Pod koniec sierpnia (PJC nr 43) zapowiadałem trzecią część refleksji libańskich, nawiązując do specyficznej roli miejsc chronionych międzynarodowo. Dotyczy to nie tylko parków narodowych, ale także terenów wykopalisk starożytnych, strzeżonych konwencjami UNESCO, a nawet eksterytorialnej kwatery Tymczasowych Sił Zbrojnych Narodów Zjednoczonych w Libanie (UNIFIL).
Obecnie w kwaterze pełnią służbę żołnierze polscy i irlandzcy. Z uwagi na zagrożenie z obydwu stron – Hezbollahu i Izraela – przebywają w bunkrach. Kwatera znajduje się na południowym skraju miejscowości Naqoura, ok. 1600-1800 m od granicy z Izraelem. Po drugiej stronie granicy rozpościera się jeden z izraelskich parków narodowych. Hezbollah z upodobaniem lokuje swoje punkty militarne (w tym magazyny broni) w pobliżu miejsc chronionych konwencjami międzynarodowymi. Podobnie czyni to armia libańska, co zaobserwowałem w Dydonie, Tyrze i Byblos. Szyickie bojówki wykorzystują też okolice szpitali i szkół na organizowanie schronów i magazynów. Siły Zbrojne Narodów Zjednoczonych, a w zasadzie obserwatorzy rozlokowani są od marca 1978 na całym terytorium dawnej okupacji izraelskiej w Libanie a więc od rzeki Litani (to znaczy wraz z Tyrem) do granicy Izraela na południu. Od kilku miesięcy do starożytnego Tyru turyści zorganizowani nie mają wstępu. Mimo alarmujących wieści, sądzę, że samej kwaterze UNFIL może zagrażać jedynie niebezpieczeństwo w wyniku prowokacji militarnej, ale z motywów wyłącznie politycznych, co wydaje się mało prawdopodobne.
W tym miejscu od razu spieszę z wyjaśnieniem. Libańskim sąsiadem z północy oraz wschodu jest Syria, państwo które formalnie nie uznaje państwowości Libanu. Sąsiad z południa natomiast Liban uznaje, a mimo to dość często atakuje jego terytorium, a ściślej rzecz ujmując – obce jednostki militarne i ośrodki polityczne znajdujące się na terytorium libańskim. Poważne zaostrzenie stosunków międzynarodowych – wśród bliskich i dalszych sąsiadów Libanu, ale co zrozumiałe również wśród mocarstw – wywołał ostatni (4 października) trzeci zmasowany atak Sił Zbrojnych Izraela na ośrodki Hezbollahu w południowym Libanie. Atak Iranu i odpowiedź Izraela grozi kryzysem o zasięgu globalnym.
Zapowiadana od dłuższego czasu retorsja izraelska to swoista reakcja na atak irańskich dalekosiężnych rakiet na Izrael oraz na wcześniejsze podobne o mniejszej sile rażenia akcje Hezbollahu przeprowadzane z terytorium libańskiego. Sąsiad z południa zaatakował 3 rejony: strategiczny tajny tunel pod granicą libańską z Syrią, którym przemycano broń oraz pobliskie magazyny uzbrojenia, kwaterę główną wywiadu Hezbollahu mieszczącą się w gęsto zaludnionym południowym przedmieściu Bejrutu oraz przejście graniczne Libanu z Syrią w Dolinie Bekaa.
Według źródeł izraelskich zginęło 100 bojowników Hezbollahu, jednak liczba ofiar wśród ludności cywilnej w Bejrucie i na południowym-wschodzie Libanu nie jest znana. Ostatni z wymienionych celów jest w istocie szczególny. Może spowodować ponowne wmieszanie się Syrii w sprawy libańskie. Dodam, że Izrael, zgodnie z wcześniejszymi ostrzeżeniami rozpoczął inwazję lądową na południu Libanu. Przerwał nawet drogę ewakuacji dla ludności cywilnej. Jednak atak czołgów południowego sąsiada wydaje się umiarkowany wobec wcześniejszych lądowych akcji armii izraelskiej na terytorium libańskim. W każdym razie, armia izraelska wezwała ludność 37 miejscowości w Libanie do ewakuacji w kierunku północnym, poza obszar objęty działaniami militarnymi.
Jak należy się domyślać, część cywilów zostanie na miejscu a co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ponownie zasili ośrodki uchodźcze w Bejrucie oraz w innych miastach. Przyjmuje się, że terytorium objęte atakiem zamieszkuje ok. 1,2 mln Libańczyków. W tragicznej i cynicznej strategii działań wojennych nie dziwi mnie fakt, iż jeden z pocisków izraelskich wybuchł 5 m od wejścia do szpitala w miejscowości Marjayoun, ok. 6-7 km na północ od granicy z Izraelem. Na południowym, przeciwległym do okolic szpitala skraju miejscowości znajduje się kwatera południowego dowództwa armii libańskiej.
W tym kilkutysięcznym mieście wyróżnia się melchicko-unicka katedra św. Piotra, jest też prawosławna katedra melchicka, kościół maronicki oraz libański kościół ewangelikalny bowiem większość mieszkańców to chrześcijanie. Wyraźną mniejszość stanowią druzowie i muzułmanie. W promieniu 6-10 km otaczają miasto szyickie wioski i miasteczka. Kiedyś tak nie było. Zgadłeś drogi czytelniku, inwazja lądowa Izraela spowodowała, że spora część mieszkańców tych okolic w obawie o życie udała się na północ do Nabatieh, Zahle, a zwłaszcza do Bejrutu. W zależności od kondycji gospodarczej niektórzy wrócą, niektórzy spoglądając na morze wybiorą emigrację. Każda bowiem wojna w Libanie zmienia etniczną strukturę ludności okolic Libanu objętych wojną. A w tych okolicach, w ostatnim półwieczu wojna doświadcza ludność po raz trzeci…
W pobliżu jednego z nielicznych przejść granicznych libańsko-syryjskich w Dolinie Bekaa, w mieście Anjar, znajdują się pod międzynarodową osłoną UNESCO ruiny twierdzy i pałacu kalifatu Umajadów z VIII w. Zabytek stanowi architektoniczny przejaw wpływu budowniczych Wschodu i Zachodu. W miejscowości rozsiadła się, szczególnie w ubiegłym wieku, diaspora ormiańska. Ormianie, którzy stanowią większość mieszkańców, mają tu swój kościół apostolski, kościół ormiańsko-katolicki oraz ewangelikalny. Ostatnio, dostęp zorganizowanych grup turystycznych do miejscowości jest utrudniony, a obecnie niemożliwy z uwagi na wszechobecny wpływ Hezbollahu w okolicy. Dodam, że bliżej do granicy z Syrią jest z sąsiedniej miejscowości Sawin zamieszkałej prze szyitów. Sawin od Anjaru oddziela specjalna niezabudowana strefa, co świadczy też o stosunkach między sąsiadami.
Głównym ośrodkiem politycznym Hezbollahu w Dolinie Bekaa jest Baalbek. Widziałem tam rok temu muzułmańskie dyskretne jednostki paramilitarne. W mieście wspaniałych zabytków imperium rzymskiego, porównywalnych jedynie z tymi nad Tybrem, obecnie niepodzielnie panują szyici. W pobliżu chronionych zabytków, które odwiedza codziennie tysiące turystów, rozlokowały się jak sądzę ośrodki dyspozycyjne Hezbollahu. Również przy drodze prowadzącej do rzymskich ruin nadal stoi i funkcjonuje kościół maronicki. Dziś liczy tylko ok. 300 wiernych, nieco więcej jest chrześcijan melchickich, zwłaszcza wyznania prawosławnego.
Kiedyś Balbeek było siedzibą jednego z najstarszych biskupstw chrześcijańskich. Na miejscu rzymskiego forum, z wykorzystaniem budowli rzymskich wzniesiono kościół św. Jana, później w VII-VIII w. przebudowanego na wielki meczet (obecnie w ruinie). Sto lat temu w Baalbek mieszkało ponad 3 tysiące maronitów, a wraz z okolicami – jeszcze więcej chrześcijan wyznania melchickiego. Rok rocznie polskie pielgrzymki przywożą dary dla maronitów z Baalbek i tak pewnie będzie w przyszłości.
Godzi się na zakończenie przywołać ważne dla wszystkich wyznań w Libanie wezwanie w języku arabskim Allahu akhbar (Bóg jest wielki). Dodać wypada znane od Eufratu po Nil, niezależnie od wyznawcy określenie – „Jak Bóg pozwoli”.