Prochy na wzgórzach

Pomordowanym profesorom lwowskim

Adolf Hitler pierwszy postanowił zerwać sojusz niemiecko-rosyjski atakując 22 czerwca 1941 roku Rosję. Plan Barbarossa zaskoczył Stalina. Wojskom III Rzeszy wystarczył niespełna miesiąc na zajęcie terenów polskich okupowanych przez ZSRS.

Wkrótce po wkroczeniu do Lwowa gestapo aresztowało kilkudziesięciu profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza i innych lwowskich uczelni. Pod osłoną nocy 4 lipca 1941 roku zamordowano ich oraz ich bliskich na Wzgórzach Wuleckich nieopodal miasta. Eksterminację inteligencji polskiej kontynuowano w podobny sposób w Stanisławowie i Krzemieńcu. Realizując Generalplan OST Niemcy doskonale wiedzieli, że z narodu pozbawionego elit łatwiej będzie uczynić niewolników.

Kazimierz Bartel

W drugiej połowie 1943 roku przegrywający na froncie Niemcy postanowili zatrzeć ślady kaźni. Ciała zamordowanych zostały wydobyte i spalone, a spopielone szczątki rozsypane po lesie. Niebagatelną rolę w ocaleniu pamięci o zbrodni odegrała prof. Karolina Lanckorońska, wybitny historyk sztuki, zaprzysiężony żołnierz AK oraz autorka przejmujących „Wspomnień wojennych”. Niezwykle interesujący artykuł na ten temat opublikował trzy lata temu na łamach 249. numeru Gazety Obywatelskiej dr Stanisław Bogaczewicz z wrocławskiego IPN.

Po wojnie i wyrzuceniu Polaków z Kresów Wschodnich ocalała kadra akademicka Lwowa w zdecydowanej większości przyjechała do Wrocławia. Na ruinach stolicy Dolnego Śląska zaczęto odbudowywać działalność naukowo-dydaktyczną i kulturalną miasta. Powołano uczelnię, z której wyłoniła się Politechnika Wrocławska i Uniwersytet. Wykład inauguracyjny został wygłoszony 15 listopada 1946 roku. Niespełna dwadzieścia lat później, w 1964 roku na skwerze pomiędzy budynkami Politechniki Wrocławskiej przy pl. Grunwaldzkim stanął poruszający do dziś Pomnik Pomordowanych Profesorów Lwowskich.

Na pamiątkę bestialskiego mordu na wybitnych przedstawicielach polskiej inteligencji 4 lipca każdego roku odprawiana jest w pobliskim kościele msza św. w intencji pomordowanych a następnie pod monumentem gromadzą się Wrocławianie. W tym roku 83. rocznicę lwowskiej kaźni uczcili licznie przybyli wykładowcy, studenci oraz reprezentanci szeregu instytucji publicznych. Głos zabrał m.in. rektor Politechniki Wrocławskiej prof. Arkadiusz Wójs: zostali zgładzeni dlatego, że ich intelekt uznano za groźny dla planów hitlerowskich Niemiec. (…) Tak naziści zamordowali wspaniały akademicki Lwów. Napis na pomniku martyrologii profesorów lwowskich brzmi – nasz los przestrogą.

Poniżej fragmenty wypowiedzi Pawła Gancarza, marszałka województwa dolnośląskiego: Kresy wschodnie to jest ten obszar ówczesnej Rzeczpospolitej, który był doświadczony tragicznie wielokrotnie. Doświadczona była polska inteligencja, której dzisiaj składamy cześć, doświadczeni byli prości ludzie, chłopi, doświadczeni byli bezbronni, często pozbawieni jakiejkolwiek obrony militarnej – bo synowie, ojcowie Kresów wschodnich walczyli na różnych frontach. Przez Kresy przetaczały się fronty tak z jednej jak i z drugiej strony, zostawiając często tragiczne świadectwo, do którego jesteśmy zobowiązani jako dolnoślązacy. Tutaj we Wrocławiu, na ziemi piastowskiej, jesteśmy spadkobiercami tych tragicznych wydarzeń i to naszym obowiązkiem jest o tych wydarzeniach pamiętać, mówić i oddawać cześć tym, którzy oddali życie. Pamięć jest ważna, aby takie wydarzenia w przyszłości nigdy się nie powtarzały. Dziś czcimy pamięć o polskiej inteligencji. Za kilka dni 11 lipca, rocznica Krwawej Niedzieli, ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na prostej chłopskiej ludności, która została również w gigantycznych ilościach wymordowana na Kresach Wschodnich. To jest święto państwowe, zachęcam państwo do tego, żeby tak samo jak dzisiaj składamy hołd inteligencji polskiej, pamiętać również 11 lipca o obywatelach Rzeczpospolitej Polskiej. Cześć ich pamięci.

Na koniec zabrał głos Adam Kiwacki, prezes zarządu Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich: Lwów był zawsze miastem wyjątkowym w naszej historii i w tym wyjątkowym mieście uczelnie były wyjątkowe a na tych uczelniach elitą byli profesorowie. Oni zginęli dlatego, że byli niebezpieczni dla najeźdźcy, dla wroga. Inteligencja zawsze idzie pierwsza, tak było później w wielu innych miastach, tak było w Stanisławowie. Ta rocznica czego nas uczy? (…) Żebyśmy pamiętali i jednocześnie nieśli przestrogę. Mam króciutki cytat. Jan Nepomucen Kamiński, twórca teatru polskiego we Lwowie napisał: „nie przestańcie wy uczeni siać ziarna mądrości, choć się teraz nie rozpleni, wzejdzie potomności”.

Na zakończenie uroczystości rozległa się salwa honorowa a delegacje różnych organizacji i instytucji złożyły kwiaty pod Pomnikiem Pomordowanych Profesorów Lwowskich. Naszła mnie nagła refleksja. Ile straciła Polska wraz ze śmiercią tylko jednego z nich, profesora Kazimierza Bartla, wybitnego matematyka, rektora Politechniki Lwowskiej, polityka i kilkukrotnego premiera rządu II Rzeczpospolitej. W jednym z przemówień w czasach krótkiego pokoju podkreślał: Chcemy, aby pokolenia, które po nas przyjdą, mogły wskazać na nas jako na tych, którzy pracą swoją przyczynili się do wzrostu wielkości Polski”.

Zatem ile powinno wynosić odszkodowanie dla państwa i narodu polskiego za taką – eufemistycznie ujmując – stratę? Jak wycenić wartość milionów pomordowanych przez Niemców naszych rodaków? Jak wyglądałaby Polska, gdyby nie niemieckie i sowieckie kamienie młyńskie? Wreszcie najważniejsze pytanie. Dlaczego zbrodniarz – państwo niemieckie – usiłuje sam rozstrzygać, czy w ogóle zechce jakkolwiek zadośćuczynić tak straszliwie wykrwawionej Rzeczpospolitej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *