Wielkiej Polski moc to my

– Z potrzeby serca. Z miłości do Ojczyzny. Jestem po raz kolejny. Jestem pierwszy raz. Bo Trzaskowski chciał zakazać. Tu jesteśmy wspólnotą. Trzeba w Polsce zmian. Musimy się policzyć. Walczę o lepszą przyszłość. Z troski o kraj i kościół polski. – Nie sposób wyliczyć powodów, dla których po raz piętnasty rodacy i grono przyjaciół Polski dumnie ponieśli biało-czerwone flagi przez naszą stolicę.

Jedni poniżej dwóch godzin. Inni w cztery godziny pokonali ustaloną od lat trasę. Start na warszawskim rondzie Romana Dmowskiego w świąteczny poniedziałek o godz. 14.00 dotyczył tylko tych, co ustawili się na czele manifestacji. Dla innych płynny ruch w Marszu Niepodległości to kolejne kwadranse w stojącym, rozdyskutowanym tłumie.

Manifestacja w tym roku przebiegała pod hasłem „Wielkiej Polski moc to my”. Uczestnicy na początku odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego. Wielu odpaliło zakazane race. Ci, co przybyli wcześniej, odmówili różaniec. Uczestnicy marszu przynieśli różnej wielkości biało-czerwone flagi. Były czapki, szaliki, pomalowane policzki, wianki w barwach narodowych. Na bluzach, kurtkach kotyliony i znaczki pamiątkowe. Wielu na ramionach zacisnęło biało-czerwone opaski. Niesiono wiele transparentów z logiem Solidarności. Kolejne to organizacje patriotyczne, kombatanckie, polityczne, wspólnoty religijne, samorządnościowe, pro-liferskie. Partie polityczne nie podkreślały nachalnie swych barw. Grupy rekonstrukcyjne, młodzieżowe, harcerze i liczne organizacje paramilitarne. Nie zabrakło pięknego transparentu Solidarności Walczącej

Najsłabiej na trasie udekorowane były warszawskie bloki i kamienice. Mijało się budynki bez jednej narodowej flagi. Z wysokich balkonów, w pojedynczych oknach ktoś dzielił Polaków na prawdziwych i innych. Ktoś zestawiał niepodległą Ojczyznę z tęczową ideologią.

Pochód tradycyjnie przeszedł Alejami Jerozolimskimi i mostem Poniatowskiego na błonia Stadionu Narodowego. Widoczna była Straż Marszu Niepodległości, zmobilizowano ogromne siły policji oraz innych służb porządkowych, medycznych, technicznych.

Nie tylko statystycznie ulicami stolicy szła cała Polska. Jedni szukali adrenaliny – odpalali race, petardy. W niecenzuralnych słowach oceniali rząd i klasę polityczną. Ktoś martwił się toczącą się przy naszej granicy wojną. Inni narzekali na najazd cudzoziemców. Obok rodziny z dziećmi, duchowni i modlący się seniorzy. Grupki roześmianej młodzieży witającej kolejnego kompana.

„Od lat w Marszu Niepodległości idą obok siebie różne środowiska, różne pokolenia, różne wrażliwości. Dlatego politykom tak trudno iść w tłumie, gdy są tylko jednym z tysięcy uczestników – mówił mi brodacz w koszulce miasta Szczecina. Społeczeństwo poprzez wysoką frekwencję wskazuje, że to święto jednoczy a więc możemy działać wspólnie. To się przyda w nadchodzących wyborach prezydenckich.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *