Tak jakby znów znaleźć się w odmętach Czerwonej Rzeki, tylko woda bardziej zbełtana.
Campusowa młodzież zabawia się nieparlamentarnymi przyśpiewkami, ale celebrowany gość, peerelowski cenzor, zresztą funkcjonariusz partyjny – nie reaguje. Milczą też tępiciele „mowy nienawiści”. Walka polityczna zmierzająca do unicestwienia opozycji, ma już swoją tradycję. O ile jednak za komuny podziały społeczne były jasne (my i oni), to grubokreskowa demokracja ośmiogwiazdkowa zamazała obraz. Zrelatywizowała opinie. Prawda tonie pod nawałem kłamstw, manipulacji, hipokryzji, podwójnego traktowania. Postawy ludzkie stają się koniunkturalne. Chaos i anarchia obejmują życie społeczne.
Spełniają się marzenia administracji 13 grudnia. Naciski na PKW odniosły skutek. Coraz bliżej odebrania subwencji PiS. Cel uświęca środki – zniszczyć opozycję, zdelegalizować partię polityczną. W uznaniu tych dokonań – niemiecka nagroda za „niezachwianą walkę z autokracją” dla premiera Donalda Tuska. I gdy pod brukselsko-berlińską kontrolą postępuje rezygnacja z polskich inwestycji strategicznych – pozostaje oskarżać PiS o sprzeniewierzenie pieniędzy publicznych.
Tymczasem administracja 13 grudnia przechodzi samą siebie. Nie uznaje Rady Mediów Narodowych – więc zawłaszcza media publiczne. Nie uznając prokuratora Dariusza Barskiego, obsadza bezprawnie prokuraturę krajową swoimi ludźmi, ignorując orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Zamiast konstytucyjnej ochrony życia – wytyczne resortu zdrowia. Sejm nie ma większego znaczenia, gdy dewastacja (bez ustaw) instytucji państwowych postępuje. Już zdołali zlikwidować trójpodział władzy, instalując pełzającą autokrację. Sądy nie kontrolują poczynań rządu. Nawet urząd prezydenta zdeprecjonowano (włam do Pałacu). Czegoś takiego nie było za komuny. Administracja 13 grudnia robi rewolucyjne postępy, przy aprobacie polskojęzycznych mediów, dominujących w infosferze.
Kiedyś polska gospodarka była uzupełnieniem rosyjskiej, teraz podobną rolę pełni w gospodarce niemieckiej. W tej sytuacji niezależność gospodarcza jest wykluczona, ale to jakoś nie interesuje administracji 13 grudnia. Właśnie trwa desant kursantów moskiewskich szkół na newralgiczne, strategiczne podmioty gospodarcze, jak spółki zbrojeniowe. Tak jak kiedyś, nie można obejść się bez fachowców z politycznymi afiliacjami. Zaś w Akademii Sztuki Wojennej już przygotowują się do spodziewanego resetu z rosyjskim sąsiadem, bo zatrudniają polityków, którzy nie uzyskali mandatu parlamentarnego, natomiast legitymują się pezetpeerowską przeszłością.
Religia jest nauczana w 23 krajach brukselskich, ale dla krajowego lewactwa to żaden argument. Podatnicy opłacają minister edukacji, która dzielnie zwalcza religię w szkole. Choć Lech Wałęsa własnoręcznie obalił komunę, walka z religią – jak w PRL. Sprawa odebrania koncesji dla Radia Maryja powinna być jedną z pierwszych decyzji ustawowych i faktycznych do przeprowadzenia po wygraniu wyborów prezydenckich – uważa Roman Giertych. Na razie przeciwko ks. prof. Tadeuszowi Guzowi, krytycznie oceniającemu marksizm i neomarksizm, wpłynął akt oskarżenia za „sianie mowy nienawiści”.
Neokolonia brukselsko-berlińska
Młode pokolenia nic nie wiedzą o osiągnięciach niegdysiejszej rady wzajemnej pomocy gospodarczej w przysparzaniu korzyści gospodarce sowieckiej, ani o rezygnacji polskiego rządu z pozostałości po tej instytucji (m.in. udziałów w moskiewskim biurowcu) – bo historia w szkole niepotrzebna. Łatwo więc można wmówić młodym ludziom, że dzięki dobrodziejstwu KPO będą mogli otrzymać dopłatę przy zakupie przechodzonych niemieckich „elektryków”. Zaś administracja 13 grudnia bez trudu przekona młodych obywateli, że banki PKO SA i Alior tylko „obciążają” grupę PZU, więc lepiej udostępnić je niemieckiej konkurencji.
W ogóle po co nam takie molochy, jak Orlen – jeszcze z inwestycją Olfiny III i farmą wiatrową na morzu. Niech pozbędzie się Lotosu, Ruchu, jak pozbył się Polska Press. Tę ostatnią mogą znów przejąć niemieccy wydawcy, by dalej kształtować lewicowo-liberalny elektorat na ziemiach zachodnich i północnych. Tymczasem spadają zyski grupy Orlen. W ciągu pół roku administracji 13 grudnia przychody zmniejszyła się o 43 mld zł (ze 190 mld zł do ok. 150 mld zł). Jak to robią PO-fachowcy, pozostaje ich tajemnicą, nie mówiąc o mafii paliwowej, ale w sposób widoczny koncern zwija się, zamiast się rozwijać. Być może na tym polega gospodarcza współpraca brukselska – dać zarabiać zagranicznym firmom.
Wskazywałoby na to zwijanie się Poczty Polskiej – bo usługi pocztowe nieopłacalne. Trzeba zwolnić 9 tys. pracowników, przy okazji łamiąc prawo (odwołanie przedstawicieli załogi z władz spółki). Ciekawe, że dla niemieckiej konkurencji usługi są opłacalne, więc chętnie przejmie polski rynek, tak jak niemieckie sieci zmajoryzowały polski handel.
W 44. rocznicę podpisania Porozumień Jastrzębskich związkowcy z „S” blokują w Katowicach tory w proteście przeciwko zwolnieniom pracowników w PKP Cargo i PKP Cargo Tabor. Zarządzający firmą (PO-fachowcy) wpadli na kuriozalny pomysł ratowania firmy przez zwolnienia grupowe (4 tys. pracowników). W ten sposób otwiera się drogę dla konkurencji niemieckiej i ukraińskiej. Trudno takie postępowanie wyjaśnić inaczej, jak sabotaż gospodarczy, gdy w 2023 roku zysk firmy przekroczył 82 mln zł, a po I kw. 2024 roku było już 118 mln zł strat. Administrację 13 grudnia niezależność gospodarcza nie interesuje. Przeznaczeniem polskiej gospodarki jest uzupełnianie innych gospodarek – niegdyś rosyjskiej, teraz niemieckiej i brukselskiej.
Bezprawne prawo
Trybunał Konstytucyjny wydał postanowienie zabezpieczające, które zawiesza rozporządzenie min. Barbary Nowackiej w sprawie religii w szkole. Minister powołuje się na uchwałę sejmową, która stanowi, że stosowanie się do orzeczeń TK „może mieć znamiona niedziałania zgodnie z prawem”. Wprowadza więc bezprawie, nie licząc się z konstytucją, prawami człowieka. Ale to dyrektorzy szkół będą odpowiadać za wdrożenie zabezpieczonego zarządzenia. Resort wprowadza dyskryminację ze względów religijnych, dlatego katecheci proszą prezydenta o skierowania resortowego rozporządzenia do TK.
Peerelowska władza dzielnie walczyła z chrześcijaństwem, z instytucjami kościelnymi, a właściwie z wiarą, jako wyznacznikiem tożsamości narodowej – ale bez spodziewanych rezultatów. Marksizm okazał się nie dość skutecznym opium dla ludu. Teraz PO-stkomuniści usiłują stosować unowocześnione środki toksyczne pod kolorowymi hasłami genderyzmu-elgiebetyzmu. Rzeczywistość bazująca na chrześcijańskich wartościach i tradycji – to dla nich ambitne wyzwanie. Mają poparcie brukselokratów, promujących wspólnotowy obszar edukacji, ograniczający program nauczania (redukcja historii, literatury, religii) w celu kreacji „nowego człowieka europejskiego”. Nie mają więc znaczenia konstytucyjne prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi poglądami. Trzeba będzie uczyć dzieci poza szkołą (powstanie edukacja alternatywna).
Usunięcie ze szkół krzyży (1958), a potem religii (1961) – to obok powszechnej dostępności aborcji – dokonania, którymi szczycili się komuniści. PO-stkomuniści nie chcą być gorsi. Wdrażają program laicyzacji nauczania, oferują małolatom pigułkę „po”, usuwają klauzulę sumienia w procesie aborcji. Ostatnie osiągnięcie antynatalistyczne to możność posłużenia się opinią psychiatry jako podstawą do przeprowadzenia aborcji. Zły stan psychiczny kobiety jest wystarczającym argumentem do terminacji ciąży, przez cały czas jej trwania. To wbrew zapisom konstytucyjnym i ustawom – ale co tam – cel uświęca środki. Niezależnie od tego bezprawia, z postępującej rekomuny cieszą się przede wszystkim esbecy. Już ponad 11 tys. funkcjonariuszy ma szanse uzyskać uprzywilejowane emerytury.
Edukacja na orlikach
Zamiast CPK, atomówki, żeglownej Odry, rozbudowy portów, fabryki amunicji, zamiast komputerów dla dzieci – będą orliki, szczyt marzeń administracji 13 grudnia. Z perspektywy boiska lektura „Pana Tadeusza” czy „Quo vadis” nie ma większego znaczenia, tym bardziej gdy brukselokraci roszczą sobie prawo do przejęcia wychowania dzieci w celu ich „europeizacji”. W tej sytuacji zachowanie tożsamości narodowej nie ma żadnego sensu. Trzeba przecież kreować człowieka nowoczesnego, świeckiego, kosmopolitycznego, któremu wszelkie odniesienia do narodu czy chrześcijaństwa przeszkadzają być postępowym, a to oznacza wielokulturowość, wieloetniczność, a przede wszystkim różnorodność seksualną.
Kiedyś proponowano młodym ludziom wartości nieprzemijające – prawdę, dobro, piękno. Teraz pozostawia się ich wobec zgiełku i bełkotu mediów społecznościowych, wobec aktywistów rewolucji neomarksistowskiej. I nie będą wiedzieli skąd pochodzą i dokąd zmierzają, bo w podręcznikach historii znajdą niemiecką politykę pamięci lub jakiś wkład ukraiński, a w Muzeum II Wojny Światowej „artystyczną” wizję dziejów.
Polityka kulturalna
Przejęcie siłowe, bezprawne mediów publicznych, niespotykane w cywilizowanych krajach, nie wywołało reakcji brukselokratów, nie sprowokowało masowych protestów odbiorców, ani bojkotu pracowników (jak to miało miejsce w stanie wojennym). Tymczasem w innych krajach odbiorcy mają świadomość, że płacąc za produkcję programów, mają prawo decydowania o emitowanych treściach. Działają stowarzyszenia telewidzów czy radiosłuchaczy, broniących ich prawa do rzetelnej informacji, poszanowania zasad przyzwoitości. W naszym kraju administracja 13 grudnia obarcza podatników opłatami za media, które nie mają audytorium, ale są jej posłuszne.
Resort kultury od początku powołania administracji 13 grudnia postępuje sobie bezprawnie. Odwołuje kierowników instytucji kulturalnych przed upływem kadencji. Totalniacka władza wyrzuciła prowadzących warszawskie Muzeum Narodowe, Muzeum II Wojny Światowej, Zachętę. Piotr Bernatowicz z Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski został odwołany pod pretekstowym zarzutem „braku promocji sztuki ukraińskiej” (choć były dwie wystawy tej sztuki). Nie o prawdę tu chodzi, lecz o ideologię. Lewicowo-liberalna administracja nie toleruje poglądów konserwatywnych, nie mówiąc o patriotycznych.
Powiewając homo-sześciokolorem „postępowa sztuka” przebojem wchodzi do teatrów, galerii, muzeów. Eksploatuje tematykę genderową, homoseksualną, feministyczną, klimatystyczną. Posługuje się obscenami, wulgaryzmami, ostentacyjną brzydotą, amoralnością. Neguje tradycyjne wartości. Drwi i wyszydza wszelkie odniesienia do chrześcijaństwa czy patriotyzmu. Za ten proces dewastacji polskiego kodu kulturowego płacą podatnicy. Tak, jak kiedyś za komuny. W lubelskim centrum kultury władze samorządowe organizują debatę o prostytucji, zrównując ją z innymi zawodami.