12 kwietnia 2024 roku Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Lech Parell udzielił wywiadu: https://www.pap.pl/aktualnosci/szef-urzedu-ds-kombatantow-nigdy-nie-odmowilbym-danucie-walesie-potwierdzenia-statusu z którego dowiedziałem się że szef UdsKiOR przyznałby status działacza opozycji Danucie Wałęsowej.
Szanuję zaangażowanie Pani Danuty jako małżonki przewodniczącego związku, dbającej o dzieci, dom, męża, często zapewne w dużym stresie. Zakładając, że Lech Wałęsa funkcjonował w latach 1982-1990 na pograniczu działań legalnych i konspiracyjnych, to rola partnera, małżonki choć bardzo ważna dla osoby funkcjonującej w konspiracji, nie wyczerpuje jednak ustawowych znamion wymaganych, aby uznać kogoś za działacza opozycji. W tym celu należałoby zmienić ustawę. Obecnie obowiązująca wskazuje wprost:
„Art. 2. 1. Działaczem opozycji antykomunistycznej jest osoba, która w okresie od dnia 1 stycznia 1956 r. do dnia 4 czerwca 1989 r., łącznie przez co najmniej 12 miesięcy prowadziła, w ramach struktur zorganizowanych lub we współpracy z nimi, zagrożoną odpowiedzialnością karną, działalność na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości i suwerenności lub respektowania politycznych praw człowieka w Polsce.”
Kluczem tutaj jest stwierdzenie „prowadziła (…) zagrożoną odpowiedzialnością karną działalność”. Według członków Pomorskiej Wojewódzkiej Rady ds. Działaczy Opozycji Antykomunistycznej i Osób Represjonowanych Danuta Wałęsowa nie prowadziła zagrożonej odpowiedzialnością karną działalności. Na pewno nie był nią wyjazd w celu odebrania nagrody Nobla. Przypomnę dodatkowo, że Rada nie oceniała postawy Pani Danuty ale czyny, a jej głos był tylko i wyłącznie głosem doradczym. Rada nie podejmowała decyzji a opinie wyrażała biorąc pod uwagę konkretny akt prawny i osobiste doświadczenie członków. I za to Szef UdsKiOR ją potępia?! Osobiście uważam, że należy rozważyć zmianę ustawy, aby status działacza mógł dotyczyć małżonków opozycjonistów a nie promować akceptowanie fikcji, bo to etyczne nie jest. Zwłaszcza, że bez takiej zmiany przepisów prawa ocenianie zaangażowania kogoś w działalność konspiracyjną jest bardzo trudne, jeśli opiniowany nie wykonywał konkretnych konspiracyjnych działań. Jak stawiać granice, gdzie kończy się rola małżonka a zaczyna działacza? To nigdy nie będzie jednoznaczne, a osoby zasiadające w Radzie to ludzie z gruntu uczciwi, którzy poprzez osobistą działalność w strukturach opozycyjnych uczestniczyli w bezpośrednich działaniach konspiracyjnych (druk, kolportaż, nadawanie audycji podziemnego radia) w warunkach realnego zagrożenia uwięzieniem. Sami też niejednokrotnie byli aresztowani, spędzili wiele miesięcy czy kilka lat w więzieniach a do tego byli latami ścigani i represjonowani przez komunistyczną bezpiekę.
Drugi punkt, w którym mija się Pan Lech Parell z prawdą to stwierdzenie, że Pomorska Rada podała się prawie w całości do dymisji w proteście przeciwko powołaniu Pana na stanowisko szefa urzędu. To nieprawda. Rezygnację z członkostwa w Radzie złożyły tylko dwie osoby – ja, w proteście wobec zapowiedziom rządu, że przywrócone zostaną przywileje emerytalne esbeków (nie wobec powołania Pana Lecha Parella na szefa UdsKiOR) oraz dzień później – Ania Kołakowska, najmłodsza więźniarka stanu wojennego.
Moja motywacja była prosta a intencje czyste – w latach osiemdziesiątych spędziłem prawie cztery lata w więzieniu i drugie tyle byłem poszukiwany listem gończym za działalność w konspiracyjnych strukturach NSZZ Solidarność i Solidarności Walczącej. Dla mnie pozbawienie przywilejów dawnych esbeków było aktem dziejowej sprawiedliwości. Rząd, który te przywileje im chce przywrócić, nie jest dla mnie rządem, z którym można współpracować. Tylko tyle.
W Radzie zasiada jeszcze siedmiu członków, trzeba podkreślić: krystalicznie uczciwych. Oczywiście ma Pan prawo ich odwołać. Proszę się tylko zastanowić, czy ma Pan podstawy, poza osobistą niechęcią powodowaną politycznymi układankami.
Roman Zwiercan
były więzień polityczny