Urodziłem się i wychowałem w Warszawie (choć dziś mieszkam w Sulejówku), ale mój tata był stu procentowym Ślązakiem. Synem Powstańca Śląskiego. Wychował mnie w miłości do Śląska i w kulcie Wojciecha Korfantego. Był też gorącym polskim patriotą, to on mnie nauczył takiej miłości do Polski, że dziś ludzie małoduszni nazywają mnie nacjonalistą.
Tych, którzy jakkolwiek oddzielali Śląsk od Polski uważał za dziwaków, nie potrafił ich zrozumieć. Mieliśmy w rodzinie jednego takiego Wujka, który uważał się za Ślązaka, a nie Polaka, ani Niemca. Tata go lubił, ale nie w pełni rozumiał. Ja potem też miałem takiego Przyjaciela, należeliśmy razem do Zarządu Stronnictwa Pracy za czasów prezesury mec. Siła-Nowickiego. Bardzo wysoko go ceniłem. Jednak zarówno Wujek, jak i Przyjaciel, mając poczucie wyłącznie śląskości, w pełni akceptowali integralność państwa polskiego i czuli się lojalnymi, a w wypadku Przyjaciela, zaangażowanymi, obywatelami Rzeczypospolitej. Nie spotkałem się z ich strony z żadnymi wątpliwościami co do polskości Górnego Śląska. Tak jak Jankiel, kochali też Polskę, choć nie czuli się Polakami.
Od jakiegoś czasu uczestniczę czynnie w organizowanych w Warszawie, ale z inicjatywy śląskich chadeków, uroczystościach ku czci Wojciecha Korfantego i Powstańców Śląskich. W swoich wystąpieniach podkreślałem, że Ślązacy przez wieki pozostali wierni polskości, a ich miłość do Ojczyzny odrodziła się u progu XX wieku i to ona zadecydowała, że najważniejsze obszary Górnego Śląska znalazły się po I wojnie w granicach II Rzeczypospolitej.
Od dziecka jeździłem na Śląsk do rodziny, do Chorzowa, do Mikołowa, Tychów, do innych miejscowości. Znałem i znam też wielu innych Ślązaków, z niektórymi się przyjaźniłem, m.in. ze śp. Kazimierzem Świtoniem. Nigdy się nie spotkałem z określeniem „język śląski”. Zawsze mówiono tylko o gwarze. Ślązacy posługiwali się gwarą. Nigdy nie miałem też problemów z porozumieniem się z nimi, tak jak bywa to w przypadku języków obcych. Nie tylko ja zresztą. Żaden Ślązak nie musiał uczyć się „języka” goroli, żeby bez problemu się z nimi porozumieć. Rozmawiali wspólnym językiem, po polsku – z tym, że Ślązak specyficzną gwarą. (Łatwiej go było zrozumieć, niż niektóre teksty wypowiedziane w dzisiejszym slangu młodzieżowym.)
Zachodzi więc bardzo poważne podejrzenie, że próba uczynienia z gwary śląskiej osobnego języka, jest działaniem mającym na celu oddzielenie – wbrew całemu patriotycznemu nurtowi, który zakończył się Powstaniami Śląskimi – Śląska od Macierzy. Że to działanie mające na celu rozbicie spójności narodowej Polaków, a nie żadna troska o kulturę regionalną i jej prawa do istnienia. Tak jakby ktoś chciał wykorzystać do poróżnienia nas naturalną i ze wszech miar zrozumiałą i potrzebną – bo wzbogacającą polskość – śląską specyfikę kulturową wynikającą z wielowiekowego odłączenia od Ojczyzny.
Rozmawiałem z różnymi delegacjami Ślązaków, którzy przyjeżdżają do Stolicy na uroczystości śląskie. Oni są po prostu oburzeni. Ja też. Nie tylko mimo, że… ale właśnie dlatego, że kocham, zawsze kochałem i będę kochać Śląsk, jego ciekawą i specyficzną kulturę i jego piękną gwarę, bogatą w stare, u nas już często zapomniane, starosłowiańskie słowa i zwroty.
Bardzo więc proszę czytelników, żeby nie szli łatwą ścieżką polemiczną i nie przypisywali mi jakiejś niechęci do Śląska i jego specyfiki kulturowej, żeby nie zarzucali mi ciągot do tworzenia jedności przez ujednolicanie. Proszę, żeby nie utożsamiali mnie z przeciwnikami „jedności w różnorodności” i nie oskarżali, że Ślązaków w ich kulturze, odmienności i dążeniach do podmiotowości w ramach polskości, nie rozumiem. Bo rozumiem świetnie i zawsze popierałem.
Ale wykorzystywanie owej różnorodności do osłabiania jedności, jest nadużyciem, bo Polska w całej pięknej różnorodności kulturowej i przy słusznym tworzeniu demokracji opartej na zasadzie pomocniczości – jest i zawsze będzie jedna. Tak jak była jedna zawsze kiedy silniejsi sąsiedzi nas dzielili. Nigdy w istocie nie podzielili i nas nie podzielą. Potrafili nas zniewolić, sponiewierać, wymordować nam elity i zniszczyć instytucje, ale tego dotąd nie potrafili. I potrafić nie będą.
DLATEGO DZIĘKUJĘ, PANIE PREZYDENCIE, ZA TO WETO!