Demokracja walcząca okazuje się skutecznym narzędziem do likwidacji demokracji i praw obywatelskich. Gospodarka walcząca sprawdza się w likwidacji gospodarki racjonalnej – w interesie państwa i obywateli.
Właśnie realizuje się wolność gospodarcza – „tak jak my ją rozumiemy”. Trwają zwolnienia grupowe (nawet w znanej wytwórni Amica SA – 49 pracowników). PKP zamawia 72 piętrowe pociągi, wykluczając z przetargu krajowych producentów taboru kolejowego. Firmie odzieżowej Red is Bad wypowiedziano rachunek bankowy. Nowego nie może założyć, więc musi zawiesić działalność. Szacuje się, że do końca roku liczba niewypłacalnych firm może przekroczyć 5 tys. Tymczasem wzrost PKB zależy od konsumpcji, a ta spada. Wychodzenie z procedury nadmiernego deficytu może przedłużyć się do 7 lat. Dewastacja gospodarki ma więc rozległe perspektywy. W tej sytuacji największe szanse ma rozwój przemysłu migracyjnego. Na hojne dopłaty mogą liczyć NGO-sy, zawodowi miłośnicy praw człowieka, finansowani przez państwo – tłumacze, prawnicy, urzędnicy socjalni, personel medyczny.
Projekt budżetu, przygotowany na 2025 rok, szokuje deficytem, zadłużeniem, liczbą niezrealizowanych obiecanek. Rekordowy deficyt – 289 mld zł – to osiągnięcie ekonomiki walczącej. Kto sfinansuje zadłużenie – będzie wpływał na kondycję społeczeństwa. Przed resortem infrastruktury pikietują pocztowcy i kolejarze, ale nie widać rezultatów, ku uciesze konkurencji. Ukraińskie firmy przejmują transport kolejowy, fabrykę Ursusa (w trakcie wojny). Puste bocznice kolejowe w Świnoujściu, to dramat w przeładunkach – alarmuje Marek Gróbarczyk. Katastrofa dla portu i polskiej gospodarki.
Tymczasem trwa regermanizacja Odry, nie bez udziału ekologistów, finansowanych z zewnątrz. Dywersja gospodarcza pod pretekstem obrony przyrody to specjalizacja gospodarki walczącej. Z drugiej strony – coraz więcej upadłości. GUS notuje spadek produkcji przemysłowej (koszty energii, pracy). Cen produkowanych towarów nie można podwyższać, bo spada popyt. Straty ponoszą dotychczas dochodowe firmy, jak Jastrzębska Spółka Węglowa czy Orlen. PO-fachowcy robią swoje, ale dla pracowników i ich rodzin to prawdziwy dramat. Czy zwalniani znajdą sprawiedliwość w sądach pracy – nie wiadomo. W każdym razie obserwuje się dynamiczny wzrost ubóstwa w naszym kraju. Doświadcza tej tragedii już 6,6% społeczeństwa (2,5 mln obywateli).
Zwijanie
Fabryka żarówek w Bielsku-Białej po stu latach działalności zamknięta. 120 osób straciło pracę. Majątek firmy wystawiono na aukcję internetową. Budowa fabryki samochodów elektrycznych Izera odłożona, produkcja baterii zmniejsza się, koniec dopłat do „elektryków”. Wzrost importu ukraińskiego cementu (tani, bez kosztów emisji CO2). Polscy producenci są skazani na porażkę, ale resort rozwoju nie reaguje. PKP Cargo nie stać na spłatę zobowiązań wobec pracowników, zwalnianych w ramach „restrukturyzacji”. Już ponad 20 tys. pracowników w naszym kraju czeka na zwolnienia grupowe.
Hutnictwo brukselskie zwija się, a tym samym gospodarka. To koszt zielonego szaleństwa, niespotykanego w światowej gospodarce. Chcemy pracować, nie głodować – protestowali częstochowscy hutnicy pod kancelarią premiera. Idzie raptem o 15 mln zł pomocy, ale i tego nie ma, choć było 17 mln zł na fundację noblistki. Polska miała najniższe koszty energii – bo z węgla. Po brukselskich restrykcjach – są najdroższe w UE, co nie tylko niszczy gospodarkę, ale także zniechęca inwestorów.
Jak wynika z ambitnych zamierzeń administracji 13 grudnia w 2030 roku 56% energii elektrycznej ma pochodzić z OZE (w ub. r. – 26%). Trzeba więc przyspieszyć odchodzenie od węgla jako surowca do produkcji energii elektrycznej (w ub.r. 61%, w planach – 22%). W tej sytuacji likwidacja kopalń nieuchronna, tak jak zwolnienia grupowe. Niemniej nie myśli się o ich zawieszaniu, by kiedyś (lepsze technologie spalania) wykorzystać złoża.
Przyjęty w 2023 roku program kompleksowej modernizacji Odry (koszt – 4,5 mld zł), obejmował budowę jazów, zbiorników retencyjnych, kanałów, stopni wodnych. Przewidywano podniesienie poziomu wody o 1,8 metra, by umożliwić żeglugę. Tymczasem administracja 13 grudnia skasowała 71 z 76 planowanych inwestycji, planują renaturyzację rzeki i parki narodowe. W czyim interesie – pytanie retoryczne. Z drugiej strony ekologistów nie bez racji nazywa się „zielonymi psami Kremla”.
Trudno mówić o rozwoju przemysłu (i w ogóle gospodarki) bez zaplecza naukowo-badawczego. Tymczasem minister Dariusz Wieczorek likwiduje instytuty badawcze w wielu dziedzinach (atom, kolejnictwo, drogi, zdrowie, epidemiologia), bądź zmniejsza środki na ich funkcjonowanie. Ekipa Tuska odbiera środki finansowe uczelniom – ponad 1,3 mld zł. Administracja 13 grudnia dobija nie tylko gospodarkę, ale także naukę, m.in. działający przy NASK zespół obliczeń kwantowych przestał istnieć. Niedofinansowanie instytutów naukowo-badawczych nazywa się „porządkowaniem sytuacji po poprzednikach”.
Ekoterroryzm
Przed akcesją brukselską zniszczono produkcję traktorów i maszyn rolniczych (niemiecki złom tańszy). Zlikwidowano cukrownie, przetwórstwo rolno-spożywcze, centrale nasienne, instytuty badawcze. Wszystko to w ramach współpracy – czyli otwarcia polskiego rynku na brukselską produkcję rolną. Mimo konstytucyjnego poparcia dla gospodarstw rodzinnych, administracja 13 grudnia toleruje dopłaty do koncernów rolnych. Nie ma też sprzeciwu wobec importu białoruskich i rosyjskich nawozów sztucznych.
W raporcie Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, dotyczącym rolnictwa, stwierdzono, że działania państw członkowskich „nie odpowiadają ambicjom UE w dziedzinie klimatu i środowiska”. Dyktatura zielonego szaleństwa sprawia, ze rolnicy mają coraz mniej głosu. Dla brukselokratów nie ma znaczenia, że krajowa produkcja żywności zapewnia bezpieczeństwo danego państwa. Przecież można produkować żywność syntetyczną, bądź sprowadzać ją spoza UE. Jak na razie redukcja środków ochrony roślin (o połowę), gdy w krajach zachodnich używa się ich więcej, niż u nas, spowoduje wykluczenie polskich rolników z brukselskiej konkurencji. Niemniej administracja 13 grudnia nie protestuje.
Różnego rodzaju aktywiści, ekologiści, obrońcy płonącej planety od lat prześladują rolników (wchodzą bezprawnie na teren gospodarstw, chcąc „wyzwalać” zwierzęta). Jednak pojęcie ekoterroryzmu nie weszło jeszcze do krajowego prawodawstwa, jak np. w USA. Tymczasem niemiecka ambasada w naszym kraju finansuje spotkania prasowe, na których informuje o walorach postępowego (zgodnego z klimatyzmem) rolnictwa. Najwyższy czas, by zorganizować krajowe referendum w sprawie odrzucenia brukselskich rojeń zielonego szaleństwa. Związek zawodowy „Solidarność” zbiera podpisy pod odpowiednim wnioskiem obywatelskim.
Opłacalność
Import przestarzałych wiatraków (przypadki pożarów), gdy są nowocześniejsze i bardziej wydajne, kwestionuje opłacalność dotychczasowej polityki klimatyzmu. Okazuje się, że ryby są ważniejsze od człowieka, gdy nie opróżnia się zbiorników retencyjnych, by nie zakwitły algi i by nie zdechły ryby. W niemieckim interesie jest blokowanie terminala kontenerowego w Świnoujściu, bo gospodarka tego kraju zwija się, więc trzeba niszczyć konkurencję. W projektowanych zmianach prawa budowlanego (zawartych dla niepoznaki w ustawie powodziowej) przewiduje się likwidację obowiązkowych miejsc postojowych. To ułatwienie dla deweloperów, od których pochodzi 30% opłat dla PO. Co się komu opłaca – widać jak na dłoni. Szkoda, że wszystko to nie ma nic wspólnego z interesem obywateli-podatników.
Gdy dziura budżetowa rośnie, podobnie jak luka VAT-owska, to administracja 13 grudnia majstruje przy programie 800plus, bo nie przyczynia się do wzrostu dzietności (nie zauważyła, że kobiety w wieku rozrodczym pochodzą z niżu demograficznego). Zapaść w służbie zdrowia to dramat dla pacjentów, ale minister odwołuje się do czarodziejskiej różdżki. Chociaż średnie wynagrodzenie przekroczyło 8 tys. zł, to tempo wzrostu płac spada. Wzrost PKB nie przekłada się na jakość życia obywateli. Słabnie siła nabywcza pieniądza, a przed społeczeństwem podwyżki cen prądu, gazu, wody i ścieków. Takie okoliczności sugerowałyby fundamentalne zmiany w zarządzaniu państwem. Tymczasem to płeć ma decydować o zarządzających spółkami Skarbu Państwa.
W konsekwencji rezygnacji z inwestycji strategicznych, wiele firm, które miały partycypować w tych przedsięwzięciach, stracą dochody, zmniejszając wpływy budżetowe. Z drugiej strony inwestorzy zagraniczni ograniczają działalność w naszym kraju – przestaje być europejskim liderem. Wszystko to jest efektem niefrasobliwych wyborów 15 października 2023 roku. Kiedy elektorat dojdzie do refleksji, czy opłaca się płacić podatki na takie państwo – będzie rewolucja.
Dobrostan obywateli
Obiecanki wyborcze nie sprawdzają się, ale w przypadku esbeckich emerytur – jak najbardziej. Już ponad 700 decyzji przywracających esbekom uprzywilejowane świadczenia (ministrowie Kierwiński i Siemoniak nie próżnują). Resort finansów, mimo zapaści budżetowej, nagradza swoich pracowników (nagrody 20 mln zł, premie – 5 mln zł). Szuka oszczędności kosztem TK, SN, IPN, KRRiT, planując zagarnięcie 200 mln zł, co zagraża autonomii finansowej tych instytucji. Zgodnie z prawem, one same określają swoje budżety. Tak więc, zamiast rozsądnej gospodarki, zemsta polityczna.
Tymczasem progi podatkowe (do 120 tys. zł dochodu podatek 12%, powyżej – 32%) nie będą podniesione, czyli lepiej zarabiający mają zagwarantowane podwyżki podatków. Postępująca drożyzna sprawia, że już 5 mln obywateli nie stać na opłacenie bieżących rachunków. Szacuje się, że co 7 gospodarstwo domowe nie jest w stanie regulować podstawowych opłat. Tylko 53% ankietowanych oświadczyło, że ich dochody i oszczędności pozwalają na opłacenie wszystkich rachunków.
Gdy posłowie kolekcjonują mieszkania, lub udają, że nie mają gdzie mieszkać (pobierając ryczałty sejmowe), to 40% młodych Polaków mieszka w przeludnionych lokalach. Według Eurostatu opuszczają domy w wieku 27,1 lat (średnia UE – 26,3 roku). Ledwo administracja 13 grudnia zaczęła rządzić, a już ceny towarów i usług wzrosły o blisko 5% rok do roku. Najbardziej wzrosły ceny żywności i napojów alkoholowych – o blisko 5%. Nie ma szans na wymaganą 2,5% inflację, tym bardziej gdy rozszerza się szara strefa (spadek poboru podatku VAT). Inflacja we wrześniu sięgnęła 4,9%. A poza tym trwa postępująca redukcja zatrudnienia i spadek konsumpcji – 5,7%. Rzeczywistość powyborcza skrzeczy.