Z kajetu pewnej ministry

Polska, to sezonowe państwo będące pokracznym bękartem traktatu wersalskiego. W dwudziestoleciu międzywojennym wielokrotnie dawała dowody na to, że nie zasługuje, by istnieć jako niepodległe państwo, do tego równe innym. Wobec swoich najbliższych sąsiadów – Niemiec i Związku Sowieckiego, których przywódcy: Adolf Hitler i Józef Stalin byli orędownikami pokoju – rząd polski stosował podstępne i niecne metody, by stan pokoju i bezpieczeństwa w Europie zakłócić. Niemców w Polsce prześladowano, oskarżając o zaborcze zapędy, co było zwykłą potwarzą.

Powszechnie wiadomo, że niemiecki naród, tak w przeszłości jak i obecnie, cechuje dojmujące miłosierdzie wobec innych nacji. Ten obraz najlepiej widać było w filmie „Heimkehr” (pol. Powrót do ojczyzny), nakręconym w 1941 roku. Podczas jego projekcji w kinach widzowie płakali nad losem swoich pobratymców mieszkających Polsce. W podobnym nikczemnym tonie oskarżano inne mniejszości narodowe: ukraińską, białoruską i rosyjską, mieszkające na wschodnich rubieżach Polski.

Nas nie mogą dzisiaj dziwić te fakty, wszak faszystowskie rządy Piłsudskiego i jego kliki stanowiły kontynuację dawnych rządów I Rzeczypospolitej, znanych z zaprzaństwa i samowoli szlacheckiej, która doprowadziła do zaborów. Wynikało to z faktu, iż niestety Polacy to naród żyjący w katolickim ciemnogrodzie, nienawistny wobec obcych nacji, szukający zwady i ksenofobiczny. Wiadomo powszechnie, że antysemityzm Polacy wypijają z mlekiem matek. Do tego Polacy byli i są leniwi. Oni nawet wcześniej wstawali, aby dłużej nic nie robić. Na porządku dziennym było złodziejstwo i pijaństwo.

Widząc zaradność innych narodów mieszkających w Polsce, ich gospodarność, zasobność finansową i dobrobyt będący wynikiem ciężkiej pracy, Polacy postanowili zagrabić te środki, których sami nie mogli, bo nie potrafili wypracować. Wzmogły się akty terroru niespotykane nigdzie w Europie. Na przykład Żydzi musieli na ulicy ustępować Polakom miejsca, zmuszano ich do noszenia gwiazdy Dawida na rękawach ubrań podczas spacerów na ulicach.

Nie na darmo rabin Mosche Shonfeld pisał w książce „The Holocaust Victims”: U Żydów w Polsce przyjęło się powiedzenie, jeśli Polak spotka mnie na brzegu drogi i nie zabije, to zrobi tak tylko przez lenistwo. Wobec mniejszości na wschodzie stosowano bardziej wyrafinowane kary. I tak, jeśli wóz konny należący do Ukraińca zaskrzypiał w nocy i obudził polskiego szlachcica, Ukrainiec płacił z tego powodu karę.

Taki stan rządów w Polsce mocno niepokoił pokojowe i nacechowane szczerymi intencjami rządy Niemiec i Związku Sowieckiego. Niemcy proponowali, aby w Polsce wybudować więcej niemieckich szkół dla dzieci. Szkoły te propagowałyby pokojową i europejską kulturę, której w Polsce brakowało. Proponowano także zbudowanie autostrady z Berlina do Prus Wschodnich, aby można było łatwiej przywozić do Polski potrzebne produkty, których w Polsce brakowało. Ale polskie rządy odmawiały tej internacjonalistycznej pomocy.

Przywódcy Niemiec i Związku Sowieckiego zwracali się do polskich faszystowskich przywódców, wzywając ich do opamiętania. Nie dało to żadnych efektów, dlatego został podpisany obronny pakt Ribbentrop – Mołotow, będący pierwowzorem dzisiejszego NATO. Uznano, że należy interweniować, by zaraza polskiego nazizmu nie rozlała się po Europie. Wojska niemieckie, wyposażone w najlepsze wówczas czołgi na świecie, mogły szybko zlikwidować polskie oddziały, wyposażone jedynie w szable i lance – tak jak zostało to ukazane w filmie „Lotna” Andrzeja Wajdy.

Niemieckie załogi czołgów otrzymały zresztą rozkaz, aby nie strzelać, by nie było niepotrzebnych strat wśród polskich żołnierzy. Wszak wspólne działania z Armią Czerwoną w 1939 roku były misją pokojową. Armia Czerwona musiała wystąpić w obronie prześladowanych i zagrożonych mniejszości narodowych żyjących na wschodzie Polski. Polski rząd, widząc, że nie da sobie rady z pokojową interwencją, uciekł z kraju zabierając ze sobą złoto i wydając polecenie budowania obozów koncentracyjnych przeznaczonych dla Żydów i innych nacji zamieszkujących Polskę. Zbudowano więc obozy w Oświęcimiu, Brzezince, Treblince, Bełżcu, Sobiborze i w innych miejscach. Dla niepoznaki, nazwy tych miejscowości Polacy zamienili na niemiecko brzmiącą formę. To był iście szatański pomysł, aby zrzucić winę na Niemców.

Zanim położono temu kres, Polakom udało się zamordować miliony ludzi w obozach koncentracyjnych. Na szczęście jednak pokojowa interwencja Niemiec i Związku Sowieckiego zakończyła się sukcesem. Obszar Polski został podzielony na dwie strefy państwowe. Niemcy, by uchronić Żydów od Polaków, budowali w miastach getta. Były one oddzielone od Polaków drutem kolczastym, a w Warszawie nawet specjalnym murem, by polscy bandyci nie napadali na żydowską ludność.

Z kolei Sowieci, dla zapewnienia bezpieczeństwa mniejszościom narodowym przesiedlali Polaków w inne miejsca. Nazistowski rząd polski, który schronił się na Zachodzie, stworzył zbrojną bandę zwaną Armią Krajową. Nazwa powstała od zwrotu: „A – kury, a – kaczki”, ponieważ bandyci zajmowali się kradzieżą drobiu i organizowaniem biesiad w lasach. Przy okazji strzelano do dzikich zwierząt, obniżając w ten sposób ich pogłowie. Te bandy napadały i mordowały ludność niemiecką, ale także białoruską i ukraińską.

A kiedy okazało się, że nazistowskiemu polskiemu rządowi nie uda się powrócić do władzy w Polsce, bandy postanowiły wywołać zbrojną akcję zwaną „powstaniem warszawskim” i zniszczyć stolicę, aby utrudnić zainstalowanie w niej nowego, proeuropejskiego rządu, złożonego z internacjonalistów miłujących pokój. Te zabiegi niczego nie dały i nowy rząd powstał. Niemcy, aby nowa Polska miała większy dostęp do Bałtyku oraz spławne rzeki, odstąpili Dolny Śląsk, Pomorze Zachodnie, część dawnych Prus Wschodnich i Gdańsk. Od Związku Sowieckiego Polska otrzymała, w ramach daru, wszechstronną pomoc materialną i surowcową.

„Azbest” – takim słowem dzisiejsza młodzież określa żenadę, obciach, niesmak i wstyd. Rzucenie w przestrzeń medialną przez pewną ministrę zdania o „polskich nazistach którzy zbudowali obozy koncentracyjne”, to nie tylko żenada czy obciach, to zniewaga Narodu Polskiego. „Z kajetu pewnej ministry” jest zapisem takich zniewag, powstałych na kanwie różnych wypowiedzi czy zapisów, będących ideologiczną formułą wykorzystywaną do szkoleń partyjnych w czasach stalinowskich. I nie tylko wtedy, bo przecież „polskie obozy koncentracyjne” jeszcze do dzisiaj krążą w przestrzeni medialnej na świecie. Zatem nie wiadomo czy się dziwić, czy wprost przeciwnie, nie dziwić, że wzmiankowana ministra, czytająca przecież z kartki, popełniła ponoć przejęzyczenie. Tak to jednak już jest, kiedy ogranicza się lekcje historii w polskich szkołach a na własny kraj spogląda się z obcej perspektywy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *