Ćwierczakiewiczowa jakiej nie znacie

Jak wyglądało Powstanie Styczniowe od kuchni? Zwłaszcza od najlepszej kuchni w Warszawie czyli przestrzeni należącej do legendarnej już za życia Lucyny Ćwierczakiewiczowej?

Jeśli przypadkiem ktoś nie wie jeszcze, kim była Lucyna Ćwierczakiewiczowa, spieszę z wyjaśnieniem, że to taka dziewiętnastowieczna Magda Gessler. Tyle, że bez własnej restauracji i kultowego programu w telewizji. Po dziś dzień starsze i młodsze gospodynie domowe korzystają z jej książek kucharskich, które na współczesne sobie czasy były niezwykle nowoczesne i co najważniejsze adresowane i dostępne także dla osób średniozamożnych. Prócz książek stricte kucharskich, pani Lucyna pisała też (i sprzedawała na pniu) książki dotyczące prowadzenia domu, pielęgnacji urody, higieny, zdrowia i zasad dobrego wychowania. Do tego była autorką tekstów w popularnych czasopismach takich jak „Kłosy” czy „Tygodnik Ilustrowany”. Nie mogę też przemilczeć faktu, że nakłady jej książek przewyższały wydania dzieł Mickiewicza i Słowackiego.

Fascynacja kuchnią

Czy zawsze chciała zajmować się kuchnią? Nie. Zresztą, panience z tak dobrego warszawskiego domu z jakiego się wywodziła, absolutnie to nie przystawało. Jej ojciec Fryderyk von Bachman był radcą prawnym w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu i jak wskazuje nazwisko posiadał tytuł szlachecki. W jego ślady zawodowe poszedł również starszy brat Lucyny, Karol. Mimo, że nasza bohaterka ma silne korzenie niemieckie uważa się za Polkę, podobnie zresztą jak jej rodzice. Rodzina von Bachman należy do zboru kalwińskiego, ale jeśli zachodzi taka potrzeba modli się także w kościołach katolickich. Ćwierczakiewiczowa wyniosła z kalwińskiej tradycji zasadę, że człowiek pracuje nie tylko dla własnego sukcesu finansowego, ale również dla innych. Dlatego też przez całe życie spektakularne dochody, jakie przynoszą jej książki, dzieli między własną rodzinę, a potrzebujących.

Kuchnią fascynuje się jednak od dzieciństwa. Lubi przesiadywać w kuchni i przyglądać się pracy kucharek, z czasem zaczyna się w nie również włączać. Kiedy zaczyna prowadzić własny dom i wydawać rozmaite przyjęcia, bardzo szybko w Warszawie robi się głośno o jej nieprzeciętnych umiejętnościach kulinarnych. Przychodzi też moment, w którym wiele osób prosi ją o przepisy na poszczególne potrawy. Lucyna chętnie się nimi dzieli, nie robi z nich żadnej tajemnicy. Z czasem proszących o receptury jest tak wielu, że mąż sugeruje jej by stworzyła książkę z własnymi przepisami. Ćwierczakiewiczowa uznaje to za świetny pomysł, pisze książkę, jednak nie ma jej za co wydać, a warszawskie wydawnictwa nie są zainteresowane inwestowaniem własnych środków w jej publikację. Kobieta więc zapożycza się. I to na grube pieniądze. Zaczyna mieć problemy ze snem, bo martwi się, że książka sprzeda się słabo i nie będą mieli z mężem z czego oddać długu. Nieoczekiwanie jednak, wydany w 1858 roku tytuł „Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast” bardzo szybko okazuje się bestsellerem. Lucyna ma 32 lata, przestaje być żoną przy mężu i staje się niezależna finansowo. Wkrótce spłaca zaciągnięty na wydanie książki dług. Dwa lata później publikuje „365 obiadów za pięć złotych”, które zostaną wznowione aż 19 razy. Później wychodzą jeszcze m.in. „Poradnik porządku i różnych nowości gospodarskich” czy „Nauka robienia kwiatów bez pomocy nauczyciela”. W 1883 roku za wydania swoich książek otrzymała w sumie 84 tysiące rubli, co stanowiło niemal trzykrotną wartość sporego majątku ziemskiego.

Powstanie Styczniowe

Ćwierczakiewiczowa, mimo swych niemieckich korzeni, nie tylko czuje się Polką, ale słynie z patriotyzmu. Gdy wybucha Powstanie Styczniowe i rzesze jego uczestników trafiają do więzień lub są zsyłani na przysłowiowy Sybir, Lucyna organizuje w swoim domu przyjęcia dla prominentnych urzędników carskich i pracowników Cytadeli, i racząc ich specjałami ze swej kuchni namawia do uwolnienia więzionych powstańców albo łagodzenia wyroków. Przez rosyjskich „pośredników” dostarcza też osadzonym paczki z żywnością i ubraniami. Ponadto bierze pod swe skrzydła rodziny skazanych, które nie tylko tracą swych żywicieli, ale także zmagają się z konsekwencjami konfiskaty majątków. I bynajmniej nie zajmuje się tym dorywczo, ale systematycznie i tak długo jak trzeba. Do tego wszystkiego potrafi na Krakowskim Przedmieściu zatrzymać przechodnia w ciepłych, porządnych butach, osobiście mu je zdjąć i zarekwirować pozostając głuchą na jego protesty. Dlaczego to robi? Bo obok przejeżdża więźniarka wioząca powstańców na zesłanie, a wiadomo przecież, że na Sybirze porządne, ciepłe buty to towar na wagę złota. Mimo swej sporej nadwagi biegnie energicznie do więźniarki, zatrzymuje woźnicę i przekazuje zdobyty łup skazańcom. Na któregoś muszą pasować. A kiedy nowo wybrany, metropolita warszawski abp Zygmunt Szczęsny Feliński (późniejszy błogosławiony), nakłania zebranych w katedrze wiernych, by nie śpiewali w kościołach patriotycznych pieśni, Ćwierczakiewiczowa podchodzi do ołtarza i bezpardonowo gromi hierarchę. Po stłumieniu powstania, Ćwierczakiewiczowa, podobnie jak rzesze innych Polek, nosi się przez kilka lat na czarno by zamanifestować swą żałobę i jednocześnie niezgodę na brak wolności.

Mówią, że współpracujesz pani z Rosjanami

Ponieważ Lucyna wyciąga skazańców z Cytadeli i innych więzień bardzo dyskretnie, a za to nie kryje się z przyjęciami dla carskich oficjeli, Warszawa zaczyna huczeć od plotek, że Ćwierczakiewiczowa współpracuje z zaborcami i donosi na walczących o niepodległość rodaków. Dochodzi do tego, że dawni dobrzy znajomi omijają ostentacyjnie ją szerokim łukiem na ulicy, a na jej odczyty nie przychodzi ani jedna osoba, nawet jeśli spotkanie z nią organizowane jest w odległym od Warszawy mieście. Nasza bohaterka początkowo nie rozumie o co chodzi, po jakimś czasie jednak przyciska jednego ze znajomych i słyszy: „Mówią, że współpracujesz pani z Rosjanami, a nawet ich u siebie gościsz.”

Ćwierczakiewiczowa jest załamana tym, co usłyszała. Zastanawia się, jak oczyścić się z tych strasznych zarzutów, ale w końcu dochodzi do wniosku, że prawda sama wyjdzie na jaw. Czas pokaże, że miała rację. We wspomnieniach z Powstania Styczniowego pisano o bohaterstwie i niezłomności kobiet. Badacze tego okresu dowiedli nie tylko uczciwości Lucyny, ale także jej wielkiego zaangażowania w działalność tajnej kobiecej organizacji pomocowej. „Pani Lucyna Ćwierczakiewiczowa, tak wówczas znana w niektórych kołach Warszawy, pomimo swej niekiedy żenującej oryginalności w stosunkach towarzyskich i niespodzianek stąd wynikających, była bardzo uczynną i zapobiegliwą w sprawach związanych z powstaniem” – zaświadczyła Stefania Wilska, uczestniczka tego zrywu. Co ciekawe, o patriotyzmie Ćwierczakiewiczowej przekonywała także Eliza Orzeszkowa, mimo, że obie panie, mówiąc delikatnie, niezbyt za sobą przepadały.

Ja dla mojego rodzinnego kraju nic nie zrobiłem

Wieści o zaangażowaniu Lucyny w pomoc powstańcom styczniowym dotarły nawet do Ignacego Paderewskiego. Wspomniał o tym w czasie biesiady z Ćwierczakiewiczową, co skrzętnie odnotowała w swych pamiętnikach wspomniana wcześniej Stefania Wilska. „Czymże są moje muzyczne sukcesy wobec sławy pani? – pytał kompozytor. – Iluż to mężów, których żony dzięki pani znają się na kuchni, błogosławi i nowsze czasy błogosławić będzie działalność pani, kiedy już może moja muzyka przebrzmi.” Ćwierczakiewiczowa odrzekła mu na to: „Ktoś powiedział, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek, do tego zdania zastosowałam moją działalność. Ty zaś mistrzu, grą i twórczością swoją trafiasz do dusz i serc wszystkich ludzi. Mamy więc oboje pewne, choć różne zasługi.” Tu Paderewski poważnie i z uczuciem ucałować miał rękę swej rozmówczyni i zaraz potem dodał: „A działalność pani w roku 1863? Czy Warszawa mogłaby zapomnieć o niej? Ja dla mojego rodzinnego kraju nic nie zrobiłem.” „Ale ma pan przed sobą jeszcze długie życie” – odparła Ćwierczakiewiczowa, a jej słowa, jak czas pokazał, miały w sobie coś z proroctwa.

Dziś trudno przecież myśleć o Paderewskim inaczej niż wielkim działaczu niepodległościowym, premierze wolnej Polski czy mężu stanu. Jednak w tamtym momencie, w czasie tamtej biesiady, Lucyna Ćwierczakiewiczowa była dla Paderewskiego wzorem patriotyzmu i walki o niepodległość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *