Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych

Nazywano ich bandytami i faszystami. Oskarżano o antysemityzm i zbrodnie, których nie popełnili. Torturowano ich, mordowano i chowano w bezimiennych grobach. Mieli trafić na śmietnik naszych narodowych dziejów, niczym Maciej Chełmicki w filmie „Popiół i diament” Andrzeja Wajdy.

A ci, którzy przeżyli represje, jeszcze przez wiele lat byli pilnie obserwowani przez aparat bezpieczeństwa PRL. Czym zawinili Żołnierze Wyklęci albo raczej Niezłomni? Ich winą było to, że byli patriotami, którzy nie godzili się na zniewolenie Polski pod rządami komunistów, narzuconych przez Związek Sowiecki. W znakomitej większości byli to żołnierze, którzy brali udział w walkach od początku wojny, od 1 września 1939 roku. Do końca pozostali wierni złożonej przysiędze wojskowej, w której słowa „bronić Ojczyzny do ostatniej kropli krwi”, nie były pustym zwrotem. Podobnie jak: „Tak mi dopomóż Bóg”. Te słowa dawały im siłę, dzięki której walczyli i żyli nadzieją na zwycięstwo.

Niestety, oczekiwana pomoc od naszych zachodnich sojuszników nie nadeszła. Na zasłużoną chwałę czekali długo, bardzo długo. Dopiero Prezydent Lech Kaczyński zainicjował obchody święta państwowego – Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych 1 marca każdego roku. Nie była to data przypadkowa. Tego dnia, w 1951 roku w więzieniu mokotowskim w Warszawie zostali zamordowani przywódcy IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość z prezesem WiN ppłk Łukaszem Cieplińskim („Pług”, „Ludwik”). Wśród zamordowanych znajdował się major Adam Lazarowicz (ps. „Klamra”), zastępca prezesa IV Zarządu Zrzeszenia WiN. Został pochowany w bezimiennym grobie, do dzisiaj nie jest znane miejsce pochówku. Wnuk Romuald Lazarowicz, chociaż nigdy nie poznał osobiście swego znamienitego Dziadka, kontynuował walkę o pełną wolność dla Polski, będąc działaczem opozycji w PRL, jednym z filarów podziemnej konspiracji i bliskim współpracownikiem przewodniczącego Solidarności Walczącej, Kornela Morawieckiego. Kod wolności, jakim żyły osoby pokroju rodziny Lazarowiczów i wiele innych sprawił, że dzisiaj możemy cieszyć się wolną i niepodległą Polską. Niestety, komuś bardzo zależy na tym, aby znowu dotknęło tych patriotów zapomnienie. Z programu nauczania historii ruguje się temat Żołnierzy Niezłomnych. Są propozycje, aby święto Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych zastąpić czymś nowym. Czym? Kolejnym fałszerstwem? Bo przecież faktów historycznych nie da się zastąpić.

Profesor Maria Turlejska była komunistyczną działaczką, mocno zaangażowaną w budowę „zrębów Polski Ludowej”. Jej mąż, Jan Turlejski, białoruski i sowiecki działacz komunistyczny, zginął w 1941 r. pod Wiaźmą w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach podczas próby przerzutu tzw. pierwszej grupy inicjatywnej Polskiej Partii Robotniczej, której zadaniem było odtworzenie na terenie Polski ruchu komunistycznego, zależnego od Sowietów. Podaję te fakty dlatego, by zobrazować stosunek Turlejskiej jako historyka wobec rzeczywistości pierwszych powojennych lat. Ale nawet Turlejska, tak daleka od stosowania krytyki wobec władzy w tamtym czasie, nie mogła pominąć faktu tworzenia w aparacie bezpieczeństwa tzw. „band pozorowanych”. W swojej pracy „Te pokolenia żałobami czarne”, wydanej w Londynie, pisała: oddziały pozorowane tworzono po to, aby przeniknąć do reakcyjnego, zbrojnego podziemia w celu zdobycia informacji o nim. Wiemy z autopsji, że już jesienią 1944 r. w Otwocku utworzona została specjalna szkoła przy Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej do szkolenia dywersantów i terrorystów. Z tej właśnie kadry, szkolonej celowo, powstały pierwsze oddziały pozorowane.

Inny działacz z tamtego czasu, pułkownik Edward Gronczewski ps. „Przepiórka”, który podczas wojny był w oddziałach Gwardii Ludowej i Armii Ludowej, a więc jak najbardziej związanej z ówczesną sowiecką jaczejką, we wspomnieniach wydanych w 1976 pisał o odprawie, jaka miała miejsce w czerwcu 1945 roku w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego: W trakcie odprawy doszliśmy do wniosku, że należy wysłać w teren niewielkie, lecz bardzo dobrze uzbrojone grupy pseudopartyzanckie. Ze względu na to, że aresztowań dokonywaliśmy w różnych okolicznościach, lecz z reguły w sposób tajemniczy, i występując w większości wypadków jako banda, wprowadzaliśmy wielkie zamieszanie wśród poszczególnych organizacji podziemnych i doprowadzaliśmy do antagonizmów i wzajemnych uprzedzeń. Każde aresztowanie, starcie czy „wsypę” jedna organizacja przypisywała drugiej. W podziemiu nikt nikomu nie wierzył. We wszystkich posunięciach dopatrywano się podstępu i prowokacji. Fakt ten niewątpliwie należy uznać za najważniejsze z naszych osiągnięć. Wobec ludności stosowano taktykę zastraszania i odpowiedzialności zbiorowej. Pułkownik Ludowego Wojska Polskiego Janusz Zarzycki, pochodzący z rodziny żydowskiej (Neugebauer), szef Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, w memoriale „Taktyka walki z bandami” z 1946 roku, pisał: Postawić zasadę odpowiedzialności zbiorowej wsi za zbrodnie dokonywane na jej terenie, w skrajnych przypadkach przy napotkaniu na zbrojny opór wsi, spalenie wsi. Przypomina to metody represji i odpowiedzialności zbiorowej identyczne, jakie stosowali Niemcy wobec Polaków podczas okupacji.

Działania komunistycznych władz i ich aparatu bezpieczeństwa czyli Urzędu Bezpieczeństwa i Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego, zostały dobrze rozpoznane przez wywiad i kontrwywiad niezależnych od siebie jednostek wojskowych działających w konspiracji. Już w czerwcu 1945 roku: jakieś nieznane, uzbrojone oddziały grasują w nocy i w imię patriotyzmu, pod groźbą kary śmierci nakładają na Polaków wysoką kontrybucję lub grabią majątek rzekomo na cele podziemnej organizacji. Przy tym katują ludzi, bijąc dzieci i łamiąc ręce niewiastom. W innych meldunkach pisano o „zrabowanych pierścionkach, obrączkach i złocie”, które zostało znalezione przy pojmanych przez „leśnych” członków jednej z band pozorowanych.

W czasach mego dzieciństwa zaczytywałem się książkami Nienackiego o przygodach Pana Samochodzika, detektywa – amatora i historyka sztuki, który odzyskiwał zaginione skarby. Takich jak ja były tysiące, może nawet setki tysięcy. Wydawane w PRL książki Nienackiego rozchodziły się jak ciepłe bułeczki, sprzedawane „spod lady” u zaprzyjaźnionych ekspedientek z księgarń. Znając zasięg odbioru książek tego popularnego wśród młodzieży pisarza, komunistyczna władza postarała się, by wykorzystać ten fakt do fałszowania prawdy historycznej. Począwszy od 1957 roku na łamach łódzkiego „Głosu Robotniczego”, organu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, rozpoczął się druk „Warszyc”, o „działalności zbrojnej bandy Sojczyńskiego”. Materiał do cyklu artykułów został dostarczony przez Służbę Bezpieczeństwa. Został on tak dobrany, by pokazać „Warszyca” jako zbrojnego watażkę, bandytę, który „strzela do niewinnych ludzi”.

Nienacki nie był głupi. Wiedział, że dzięki tym artykułom nie zdobędzie przychylności czytelników, dlatego podpisywał je jako „Ewa Połaniecka”. Dopiero książkowa wersja (Worek judaszów) wydana w 1961 roku, została podpisana nazwiskiem Nienacki. Warto przy tym dodać, że i ów „Zbigniew Nienacki” to także pseudonim literacki Zbigniewa Nowickiego. Autor był agentem SB, mieszkał w Jerzwałdzie na Mazurach, jego przyjacielem był minister Mieczysław Moczar (Mikołaj Demko), z pochodzenia Białorusin, jeden z najbardziej zaangażowanych w tworzeniu komunistycznego aparatu bezpieczeństwa w Polsce. Na podstawie książki Nienackiego reżyser Jerzy Passendorfer nakręcił w 1971 roku film „Akcja Brutus”. Przez wiele lat zafałszowana postać „Warszyca” miała straszyć i przestrzegać przed skutkami oporu wobec komunistycznej władzy.

Jakie intencje przyświecają obecnym decydentom, którzy przy „odchudzeniu programów nauczania”, chcą wyrugować pamięć o Żołnierzach Wyklętych? W jednym z odcinków serialu „Polskie Drogi” z 1976 roku, jeden z bohaterów mówi: „Polak jest z natury przekorny. Jak mu zabraniają, to on spróbuje”. Pamiętam, jak w latach 80. Polacy sięgali po druki „drugiego obiegu”, w których podawano informacje niedostępne w „normalnym” czyli jawnym obiegu. Czy w podobny sposób ma wyglądać nasza odpowiedź na decyzje obecnej władzy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *