpienie od niej w Kościele, dzisiaj daje znać o sobie. Uderzając w sprawców haniebnych czynów, niegodnych kapłana, główne ostrze wymierza się w kierunku tych osób, dzięki którym Kościół zyskał wiernych, szacunek i wsparcie. Najwięcej ataków przypuszczono na św. Jana Pawła II, którego zasługi dla Kościoła, Polski i świata są nie do przecenienia. Niestety, to także konsekwencja postaw takich duchownych, jak ks. Tischner. Nie może być inaczej, skoro duchowny na początku lat 90. występował przeciwko wprowadzeniu zapisów o wartościach chrześcijańskich. Na łamach „Tygodnika Powszechnego” w 1993 roku pisał: „wprowadzenie pojęcia wartości chrześcijańskie do ustawodawstwa państwowego przypomina trochę ustawienie wieloznacznego znaku drogowego na zakręcie. Czasem mam wrażenie, że pod szyldem wiary chrześcijańskiej wraca ku nam stara pogańska mitologia.
Czy tę mitologię ma chronić ustawodawstwo państwowe?”