Le(No)wackiej rewolucji ciąg dalszy
Zakaz zadawania i oceniania zadań domowych, manipulacje z podstawą programową, w szczególności języka polskiego i historii, a w sumie obniżanie poziomu nauczania – to jeden z aspektów działań obecnego kierownictwa MEN. Warto jednak bliżej przyjrzeć się tej dość skutecznej destrukcji polskiej szkoły, zwłaszcza w sferze lewackiej indoktrynacji; działaniom, które często giną w morzu rzekomo nowatorskich rozwiązań, wrzutek, balonów próbnych, a ostatnio w obliczu skandalicznej wypowiedzi „ministry” Nowackiej o „polskich nazistach”.
W przestrzeni medialnej ciągle pojawiają się pomysły resortu edukacji w stylu: próba powrotu do skompromitowanej koncepcji jednego przedmiotu – przyrody zamiast geografii, fizyki, biologii i chemii, zakaz telefonów komórkowych, zmiana terminu ferii, liczba opuszczonych godzin lekcyjnych a klasyfikacja, liczba semestrów, zmiany dotyczące czasu egzaminów. Do tego dochodzą różne pomysły związane ze statusem nauczyciela i korektą Karty Nauczyciela. O ile te ostatnie projekty są efektem nacisków samorządów lub drobnymi ustępstwami na rzecz związków zawodowych, to reszta robi wrażenie zupełnego chaosu. Można oczywiście się zastanawiać, na ile ten wysyp pomysłów wynika jedynie z braku programu i czekania na jeden wspólny Europejski Obszar Edukacji, kiedy Unia zreformuje nam szkołę oraz przebuduje całą podstawę programową w 2026 roku. Na razie przygotowaniem do tej wielkiej zmiany jest tzw. edukacja włączająca. A może to tylko świadoma lub nie, zasłona dymna dla obecnego lewackiego „marszu przez instytucje” w sferze edukacji, której zwieńczeniem będzie dopiero „wielka reforma” w roku 2026.
Ideologiczne szaleństwo
Jednym z jego pierwszych elementów jest likwidacja HiT-u i wprowadzanie edukacji obywatelskiej. Próżno w niej szukać znaczenia suwerennego państwa i miłości do Ojczyzny, wystarczy poruszanie się w pięciu kręgach: szkoła, wspólnota lokalna, Ojczyzna, wspólnota europejska i wspólnota międzynarodowa – wypełnianie dokumentów, dyskusja oraz klimatyzm. Można powiedzieć, że uzupełnia to „szósty krąg”, a więc pomysł wprowadzenia do szkół „w obliczu nieuchronnych zmian klimatu” edukacji klimatycznej na wszystkich poziomach nauczania wplecionej w istniejące już programy nauczania .
Walka z religią
Spektakularnym aspektem kulturowej wojny jest walka z religią i Kościołem, realizowana poprzez zmianę rozporządzenia w sprawie nauczania religii w szkole. Docelowo polega ona na wyrzuceniu katechezy ze szkół, a przejściowo istotnym jej ograniczeniu. Niezgodnie z ustawą o systemie oświaty art. 12 ust.2 (bez porozumienia z Kościołem Katolickim i innymi związkami wyznaniowymi) dokonano jednej nowelizacji, dotyczącej łączenia grup i klas. Następnie przygotowano drugą, dotycząca ograniczenia liczby godzin, która ma być przeprowadzona od nowego roku szkolnego i ograniczy lekcje religii do jednej. W sprawie pierwszej nowelizacji zabrał głos Trybunał Konstytucyjny wskazując na niekonstytucyjność tych przepisów, ale łamanie prawa (gdzie wykładnią jest „oko Tuska” i „zgodność z prawem, tak jak my je rozumiemy”) oraz odrzucanie orzecznictwa Trybunału jest typowe dla tej ekipy także w sferze edukacji. Dodatkowo, rozporządzeniem w sprawie oceniania i klasyfikacji w przedszkolach i szkołach publicznych, obniżono rangę oceny z przedmiotu religia, która od września 2024 nie jest już wliczana do średniej ocen.
Protesty Episkopatu w tej sprawie są słabo słyszalne i giną w obliczu rządowej machiny propagandowej, podpierającej się statystykami uczestnictwa uczniów na szkolnych lekcjach religii.
Edukacja „zdrowotna”
Jednak zasadnicza część tych działań jest nie tylko uderzeniem w rolę wychowawczą szkoły, ale także destrukcją samego społeczeństwa. Realizacja planu odbywa się obecnie pod hasłem edukacji zdrowotnej, a przysłuchując się głosom także środowisk medycznych, można odnieść wrażenie, że jest to całkiem skuteczne. Edukacja zdrowotna, dziś funkcjonuje w ramach kilku przedmiotów, stąd dla niektórych specjalistów połączenie go w jednym miejscu wydaję się atrakcyjnym pomysłem. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego tak złożony przedmiot nauczania, prowadzony na jednej (nie?)obowiązkowej godzinie w klasach IV-VIII szkoły podstawowej, a potem w szkole ponadpodstawowej – ma być rozwiązaniem skutecznym (zwłaszcza gdy treści edukacji zdrowotnej nie będą realizowane w ramach innych przedmiotów) i panaceum na wszystkie problemy zdrowotne w kraju?
Projekt rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie zmiany podstawy programowej kształcenia ogólnego, a w zasadzie dwa projekty – dla wychowania przedszkolnego i szkoły podstawowej oraz drugi dla szkoły ponadpodstawowej (z edukacją obywatelską) dotyczący edukacji zdrowotnej i jego komponentu w postaci edukacji seksualnej – zostały skierowane do konsultacji społecznych 31 października 2024 roku. Uzupełniono je projektem rozporządzenia z dnia 15 listopada w sprawie ramowych planów nauczania dla publicznych szkół (edukacja obywatelska i edukacja zdrowotna). W szkole podstawowej edukacja zdrowotna projektowana jest w wymiarze: w klasach IV-VIII jedna godzina w tygodniu, w szkole ponadpodstawowej jedna godzina (w klasach I-II lub II-III).
Projekt ten wywołał ogromne poruszenie, setki tysięcy wysłanych protestów, a ich skalę władza stara się przemilczeć i ukryć. W ramach prac i analiz eksperckich powstał m.in. opublikowany przez Instytutu Ordo Iuris, raport ekspertów Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, najbardziej chyba solidny pod względem merytorycznym i prawnym, odnoszący się całościowo do nowego przedmiotu edukacja zdrowotna oraz zawierający porównanie treści zawartych w edukacji zdrowotnej i wychowaniu do życia w rodzinie. W ramach konsultacji pojawiła się także krytyczna opinia Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny.
Równocześnie nastąpił ogromny rozwój społecznej aktywności, działania Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, rodziców Odpowiedzialny Poznań, potem Odpowiedzialny Szczecin oraz nauczycieli (Nauczyciele dla Wolności). W tym bardzo duże otwarte wystąpienia: 1 grudnia w Warszawie,11 stycznia w Szczecinie i 12 stycznia w Krakowie.
Istota sprawy
Po pierwsze. Wychowanie do Życia w Rodzinie (WDŻ) był/jest przedmiotem dobrowolnym, realizowanym za zgodą rodziców i bez ocen, natomiast w przypadku edukacji zdrowotnej podjęto próbę wprowadzenia obowiązkowego przedmiotu (w tym edukacji seksualnej) z naruszeniem konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami: art. 48 ust.1 (Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania) i art. 53 ust.3 Konstytucji RP (Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami).
Druga kwestia, kluczowa, to likwidacja przedmiotu WDŻ i zastąpienie go edukacją zdrowotną, a bardzo pobieżna analiza obu dokumentów, czyli podstawy programowej obu przedmiotów, skłania do dość oczywistych wniosków. WDŻ swoją podstawę czerpał z art. 18 Konstytucji RP, który mówi wyraźnie, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo, rodzicielstwo znajdują się pod opieką Rzeczypospolitej. A treści edukacji zdrowotnej stoją w ewidentnej sprzeczności z tym zapisem.
Wracając do istoty sprawy
Główne hasła i pojęcia WDŻ to: rodzina jako wartość, małżeństwo, rodzicielstwo, ojciec, matka, żona, mąż, miłość małżeńska, miłość, męskość, kobiecość, rodzicielstwo, odpowiedzialność, szacunek dla drugiego człowieka, życie jako fundamentalna wartość, dojrzałość, planowanie rodziny, wysiłek, praca, antykoncepcja (oddzielenie środków wczesnoporonnych), dziecko i jego etapy rozwoju, w tym faza prenatalna, problematyka choroby, cierpienia, starości, rodzina także wielopokoleniowa, Dzień Matki, Ojca, Babci, Dziadka, podział na treści odrębne dla chłopców i dla dziewczynek.
Edukacja zdrowotna to brak dostosowania treści do wieku i etapu rozwoju dziecka, w szczególności na etapie szkoły podstawowej (szczegóły zmian fizycznych, dojrzewania, cała lista nieprawidłowości), wprowadzają przymusowo takie pojęcia jak transpłciowość, cispłciowość, stereotypy płciowe, dobrowolna zgoda jako jedyna podstawa do aktywności seksualnej, czy orientacja psychoseksualna (hetero, homo, biseksualna), później w szkole – LGBTQ. Jest to wkraczanie w bardzo intymną sferę dziecka, na siłę, bez pytania rodziców o zgodę, przy całym zespole klasowym.
To co w tym rozporządzeniu jest szczególnie widoczne to sposób potraktowania rodziny, gdzie mowa jest tylko o tzw. „modelach rodzin”, gdzie nie ma miłości, a eksponuje się negatywne zjawiska takie jak przemoc w rodzinie, rozwód, separacja, czy „manipulacje w rodzinie” oraz prawa dziecka i obowiązki rodziców (a dzieci obowiązków nie mają), zamiast miłości „satysfakcjonująca relacja”, dobrostan, techniki relaksacyjne, metody antykoncepcji (dziecko jako efekt niechcianej ciąży). To co uderza w tych zapisach to brak takich pojęć jak chłopcy i dziewczynki (nawet przy dojrzewaniu), ojciec, matka, żona, mąż, miłość małżeńska, męskość, kobiecość, a tylko w szkole ponadpodstawowej pojawiają się słowa „kobiety/dziewczęta”, ale tylko jak badają piersi, a „mężczyźni/chłopcy” jak badają jądra.
Ogrom negatywnych skutków wprowadzania tego przedmiotu w wielu aspektach – psychicznym, moralnym i społecznym – został dokładnie przedstawiony w analizie Instytutu Ordo Iuris oraz w opinii Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny.
Problematyczna będzie z chwilą podpisania tego rozporządzenia (w formie obligatoryjnej, czy dobrowolnej) kwestia faktycznych (a nie formalnych) kwalifikacji do nauczania tego przedmiotu, nowych podręczników i treści w nim zawartych oraz zapewne wejście do szkół tzw. edukatorów wraz z ich „pomocami dydaktycznymi”.
W efekcie masowych protestów, w trwającej obecnie kampanii wyborczej, w Szczecinie 11 stycznia padła deklaracja wicepremiera Kosiniaka-Kamysza o braku obligatoryjności tego przedmiotu. Została ona potwierdzona (z oporem) przez panią Nowacką (rozpaczliwy wpis na X, że ktoś myli MEN z MON), 16 stycznia 2025 padła jej deklaracja, że nie ma obowiązku uczestniczenia w tych zajęciach, a potem słowa premiera Tuska (Jestem raczej zwolennikiem, by stawiać na dobrowolność niż przymus), wzmocnione przeciekiem, że „Donald się wściekł”, mającym uwiarygodnić wycofanie się z najbardziej kontrowersyjnej części tego projektu, a więc obowiązku uczestnictwa w zajęciach. Jednak czy to są słowa ważne tylko do 1 czerwca 2025 roku?
7 lutego 2025 został przekazany do konsultacji projekt rozporządzenia MEN w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji zawartych w podstawie programowej kształcenia ogólnego. Został on wydany na podstawie (?!) ustawy z dnia 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.
Zgodnie z jego pierwszym paragrafem treści dotyczące rodziny, wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji – są realizowane w ramach zajęć „edukacja zdrowotna” i jak czytamy w uzasadnieniu w związku z rezygnacją od roku szkolnego 2025/2026 z przedmiotu Wiedza o życiu w rodzinie – w wyniku wprowadzenia nowego nieobowiązkowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Zgodnie z uzasadnieniem uczeń nie będzie oceniany, przedmiot nie będzie miał wpływu na promocję czy ukończenie szkoły. Zgodnie z par. 6 projektu rodzic będzie mógł wyrazić w formie pisemnej rezygnację z uczestnictwa dziecka w zajęciach, a uczeń pełnoletni może zrobić to samodzielnie.
Co dalej?
Niezależnie od obecnych ruchów MEN, trudno nie zgodzić się ze stanowiskiem Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, konsekwentnie podtrzymującej swoje wcześniejsze postulaty: 1. Pozostawić WDŻ 2. Wycofać edukację zdrowotną 3. Szanować konstytucyjne prawa rodziców do wychowania dziecka. Równocześnie potrzebny jest szeroki front sprzeciwu wobec działań kierownictwa MEN, gdyż destrukcja polskiej szkoły będzie kontynuowana, a brama dla lewackiej indoktrynacji dzieci i młodzieży zostanie szeroko otwarta, zanim nadejdzie stuprocentowa, europejska „reforma” polskiej oświaty w roku 2026.
Maciej Kopeć – w czasach PRL w NZS i KPN, nauczyciel historii, działacz samorządowy, polityk, w latach 2006-2008 zachodniopomorski Kurator Oświaty, 2016–2020 podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej