jako symbol i motyw malarstwa
Zwycięzca śmierci piekła i szatana
Wychodzi z grobu dnia trzeciego z rana
Tak śpiewamy w dniu Zwycięstwa. Brak w Ewangeliach opisu zmartwychwstania. Ten brak stanowi o wiarygodności przekazu ewangelicznego. Mamy natomiast materialne świadectwa pośrednie, niejako zdjęcia: ciało zmarłego Jezusa Chrystusa po kaźni sekundę przed zmartwychwstaniem – Całun Turyński i następnie Chusta z Manopello.
„Obraz nie powstał zatem przez nałożenie farby na tkaninę, ale w wyniku spowodowanej przez silne promieniowanie zmiany włókien materiału nośnego”. Jak twierdzi chemik i lekarz Gosbert Weth, po szczegółowych badaniach w 2024 roku. Sekundę po tym twarz ożywającego Jezusa z otwartymi oczami. Jest to zatem „archeiropoietos” – wizerunek postaci stworzony w nadnaturalny, cudowny sposób, nie ręką ludzką.

Moment zmartwychwstania prowokował przez stulecia malarzy i teologów do tworzenia wizji tego momentu – wyjścia z grobu i najróżniej sobie to wyobrażano. Nie zawsze grób był takim grobem jak w Palestynie, lecz takim, jakim były groby w Europie. Bardziej też wizje te zbliżały się do znanej z opisów sceny Wniebowstąpienia.
Dwie tradycje utrwaliły się w praktyce obrazowania ewangelicznego przekazu – bizantyjska (grecka) i rzymska, późniejsza ale właśnie wizyjna i odnosząca się do momentu wyjścia z grobu. W tradycji teologii bizantyjskiej ikony w zasadzie przedstawiano raczej zejście Zbawiciela do otchłani i spotkanie z duszami oczekujących na Niego naszych pierwszych Rodziców i proroków i inne dusze sprawiedliwych. Różnica zaś polega na tym, że ikona (obraz) stanowi de facto tekst obrazowy, w którym, jak w hieroglificznym zapisie egipskim, przekazana jest informacja o przebiegu zdarzenia lub istocie zjawiska, lub znaczenia osoby – z teologicznego punktu widzenia. Ale to jest właśnie powrót do tego rozumienia funkcji obrazowego przekazu, który został przezwyciężony przez epokę tzw. Rewolucji Greckiej (V – III w. p.n.e.) przeprowadzonej przez rzeźbiarzy (jak Sokrates, Myron) i malarzy (jak Zeuksis, Apelles). Z tymi sztuczkami „rzeźby ruchomej” i „lustrzanego malarstwa” nie mógł pogodzić się niejaki Platon – ojciec „idealistycznej filozofii”.

Z naszego punktu widzenia cała tradycja „sztuki Zachodu” zmierzała jednak w kierunku krytykowanym przez greckiego filozofa, aby po wielkich osiągnięciach włoskiego renesansu i śląskiego baroku rozmienić się na tysiące coraz to nowszych odmian „epifanii piękna”, tak w rzeźbie (w formach przestrzennych), jak i w malarstwie (w akcji malarskiej).

W próbach przedstawienia najważniejszego faktu w historii Wszechświata wciąż pozostajemy w dwóch nurtach organizacji wizualnego przekazu: powrót do tradycji Bizancjum, z jednej strony, a z drugiej realizm i nad-realizm wizyjnych wyobrażeń – w tradycji sztuki Zachodu. Pamiętamy, że Kandinsky, Klee i Mondrian byli mistykami, którzy pragnęli przebić się przez zasłonę pozorów i dotrzeć do wyższej prawdy, a surrealiści odwoływali się do „boskiego szaleństwa” – jak pisał przed laty Ernst Gombrich. Co daje nam współczesne przybliżenia post-bizantyjskie (Jerzy Nowosielski) i postrealistyczne, ale również inspirujące współcześnie aplikacje czystej formy (np. Mark Rothko, Kazimierz Głaz).

Bowiem zdaniem św. Teresy Benedykty od Krzyża (Edyta Stein): Każde prawdziwe dzieło sztuki jest symbolem – obojętnie czy z zamiarem artysty, czy też bez zamiaru i czy jest on naturalistą czy symbolistą. Symbol czyli to, co z nieskończonej pełności ducha, w której uczestniczy każde poznanie ludzkie, zostaje uchwycone i wypowiedziane w taki sposób, że ta pełnia, której żadne ludzkie poznanie nie potrafi wyczerpać, rozbrzmiewa w nim tajemniczo. Dlatego każdą autentyczną sztukę należy rozumieć jako objawienie i każdą działalność artystyczną jako świętą służbę.

Wielki Tydzień 2025