Na siedmiu oficjalnych i nieoficjalnych kandydatów na prezydenta USA z Partii Republikańskiej większość, bo czterech, opowiedziała się już za nieangażowaniem się Stanów Zjednoczonych Ameryki w wojnę w Europie Wschodniej. Wśród tej czwórki jest dwóch głównych faworytów (Trump i de Santis) w prawyborach partii, której symbolem jest słoń. Nie należy tego lekceważyć tylko dlatego, że Republikanie są w opozycji. Po pierwsze: za trochę więcej niż półtora roku odbędą się w największym mocarstwie świata wybory prezydenckie. Zmiana władzy jest tam możliwa, a nawet dość prawdopodobna, choć nie jest to wcale pewnik. Po drugie: nawet Partia Republikańska będąca w opozycji może wpływać i wpływa na politykę międzynarodową USA. Bynajmniej nie tylko i może nawet nie głównie przez udział swoich reprezentantów w komisjach spraw zagranicznych oraz bezpieczeństwa i obrony Senatu i Izby Reprezentantów. Przede wszystkim przez… kampanię wyborczą! Tak, to nie pomyłka. W sytuacji tak bardzo wyrównanych sił wyborczych – widać to było po niedawnych wyborach do Izby Reprezentantów oraz częściowych do Senatu i na stanowiska blisko 40 gubernatorów stanów – rządzący Demokraci będą bardzo pilnie wsłuchiwać się w narracje Republikanów. Także tę dotyczącą polityki zagranicznej, choć nie ona oczywiście jest głównym tematem kampanii i głównym powodem podejmowania wyborczych decyzji przez Jankesów (na całym świecie zresztą polityka międzynarodowa nie decyduje o preferencjach wyborczych – żeby było jasne: także w Polsce). Demokraci nie pozwolą, aby Republikanie mieli wyraźnie inną narrację niż oni sami. Rządzący obóz liberalno-lewicowy nie dopuści, aby miliony głosów Amerykanów, którzy z różnych powodów są przeciwni angażowaniu się USA w wojnę w Europie, poszły na Republikanów. Skoro tak, to możemy spodziewać się złego scenariusza: przesunięcia się 46. w dziejach USA prezydenta czyli J. R. Bidena w kierunku bardziej „pacyfistycznym”, dalej od „zimnowojennego”. Jeszcze nie dziś, jeszcze nie jutro, ale im bliżej wyborów ten skręt – fatalny dla Ukrainy, zły dla Polski i Europy – nie jest wykluczony…