Nabierzcie ducha i podnieście głowy

(mimo wszystko)

Na konferencji w Jałcie (luty 1945) jej trzej uczestnicy mieli przed sobą jeden właściwie nierozwiązywalny problem – Polskę, od której wszystko się w 1939 roku zaczęło i nie mogło się skończyć, zatem prezydent największego, co do sił i środków, mocarstwa Franklin Delano Roosevelt, zwracając się do „Uncle Joe” (Stalin), swego głównego partnera, rzekł z troską w głosie: „Mamy z Polską same kłopoty przez ostatnie 500 lat”. Prorocze słowa! Bo i dzisiaj mamy wielu polityków, już de nomine polskich, którzy w ślad za swoim umiłowanym przywódcą, uważają że „Polska to nienormalność”.

Prof. Andrzej Nowak, znakomity komentator naszych dziejów, w pewnym stopniu naświetla nam ten problem, chociaż jako żywo, nie rozwiązuje go, pozostawiając to zadanie naszym „elitom” tj. politykom. Bo to nie jedynie ostatnie 500 lat, ale ponad tysiąc lat świat i Europa zmaga się z „polskim problemem”. Już zacny biskup z Merseburga Tietmar (975-1018) był mocno tym zatroskany. W swoim „Thietmari merseburgiensis episcopi chronicon” saski kronikarz uważał, że porozumienie między synem Mieszka I a cesarzem Henrykiem II w 1018 roku nie ma szczególnych widoków na przyszłość.

Nie ma tu miejsca na szerszy historiozoficzny wywód, pozostawiam to na najbliższą okazję, najdogodniej w pobliskiej kawiarni, ale oto „mądrym dla przypomnienia, a idiotom dla nauki” kilka dziejowych rocznicowych faktów.

Zbliżają się święta Wielkiej Nocy, Zmartwychwstania Pańskiego i wtedy właśnie – w 1025 roku było to 18 kwietnia – minie 1000 lat od koronacji księcia Bolesława na króla Polski. Dokonał tego Hipolit, arcybiskup gnieźnieński. Czy stało się to w Gnieźnie czy w Poznaniu, bo gnieźnieńska katedra była po pożarze, nie ma pewności, pewne jest, że to arcybiskup Hipolit najprawdopodobniej w święto Zmartwychwstania Pańskiego nałożył koronę na głowę Bolesława, księcia „państwa gnieźnieńskiego” (Gnezdun civitas) odtąd zwanego Polonią – Polską. Poważny rytuał był już utrwaloną praktyką.

Jak podaje angielska historyk Judith Herrin: W mającej fundamentalne znaczenie procedurze ogłaszania nowego władcy Bizancjum dodało do rzymskiego dziedzictwa element chrześcijański. Aklamacje senatu, armii i ludu na hipodromie uzupełniła w roku 457 koronacja dokonana przez patriarchę [Anatoliosa] w kościele Hagia Sofia. Leon I był pierwszym cesarzem usankcjonowanym przez ten chrześcijański rytuał. (…) Bizantyjski średniowieczny obrzęd koronacyjny naśladowany był na dworach całej Europy. Gdy w 800 roku Karol Wielki został wyniesiony do godności cesarskiej, papież Leon III musiał wystarać mu się o koronę. Dodatkowo namaścił go świętym olejem, zachodnią innowacją w tym rytuale. Na średniowiecznym Zachodzie „pomazanie”, jak to nazywano, zarezerwowane było dla biskupów i wyższego duchowieństwa.

Po 16 latach wojny z królem Niemiec i cesarzem Henrykiem II wywalczył Bolesław suwerenność swego państwa potwierdzoną zawartym w Budziszynie (niem. Bautzen, górnołuż. Budyšin) traktatem pokojowym 30 stycznia 1018 roku. Bolesław Chrobry żył 58 lat, umarł zaraz po koronacji 17 czerwca 1025 roku. Pomnik konny Bolesława I Chrobrego Wielkiego, wodza i władcy, wzniesiony kilkanaście lat temu we Wrocławiu, opatrzono inskrypcją: „Pierwszy koronowany władca Polski”. Podobno pierwotny tytuł „pierwszy król” nie odpowiadał ekspertom z konsulatu Republiki Federalnej Niemiec.

„Blask tej korony jaką przywdział już niemal na łożu śmierci – pisze Andrzej Nowak – ale także blask jego wcześniejszych niezwykłych czynów, wspomnienie wspaniałego Zjazdu Gnieźnieńskiego roku 1000, tak ważnej dla Polski misji i męczeńskiej śmierci św. Wojciecha, niepokonanej ostatecznie woli zachowania suwerenności wobec niemieckiego królestwa, triumfu w Kijowie – to wszystko również zostawił Bolesław w spadku kolejnym pokoleniom. (…) I dla następnych pokoleń Polaków stawał się Bolesław tym właśnie, kim był dla zachodniej Europy Karol Wielki: twórcą nietrwałej może materialnie, ale porywającej idei wielkości, ale także pewnej wykraczającej poza wspólnotę etniczną całości. (…) Jaka mogłaby być misja, spajająca taką większą niż Polska, ale przez Polskę inicjowaną całość?”

Istotnie, coś niezwykłego stało się w drugiej połowie X wieku. Oto w puszczach i lasach między Odrą i Bugiem wybuchła „supernowa” – państwo. W rozpoznanym układzie państw i imperiów był to niewygodny partner. Ale z czasem jakoś tolerowany zarówno przez saskich baronów jak i przez kijowski kaganat.

Profesor Andrzej Nowak widzi znaczenie tego faktu w taki oto sposób: Twórcy państwa, któremu kształt i imię nadał Mieszko i jego syn, Bolesław, sprawili jednak swoją energią, swoimi decyzjami, że setki tysięcy ludzi, Słowian przede wszystkim, pozostało między Odra i Bugiem – nie jako ośrodek eksportu niewolników do krajów egzotycznych albo sąsiednich, ale jako pewnego rodzaju wspólnota. (…) Z niej się wywodzimy albo z ludzi, którzy do niej dołączyli w kolejnych wiekach, przywabieni jej dziwną, na rozmaite sposoby rozumianą atrakcyjnością.

W XI wieku napływ niewolników z krajów słowiańskich zamarł całkowicie w kalifatach arabskich. Taki był skutek pojawienia się w chrześcijańskiej wspólnocie państw nowego Karola, bo „Karol” – to właśnie król. Dla zmarłego właśnie cesarza Henryka II taki tytuł u władcy wschodniego imperium byłby nie do przyjęcia. Zmarł też współdziałający z nim Benedykt VIII – papież. Carpe diem! Chciałoby się zakrzyknąć i Bolesław wykorzystał sprzyjający moment w 1025 roku.

Oddajmy jeszcze raz głos polskiemu historykowi: I dla następnych pokoleń Polaków stawał się Bolesław tym właśnie, kim był dla zachodniej Europy Karol Wielki: twórcą nietrwałej może materialnie, ale porywającej idei wielkości, ale także pewnej wykraczającej poza wspólnotę etniczną całości. Geopolitycznie nazwać można by ją ideą imperium środka: pomiędzy Cesarstwem Wschodu (Bizancjum) i Zachodu (Świętym Cesarstwem rzymskim Narodu Niemieckiego). (…) Imperium po to, żeby uwolnić się od dominacji innych imperiów. Imperium, które miało zagwarantować wolność zbiorową, inaczej zwaną suwerennością. Ex Imperio libertas: wolność od imperium, czy raczej wolność przez (własne) imperium… Czy to jest dziedzictwo Chrobrego?

Pozostajemy w niepewności co do naszych współczesnych zdolności, tak intelektualnych jak i materialnych, aby to dziedzictwo udźwignąć. Zadajmy natomiast pytanie, co decydowało o sukcesach puszczańskich władców? Jak domyślają się badacze: specyficzna struktura osadnictwa rozproszonego w wielu punktowych opolach i żelazo – dostępne powszechnie, bo wytapiane nad Wisłą. Broń. Innym czynnikiem była słaba władza księcia w czasie pokoju i jedynowładztwo w czasie wojny. Polska nie znała feudalizmu z jego wielostopniowymi zależnościami.

Postać Bolesława Chrobrego, fascynująca – ale też z braku szerszych źródeł – trudna do opisu, zafrapowała dwóch wybitnych pisarzy: Antoniego Gołubiewa i Teodora Parnickiego. Czy było tak jak to opisywał Antoni Gołubiew w próbie archaizowanego języka? Trudno powiedzieć, ale można zgodzić się z jego wstępnym wskazaniem: „…Bo wszystko zaczęło się w puszczy. Nasi przodkowie mieszkali na wielkich, porośniętych prastarą puszczą obszarach między Wisłą a Wartą. Walkę o ich zjednoczenie prowadził wielki mąż stanu tamtego okresu – piastowski książę Mieszko I, a po nim Bolesław Chrobry – pierwszy król Polski. Mieszko i Bolesław wyszli z puszczy, i to puszcza dała im siłę. Siłę pierwotną i twórczą”.

Sześć tomów powieści „Bolesław Chrobry” obrazuje epokę, zawiera portrety głównych historycznych postaci jak i różnych warstw społecznych, aż po prostych włościan.

O powieści Teodora Parnickiego „Srebrne orły” tak pisał Stanisław Burkot w opracowaniu „Literatura polska w latach 1939-1999”: Do prawdy docieramy powoli, przez szereg rozmów, rozmyślań, błędów i fałszywych sugestii. Zastosowanie nowych technik narracyjnych, oglądanie historii przez pryzmat przeżyć indywidualnych w retrospekcjach i wspomnieniach spowodowało, że powieść ta nie dotyczy historii, ale próbuje odpowiedzieć na pytanie jak istnieje historia. Źródła historyczne są zawsze zapisem czyjejś świadomości subiektywnej, zniekształconej. Prawda historyczna nie istnieje obiektywnie, jest co najwyżej rodzajem śledztwa, dociekania, dochodzenia do prawdopodobnych ustaleń. W rzeczywistości to historiozofia a nie historia leży u podstaw teoretycznych pisarstwa Parnickiego. W powieści prawie nie istnieje bezpośrednio główny bohater – Chrobry, ale powoli poznajemy jego myśl polityczną – ideę państwa narodowego, ponieważ koncepcja Ottona III wydaje się być fałszywa i nieaktualna w tym czasie. Bolesław uwzględnił powolny rozpad cesarstwa, idei jedności wytworzonej przez średniowiecze; dostrzegł nowe dążenia, które miały kształtować oblicze Europy w następnych wiekach. Nie wiemy czy jest to prawdziwy portret króla – ważna jest kreacja artystyczna – wielkość tego władcy kształtowana jest przez jego myśl polityczną. Powieść historyczna o Bolesławie Chrobrym pisana w czasie wojny z Hitlerem ma oczywiste odesłania do współczesności: „ku pokrzepieniu serc” tych, którzy walczyli.

Idea samodzielności politycznej i państwowej niepodległości po tysiącu lat pozostaje zadaniem wartym pielęgnacji w elitach naszej Ojczyzny.

Jarosław Marek Rymkiewicz ponad dekadę temu pisał:

Najważniejsze z pytań jest takie: czy Polska może jeszcze być „wielka i straszna”, czy może uderzyć duchem „na wszystkie słowiańskie plemiona”, czy może to, co kona na naszych oczach – Europę – przymusić do zmartwychwstania, „w ludach żywot obudzić grzmotem”? No i co wy na to Polacy? Jesteście gotowi „uderzyć duchem”? Macie tyle siły? Czy położycie się do trumny i zdechniecie, razem z całą Europą? To już jak wolicie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *