Fakt, że ostatnim glosowaniem Parlamentu Europejskiego w tej kadencji na sesji w Brukseli (nie licząc jeszcze jednej sesji w Strasburgu) była kwestia… aborcji pokazuje niczym w soczewce hierarchię ważności ustępującego PE. A także jego skrajną ideologiczność, co zresztą jakże spektakularnie widoczne było podczas debat o Zielonym Ładzie.
Europarlament przegłosował również nową politykę imigracyjna UE. Nie weszła ona jeszcze w życie, ale już teraz można o niej i jej poprzedniczce powiedzieć słowami rosyjskiego – choć urodzonego w polskiej rodzinie na Kresach Wschodnich RP i legitymującego się polskim herbem – komediopisarza Mikołaja Gogola: „stare jeszcze nie umarło, nowe jeszcze się nie narodziło – a jedno i drugie zagraża żyjącym”.
Import imigrantów z Azji i Afryki, zalegalizowany w myśl nowych regulacji unijnych, świadczy tylko o jednym: o zaniku instynktu samozachowawczego Brukseli. To już, za przeproszeniem, zwierzęta mają większy instynkt przetrwania niż elity (?!) Unii Europejskiej. To doprawdy decyzja o samobójstwie i to podjęta wyraźną większością głosów.
Nie wyciągnięto kompletnie żadnych wniosków z doświadczeń Australii, która też przecież dwie dekady temu była obiektem podobnej inwazji imigrantów (w jej przypadku Azji i Oceanii), ale miała przede wszystkim wolę polityczną, żeby się przed tym bronić. No i miała też pomysł, plan, scenariusz, jak to skutecznie robić. Wreszcie – last, but not least – nie przejmowała się atakami organizacji praw człowieka i instytucjami międzynarodowymi, które wspólnie wieszały psy na Canberze z powodu jej rzekomego „braku humanitaryzmu”. Atakowali wszyscy dyżurni obrońcy przybyszów z innych kontynentów.
Owe ataki w praktyce zintegrowały Australijczyków wokół rządu. Władze okazały się odporne na hejt i przeprowadziły, to co chciały. A czego chciały? Zwykłej normalności. W ten sposób tamtejsze MSW dostało „zielone światło” na zawracanie z australijskich wód terytorialnych łodzi z imigrantami. Czyli dokładnie to, czego Unia robić nie zamierza, nie chce, wzdryga się. I dlatego miliony imigrantów wiedząc, że UE nie podejmie żadnych kroków – ciągną do Europy, jak do raju utraconego. Unia pięknoduchów? Pewnie tak. Tylko czemu naszym, Polski i Polaków, kosztem?!