Po długiej i ciężkiej chorobie zmarła wieloletnia przewodnicząca Stowarzyszenia Dzieci Ofiar Wojny, Janina Górska, wygnańczyni z Kresów.
Ujmująco miła, nadwrażliwa. Boleśnie przeżyła śmierć syna Wiesława, nauczyciela historii w Szkole Podstawowej w mych rodzinnych Różankach, niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego. Drugi żyjący syn, Jacek, z dumą nazywał Ją Księżna Matka. Mąż Leopold był synem hrabiego Wincentego, ułana 13 Pułku Szwoleżerów.
Światły umysł. Niebywale oczytana. Z pasją rozwiązywała krzyżówki.
Zapraszając mnie na kawę, herbatę i obiad, obejmowała matczyną troską. Ucieszyła się dowiedziawszy się, iż jest imienniczką mej babci, robotnicy przymusowej w III Rzeszy. Dzieliliśmy się wspomnieniami przodków.
Rozmodlona. O godz. 15.00 codziennie odmawiała Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Była najbardziej predestynowana do odsłonięcia jedynego w Polsce Pomnika Polskich Dzieci Wojny w Gorzowie Wielkopolskim. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia nie podołała.
Wiedząc, iż na to zasłużyła, chwyciłem za telefon. Na pogrzebie pojawiła się warta honorowa Wojska Polskiego i poczet reprezentacyjny Szkoły Kadetów.
Premier Mateusz Morawiecki napisał:
Pani Janina, jako Prezes gorzowskiego oddziału Stowarzyszenia Dzieci Wojny, niestrudzenie zabiegała o utrwalanie pamięci o dramatycznych losach polskich dzieci urodzonych w latach II wojny światowej. Wzięła na siebie również rolę strażniczki testamentu Polski Walczącej. Sama będąc dzieckiem wojny, z zapałem walczyła o uznanie wyjątkowości tych, którym piekło wojny, rozpętanej przez Niemcy we wrześniu 1939 roku, odebrało dzieciństwo, skazało na okrutne doświadczenia, których miarę trudno nam sobie wyobrazić.
Dziękuję Pani, Droga Pani Janino, za podjęcie szlachetnego trudu świadczenia o tym, że „jeszcze Polska nie zginęła”.