W pierwszych latach niepodległości II Rzeczypospolitej (1918-1939) zdrajcy z KPP (dla młodszych, szczęśliwych czytelników informacja, że chodzi o Komunistyczną Partię Polski) opowiadali się za przyłączeniem polskiego Górnego Śląska do Niemiec. KPP tłumaczyła, że w ten sposób prędzej zrobi się tam rewolucję – a ta była celem samym w sobie. Właśnie upływa mniej więcej sto lat, jak w ten sposób internacjonaliści starali się bałamucić Ślązaków i międzynarodową opinię publiczną. Skądinąd z miernym skutkiem. Po upływie wieku liczne sieroty po KPP, kosmopolici i internacjonaliści brzmią inaczej, ale jakże znajomo. Teraz słyszymy brednie, że najemnicy – Rosjanie na Białorusi nie są groźni, bo raptem jest ich, cytuję: „dwa autobusy” (sic!). A w ogóle to gierka PiS-u i Kaczyński z Morawieckim, którzy nakręcają atmosferę wojenną, żeby wygrać wybory…
Muszę powiedzieć, że wpisywanie się w narrację Kremla – bo przecież Mińsk samodzielnej narracji nie ma i działa jak membrana, pas transmisyjny Moskwy – jest dość niesamowite, wyjątkowo bezczelne, a jednocześnie, w obliczu trwającej już 16 miesięcy agresji Rosji na naszego wschodniego sąsiada, raczej karkołomne. Wręcz prowokuje do pytań o motywację tych ludzi i ich całego środowiska. W najlepszym wypadku jest to skrajna bezmyślność i totalny zanik instynktu państwowego. Jeśli jednak inaczej, to pojęcie „Targowica” nasuwa się samo.
Jest jeszcze jedna rzecz, nie mniej fatalna, która wynika z powyższych enuncjacji liderów opozycji. To demobilizowanie polskiej opinii publicznej poprzez wpieranie jej idiotyzmów, które w skrócie można by przedstawić tak: „Nic nam nie grozi, to tylko Pisiory nakręcają histerię wojenną. Wyluzujcie, rodacy”. Niestety jest w Polsce wcale niemała część ludzi, której nienawiść do rządu zasłania racjonalne widzenie rzeczywistości takiej. Cóż, wszystko już w najnowszej historii Polski było i boleśnie powtarza się. Czasem jako farsa, czasem jako kolejny dramat. Pamiętam doskonale, jak te same formacje polityczne i ci sami politycy (od siedmiu boleści) demonstrowali lekceważenie zagrożenia ze strony Rosji po przejęciu władzy w 2007 roku oraz przed i po szczycie NATO w Bukareszcie w 2008, gdzie koalicja niemiecko-francusko-włoska wbrew Polsce i USA zablokowała drogę Gruzji do NATO, co kilka tygodni potem zaowocowało agresją Rosji na ten kraj. Ale również przed Smoleńskiem 2010 i po nim pamiętamy, jakie padały słowa.
Te same partie, ci sami ludzie, ta sama skrajna nieodpowiedzialność ocierająca się o zdradę.