Polskie ślady we Włoszech – Styka i Iwaszkiewicz
Capri – niewielka wyspa w Zatoce Neapolitańskiej – to jedna z najpiękniejszych włoskich wysp. Wspaniałe widoki, błękitne morze i strome skały, niemal pionowo wystające z wody – robią niezapomniane wrażenie. Leopold Staff swój zachwyt oddał pisząc:
Na morzu wyspa górska: miniatura Tatr,
Jeno że Morskie Oko, miast w środku, jest wkoło
I miast smreczków, tyrsami winnic wstrząsa wiatr,
Jak niewidzialny tancerz, co pląsa wesoło.
Urzeczony kapryjskim krajobrazem i przyrodą wyspy był również malarz Jan Styka (1858 – 1925). W 1919 roku artysta kupił na Capri okazałą willę z dużym dziedzińcem. Według niektórych rezydencja miała być prezentem od jakiejś Amerykanki. Melchior Wańkowicz, mistrz reportażu, odnotował spotkanie z Janem Styką w jego nowym domu:
To było w roku śmierci Styki, który mieszkał na Capri. Zobaczył mnie w kajaku na Marina Grande i zaprosił na obiad. Szedłem, jak wylazłem z kajaka, w przepasce na biodrach. Na obiad były przepiórki. Willa, podarowana przez amerykańską wielbicielkę, była urzekająca, przepiórki delicyjne.
Willa Certosella była już wówczas „Museo Quo vadis” czyli placówką, której powstanie zawdzięczamy inicjatywie, pasji i pracy jednego człowieka. Jan Styka, który powołał do życia to tematyczne muzeum, doskonale rozumiał rolę jaką powinny pełnić w społeczeństwie takie miejsca. Często ubolewał, że w Polsce jest zbyt mało muzeów. Swoje rozważania na ten temat podsumowywał w taki oto sposób:
Gdybym miał pieniądze, które nasza polonia rok rocznie przepuszcza zagranicą, tobym tyle pozakładał galerji i muzeów, że nawet Kulików, Rzeszów i Podgórze miałyby swoje muzea miejskie.
I tak w pięknej scenerii Capri powstało miejsce, w którym eksponowane były obrazy i rysunki przedstawiające epizody z dzieła Henryka Sienkiewicza autorstwa Jana Styki. Muzeum funkcjonowało zaledwie kilka lat, dysponowało własną pieczęcią, a kapryjczycy mogli zwiedzać je za darmo. Po śmierci Styki w kwietniu 1925 r. czyniono starania, aby zasoby muzeum trafiły do Polski. Niestety niepochlebne opinie środowisk artystycznych na temat malarstwa współtwórcy Panoramy Racławickiej przełożyły się na wytworzenie fatalnej atmosfery wokół muzeum i jego zbiorów, które z czasem uległy rozproszeniu.
Muzea powstawały zawsze jako „pamięć kontekstów”. Na Capri, dzięki malowanym epizodom z „Quo vadis”, kontekstem stało się arcydzieło polskiego noblisty, który skupiał w sobie ducha narodu i reprezentował jego charakter w świecie. Muzeum założone przez Jana Stykę zarządzało w pewien sposób pamięcią o Sienkiewiczu, organizując ją wokół scen i postaci z jego powieści. Było swoistym fenomenem, donacją jednego artysty, przy czym – jak to najczęściej bywa w takich przypadkach – nie nosiło jego imienia, tylko poświęcone zostało rzymskiej powieści Sienkiewicza i początkom chrześcijaństwa. Zlokalizowano je na jednej z najsłynniejszych i najbardziej urokliwych wysp świata, której piękno sławiło wielu polskich poetów, m.in. Juliusz Słowacki, Leopold Staff czy Roman Brandstaetter.
Dawna siedziba muzeum przy kapryjskiej via Tragara zachowała się do dziś. Od lat w tym budynku działa 3-gwiazdkowy hotel. Wnętrza zostały przystosowane do funkcji, jaką pełni teraz willa. Nadal używana jest nazwa Certosella. Obecnie właścicielem hotelu jest rodzina Iacono.
Jeszcze w latach 90. XX w. we włoskich kręgach polonijnych zrodziła się inicjatywa upamiętnienia Jana Styki tablicą umieszczoną na elewacji jego dawnej willi. Podkreślano, że byłby to ważny polski akcent przy trasie prowadzącej turystów na taras z widokiem na słynne skały Faraglioni. Dodatkowym argumentem było również to, iż nieopodal upamiętniono pobyty na Capri innych wielkich ludzi – Winstona Churchilla czy Pabla Nerudy.
Po latach idea przypomnienia mieszkańcom wyspy postaci Jana Styki została na nowo podjęta przez ks. Arkadiusza Noconia z Rzymu. Tym razem sprawa została doprowadzona do szczęśliwego końca. Ksiądz Nocoń ufundował wysmakowaną tablicę i na willi Certosella pojawił się wreszcie znak świadczący o obecności na Capri naszego rodaka oraz informujący o muzeum, które tam działało.
Uroczystość odsłonięcia tablicy miała miejsce 26 października 2014 r. i wzięli w niej udział przedstawiciele miejscowych władz z burmistrzem Giannim De Martino na czele, ks. Arkadiusz Nocoń, przedstawiciele włoskiej Polonii, znawca historii wyspy prof. Raffaello Vacca oraz członkowie rodziny Iacono. Obecni właściciele dawnej willi Jana Styki są dumni z faktu, że mieszkają i pracują w miejscu, które ma niebanalną historię związaną z polskim artystą.
San Gimignano
San Gimignano jest jednym z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast Europy i z pewnością najbardziej charakterystycznym w Toskanii. Wszystko za sprawą wysokich, czworokątnych wież, które wyróżniają się w jego panoramie. Stąd też trafne określenie miasteczka mianem „średniowiecznego Manhattanu”.Tak o San Gimignano pisał Jarosław Iwaszkiewicz (1894-1980) – znakomity prozaik, poeta i eseista:
Całe jest jakąś dekoracją do dziejów, które przebrzmiały czy w ogóle nie nadeszły. Na placu przed katedrą wędrowne trupy śpiewacze dają teraz czasami przedstawienie oper Rossiniego, ale nie dla tych przecie pełnych wdzięku utworów stworzyła średniowieczna rywalizacja te wieże, te mury. San Gimignano delle belle torre – tak się nazywa to miasto w języku popularnych skrótów. Wież tych teraz sterczy trzynaście, a jeszcze stosunkowo niedawno było trzydzieści pięć. Nie miały właściwie żadnego przeznaczenia, tylko w zapale czysto sportowym mieszkańcy tego zakątka, każdy nad swoim domem, budowali z żółtego kamienia okolicznych wzgórz taką wieżę: czyja będzie wyższa? Aż nareszcie sam magistrat prześwietnego miasta zbudował jedną wieżę na ratuszu i wydał rozkaz, żeby żadna inna „prywatna” wieża nie przewyższała magistrackiej. Oczywiście nikt już wtedy nie chciał budować i tak zostało San Gimignano po dziś dzień ze swoimi bezcelowymi, pustymi wieżami; pomiędzy ich żółtymi kamieniami wyrosły graby i oliwki, mieszkania pod wieżami zubożały i stały się puste…
Jarosław Iwaszkiewicz podróżował na Półwysep Apeniński wielokrotnie. W „Podróżach do Włoch” podzielił się swymi wrażeniami z czytelnikiem. Jest on dość specyficznym cicerone. Odmalowuje klimat i charakter opisywanego miejsca i jednocześnie próbuje zrekonstruować jego genius loci. Reportaże z wędrówek po Italii to również refleksje nad własną twórczością i własnym życiem. Poza tym Iwaszkiewicz zastanawia się także nad fenomenem podróży. Odkrywamy z nim wiele miejsc, które zainspirowały jego twórczą wyobraźnię. Podróż jawi się w tekstach Iwaszkiewicza jako metafora kształtowania „osobowości artystycznej” pisarza.
San Gimignano na pewno zrobiło na nim wielkie wrażenie. Jego wyjątkowość i malowniczość nikogo nie pozostawiają obojętnym. Na jednym z budynków w miasteczku odnajdujemy tablicę poświęconą Jarosławowi Iwaszkiewiczowi. Znajduje się na niej napis: „La poesia non si scrive / La poesia si dice” ( Poezja nie jest pisana/ Poezja jest mówiona).
Ten polski ślad w San Gimignano dokumentuje w pewien sposób pobyty Jarosława Iwaszkiewicza we Włoszech.