Przy okazji dostarczenia na posiedzenie sądu rejonowego księdza Michała Olszewskiego, wszyscy mieli okazję zobaczyć podejrzanego w śledztwie w sprawie Funduszu Sprawiedliwości – wychudzonego i zmaltretowanego pobytem w areszcie. Używam tu oficjalnego określenia „podejrzany” – nie znam bowiem szczegółów co do samych zarzutów i stanowiska obrońcy podejrzanego. Przypomnę tylko, że podejrzany, to nie skazany wyrokiem sądu.
Nota bene, jak przekazał obrońca księdza „sąd chce uzupełnić materiał dowodowy”. Sąd rejonowy do 18 października odroczył posiedzenie w sprawie zażalenia na zatrzymanie księdza złożonego przez mec. Krzysztofa Wąsowskiego, procesowego obrońcę aresztowanego. Sąd ma czas. Na razie media milczą w sprawie dwóch urzędniczek aresztowanych, a powiązanych ze sprawą Funduszu. Dodam od siebie na marginesie, że nie dziwi mnie bojkot pewnych stacji telewizyjnych, bojkotuję je z przyczyn estetycznych i moralnych.
Nie wszyscy być może zauważyli w telewizyjnej migawce, że ksiądz (a) błogosławił w kajdankach zgromadzonych przed salą sądową, (b) ucałował z wyrazami posłuszeństwa swego prowincjała, oraz że (c) oprócz mecenasa można było rozpoznać Antoniego Macierewicza w charakterze obserwatora parlamentarnego. Tyle szczegółów z samej migawki. Nie dostrzegłem przedstawicieli Episkopatu.
Podniosę w tym miejscu ważniejsze okoliczności niż medialna migawka. Zauważyć należy podstawową zasadę konstytucyjną – równość wobec prawa. Można ją rozpatrywać również w rozumieniu a contrario. Zatem każdy, któremu nie udowodniono winy – podkreślam, nie chodzi o przedstawienie zarzutów tylko o ich udowodnienie – jest niewinny. Od orzekania o winie jest sąd, a nie organy ścigania, co jest oczywiste w państwie demokratycznym i praworządnym. Idźmy dalej za tym rozumowaniem. Jeśli każdy jest niewinny dopóki sąd nie wyda wyroku skazującego, to postępowanie przed skierowaniem sprawy do sądu powinno odbywać się w sposób równy co do środków procesowych i obrony wobec oskarżonego.
Zastanawia zatem fakt, jakie to interesy państwa lub postępowania śledczych pozwoliły władzy „lepiej” a nie w sposób równy potraktować szpiega Pawła Rubcowa vel Gonzalesa względem ks. Olszewskiego. Rubcow miał wgląd do akt i to wytworzonych w ABW, a ksiądz nie! Dodam, że według „Rzeczpospolitej” materiały dotyczące Rubcowa były aktami tajnymi co do treści i sposobu uzyskania wiedzy. Według strony rządowej, w ogłoszonym stanowisku po kilku dniach od opinii wyrażonej w „Rz”, nie było tam (w dokumentach ABW!) nic… tajnego. Gdzie leży prawda, a kto się z nią – delikatnie mówiąc – mija? Dlaczego szpieg ma lepsze prawa w przedsądowym postępowaniu niż ksiądz?
Nie jest kwestią marginalną, a podstawową, fakt milczenia polskich hierarchów Kościoła Katolickiego wobec aresztowanego księdza. To boli i zastanawia. Czy toczy się jakaś zakulisowa gra w relacji rząd – Episkopat?
Wyraźnie chcę ponownie podkreślić, nie odnoszę się do zarzutów, które postawiono aresztowanemu księdzu. W kwestii nierówności procesowej ocena wstępna zarzutów jest tu zbędna.
Wyżej przedstawione pytania mogą być otwarte, ale zasada nierówności stron w tym stadium procesowym już nie! Mamy tu bowiem przykład kardynalnego złamania prawa nie tylko procesowego, lecz zasad konstytucyjnych. Ktoś powinien ponieść za to odpowiedzialność polityczną, a może również karną. Pomijam niezwykle ciekawy wątek związany z akcją wobec Roberta Bąkiewicza, przeszukanie jego domu oraz siłowe wejście do siedziby stowarzyszenia Marsz Niepodległości, którego dawno już nie jest szefem, w sprawie… w której „ktoś komuś naubliżał, podobno w charakterze gróźb karalnych”… 6 lat temu! To, że poszukiwany jest „Ktoś” już wiemy, ale opinia publiczna nadal nie wie „Kto” był adresatem gróźb karalnych, zresztą podobno ów incydent miał miejsce po zakończeniu marszu w 2018 r. Curiosum!
I w tym ostatnim przypadku podobnie jak w poprzednich mam wrażenie, że chodzi też o to, by pokazać przed kamerami księdza w kajdankach. Władzy jest potrzebny spektakl medialny, by zszokować widzów – dać pokarm nienawistnej satysfakcji dla zwolenników przemian ustrojowych realizowanych przez obecny rząd. Natomiast opozycję co najmniej zmusić (tak, zmusić!) do refleksji, a u wielu wywołać poczucie, że jednak władza się do tego posunie. Dla mniej rozsądnych, a tych jest bardzo wielu, owa strawa ma zatruty efekt – poczucie strachu. Strach jest skutecznym instrumentem sprawowania władzy dalekiej od demokracji. (Drogi czytelniku, przeczytaj mój artykuł w PJC o rodzajach autorytetu.)