Oni chcą, żebyśmy my mieli mało do powiedzenia

515. zebranie Klubu Spotkanie i Dialog

Bardzo serdecznie dziękuję drogi Leszku, i wszyscy drodzy przyjaciele za zaproszenie. Myślę, że zacząć można tak. Europa, która jest kontynentem wspaniałych zdobywców, wynalazców, zwycięzców, Europa, od której rozpoczął się szalony rozwój całego świata, nasza Europa, przeżywa dzisiaj gigantyczny kryzys.

Kryzys, którego nie widać na powierzchni tak bardzo dobrze, ponieważ żyjemy w przeciwieństwie do tego, co by się mogło niektórym wydawać, na poziomie takim, jakim nigdy my, Europejczycy, wcześniej nie żyliśmy. A jednak zalążki tego kryzysu są bardzo głębokie i dotyczą z jednej strony bardzo gwałtownych zmian geopolitycznych, które zachodzą wokół nas, bardzo gwałtownych zmian technologicznych i zmian kulturowych. I do tego też się za chwilę odniosę.

A więc mamy na ścianie uczty Baltazara trzy słowa, które się pojawiają – Mane, tekel, fares – i ten europejski Baltazar nie bardzo chce to dostrzec, nie bardzo potrafi to ocenić i zrozumieć. Pomóżmy w zrozumieniu tego, co dzieje się wokół nas. I z takich trzech części złożę to moje zagajenie, a potem możemy sobie rozmawiać w formule pytań, odpowiedzi, dialogu.

Po pierwsze to Mane, tekel, fares widoczne jest na ścianach Europy, na tych prastarych, pięknych, wspaniałych murach Europy, która zaczęła ten fenomenalny rozwój świata. Sama się bardzo mocno potyka dzisiaj o własne nogi. Po drugie to Mane, tekel, fares pojawiło się na ścianach naszej młodszej siostry europejskiej, czyli Stanów Zjednoczonych Ameryki, tych, które narodziły się z Europy i tych, które dzisiaj są kluczowym elementem całego systemu bezpieczeństwa geopolityki światowej. I tych, które liczą się z punktu widzenia ludzi Zachodu, ludzi wolnego świata, liczą się zdecydowanie najbardziej.

Ale o zgrozo, ten nasz wspaniały młodszy brat czy młodsza siostra, Stany Zjednoczone nie dostrzegły gigantycznego niebezpieczeństwa, które właściwie same sprokurowały. Mianowicie tego, co stało się z rozwojem ich głównego dzisiaj antagonisty, głównego przeciwnika, rywala, a może nawet trzeba powiedzieć wprost, głównego wroga na arenie międzynarodowej, czyli Chin. Wyrwanie się z tej potężnej, głębokiej dziury, pułapki Tukidydesa jest bardzo ciężkie i na przestrzeni wieków niewielu hegemonom, którzy nie dostrzegli niebezpieczeństwa zrodzenia się z boku wielkiego konkurenta, to się udawało.

Ale nie jest to żadne żelazne prawo historii. Zazwyczaj się to nie udawało, ale niekiedy się to udawało. I musimy wierzyć, musimy pomagać w tym, aby naszemu głównemu sojusznikowi, Stanom Zjednoczonym, udało się przede wszystkim zaadresować to potężne zagrożenie ze strony tej współczesnej Sparty, żeby pozostać przy tej analogii Tukidydesa.

I trzecie Mane, tekel, fares, które się pojawia, to to, które widzimy na gmachu naszej ojczyzny. To zagrożenie z dwóch stron, trochę inne z Zachodu, niż to, którego doświadczaliśmy przez równo tysiąc lat naszej historii. Już nie tak bardzo, przynajmniej póki co, manu militari, nie tak zbrojne, ale jednak zagrożenie. No i zagrożenie ze Wschodu, które bardzo wyraźnie widać i które nam od 500 lat z małym okładem towarzyszy naszym dziejom.

A więc zaczynając od tego najważniejszego dzisiaj dla całej kuli ziemskiej sporu, od którego my również w dużym stopniu zależymy, trzeba zarysować mapę zdarzeń, mapę zjawisk, mapę zmian, która wokół nas się już rozegrała, a którą może nie wszyscy z państwa tak dokładnie rozpoznajecie albo doceniacie. Otóż pierwsza rzecz jest ta, o której powiedziałem.

Pozycja dominującego hegemona na świecie, którą Stany Zjednoczone od 35 lat dzierżyły, chwieje się bardzo wyraźnie. Po drugie, to co było świecką religią współczesnego świata od systemu Bretton Woods, czyli po II wojnie światowej, a więc wolny handel, zamienia się w protekcjonizm. Od 40 lat nie mieliśmy do czynienia z takimi działaniami o charakterze protekcjonistycznym i wierzcie mi, że jeszcze 10, 20, 30 lat temu na wszystkich uczelniach ekonomicznych świata słowo protekcjonizm w ogóle wymawiano z pewnego rodzaju abominacją i niechęcią, bo zdawało się, że ten nieustanny przyrost wymiany handlowej będzie jakby udziałem świata już w nieskończoność.

Otóż nie, dzisiaj mamy do czynienia z odwróceniem tego trendu i z powrotem różnego rodzaju środków protekcjonistycznych. Zresztą główny antagonista świata zachodniego, Chiny, stosował te miary w sposób zawoalowany, sprytny, od samego początku. Tylko zaślepieni chęcią zysku przedstawiciele kapitalizmu świata zachodniego nie chcieli albo nie potrafili tego dostrzec. Trzecia wielka zmiana to zmiana paradygmatu globalizacji i postrzegania globalizacji taką, jaką znamy od 40 lat, od konsensusu waszyngtońskiego: postępujący zakres wymiany nie tylko handlowej, ale także swobodnego przepływu kapitału, relacji walutowych, relacji papierów wartościowych, rynków finansowych, rynków kapitałowych, rynków dóbr i usług. I ten paradygmat globalizacyjny odwraca się.

Pierwszy raz to Chiny teraz bardzo mocno dążą do tego, aby cały czas poszerzać zakres globalizacji. A Europa i Stany Zjednoczone poniewczasie, ale może lepiej późno niż wcale, obudziły się i próbują zahamować globalizację. Ale tu mamy do czynienia jednocześnie z wielkim podziałem na globalną północ, do której my się zaliczamy, i globalne południe.

I to na globalnym południu, warto aby znać sobie z tego sprawę, żyje ogromna większość świata: 5 do 6 miliardów z 8 miliardów 100 milionów, które żyją dzisiaj na naszym świecie. I to globalne południe widzi globalizację jako pewną szansę dla siebie, ale szansę, której gwarantem, wyznacznikiem strategicznym i głównym partnerem nie są już państwa Zachodu, nie są już Stany Zjednoczone, tylko są właśnie Chiny.

To jest w dłuższej perspektywie potężne zagrożenie również dla nas, co do którego jeszcze mamy taką podwójną zapadkę moralną, bo trudno nam przecież się domagać od tych, którzy żyją w potwornej biedzie, aby nie chcieli tego, co ma ich szansę wyrwać z tej biedy, prawda? Więc mamy jednocześnie dylemat i z tą pułapką aksjologiczną też chcę państwa zostawić, aby o niej sobie chwilę móc pomyśleć.

Następną wielką zmianą, której teraz doświadczamy, o której nie można abstrahować analizując sytuację w Polsce i w Europie, jest w moim odczuciu konieczność dodania trzech nowych władz do starego monteskiuszowskiego podziału. Otóż ta czwarta władza, o niej się często mówi i nie jest to nic oryginalnego, to media.

Ale chciałbym dodać jeszcze piątą i szóstą, o których się mówi znacznie mniej. Piąta władza – obok wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej władzy każdego z państw – to instytucje międzynarodowe, których najlepszą egzemplifikacją jest Komisja Europejska. Czyli ta władza, która naprawdę jest bardzo dobrze wyposażona w instrumenty władzy.

Ale jest jeszcze szósta władza, o której doskonale państwo wiecie i znacie ją, bo się na co dzień większość z was tym posługuje. To przede wszystkim władza platform technologicznych, wielkich międzynarodowych korporacji, ale ze szczególnym uwzględnieniem platform cyfrowych, które zbierają dane, zbierają informacje od każdego z was, dziesiątki, setki, tysiące razy dziennie, wiedzą o nas coraz więcej.

Dlatego lewicująca, ale ciekawa amerykańska ekonomistka Shoshana Zuboff powiedziała o kapitalizmie ciągłego nadzoru – Surveillance Capitalism. I rzeczywiście to, w jaki sposób te wielkie korporacje, zwłaszcza platformy cyfrowe, zgromadziły wiedzę o nas i do jakiego stopnia doprowadziły umiejętność zarządzania wieloma parametrami ekonomicznymi wokół siebie, a więc też wokół nas, jest rzeczą absolutnie bezprecedensową. To prowadzi mnie do piątego punktu, który niech określa taką zmianę paradygmatu, która naprawdę zachodzi z rzadka w historii świata.

A więc ta kolejna zmiana to to, co właśnie Robert Reich czy Nick Srnicek nazywają kapitalizmem platform. Czymś zupełnie nowym, innego rodzaju formułą wymiany usług i dóbr, inną niż ta, którą do tej pory wszyscy ludzie doskonale znają. Ona się wiąże z głęboką przebudową relacji międzynarodowych, którą można nazwać – tak, to nie jest mój oryginalny wymysł, ale całkiem to do mnie przemawia – pewnego rodzaju powrotem do systemu średniowiecznego, ale tylko i wyłącznie w rozumieniu charakterystyki relacji poszczególnych władz. Konflikty, które były konfliktami o innej intensywności, nie ogólnoświatowymi, tak jak w ostatnich 200 latach. To w ostatnich 200 latach potężne państwa i potężne narody prowadziły totalne wojny.

Pierwsza wojna siedmioletnia już była wojną, podczas której zginęło wielu ludzi, potem wojny napoleońskie, później oczywiście pierwsza i druga wojna światowa, wojny totalne, zwłaszcza druga, ale nie tylko. W średniowieczu te relacje wyglądały inaczej. I zauważcie Państwo, że tak jak teraz sobie pomyślimy, tu wojna na Bliskim Wschodzie, tu wojna na Ukrainie, tutaj napięcie w Tajwanie, tu wojna hybrydowa, tutaj organizacje różnego rodzaju pozapaństwowe, tak to nazwijmy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, Komisja Europejska, które odgrywają istotną rolę w tym całym systemie, w którym się poruszamy.

A więc ten świat, w który weszliśmy, wchodzimy – można to powiedzieć w trybie niedokonanym jeszcze – zmienia swoją charakterystykę z tej, którą znamy od 200 lat z historii silnych państw narodowych, na charakterystykę nieco bardziej rozproszoną, amorficzną, ale też taką, w ramach której cały czas istnieją silne państwa narodowe, które realizują swoje cele, no i do takich właśnie zaliczam Rosję, zaliczam Chiny, zaliczam Indie, jako rosnącą potęgę, niekoniecznie natomiast już zaliczam bardzo mocno spenetrowane przez nowe pseudokulturowe trendy, które niszczą spójność narodową, państwa Europy Zachodniej.

I niech mi wolno będzie jeszcze jeden taki czynnik z tych zasadniczych, o których sobie pomyślałem, tutaj przed państwem na moment położyć – prawdopodobnie rozpoczyna się teraz epoka gigantycznych migracji. Taka, jaka w historii świata, miała miejsce do tej pory tylko dwa razy. Pierwsza, na przełomie XIII i XII wieku przed naszą erą, kiedy tak zwane Ludy Morza, nie do końca wiadomo skąd, zmiotły z historii, z powierzchni ziemi ówczesne potęgi – państwo Hetytów, Grecję Mykeńską, państwo asyryjskie, państewka kananejskie – i zagroziło również funkcjonowaniu Egiptu.

Potem, 1600 lat później, była druga wielka fala migracji i to była ta fala, która jest bardziej znana w historii – wielka wędrówka ludów, która ostatecznie pogrzebała wielkie imperium rzymskie. I jakoś tak się zdarzyło, że kolejne 1600 lat wypada – to przypadek oczywiście, no ale tak łatwiej może będzie zapamiętać – przypada na ten dzisiejszy czas.

Szanowni państwo, na globalnym południu żyje 6 miliardów ludzi, z których każdy, każdy chciałby się znaleźć tutaj w Polsce, w Niemczech, we Francji, dla nich w ogóle nie ma to znaczenia. Jesteśmy w raju, z ich perspektywy żyjemy w zupełnie niewyobrażalnym systemie. Każdy by się chciał znaleźć.

A więc myślmy o tym, zastanawiajmy się nad tym, co dzieje się dzisiaj w Europie, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. To tylko takie pierwsze pomruki tego zjawiska, które moim zdaniem odezwie się z przepotężną mocą w historii świata w najbliższych dziesięcioleciach. Mamy więc takie środowisko.

Teraz przejdę do tego punktu dotyczącego zmagania między współczesnymi Atenami i współczesną Spartą. Bo z jednej strony mamy Chiny, co do których potęgi ciężko jest w ogóle dyskutować. Można tylko powiedzieć, że to państwo, które w ciągu 30 lat urosło z 2,5% udziału w gospodarce światowej, czyli w PKB światowym, do blisko 19%, 18,5%. W historii świata ja nie znam innego przykładu, który tak fenomenalnie szybko wyniósłby jedno państwo, właściwie w obrębie jednego pokolenia, nieco więcej niż jednego pokolenia: 30 lat. W 1990 roku eksport 2%, 2,5%. Dzisiaj Chiny odpowiadają za 15-16% eksportu całego świata.

Produkcja przemysłowa to 30% całego świata i rośnie, cały czas rośnie. W czasie, kiedy od nas z Europy produkcja się wyprowadza i my możemy to złożyć jeszcze na karb zielonego ładu, choć nie tylko. Tu mogę dużo o tym opowiadać. Ostatnio napisałem artykuł o reindustrializacji, parę miesięcy temu opublikowałem w Politico.

Ale w Stanach Zjednoczonych, które nie miały takiego systemu zielonego ładu, ETS i tak dalej, też nastąpił gwałtowny proces deindustrializacji, a w tym samym czasie gigantycznej industrializacji w Chinach. A industrializacja i globalizacja przyczyniły się tam do wielkiego podniesienia poziomu technologii w Chinach. I my myśleliśmy, my w sensie Zachód – może my Polacy tu najmniej jesteśmy winni – że będziemy mieli, my Zachód i Stany Zjednoczone myślały – że będą miały w postaci Chin na wiele dekad partnera w postaci prostej montowni, łatwych czynności. Jednak po 20 latach wyrósł gigant, który naprawdę pod wieloma względami przerósł już nawet Stany Zjednoczone, a nas, zachodnią Europę i nas, młodszą siostrę pod względem rozwoju technologicznego – bo niekoniecznie młodszą co do trwania państwowości, bo Polska jest jednym z najdłużej istniejących państw na mapie Europy – nas tym bardziej oczywiście już niestety przerósł.

Można powiedzieć prowokacyjnie, że Chiny wygrały ostatnie mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Dlaczego? Na 13 najważniejszych sponsorów, za wielkie pieniądze pakiety sponsorskie wykupiło pięć chińskich firm: Vivo, Hisense, Aliexpress, BYD i Alipay, a niemieckie firmy tylko trzy. Proszę popatrzeć jak na niemieckiej ziemi, na europejskiej ziemi, jak odważnie i mocno wchodzą chińskie firmy. BYD to jedna z firm produkujących samochody elektryczne. Udział w produkcji samochodów elektrycznych chińskich producentów to 60% w produkcji, w sprzedaży świata całego.

A czy nam się to podoba, czy nie – idzie na całym świecie trend elektryfikacji wszystkiego. Wszystko będzie na energię elektryczną, to co było na spalinową, to co było na gaz. W tym kierunku idziemy. Jak będzie zasilane jeszcze – oby mądrymi źródłami energii, a nie takimi, które jeszcze dodatkowo przyduszą nasze możliwości rozwojowe.

A więc Chiny z jednej strony stanowią bezprecedensowy, fenomenalny przykład państwa, które się tak w błyskawicznym tempie rozwinęły do poziomu, do jakiego – nikt nie przypuszczał się wcześniej – mogą się rozwinąć. Kiedy Chiny wstępowały jesienią 2001 roku do Światowej Organizacji Handlu, to wydawało się, że będą zawsze długo, daleko w tyle w technologii za Zachodem. Dziś tak już nie jest.

Dziś przyjeżdżam tutaj prawie bezpośrednio ze Stanów Zjednoczonych. Byłem na MIT, jednej z najlepszych, jeśli nie najlepszej, politechnice świata. Tam obawiają się tylko jednego, właśnie potęgi politechnik chińskich i tych technologii, które tam są wynajdowane.

Zwróćcie państwo uwagę, że pewnie do niedawna, jeszcze 5, 10 lat temu, jakbym tu stanął przed wami w tej roli, czy w jakiejkolwiek innej, więcej bym mówił o Rosji. Ale my prawie wszystko wiemy o Rosji. Potworne, agresywne imperium, które niczym 550 lat temu, kiedy zaczęło za Iwana Srogiego swój wielki pochód – kontynuuje ten pochód. Specjalizuje się właściwie tylko w silnej armii, w silnych służbach i w dezinformacji. To właściwie jest opis Rosji. Kolos cały czas ze względu na potężny arsenał obrony nuklearnej, ale dzisiaj bez wielkich już osiągnięć technologicznych, technicznych. W większości artykułów foreign affairs, foreign policy określana jako junior partner dla Chińskiej Republiki Ludowej. Właśnie dokładnie tak.

Nie wiem, czy bym tu się cieszył, jeśli ktoś chciał zaklaskać, bo Amerykanie akurat zaczęli już patrzeć na to tak, że może nam się to nie do końca podobać. Otóż im się nie podoba, oni mogą chcieć odciągnąć Rosję od Chin po to, żeby Rosja nie była tym młodszym partnerem Chin, no aby samemu podołać w tym wielkim sporze współczesności.

A więc to jest jedna strona medalu AVERS, poprzez którą możemy patrzeć na dzisiejsze Chiny. Ale jest też REVERS i wielu analityków wskazuje na to, że Chiny rozwinęły się w podobny sposób jak Japonia po II wojnie światowej, fenomenalnie rozwijająca się przez 40 lat, ale od 30 kilku Japonia właściwie jest w stagnacji. Japonia się zbyt nie rozwija, rozwija się powoli.

Ciężko nam jest Polakom w to dzisiaj uwierzyć, więc przywołam od razu źródła, ale w zarobkach rozporządzanych, w sile nabywczej pieniądza Polacy w OECD są dzisiaj zaraz za Japonią. Czyli Japonia, która była nieosiągalnym dla nas kiedyś celem, tak się zatrzymała w miejscu, a my jednak tak się rozwijaliśmy, mimo naszych różnych problemów, że dzisiaj jesteśmy już w sile nabywczej pieniądza zaraz za Japonią. I niektórzy mówią, Chiny też teraz się zatrzymają. Ja tego nie wiem, może się zatrzymają, może się nie zatrzymają, bo mają wielkie rezerwy, ale dużo wskazuje na to, że Chiny weszły w okres przynajmniej spowolnienia wzrostu.

Mają gospodarkę ogromnie uzależnioną od sektora nieruchomości, a to jest sektor, który zachowuje się w makroekonomii bardzo dziwnie. Jak jest już tak napompowany jak bańka, kiedy pęka, to długo, czasami przez dziesięciolecia trzeba po nim sprzątać. Nie żebym miał schadenfreude, ale ja życzę najlepiej naszemu zachodowi, a nie Chinom. W związku z tym powiem o kilku kolejnych ich wielkich problemach. Demografia – na skutek polityki jednego dziecka już za chwilę będzie mocno dusić ich gospodarkę. Już bezrobocie wśród młodych ludzi urosło z 13% na 19%.

To już są bardzo wysokie poziomy, prawda? 19% młodych ludzi, co piąty Chińczyk, no to już się robi powoli z tego potencjał przynajmniej takich społecznych niepokojów, żeby nie powiedzieć rewolucyjnych. I można wymienić wiele dodatkowych jeszcze przykładów tego, że ten rozwój Chin hamuje. I zapytać w związku z tym, jak to jest z tymi Chinami, czy to jest globalny lider, który za chwilę będzie hegemonem i przezwycięży tą hegemonię Stanów Zjednoczonych, czy będzie to kolejny kolos na glinianych nogach.

Yin i Yang, prawda, jak to Chińczycy mawiają, nie wiadomo do końca, chcę zostawić Państwa i z jedną, i z drugą refleksją, bo jesteśmy w czasie przełomu, albo w czasie nawet czegoś gorszego, w czasie rozłomu, albo może jeszcze gorszego, w czasie rozpadu porządku światowego. W tym kontekście trzeba na pewno na to popatrzeć.

I teraz, jak Stany Zjednoczone wobec tego wielkiego wyzwania powinny się zachować? W elicie amerykańskiej wykształciły się cztery ewentualne sposoby reakcji na to, co się stało we współczesnym świecie.

Czym zostały Stany Zjednoczone zaskoczone? I jeśli ktoś będzie opisywał historię pierwszych dekad XXI wieku za 100 albo 500 lat, w odpowiednio grubym podręczniku, to na pewno dostrzeże jedno, że Donald Trump w swojej pierwszej kadencji, i to trzeba zapisać jemu na wielki plus, wielkie osiągnięcie, właśnie dostrzegł to wielkie zagrożenie po stronie chińskiej i zaczął adresować główne elementy polityki amerykańskiej przeciwko Chinom. Cła nałożone wtedy, ograniczenia w eksporcie technologii, ograniczenia w transferach różnego rodzaju, to w pierwszej kadencji Trumpa było realizowane.

Zresztą te zjawiska były również kontynuowane przez administrację Bidena. W 2021 roku American Innovation and Jobs Act, w 2022 roku Inflation Reduction Act, która to ustawa była o wszystkim, tylko nie o redukcji inflacji, tak jak w tytule brzmiało, ale zdecydowanie była na temat reindustrializacji w Stanach Zjednoczonych. I wreszcie w 2023 roku to też jeszcze administracja Bidena w końcu, The Chips and Science Act, czyli odbudujmy produkcję najwyżej zaawansowanych technologii, my Amerykanie, tu w Ameryce.

No i my już zaczynamy z tego powodu troszeczkę cierpieć, bo Intel buduje w Ohio fabrykę za 28 mld dolarów. Ten Intel, który tu pod Wrocławiem, pod Środą Śląską miał budować fabrykę, niestety moi następcy nie zadbali o to. Ja podpisałem umowę z Patem Gelsingerem, wystarczyło bardzo szybko doprowadzić do tego, żeby już nie mogli się z tego wycofać. Ale niestety oni na złość babci odmrażali sobie uszy i robią wszystko, żeby zaszkodzić w naszym szybkim rozwoju gospodarczym. Tak wiele przykładów mogę takich podać, CPK jest kolejnym takim przykładem.

A więc mamy do czynienia z kontynuacją polityki Trumpa z pierwszej kadencji przez Bidena i jestem przekonany, że Donald Trump w tej drugiej kadencji, która jest absolutnie historyczna, również będzie kierował swoją atencję przede wszystkim na Chiny.

I teraz naszą rolą – to robiłem w moich bardzo skromnych możliwościach teraz, będąc w Stanach Zjednoczonych i to będę robił w kolejnych latach – jest tłumaczenie Stanom Zjednoczonym, elitom USA, że w ich interesie jest konkretny wybór jednej z czterech strategii, o których powiem, która by pomogła im w powstrzymaniu tego wielkiego chińskiego zagrożenia. Te cztery strategie, które są analizowane dzisiaj przez elity amerykańskie są następujące.

Pierwsza, prosta, izolacjonizm. My, Amerykanie, mówią elity wschodniego i zachodniego wybrzeża, jesteśmy najbezpieczniejszym państwem świata. No i tak jest. Są otoczeni dwoma oceanami, od północy Kanadyjczycy, od południa Rio Grande, Meksyk. To państwo nie ma zagrożeń. Po co nam łożyć pieniądze na jakieś bazy zagraniczne, a mają tych baz naprawdę wiele. Po co nam łożyć pieniądze na wielką obecność w bazie Ramstein w Niemczech, w Korei Południowej, na wyspie Guam i w wielu innych wyspach całego świata? Po co? Te pieniądze możemy wydać lepiej. To jest bardzo poważne dla nas zagrożenie. A dla nich to jest bardzo istotny element ich analizy. Taka współczesna wersja doktryny Monroe z 1823 roku.

Druga strategia to strategia dominacji takiej, jak do tej pory ta dominacja wyglądała. Są tacy jastrzębio ustosunkowani przedstawiciele elity zarówno Republikanów i Demokratów. Zresztą co ciekawe więcej Demokratów niż Republikanów. Wśród Republikanów jest więcej izolacjonistów. A więc utrzymajmy nasze pierwszeństwo, naszą hegemonię, naszą dominację tak jak do tej pory, tak jak przez ostatnie 40 lat. Bardzo bym chciał. Ale jako osoba, która analizuje dostępne zasoby i w oparciu o te zasoby, materiałowe, finansowe, ludzkie, technologiczne, intelektualne – a tym się zajmuję cały czas od wielu lat – muszę Państwu powiedzieć, że to jest praktycznie dzisiaj niemożliwe. A chciałbym być optymistą, naprawdę bardzo bym chciał. Wierzcie mi, bo nie było tak szczęśliwego okresu w historii świata dla nas, dla wolnych ludzi Zachodu jak Pax Americana. Żyjemy dzisiaj cały czas pod parasolem Pax Americana.

Ale ten Pax Americana nie wszystkim odpowiada, a już Chińczykom szczególnie nie odpowiada. I globalnemu południu też nie do końca odpowiada. Bo im się źle kojarzy to wszystko. Z wyzyskiem. No ale my jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i nas interesuje Polska. Więc życzylibyśmy sobie tego – ale wierzcie mi, przynajmniej takie jest moje zdanie, a nie jestem człowiekiem małej wiary – ta druga strategia jest prawie niemożliwa.

Trzecia strategia to tak zwany Selective Engagement. Selective Engagement oznacza, że w trzech głównych teatrach świata, czyli – Daleki Wschód: Chiny, Tajwan, Japonia, Korea, potem Bliski Wschód, jego waga jest potężna ze względu na zasoby surowcowe, zwłaszcza ropę naftową, która jest cały czas zdecydowanie najważniejszym surowcem świata i wreszcie Europa – w tych trzech regionach interweniujmy, ale żadnymi innymi się nie interesujmy.

Interwencja w Etiopii, w Somalii, błąd. Interwencja gdzieś tam na Granadzie, błąd. Nie interesujmy się innymi regionami świata, tylko tymi trzema. Coraz więcej głosów przebija się jednak w dyskusji elit amerykańskich, że ta strategia też nie za bardzo jest możliwa ze względu na szczupłość zasobów.

I dlatego czwarta strategia to tak zwane offshore balancing, czyli strategia, która nakazuje interweniowanie w jednym z tych trzech teatrów geopolitycznych, o których powiedziałem, ale tylko w takiej sytuacji, kiedy na którymkolwiek z tych trzech teatrów pojawi się lokalny hegemon. Czyli na teatrze dalekowschodnim są to Chiny, na tym naszym europejskim jest to Rosja, a przez kilkadziesiąt lat były to Niemcy, na teatrze bliskowschodnim dzisiaj najważniejszy jest Iran. I tylko wtedy się angażujmy. I jednocześnie też w ślad za tą koncepcją pojawiają się takie głosy, które staram się zdecydowanie wzmacniać w moich dzisiaj skromnych możliwościach.

Warto, abyśmy my Polacy o nich rozmawiali, do nich też namawiali. Pojawiają się mianowicie takie głosy, że w związku z tym, że my Amerykanie mamy za mało zasobów, warto wyposażyć naszych lokalnych sojuszników, którzy walczą lub stawiają opór przeciwko tym lokalnym, potencjalnym hegemonom – wyposażyć je w technologię, w broń, w finanse w takim zakresie, w jakim Imperium Rzymskie wzmacniało swoje limesy bardziej niż prowincje, które były w środku Imperium.

Rzeczywiście tego wymagałaby mądra polityka, która miałaby na celu utrzymanie generalnie tego porządku już nie tak do końca wyłącznie pod Pax Americana, ale przynajmniej z dominującą rolą Zachodu, szeroko rozumianego Zachodu. Niestety tutaj w Europie mamy wielu przeciwników tej koncepcji. To są Niemcy, to jest prezydent Macron, który swoją koncepcję strategicznej autonomii kieruje ostrzem w stronę Stanów Zjednoczonych. Zamiast w stronę Chin, to kieruje ostrze w stronę Stanów Zjednoczonych. A więc cały czas jeszcze Europa Zachodnia nie do końca przetrawiła to wszystko, o czym teraz mówię, czego najlepszym dowodem niech będzie ostatnia dyskusja, debata w Unii Europejskiej dotycząca tego, czy nałożyć cła na chińskie samochody elektryczne. Niemcy byli przeciw temu, Francuzi byli za.

No i ostatecznie udało się przegłosować, ale wiele krajów było też przeciw. Słowacja była przeciw. Dlaczego? Bo się boją retorsji chińskich, bo ta potęga Chin jest już tak wielka, że boją się w krótkim terminie naprawdę dużo stracić. Tymczasem musimy się nastawić na to, że być może trzeba będzie stracić w krótkim terminie po to, żeby zachować pokój, wolność w dłuższym terminie. To jest ta koncepcja i Polska może się świetnie wpasować i niech mi będzie wolno tutaj przeskoczyć na moment właśnie w tę koncepcję offshore balance partner. Możemy być takim partnerem.

Zresztą pokazaliśmy, że rozumiemy te priorytety. W czasach mojego rządu przesunęliśmy ogromną część środków na wydatki zbrojeniowe. Dzisiaj Polska przeznacza 4-4,5% PKB na zbrojenia i to jest najwyższy procent w NATO. W czasie zimnej wojny państwa przeznaczały 4,5% do 5%. My dzisiaj już weszliśmy w taką przestrzeń. A powinniśmy wydawać 10-15%. Wtedy byłbym spokojniejszy, że jesteśmy bezpieczni. A więc tyle. Stany Zjednoczone, Chiny.

Przeskoczę już krócej na sytuację w Europie. W czerwcu opublikowałem w Rzeczpospolitej, na Politico, taki artykuł, który nazwałem: niemożliwa do jednoczesnej realizacji triada priorytetów. Impossible Trinity. Niemożliwa triada. Ale też muszę powiedzieć, skąd zapożyczyłem sobie tę koncepcję, bo ona nie jest moja, oryginalna. To jest słynna koncepcja dwóch panów, Roberta Mandela i Fleminga z lat sześćdziesiątych, która w makroekonomii oznacza nie mniej i więcej tylko tyle, że niemożliwe jest spełnienie jednocześnie trzech warunków, czyli posiadania w ramach jednego państwa sztywnych kursów walutowych, dopuszczania swobody przepływu kapitału i posiadania niezależnej polityki monetarnej. Można mieć dwa z tych trzech komponentów, ale nie trzy jednocześnie.

Ja postawiłem taką tezę, że niemożliwe jest w Europie, w Unii Europejskiej jednoczesne realizowanie trzech wielkich polityk. Tej polityki, w odniesieniu do której się niedawno obudziliśmy, przynajmniej w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości szczerze się obudziliśmy, bo inni na razie mówią o tym, ale jeszcze w ślad za słowami nie poszły czyny, czyli nie poszły przesunięcia w budżecie. A więc polityka obronna. Chcesz być wolny, broń się. Jak chcesz się bronić, musisz się mieć czym bronić. Si vis pacem para bellum.

Druga wielka polityka to jest polityka Zielonego Ładu. I trzecia wielka polityka to jest polityka, w wyniku której te 6 miliardów osób z globalnego południa chciałaby do nas się dostać, czyli polityka państwa dobrobytu: emerytury, służba zdrowia, świadczenia takie, owakie, to wszystko jest państwo dobrobytu. Śmiem twierdzić, że dopiero w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości pojawiły się główne zęby tego państwa dobrobytu w III Rzeczpospolitej, ale Europa Zachodnia żyje w państwie dobrobytu od lat 50.

Na państwo dobrobytu przeznacza się od 4 do 4,5 biliona euro rocznie. Na Europejski Zielony Ład około 700-800 miliardów i zgodnie z raportem McKinseya, aby dojść do neutralności klimatycznej w 2050 roku, tak jak założenia Europejskiego Ładu przewidują, trzeba przeznaczać w najbliższej dziesięciolatce co najmniej 500 miliardów euro rocznie więcej. A w polityce obronnej jest tak, że Stany Zjednoczone wydają 900 miliardów dolarów na broń, na wojsko, na armię, a my Europejczycy wszyscy razem wydajemy 400 miliardów. Więc jeżeli chcemy naprawdę być na poziomie co najmniej Stanów Zjednoczonych, no to powinniśmy więcej wydawać o 500 miliardów dolarów.

Czyli mamy wielki deficyt wydatków, a jednocześnie nakładamy na siebie chomąto pod tytułem Europejski Zielony Ład. Ja mówię głośno od wielu lat – wbrew zresztą bardzo wielu kłamstwom ze strony polityków Konfederacji i Platformy Obywatelskiej – nigdy ani ja, ani mój rząd nie podpisał nic związanego z Zielonym Ładem. Wręcz przeciwnie, do samego ostatniego dnia naszych rządów, czyli do 12 grudnia 2023 blokowaliśmy wszystkie 14 dyrektyw, tak długo jak mogliśmy. A teraz oni nakładają ETS2, czyli na budownictwo i na transport i jeszcze ETS3, który też blokowaliśmy do końca naszych rządów.

I moje wezwanie do Europy, co ciekawe, zostało podjęte kilka miesięcy później. Miesiąc temu przez Mario Dragiego, który wyprodukował taki raport dla Komisji Europejskiej: The Future of European Competitiveness, przyszłość europejskiej konkurencyjności. I tam posłużył się w sumie całkiem podobnymi tezami, które ja wymyśliłem. One nie mają też jakichś znamion niezwykłej oryginalności. Ale cieszę się, że ten raport, który stał się bardzo ważnym dokumentem w UE, również to pokazuje.

Tylko jeden raz wymienia Europejski Zielony Ład, chyba tak tylko rytualnie, bo trzeba jeszcze wymienić, ale już w zupełnie inny sposób formułuje priorytety. To dobrze, bo siłą inercji pędzimy dzisiaj w przepaść, my, Europejczycy, a Polska jako część Unii Europejskiej. I ciężko wyobrazić sobie na ten moment inne scenariusze – pędzimy razem z tą Unią Europejską żwawo w przepaść.

Co rusz to jakieś zakłady w Polsce zamykają swoje fabryki, jakieś firmy przeprowadzają się do Chin, do Rosji, do Stanów Zjednoczonych na skutek ustaw, o których mówiłem, tych trzech z czasów Joe Bidena. My tymczasem nie reagujemy. Przynajmniej rozpoczęła się w tym temacie poważna dyskusja. Na początku było słowo. Od tej dyskusji musi się zacząć. No to przynajmniej ona się zaczęła, ale naprawdę, jeśli nie chcemy wpaść w tę przepaść, to musimy szybciej podejmować decyzje my tutaj w Europie.

No i recepty, które zaproponował Mario Draghi są praktycznie niemożliwe do zrealizowania, ponieważ taką cudowną receptą, którą on zaproponował, jest, aby na obronność i na dobra podwójnego zastosowania i na innowacyjność w budżecie Unii Europejskiej wypracować rocznie 800 miliardów euro. Świetnie. To jest akurat cały bilion euro, to jest mniej więcej siedmioletni budżet i jak negocjowałem KPO, które było bardzo dobrym projektem dla Polski – to następne kłamstwo, które niektórym z naszych tutaj przyjaciół przydarzyło się niestety przyswoić – więc możemy sobie też o tym powiedzieć, to negocjacje trwały 4 dni, bogatsze państwa, które łożyły na to, powiedziały, że nigdy więcej i chodziło o 800 miliardów euro tylko na 7 lat do przodu, więc ja nie wierzę w to, że państwa Europy Zachodniej wykrzeszą z siebie teraz budżet 7 razy większy tylko dlatego, że gdzieś tam ktoś na ścianie napisał Mane, tekel, fares.

Oni tego na razie, póki nie będzie wielkiego wstrząsu, niestety nie zrobią, więc to podstawowe założenie Mario Dragiego, bardzo mądrego faceta, no ale receptę, którą zaproponował, ta recepta kosztuje 800 miliardów dolarów euro rocznie i Europa Zachodnia się na to nie zgodzi.

I przechodzę do ostatniej części tego mojego wprowadzenia, która dotyczy Polski. Otóż myślę, że można zacząć tak.

Historia Polski to historia silnego narodu i słabego państwa. To historia silnych, mądrych, dobrych, utalentowanych ludzi, no i dość marnych elit, marnych instytucji. I nic nie ma w tym szlachetnego, ponieważ właśnie to, że mieliśmy słabe państwo, słabe elity, słabe instytucje – doprowadziło do tego, że dziś, to jeszcze jako tako, ale nasi przodkowie żyli i cierpieli na skutek właśnie głupoty i niezdolności do zrozumienia warunków konkurowania współczesnego świata, pierwszej Rzeczypospolitej. Później w kolejnych wiekach tak było również.

I myślę, że aby dobrze zrozumieć to, co się dzisiaj w Polsce dzieje, trzeba oczywiście dążyć do tego, aby zaszła zasadnicza zmiana technologiczna. Trzeba dążyć do tego, żeby następowała dalsza poprawa finansów publicznych. Ale najważniejszy jest przełom mentalny.

My musimy sobie zdać sprawę z tego, że znaleźliśmy się na gigantycznym wirażu historii. Takim wirażu, który rzeczywiście może zagrozić nam zasadniczo, może zagrozić naszemu istnieniu. I powiem może nawet dość brutalnie, ale powiem to tak, jak rozumiem politykę międzynarodową. Otóż proszę zobaczyć – Rosja chce zdominować Europę Centralną. To jest oczywiste. Dążyli do tego od 500 lat. Przez wiele set lat udało im się to osiągnąć. Teraz są nieszczęśliwi.

Teraz my, Polacy, jesteśmy dla nich podstawowym wrogiem, tutaj w tej części świata. Naprawdę. Proszę posłuchać sobie Dmitria Miedwiediewa. Osoby z absolutnego topu Kremla. Proszę posłuchać sobie wywiadu Władimira Putina z Tuckerem Carlsonem. Kiedy 23 razy, jak ktoś policzył, wymieniał Polskę jako wroga numer jeden. Jako tego, który przeszkadza w urządzeniu świata. Jako tego, który przeszkadza w doprowadzeniu do pokoju. To nie są żarty. Oni wiedzą, że my nie jesteśmy tak silni jak oni. Niestety.

Nie jesteśmy tacy wielcy, jak chcielibyśmy być. Ale jesteśmy na tyle już liczącym się państwem, że zrobiliśmy to, co zrobiliśmy w czasie, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę. I śmiem powiedzieć, że nie byłoby Ukrainy dzisiaj bez Polski. A wojska rosyjskie by stały niedaleko Przemyśla, Zamościa i Chełma.

Tak. Przede wszystkim nie byłoby Ukrainy bez Stanów Zjednoczonych. To rzecz jasna. Ale to trochę później. Na początku Joe Biden proponował Zeleńskiemu wywózkę z Kijowa. No to mu pięknie odpowiedział wówczas prezydent Ukrainy. Ja potrzebuję broni, a nie podwózki, a nie samochodu, który mnie wywiezie z Kijowa. To jest ich wola walki, utrzymania państwa, które doprowadziło do tego, że dzisiaj rosyjskie siły są tam uwięzione. Ale oni wiedzą, że w pierwszych miesiącach wojny to my przeznaczyliśmy całą tę broń, która była potrzebna Ukrainie. To my walczyliśmy o to, żeby Zachód pomagał.

Nie będzie żadnym uchyleniem dzisiaj tajemnicy, bo mój kolega, zresztą znakomity kolega Janusz Jansza, były premier Słowenii, już to powiedział w wywiadzie, więc mogę powiedzieć. Pięć dni po rozpoczęciu wojny, kiedy w Wersalu miałem wystąpienie, że musimy pomagać, że wszyscy musimy zrobić wszystko, żeby Ukraina nie padła. Pięć dni, w ostatnich dniach lutego. To Emmanuel Macron wówczas powiedział – ale czego mamy bronić? To cytuję za Januszem Janszą, sam nie zdradzam takich kulis, bo trochę nie wypada, ale to już zostało w wywiadzie powiedziane. Macron wówczas powiedział – czego będziemy bronić, Ukrainy? Nie będzie jej za 2-3 tygodnie, nie ma czego bronić, zaraz wracamy do normalnych relacji: Rosja, Zachodnia Europa.

To nam wtedy groziło, niezależnie od tego, że dziś w naszym elektoracie jest bardzo wiele głosów sceptycznych co do nadużyć i co do agresywnego stanowiska ze strony Ukrainy. Ja to rozumiem i podzielam też te głosy oburzenia, a najbardziej jestem oburzony na to, co za każdym razem mojego spotkania z prezydentem Ukrainy podkreślałem, że chcemy doprowadzić do ekshumacji i chcemy, żeby te ekshumacje były we wszystkich możliwych miejscach, o których wiem. Więc niestety jednak polityka i życie jest bardzo skomplikowane i dziś mamy rację z tym wszystkim, ale także i prawdą jest to, że gdyby oni wtedy nie stawili czoła rosyjskiej armii, to dziś mielibyśmy się z pyszna. Więc do tego wszystkiego potrzebna jest ta zmiana mentalna, o której mówiłem, żebyśmy wiedzieli, że Polska wymaga od nas dzisiaj ogromnego wysiłku.

Polska, nasza matka, wymaga od nas dzisiaj ogromnego wysiłku, ponieważ rozwijaliśmy się, o czym świadczy tysiąc lat naszej pięknej, aczkolwiek smutnej przez wiele lat historii, rozwijaliśmy się najlepiej wtedy, kiedy rozwijaliśmy się jako suwerenne państwo i kiedy żyliśmy w pokoju. Kiedy był pokój i kiedy mieliśmy niepodległość. Dziś grozi nam utrata suwerenności, utrata niepodległości ze Wschodu albo z Zachodu.

I jednocześnie, no niestety, światu grożą takie ruchy płyt tektonicznych, jakich dawno nie widzieliśmy. I ta myśl, przy której na moment się zastanowiłem, czy ją tutaj głośno powiedzieć – dotycząca Wschodu i Zachodu jest taka. Zwróćcie uwagę państwo.

Rosja chce nas dominować. Najlepiej chce, żebyśmy byli częścią ich imperium. Na ten moment jest to niemożliwe, więc przynajmniej bądźmy ich wasalem. Tak jak w latach 45-89 albo tak jak w XIX wieku.

A czego chcą Niemcy, Francuzi, czego chce zachodnia Europa? Oni chcą też tego, żebyśmy my mieli mało do powiedzenia. Najlepiej nic. Najlepiej, żebyśmy byli zależni od nich. Czyli oni też nie chcą naszej niezależności takiej, jaka ona jest dzisiaj. Te słowa Chiraca z 2003 roku nie były przypadkowe: „Polska straciła okazję, żeby siedzieć cicho”. Od tamtego czasu my urośliśmy, więc oni dzisiaj już tak głośno nie powiedzą. Ale ja te elity bardzo dobrze znam. Oni nie chcą, żebyśmy my rośli, żeby nasza relatywna siła względem nich rosła.

Głupio myślą, ponieważ właśnie różnego rodzaju konstrukty międzynarodowe wtedy są trwałe, kiedy są oparte o założenia solidarystyczne, o założenia autentycznie solidarnościowe. I część unijnej polityki budżetowej taka była przez lata. No ale teraz, kiedy tam wszystko zahamowało od 15 lat i wszystko też tam buzuje – AFD, migranci, problemy, brak wzrostu, coraz niższe płace, upadek klasy średniej – no to przestaje im się podobać, że my w tym czasie rośniemy.

I w tym sensie Europa Zachodnia i Rosja ma jeden cel, żebyśmy my mieli jak najmniej tutaj do powiedzenia. Może z różnych punktów widzenia wychodzą, ale cel końcowy, albo przynajmniej kamień milowy, moje ulubione słowo, mają mniej więcej właśnie taki. I dlatego my musimy obudzić w sobie wszystkie możliwe siły witalne, aby rzeczywiście wykorzystać tę dzisiejszą zmianę, tę zmianę polityczną w Stanach Zjednoczonych, żeby doprowadzić do zmiany politycznej u nas w Polsce po to, żeby tak realizować podstawowe założenia naszej polityki, aby utrwalić pokój i jednocześnie zachować suwerenność.

Utrwalić pokój, czyli móc się bronić przed potężnym zagrożeniem ze Wschodu, bo nawet jeżeli dojdzie do zamrożenia tej wojny, jeżeli dojdzie do podpisania jakiegoś pokoju, to ciężko mi sobie wyobrazić taką zmianę polityczną na Kremlu, która by zablokowała dalsze dążenie Rosji do zwasalizowania Europy Środkowej. Ciężko mi sobie to wyobrazić. Po kilku latach przerwy osłabiona dzisiaj Rosja, która ma związane siły na Ukrainie, odbuduje się i na pewno będzie chciała wziąć rewanż na Polsce za to, co ją spotkało w lutym, w marcu, w kwietniu 2022 roku.

I dlatego podsumowując, po pierwsze trzeba rozpoznawać te ogromne zagrożenia współczesności. To Mane, tekel, fares czyli: zważono, policzono, podzielono. Żeby nasze królestwo, nasza wspaniała Rzeczpospolita też nie została podzielona. Żebyśmy przetrwali tę zawieruchę historii i żebyśmy dalej mogli rozwijać to, co w naszym narodzie najpiękniejsze, to, co my kochamy w Polsce. Pozbyć się naszych narodowych wad, rzeczywiście doprowadzić do tego, o czym powiedział tutaj Leszek Stefan pięknie. Czyli do pewnego rodzaju pojednania narodowego, przynajmniej na jakimś wspólnym mianowniku rozumienia podstawowych priorytetów, które są wokół nas.

Może się nie pokochamy wszyscy z jakąś tam skrajną lewicą, jakimiś kosmopolitami z Platformy Obywatelskiej i tak dalej. Zapewne nie, bo to święty Franciszek miałby kłopot. Ale musimy się umieć porozumieć, musimy ponad podziałami potrafić wypracowywać wspólną politykę, tak żeby obronić to, co najcenniejsze. Co jest absolutną podstawą, absolutnym fundamentem naszego rozwoju.

Fundamentem tego, żeby Polska rzeczywiście, zgodnie ze słowami Marszałka Piłsudskiego, była wielka. Bo jak on powiedział w drugiej części tego zdania – Polska powinna być, musi być albo wielka, albo nie będzie jej wcale. Miejmy tę przestrogę na uwadze i z tą myślą chciałem Państwa zostawić i bardzo serdecznie dziękuję za wysłuchanie.

Fot. Artur Waszkielewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *