Ze zdumieniem zobaczyłem naszego wieszcza w kokardzie ukraińskiej…
Hmm…coś jest na rzeczy…

1. Cierpienie jako próba sensu – W „Dziadach” Mickiewicz ukazuje dramat narodu polskiego pod ruskim jarzmem, gdzie cierpienie nie jest jedynie tragedią, lecz wyzwaniem, by nadać mu sens. Podobnie w przypadku ludobójstwa na Wołyniu – choć było ono jednym z najbardziej bolesnych doświadczeń w historii Polski, to pytanie nie brzmi, „dlaczego musiało się wydarzyć?”, lecz „jak możemy odpowiedzieć na tę tragedię, by przyszłość nie była jedynie cieniem przeszłości?”.
2. Niewinne ofiary i pytanie o odpowiedzialność – W „Dziadach” duchy dzieci, które nie zaznały cierpienia, nie mogą osiągnąć spokoju – wskazując, że życie pozbawione głębszego doświadczenia pozostaje niepełne. Rzeź wołyńska unaocznia inny wymiar tej prawdy: zło, które dotyka niewinnych, nie może być usprawiedliwione, lecz wymaga odpowiedzi – nie tylko w postaci pamięci, lecz także w postaci moralnej odpowiedzialności, jaką ponosi każdy, kto decyduje się na akt nienawiści lub obojętności wobec cierpienia innych.
3. Cierpienie i transcendencja – Mickiewiczowska wizja Polski jako Chrystusa narodów sugeruje, że poprzez ból można osiągnąć wyższy wymiar egzystencji. Może nie szukać sensu w samej ofierze, lecz w postawie wobec niej – czy nasz naród potrafi przekształcić swoje cierpienie w siłę, czy pozostanie więźniem przeszłości? Ostatnia historia Polski, naznaczona traumą Wołynia, stawia przed kolejnymi pokoleniami wyzwanie: czy ten ból zamieni się w źródło nienawiści, czy w lekcję humanizmu?
4. Zło i wolność wyboru – „Dziady” ukazują świat, w którym sprawiedliwość, choć nieuchronna, może przyjść w formie duchowej pokuty. Nie ma co szukać prostych odpowiedzi, lecz należy wierzyć, że nawet wobec największego zła człowiek zachowuje ostatnią wolność – wybór postawy. Okrutne ludobójstwo na Wołyniu stawia pytanie: jaką odpowiedź wybierzemy? Czy pamięć stanie się narzędziem odwetu, czy wezwaniem do odpowiedzialności, która uniemożliwi powtórzenie historii?
Ludobójstwo wołyńskie, krwawy rozdział dziejów, którego ofiary spoczywają nie w godnych mogiłach, lecz w milczeniu dzikich pól, lasów i nieużytków o których na Wołyniu Ukraińcy często mówią że to ,,przeklęta ziemia”.. wciąż rozbrzmiewa w świadomości potomnych. Oto pytanie: czy pamięć stanie się mieczem, czy też dłonią wyciągniętą do pojednania? Czy naród, który odrzuca prawdę, nie skazuje sam siebie na przekleństwo własnej historii?
Ukraińcy, których przodkowie stali się sprawcami tej tragedii, stoją dziś przed wyborem: czy przyjąć odpowiedzialność, jaką nakłada dziejowa sprawiedliwość, czy też skryć się za zaprzeczeniem i próbą wymazania przeszłości? Można zakazać ekshumacji, zamknąć oczy na groby, ale nie można uciec od własnego sumienia. Bo historia, ta surowa księgowa ludzkich uczynków, nie zapomina i nie zna litości.
Jeśli naród ukraiński wybierze wyparcie, jeśli zamiast prawdy obierze mit, nie tylko nie oczyści swojego imienia, ale skazuje się na przyszłą klęskę. Bo cóż jest bardziej zgubne dla państwa niż fundament zbudowany na fałszu? Naród, który nie potrafi stanąć twarzą w twarz z własnymi winami, stanie się więźniem własnej przeszłości, jak lichwiarz, który wierzy, że można w nieskończoność unikać spłaty długu.
Prawda nie jest wygodna, ale jest konieczna. Można ją odwlekać, można ją tuszować, ale w końcu dopomina się o swoje prawa – i wtedy, jak w największych tragediach historii, rachunek bywa bezlitosny.
„Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.”