Działania w kategorii demokracji walczącej wywołują ekonomię walczącą, gdy administracja państwowa staje na straży niedorozwoju gospodarczego.
Za rządem – 32%, przeciw – 40%, obojętni – 25%; za premierem – 35%, przeciw – 53%, tak wynika z badań CBOS. Z kolei 52% ankietowanych przez Social Changes uważa, że rząd nie dba o potrzeby zwykłych Polaków, a przeciwnego zdania jest 35%. I co dalej ? Strajk generalny, przyspieszone wybory?
Na tle gospodarek brukselskich – polska – ma jeszcze trochę rozpędu (po rządach PiS), a jednak w projekcie budżetu na 2025 rok przewidziano zadłużenie o porażającej wysokości – 289 mld zł (to więcej niż przez 8 lat rządów PiS). PKB ma wzrosnąć o 3,9%, ale już w następnych latach mniej – w 2026 roku – 3,5%, w 2027 roku – 3,1%. Co więcej, resort finansów podaje, że w pierwszym półroczu 2024 roku wykryto 140,5 tys. fikcyjnych faktur (w ub.r. w tym samym okresie – 69,4 tys.) – wzrost o 102,6%. Widać oszuści uznali, że szczelność systemu VAT nie jest już priorytetem rządu.
PiS-owski dobrobyt pozostaje wspomnieniem, skoro dochody gospodarstw domowych maleją, wynagrodzenia rosną w mniejszym tempie, zaś inflacja obniża realną wartość płac. Emeryci też narzekają na malejącą siłę nabywczą pieniądza, tym bardziej że oszukano ich na „14-tce”, a drugiej zapowiadanej waloryzacji w tym roku nie będzie. Rosną natomiast ceny towarów (m.in. wzrost VAT na żywność z 0 do 5%) i usług. W tej sytuacji administracja 13 grudnia proponuje emerytom dłuższą pracę, motywując ich odroczeniem „13-stek”.
Zamiast efektywnego zarządzania, administracja 13 grudnia zawzięła się na rozliczanie, audytowanie i szukanie nieprawidłowości,. Rezultatem ma być wrześniowa prezentacja „zbrodni korporacyjnych”, jakich dopuścili się menedżerowie PiS. Nic to, że w międzyczasie spółki skarbu państwa ponoszą straty. Skorzysta brukselski rynek, skoro ustępuje polska konkurencja. Perspektywy obiecujące. Anna Gembicka i Michał Moskal podczas kontroli poselskiej w Orlenie nie uzyskali odpowiedzi w sprawie zatrudniania na dyrektorskich stołkach kolesi, wcześniej zwalnianych dyscyplinarnie za nadużywanie alkoholu.
Jak podaje GUS, w lipcu 2024 roku ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 4,2 % (rok do roku). Impulsem inflacyjnym było odmrożenie cen gazu i prądu. Przewiduje się, że w przyszłym roku inflacja osiągnie 6%. Do wzrostu kosztów utrzymania skutecznie przyczyniają się brukselokraci, z ich namolnym klimatyzmem i ideologizacją gospodarki. Już teraz w cenie energii 30-40% to koszty ETS. A przecież od 2027 roku będzie obowiązywał ETS2, wprowadzający oprócz opłat za emisję, także opłaty za paliwa (w transporcie, ogrzewaniu domów).
Perspektywa szokowego wzrostu kosztów utrzymania zmobilizowała związkowców z „Solidarności” do przeprowadzenia ogólnokrajowego referendum (potrzeba 500 tys. podpisów). To przykład powstawania społeczeństwa obywatelskiego. W niektórych miastach i na terenach przygranicznych patrole obywatelskie pilnują porządku. Obrońcy CPK przygotowują ustawę o realizacji tej inwestycji.
Systemowy niedorozwój
Pozostaje poza refleksją PO-elektoratu, że konferencję poświęconą bezpieczeństwu narodowemu organizują esbecy i moskiewscy kursanci. Nie inaczej ze spółkami skarbu państwa obsadzanymi PO-fachowcami, znanymi ze swojej nieudolności i niekompetencji, zresztą wyspecjalizowanymi w zwijaniu, bądź wyprzedaży przedsiębiorstw. Dobitnie uwidoczniło się to w Orlenie, gdzie zamiast zająć się efektywnym zarządzaniem, kierownictwo oferuje niemoc organizacyjną, zwolnienia pracowników i usilnie szuka afer i nieprawidłowości. Nawet niemałe ceny paliw nie przekładają się na zysk całej spółki. Wynik netto 34 mln zł na minusie za II kw. 2024 roku (II kw. 2023 roku – 6 mld zł na plusie).
Grupie Azoty już grozi upadłość. Ma 10 mld zł długu. To konsekwencja braku reakcji administracji 13 grudnia na niekontrolowany import nawozów mineralnych (głównie z Rosji – 564 tys. ton, Niemiec – 400 tys. ton). Związkowcy apelują do premiera o interwencję. Jak na razie nie ma reakcji. Natomiast zarząd spółki wypowiedział zakładowy układ zbiorowy pracy. Również bez odzewu pozostał apel związkowców sektora górniczego o uznanie węgla jako paliwa przejściowego, co zapewniałoby bezpieczeństwo energetyczne państwa. Tymczasem raport Mario Draghiego wskazuje na powolną agonię gospodarki brukselskiej – przeregulowanej, zideologizowanej, której prowadzący chcieli ratować planetę, przenosząc przemysł i „brudną” energię na inne kontynenty. Zresztą brukselokraci mają już swoje osiągnięcia, m.in. wytępili ryby w Bałtyku, likwidując polskie rybołówstwo.
Tak więc widać, że lista dokonań PO w destrukcji polskiej gospodarki jest pokaźna. Im dłużej rządzi, tym większa katastrofa. Szkoda, że elektorat tego nie dostrzega.
Bezpieczeństwo żywnościowe
Najpierw przymrozki, potem susza, wreszcie powódź. Plony mogą być niższe o 20%-50% w porównaniu z ubiegłym rokiem. Niskie ceny zbóż uniemożliwiają inwestowanie w rozwój gospodarstw. Mimo protestów rolników, administracja 13 grudnia nie wdraża działań wspierających produkcję rolną. Podczas strajków obiecywała obniżenie podatku rolnego. Teraz okazało się, że w budżecie brakuje pieniędzy. Oszukani rolnicy zapowiadają protesty.
Konsumenci nie interesują się problemami rolników, ani zawiłościami – głównie za sprawą brukselokratów – polityki rolnej. Chcą mieć duży wybór taniej i zdrowej żywności. Tymczasem napływają produkty rolne nie objęte brukselskimi normami. Ukraińscy czy południowoamerykańscy producenci rolni stosują np. pestycydy, niedozwolone w krajach brukselskich. Ale biznes jest biznesem. Brukselokraci chcą kontynuować negocjacje z krajami latynoskimi. W zamian za dostęp brukselskiego przemysłu i chemii do tych krajów, rewanżowałyby się one eksportem żywności. W niektórych dziedzinach (cukrownictwo, drobiarstwo, hodowla bydła) mają osiągnięcia, więc skutecznie konkurowałyby z europejskimi rolnikami, nie mówiąc o niższych cenach produktów, nieobciążonych unijną polityką rolną.
Tymczasem produkcja żywności w krajach UE może przestać być opłacalna, a to ze względu na zielony obłęd klimatyczny. Rolnictwo ma być bowiem objęte systemem handlu emisjami gazów cieplarnianych. Przygotowany przez Strategiczny Dialog na rzecz Rolnictwa raport proponuje rozwiązanie problemu brukselskiego rolnictwa przez jego ograniczanie, stopniowe zmierzanie do likwidacji. Bo jak może być inaczej, skoro rolnik będzie musiał płacić nie tylko za emisję maszyn rolniczych, ale także za gazy cieplarniane wytwarzane przez zwierzęta. Niezależnie od tego, ekologiści proponują ograniczanie konsumpcji mięsa, a rolnicy są przedstawiani jako szkodzący planecie.
Jakby tego było mało, powstają ogniska afrykańskiego pomoru świń (ASF), z którą to plagą zmagają się polscy rolnicy i eksporterzy uznanej w świecie wieprzowiny. Zmagania z ASF trwają od lat – ale bez rezultatu. Bezradność administracji 13 grudnia budzi zrozumiałe zdziwienie, ale też lobby ekologistów działa. Masowy odstrzał dzików to działania nieskuteczne – argumentują. Cokolwiek by o tym mówić, nie jest tajemnicą, że ekologiści, finansowani z zewnątrz, reprezentują interesy zagranicznych koncernów, zwalczających polską konkurencję. W innych krajach dokonano drastycznych, sanitarnych odstrzałów dzików i problem został rozwiązany. W naszym kraju ekologiści przeszkadzali myśliwym w polowaniach. I dziki nadal hasają po polach i lasach, a rolnicy likwidują hodowle.
Niezależnie od tego rolnictwu przybyło nowe zagrożenie. Oto mieszkańcy miast ochoczo osiedlają się na wsiach – bo cicho, spokojnie, czyste powietrze. Niemniej wszystko im przeszkadza. Kogut pieje wcześnie rano, bydło ryczy, nie mówiąc o zapachach, a nawet wiejski kościółek za głośno dzwoni. Stąd narzekania, kłótnie sąsiedzkie, wreszcie procesy sądowe. Właśnie hodowca trzody w Łódzkiem został skazany przez sąd – współczujący jak widać miejskim osadnikom – na zapłatę 100 tys. zł za … nieprzyjemne zapachy z jego chlewni. W tej perspektywie przyszłość naszego rolnictwa rzeczywiście może być zagrożona.
W rękach deweloperów
Pełzającej zapaści gospodarczej (zwolnienia pracowników we wszystkich branżach – w sierpniu przybyło 8,3 tys. bezrobotnych) towarzyszy kryzys w budownictwie mieszkaniowym. Zapowiadanych w przedwyborczych obietnicach tanich mieszkań na wynajem jakoś nie widać. Niemniej w 2023 roku na konto PO wpłynęło 8,5 mln zł (20% wpłat na utrzymanie partii) od deweloperów i przedsiębiorstw budowlanych. Nic dziwnego, że PO promuje wprowadzenie kredytu 0%, benefitu dla branży budowlanej. Jednak realizacja programu mieszkaniowego przeciąga się, a ceny rosną. NBP podaje, że w ciągu roku ceny mieszkań w dużych miastach wzrosły o 19%.
Z drugiej strony bez rządowego wsparcia dla nabywców, spada liczba mieszkań oddawanych do użytku. GUS podaje, że w I półroczu było ich o 9,9 tys. mniej, niż w ubiegłym roku. Tymczasem nie jest tajemnicą, że dostępność i taniość mieszkań wpływa na demografię. Przybywa młodych ludzi mieszkających z rodzicami (w wieku 25-34 lat aż połowa). Ponadto przybywa bezdzietnych kobiet (czołówka europejska). Dostępność mieszkań jest podstawowym czynnikiem demograficznym, tak jak drogie kredyty zniechęcają do wielodzietności.
Inni zrobią to lepiej
W bezprecedensowym zamachu administracja 13 grudnia zawłaszczyła media publiczne, stawiając je do likwidacji, lecz do nich dopłaca. Choć obywatele mają prawo do rzetelnej informacji, to nie protestują (co najwyżej przestali odbierać te media). Niewielu też przeszkadza, że większość mediów przejął zagraniczny kapitał, a one przecież kształtują świadomość społeczną, orientację polityczną.
Polski przemysł meblarski jest w czołówce światowej, ale konkurencja nie śpi. I administracja 13 grudnia ułatwia jej życie. Redukując wycinkę drzew (surowiec dla meblarzy), zmniejsza produkcję meblarską, przy okazji oskarżając leśników o eksport drewna do Chin, chociaż oni nie zajmują się handlem drewnem.
Przykłady takiego sabotażu można mnożyć. Po co nam duże lotnisko, skoro takie jest już we Frankfurcie. Po co nam zajmować się lotniczym cargo (i mieć zyski), skoro niemiecka firma lotnicza chętnie nas wyręczy. Po co nam sieć szybkich kolei, gdy wystarczy tzw. igrek – Warszaw, Poznań, Wrocław – obsługiwany przez zagraniczny tabor. Gdy nagle kolejowe przewozy towarowe znalazły się w tarapatach (wiadomo PO-fachowcy), to niech zajmą się nimi niemieccy i ukraińscy kolejarze.
Resort środowiska tak zaostrzył normy jakości węgla opałowego, by nie trudzić polskich górników i przyspieszyć likwidację kopalń (będzie rosyjski import). I gdy PO-państwo uwolni się także od usług pocztowych (niemieckie lepiej rozwinięte), to będzie można z czystym sumieniem podjąć się organizacji igrzysk olimpijskich.