NVIDIA nie dla każdego

Media w Polsce zatrzęsły się z oburzenia, gdy USA zakwalifikowały Polskę do grupy państw nie bardzo zaufanych, a w każdym razie takich, które zostaną obłożone restrykcjami w imporcie niektórych wysokich technologii z USA.

Rzeczywiście, pod adresem https://www.bis.gov/ear można znaleźć aktualne decyzje jednej z amerykańskich państwowych agencji Departamentu Handlu (Bureau of Industry and Security) dotyczące regulacji eksportowych środkami pozataryfowymi tzn. takimi, które nie wpływają na wysokość nakładanych ceł. Pakiety dokumentów dotyczących regulacji eksportu (Export Administration Regulations) są bardzo obszerne i oczywiście nie nastawione na „biedną” Polskę, tylko na interesy Stanów Zjednoczonych.

Można przyjąć, że Stany Zjednoczone dzielą pozostałe państwa na grupy pod kątem zaufania do nich. Ten podział jest technicznie bardzo złożony, bowiem obok kryteriów publicznie dostępnych (czy np. dane państwo podpisało Wassenaar Arrangement z 1996 roku, czyli umowę o nadzorze nad obrotem towarami ”podwójnego przeznaczenia”), bierze się z pewnością pod uwagę wiele kryteriów nie do końca jawnych. Tak więc nasz kraj znajduje się w różnych grupach tworzonych według różnych kryteriów, które zarówno posiadają różne przywileje, jak i obłożone są różnymi restrykcjami.

Regulacje pozataryfowe nie są w handlu międzynarodowym niczym nadzwyczajnym. Mamy z nimi do czynienia także w Polsce. Na przykład właśnie obłożyliśmy znienacka „regulacjami antydumpingowymi” importerów sklejki budowlanej, jeśli pochodzi ona z Chin (obowiązek wpisu na dodatkową listę importerów i sprawozdawczość o domniemanych zanieczyszczeniach powietrza). A jeśli sklejka jest z Ukrainy, prawie tak samo tania – już nie. To oczywiście nie jest żadna ochrona własnych producentów sklejki, tylko przejaw efektywnego lobbingu grup biznesowych. Tak więc święte oburzenie dziennikarzy i polityków polskich – od lewej do prawej – świadczy być może o emocjonalnym patriotyzmie, ale z pewnością też o nieznajomości realiów handlowych i trudnościach w ocenie sytuacji Polski oczami amerykańskiej administracji.

Z punktu widzenia interesów amerykańskich na subkontynencie europejskim, teren Rzeczypospolitej Polskiej jest naszpikowany rosyjskimi szpiegami jak wielkanocna baba rodzynkami. Dlatego nie można pozwalać lokalnemu polskiemu biznesowi rozwijać żadnych technologii, które natychmiast przeniesione do Moskwy, będą zagrażać Stanom Zjednoczonym. To jest elementarz prostej geopolityki.

A co świadczy o tym, że moskiewskie służby mają u nas wolną rękę i traktują Polskę jak miejsce wypoczynkowo-szkoleniowe dla swojej agentury? Przytoczmy kilka zdarzeń z ostatnich lat.

  • Pod koniec rządów „pierwszej Platformy” w 2015 roku NATO utworzyło w różnych państwach Centra Eksperckie Kontrwywiadu NATO (NATO Counter Intelligence Centre Of Exellence). Tymczasową siedzibą jednego z tych centrów była Warszawa, a docelową Kraków (oficjalne otwarcie odbyło się 22 lutego 2016 roku). Jego NATO-wska międzynarodowość polegała m.in. na tym, że współzarządzały nim służby słowackie oraz że gościło u siebie wizytatorów z rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, którzy wjeżdżali na wewnętrzne podwórze budynku uzbrojonym w elektronikę samochodem. Pierwszym dowódcą tego ośrodka był płk Krzysztof Dusza, który został pozbawiony za serdeczne relacje z oficerami FSB pagonów w maju 2016 roku przez min. Antoniego Macierewicza. Po kolejnej zmianie władzy w Polsce sądy jednak doszły do wniosku, że degradacja ta była nieuzasadniona i przywróciły szeregowemu Duszy stopień oficerski. Dziwaczne to Centrum podpisało przy aprobacie ówczesnego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Piotra Pytla, umowę o współpracy z rosyjską FSB, a więc przekazywaniu danych kontrwywiadowczych Federacji Rosyjskiej. Jeśli nawet w strukturach administracji NATO umieszczonych w Polsce są takie grube przecieki tworzone przy aprobacie administracji państwowej – trudno mieć do naszego państwa zaufanie.
  • Wojna na „wUkrainie” spowodowała gwałtowny napływ ludności ukraińskiej do Polski. W pierwszych dniach nie było ograniczeń wyjazdowych z Ukrainy dla mężczyzn. Później również mężczyźni docierali do Polski jako uciekinierzy. Wiele wjeżdżających osób nie było nawet legitymowanych na granicy – znam osobiście takie przypadki, bo woziłem z granicy uciekinierów do siebie do domu. Nie spisywano danych personalnych, nawet nie były wymagane paszporty. Ówczesny rząd RP nie potrafił zorganizować choćby rejestrowania podstawowych danych osób wjeżdżających. Spisy powstawały w niektórych gminnych ośrodkach przerzutowych, ale dzięki wolontariuszom. To było robione do celów logistyki dalszej podróży, a nie na przykład pod kątem profesji, jaką mieli uciekinierzy. Ilu profesjonalistów i w jakich dziedzinach wtedy do Polski wjechało? Czy wyhaczaniem potrzebnych Polsce ludzi nie powinny były zająć się wtedy ABW i NCBR? Wraz z uciekinierami z Ukrainy wjechały do Polski tysiące osób współpracujących zarówno ze służbami rosyjskimi, jak i ukraińskimi. Duża część z nich dostała w krótkim czasie prawo pobytu w Polsce, a dzisiaj wielu już ma obywatelstwo RP. Ta implementacja szpiegów poprzez rozdawanie prawa pobytu i obywatelstwa podobna jest do tego, co zaszło na Litwie, gdy oderwała się ona od ZSRR. Wtedy wszyscy mieszkańcy terenu Litwy dostali automatycznie litewskie obywatelstwo. Łącznie z przysłaną z Moskwy administracją Litewskiej Republiki Socjalistycznej, która jeszcze chwilę temu wchodziła w skład ZSRR. Inaczej było na Łotwie, gdzie obywatelstwo rosyjskojęzycznej części mieszkańców było mocno uzależnione przynajmniej od znajomości języka łotewskiego. Państwo, które wpuszcza na swój teren tłumy nieidentyfikowalnych migrantów obdarowując ich prawami pobytu – nie budzi zaufania amerykańskiego hegemona.
  • Polskie obywatelstwo można uzyskać z przyznania go przez Prezydenta RP, ale też z uznania Urzędu Wojewódzkiego. Ta druga procedura jest szybsza i łatwiejsza dla tych osób, które maja tzw. Kartę Polaka. To jest dokument wydawany przez polskie konsulaty po sprawdzeniu, czy wnioskodawca ma polskie korzenie. Takie sprawdzenie bywa uciążliwe, więc – potrzeba jest matką wynalazków – Kartę Polaka można po prostu kupić. Kupujący nie popełnia przy tym żadnego przestępstwa, ponieważ operuje na terenie niepolskiej jurysdykcji. Kłopoty może mieć najwyżej konsul RP, ale on z reguły gromadzi wystarczającą liczbę chroniących go dokumentów. Od lat do Polski wjeżdżają osoby zalegendowane – jak to się ładnie nazywa w tajnych służbach – jako Polacy, często potomkowie zesłańców. Najpierw zapisują się na jakąś uczelnię (ale nie taką drogą jak Collegium Humanum), żeby tam przetrwać dwa lata, bo po tym czasie nie muszą zdawać egzaminu z języka polskiego przy aplikowaniu o polskie obywatelstwo. Warto zauważyć, że to „polskie pochodzenie” jest ostatnio nadużywane głównie przez obywateli Izraela, gdzie polskie placówki konsularne nie nadążają z przetwarzaniem wniosków chętnych do posiadania polskiego paszportu. Stały ani czasowy pobyt w Polsce nie jest warunkiem otrzymania polskiego paszportu. Czy obdarowywanie polskim obywatelstwem kolejnej grupy szpiegów budzi zaufanie amerykańskiej administracji?
  • Wspomnijmy jeszcze historię rosyjskiego szpiega, Pawła Rubcowa (w Polsce jako hiszpański dziennikarz Gonzales zażywający wypoczynku w towarzystwie pięknych Polek). Nawet go zaaresztowano. Oburzeniem się wtedy zatrzęsła m. in. „Gazeta Wyborcza”. Ale nie tak dawno Rubcow został wymieniony na skazanych w Rosji obywateli amerykańskich w ramach narzuconej Polsce transakcji, w której nic nie zyskaliśmy. Rubcow przed wyjazdem dostał pełen dostęp do materiałów prokuratury prowadzącej przeciw niemu śledztwo. Oczywiście, że mamy szpiegów wewnątrz polskich prokuratur! Czy to budzi zaufanie amerykańskich decydentów o udostępnianiu wysokich technologii elektronicznych?
  • Nie tylko prokuratury są zinfiltrowane przez obcy wywiad. Sędzia Szmidt, który zakończył prawdopodobnie niemiecką misję w Polsce, wyjechał niedawno na Białoruś i tam uzyskał polityczny azyl. Co to za misja i dlaczego niemiecka? A który z sąsiadów Polski najwięcej zyskuje na wykazywaniu, że w naszym kraju nie działa nie tylko administracja rządowa, ale sądownictwo? Czy Ameryka powinna traktować poważnie we współpracy technologicznej państwo, w którym nawet sądownictwo wykonuje polecenia ościennych wywiadów?
  • Od pewnego czasu jesteśmy świadkami, jak Niemiecka Republika Federalna (która praktycznie wystąpiła z układu Schengen) przywozi bez wiedzy polskiej administracji tzw. „migrantów” i pozostawia ich bez dozoru, po prostu na ulicy. Nie wnikajmy czy są oni „legalni” czy „nielegalni” ale zastanówmy się ilu z nich jest „zalegendowanymi” jako migranci agentami niemieckiego BND? Czy to budzi zaufanie do Polski w oczach amerykańskiej administracji?
Rosyjski szpieg Paweł Rubcow

W latach 1982-1984 konstruowane były we Wrocławiu nadajniki radiowe do – nielegalnych wówczas – emisji audycji Solidarności Walczącej. Do ich zbudowania potrzebne były tranzystory BF, pozwalające z wystarczającą mocą generować sygnał na zabronionych częstotliwościach. Dostawaliśmy takie tranzystory z przemytu, bo Polska Rzeczpospolita Ludowa obłożona była wtedy amerykańskim embargiem na takie technologie. Czy dzisiaj ponownie mam organizować przemyt, tym razem mikroprocesorów NVIDIA?

Jakie pozytywne wnioski trzeba by wyciągnąć z tej głośnej medialnie informacji o umieszczeniu naszego kraju na liście mniej zaufanych partnerów USA? Rozczarowanie, płacz, oburzenie…. Nie tędy droga. Budujmy własną tożsamość, dbajmy w pierwszej kolejności o własne państwo. Najpierw mądra polityka migracyjna, najpierw wystąpienie z układu Schengen, najpierw rewizja Traktatu Lizbońskiego. I proponowanie państwom dużym i poważnym (USA, Chiny, Rosja, Indie…) dużych i poważnych transakcji. Bo Polska to nie jest stowarzyszenie państw, z którego można wystąpić jak z Traktatu Lizbońskiego. Ale który z kandydatów na nowego Prezydenta RP to w ogóle rozumie?

19.02.2025

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *