Chaos czy destrukcja

W mitologii greckiej chaos kojarzy się ze stanem pierwotnym, w którym brak jest uporządkowania elementów, a tym samym systemu, który z tychże elementów się składa. Natomiast logika matematyczna dodaje, że ów stan chaosu oznacza brak stabilności. Co w takim razie oznacza chaos w systemie prawa? Według mnie prowadzi do niepewności w prawie i jego systemie. Oczywiście może prowadzić do destrukcji (rozpad, zniszczenie) lub choćby do dezorganizacji struktury, ale nie musi.

Prawo stanowione jest jednym z podstawowych instrumentów stabilizacji organizacji państwowej, służyć ma państwu i obywatelom. Chaos w wymiarze sprawiedliwości z pewnością destabilizuje, ale może być zabiegiem celowym, przemyślanym. Może chodzi tu o wprowadzanie do obiegu społecznego norm dyscyplinujących poza istniejącym systemem legalnym, a więc niejako pozakonstytucyjnych.

Ostatnio wysoki funkcjonariusz polskiego wymiaru sprawiedliwości nawiązując do swojej nominacji wspomniał o… dekrecie, którego pojęcie, niemal zapomniane, kojarzy się jednoznacznie z systemem słusznie minionym w Polsce po 1989 roku. Kilka miesięcy temu rozgorzała bulwersująca nieco dyskusja między prawnikami dot. roli uchwał Sejmu, które – co jest oczywiste dla każdego studenta prawa – nie są źródłem prawa. Przytoczę art. 87 Konstytucji RP. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są na obszarze działania organów, które je ustanowiły, akty prawa miejscowego.

Jeszcze bardziej bulwersuje pojęcie neosędzia. Jest ono od roku powszechnie używane w obiegu medialnym. Nie mogę tu pominąć swojego stanowiska. Pojęcie neosędzia, jest zazwyczaj używane ad personam, a więc przypisane bywa do konkretnego sędziego. Uważam to określenie za wysoce obraźliwe wobec sprawującego władztwo (realizującego swoje kompetencje) funkcjonariusza publicznego.

Reasumując, o co tu chodzi i czy tylko o sam chaos? Podkreślę ponownie, niepewność w systemie prawa, w tym w procesie jego wykonywania w formie orzeczeń, wyroków, postanowień czy decyzji – nie służy dobru państwa, dobru powszechnemu. Niestabilność prawa, niepewność, kwestionowanie statusu organów orzekających „w imieniu Rzeczpospolitej” – osłabia państwo zwłaszcza w aspekcie zaufania społeczeństwa do prawa. Podważa w opinii obywateli zasadę legalizmu. Dodam jednak, że według mnie nie musi oznaczać destrukcji państwa, choć je osłabia również w kontekście stosunków zewnętrznych, międzynarodowych.

Przejawy „demokracji walczącej”, w działaniu pozaprawnym mają wzmocnić państwowy aparat wykonawczy, który szuka akceptacji społecznej oraz gremiów politycznych (decyzyjnych) Unii Europejskiej. Jednak, choćby z powodu tego chaosu, międzynarodowa pozycja Polski w ostatnim roku ulega osłabieniu, nie tylko w aspekcie gospodarczym, ale również politycznym.

„Odwoływanie” kilkudziesięciu (!) ambasadorów z polskich placówek dyplomatycznych jest tego przykładem, tym bardziej jaskrawym, że ignorującym prerogatywy Prezydenta Rzeczypospolitej. Podobna ignorancja rozpowszechniana w mediach dotyczy powoływania sędziów, w tym prezesów najwyższych organów sądowych państwa. Podważanie prerogatyw prezydenckich ma wywołać wrażenie, że Prezydent jest swoistym wykonawcą dyspozycji rządu jako władzy wykonawczej. Jest zgoła inaczej: ma własną pozycję ustrojową i własne kompetencje (prerogatywy). Art.126 konstytucji jest jednoznaczny. Po pierwsze Prezydent jest najwyższym przedstawicielem państwa i gwarantem ciągłości władzy państwowej. Ta właśnie funkcja wyjaśnia cel i przedmiot prezydenckich prerogatyw. Po drugie, posiada funkcje nadzorcze, czuwa bowiem m.in. nad przestrzeganiem Konstytucji i stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa. Po trzecie, co podkreślam, wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach.

To nie rząd ani jego ministrowie dokonują interpretacji wspomnianych wyżej prezydenckich zadań własnych. Jedynym organem powołanym do wiążącej i ostatecznej interpretacji w przypadku konfliktu o zakres kompetencji jest Trybunał Konstytucyjny. Nadmieniam jednak, że postępuje również medialna deprecjacja Trybunału Konstytucyjnego. Zatem „źle się dzieje w państwie polskim”. Jesteśmy naocznymi świadkami dramatu.

Określona w art. 7 Konstytucji zasada legalizmu nakłada na organy państwowe obowiązek działania zgodnie z obowiązującymi przepisami kompetencyjnymi, interpretowanymi w sposób ścisły. Nie obowiązuje tu zasada „co nie jest zakazane, jest dozwolone”. Nakłada na Sejm i pośrednio Senat obowiązek nienaruszania innych przepisów konstytucyjnych i ratyfikowanych umów międzynarodowych, wymienionych w art. 89 ust. Konstytucji (szczegóły w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 27 maja 2002 roku). Dodam, że Trybunał jednoznacznie stwierdził już w wyroku z 19 i 24 czerwca 2002 roku, że art. 7 Konstytucji wyklucza domniemanie kompetencji organów konstytucyjnych.

Do kwestii legalizmu, w tym stabilności działania organów i funkcjonariuszy państwa, odniosła się niedawno wbrew stanowisku rządowemu Komisja Wenecka. Choć ma ona status doradczy to jej stanowisko przychyla się do opinii tych prawników, którzy stabilność prawa i legalizm uważają za podstawową zasadę ustrojową państwa demokratycznego. Stanowisko Komisji można streścić w stwierdzeniu, które przytaczam za Helsińską Fundacją Praw Człowieka: „Przywracanie praworządności musi pozostawać w zgodzie z zasadą praworządności”. To wyraźne ostrzeżenie wobec zwolenników „demokracji walczącej”. Komisja uznała, że nie można w drodze ustawy uznać wszystkich uchwał Krajowej Rady Sądownictwa po 2018 r. za nieistniejące, a co za tym idzie nie jest możliwe w świetle standardów europejskich cofnięcie wszystkich tzw. nowych sędziów na poprzednio zajmowane stanowiska. Nie jest to bowiem kompetencja parlamentu i naruszałoby to zasadę podziału władz.

W podobnym kontekście, Trybunał Konstytucyjny odniósł się do sprawy legalności powołania i działania sejmowej komisji śledczej rozpatrującej używanie programu Pegasus. Obecnie, można odnieść wrażenie, że wspomniana komisja śledcza wbrew zapisom konstytucyjnym ignoruje stanowisko TK.

Ostra faza konfliktu z Prezydentem o prerogatywy toczy się od kilku miesięcy i czym bliżej końca obecnej kadencji Andrzeja Dudy, tym bardziej się zaostrza, co ukazało ostatnie orędzie Prezydenta w Sejmie. Po wystąpieniu prezydenckim nastąpiła z naruszeniem przez premiera i marszałka Sejmu art. 140 Konstytucji swoista „odpowiedź” premiera na tym samym posiedzeniu Sejmu. Po blisko 25 minutach wystąpienia Donalda Tuska stwierdził on, że „nie polemizuje z Prezydentem”.

Na zakończenie chcę poruszyć kwestię stosowania art. 42 ust.3 Konstytucji, czyli zasady domniemania niewinności. Otóż: każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Za tą starą zasadą prawa rzymskiego podążają konwencje międzynarodowe ratyfikowane przez Polskę i oczywiście art. 5 § 1 kodeksu postępowania karnego. Jak w tym kontekście ocenić nie tylko nagonkę medialną, ale również wypowiedzi prominentnych polityków, a co gorsza prawników wobec ks. Michała Olszewskiego, przetrzymywanego ponad pół roku w areszcie, czy wobec posłów, dawniej pełniących funkcje ministerialne?

Godzi się w tym miejscu przytoczyć wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 29 stycznia 2002 r. Mianowicie, ograniczenie praw jednostki jest możliwe w sytuacji konfliktu dwóch wartości: z jednej strony ochrony konstytucyjnej wolności lub prawa jednostki, ochrony bezpieczeństwa lub porządku publicznego, ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób z drugiej strony. Trybunał nawiązuje tu do art. 31 ust. 3 Konstytucji oraz ratyfikowanych przez Polskę międzynarodowych konwencji praw człowieka. Stanowisko TK odnosi się tu do zasady proporcjonalności, którą kierować się powinien zarówno ustawodawca jak i wykonawca ustaw, w omawianych przypadkach: organy ścigania i prokuratura. Każdorazowo – zdaniem Trybunału – wspomniane organy mają obowiązek rozważyć rzeczywistą potrzebę ingerencji w danym stanie faktycznym w zakres prawa bądź wolności jednostki i zastosowania takich środków prawnych, które będą skuteczne oraz niezbędne.

Niezbędność to również skorzystanie ze środków jak najmniej uciążliwych dla podmiotów, których prawa lub wolności podlegają ograniczeniu. Ingerencja w sferę statusu jednostki musi więc pozostawać w racjonalnej i odpowiedniej proporcji do celów, których ochrona uzasadnia dokonane ograniczenie. Wspomnianym celem może być ochrona państwa jego dobro publiczne, ale również cel obywatelski i dobro obywateli. Również przy naruszeniu prawa przez sprawcę ocenia się jego postępowanie, w tym jako okoliczność łagodzącą naruszenie prawa – jeśli jego skutkiem choćby w części był ów cel obywatelski i dobro wspólne.

Ostatnie zdanie wzmiankowanego art. 31 (ust. 3) konstytucji dobitnie podkreśla, że wspomniane wyżej ograniczenia praw jednostki nie mogą naruszać istoty wolności i praw. Respektując granicę wolności ludzkiej, należy stosować adekwatny środek represyjny. Czy rzeczywiście w tym wypadku konieczne jest zatrzymanie w areszcie, a tym bardziej długotrwałe osadzenie w areszcie. Nawiązując do osadzonych urzędniczek, kojarzonych ze sprawą ks. Olszewskiego warto po pierwsze zapytać prokuratorów i sędziów, jakie zagrożenie interesów państwa lub moralności publicznej spowodowało odmowę dostarczenia różańca. Po drugie, jakie względy poza materiałami procesowymi pozyskanymi w ministerstwie sprzeciwiają się możliwości odpowiadania księdzu i urzędniczkom z wolnej stopy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *